Pryszczaci i wapniaki
Temat – rzeka. Nie dość, że rozległy to - co krok to ekspert, bo każdy z nas był młody, a jeśli młodym pozostał, przecież się zestarzeje. Ci, którzy mają dorastające lub dorosłe dzieci są ekspertami na co dzień, a konflikt pokoleń trwa przecież od zarania dziejów i nic nie wskazuje na to, że nagle wygaśnie. Temat budzi emocje. Zdarzyło mi się kiedyś na nieistniejącym już, niszowym portaliku poruszyć ten wątek i … rozpętałem burzę. Jedna z oponentek uznała nawet, że mam rozum mniejszy od rozumu rozwielitki, więc – zanim zacznę – z góry protestuję i ostrzegam: wczoraj grałem z rozwielitką w szachy. Był remis! I to ona zaczynała białymi ...
Tym razem, nie ukrywam, podejmuję temat trochę w związku z tym, co ostatnio pisałem na NP o moim stosunku do lemingów, czyli o niechęci do bratania się z nimi i o postulacie by zwrócić się raczej w stronę niezdecydowanych. Pojawił się (bardzo kulturalnie postawiony) zarzut, że moje stanowisko zachęca do podziału społeczeństwa, do wzajemnego wykluczenia. Nie chcę go odpierać, bo po części się z nim zgadzam. Po części dlatego, że nie uważam jedności osiąganej w drodze kolejnych kompromisów za wartość, o którą warto kopie kruszyć, ale przyznać muszę, że warto się nad nim zastanowić - przecież zależy mi by przybywało naszych zwolenników ...
Spróbuję się poprawić. Może tędy droga: jak ich zwał, tak ich zwał - zwróćmy się do młodych! Zwróćmy, ale jak? Jakoś nie dostrzegam by po naszym i podobnych portalach hasały szczawiki, sam, psiakość, mam kaca, bo niechybnie średnią wieku zawyżam …
Pochowały się małolaty po różnych korporacjach, fejsbukach, jutiubach, czy jak im tam jeszcze i mają gdzieś nasze zawodzenia. Czy na pewno? Nie uwierzę, że pokolenie JPII do cna wymarło, że tłumy młodych ludzi spod krzyża na Krakowskim Przedmieściu schowały się w krzaki – oni przecież ciągle są gdzieś blisko, ale nas nie słyszą!
A może słyszą, lecz ze zrozumieniem gorzej; kilka lat tzw reformy oświaty wystarczy by odbudować wieżę Babel i splątać języki. Muszę to udowadniać? Proszę uprzejmie – powiedzcie: „Ociec … prać?” Cisza. A potem: „Mięsny jeż” albo „Ale urwał!” - i ... uśmiech na twarzy. A teraz, kochani, przyznawać się proszę: kto z nas, wapniaków, zna mięsnego jeża? Już trochę passe, ale przyjdą nowe. Dziwicie się? Ja nie. Gdyby internet istniał w czasach Sienkiewicza, „Ociec … prać?” - też by znali.
Więc może wina leży także po naszej stronie i to nie oni uciekli w stronę jakichś głupot, ale myśmy odstali i w równej mierze przyczyniliśmy się do połamania kodu, który kiedyś łączył pokolenia. Jednak wierzę, że to się da naprawić, wystarczy przypomnieć sobie nasze rozterki z młodości i wyciągnąć rękę. Nie po to, by wskazywać palcem, co mają robić, lecz by poczuli, że to oni nam są potrzebni. Wtedy zrozumieją , że my też możemy się przydać.
Można by tak długo, ale szkoda czasu. Idę pogadać z synem.
Córki już nie muszę przekonywać. Właśnie podpisała kolejną umowę śmieciową.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 939 odsłon
Komentarze
@Mohair Charamassa
8 Września, 2012 - 19:58
Skoro rodzice dzisiaj nie mają czasu, aby porozmawiać ze swymi dziećmi (od przedszkolaka do 18-latka), zaszczepiać im wartości, które pozwolą im żyć godnie, w zgodzie z Dekalogiem, to dzieci szukają innych źródeł "uświadamiania" i "recepty na życie". A internet? - No cóż,... z nim jest dokładnie tak, jak z nożem. Nożem można kroić chleb, ale może także służyć do zranienia kogoś, bądź do popełmienia zabójstwa.
Pozdrawiam, Satyr
______________________________________
"I złe to czasy, gdy prawda i sprawiedliwość nabiera wody w usta" (ks.J.Popiełuszko)
@Mohair Charamassa
8 Września, 2012 - 20:22
Ten temat dosyć obszernie ujął na swoim blogu Satyr, w kilku notkach. Pod jedną z nich/http://niepoprawni.pl/blog/6583/czy-w-obronie-polski-mozemy-liczyc-na-mlodziez-cz12/ jest mój komentarz. Pozwolę sobie powtórzyć się :
mukuzani, 23 lipca, 2012 - 17:07
A to dopiero ! Tyle myśli w głowie, a próba skomentowania - trudna. Bo rozpoznanie wroga dogłębne, i należy próbować znalezć taktykę obronną.
I tu byłby zwyciężył pesymizm. Bo: media- szkoda słów, zapracowani rodzice, rozwody dezorganizujące świat młodych ludzi, propaganda "fajnej"Polski, odstawianie do lamusa tradycji, patriotyzmu, itd.itp...
Mimo to czasem dzieją się rzeczy dziwne : 11.11 nieprzebrane tłumy młodych i bardzo młodych. Rajd Katyński- młodzi wymieszani z tymi starszymi, a potem wspomnienia tak wzruszające, że trzeba kupić kasetę z nagraniem. Pielgrzymki - tu już króluje młodość. Oazowcy, wolontariusze w różnych instytucjach - młodzi. Niesamowite zespoły muzyczne - patriotyczne treści w wykonaniu młodych właśnie, a już z własnego podwórka : manifestację w obronie wolnych mediów obejrzał w milczeniu i niecodziennym skupieniu mój syn - największy buntownik pod " moim słońcem ", a wcześniej parę lat temu ten czupur nie krył łez po wiadomości o śmierci Ojca Świętego , chociaż z kościołem jest pokłócony. A po Tragedii 10.04.2010 , gdy byłam sama, rozdzwoniły się telefony od młodych , apolitycznych osób, żeby być ze mną bodaj w taki sposób, bo doskonale wiedzieli , że rozpacz może mnie załamać. I potem wysyłali zdjęcia zrobione komórką w kabinach lokali wyborczych, żebym wiedziała, że oni - już też wiedzą.
Nie będę mnożyć podobnych przykładów, każdy je zna. Nie każdego oczywiście poruszają , mnie - ogromnie.
Mam wobec Autora jedno zdanie odrębne, i parę uwag osobistych.
Zdanie odrębne w kwestii : "Starsi mówili, a młodzi słuchali. Słuchali i byli na ogół posłuszni".
Drogi Satyrze, można słuchać, a w duchu marzyć o chwili, kiedy już słuchać nikt nie nakaże :)). To musi działać w obie strony. Musimy umieć słuchać młodych ludzi, nawet jeżeli od tego głowa czasem zaboli. Młodzi mają prawo wyrazić swoje zdanie, mają prawo z nami się nie zgadzać, mają prawo do buntu. Więcej, mam głębokie przeświadczenie, że w tych gorących dyskusjach wykuwa się coś, co nas pozytywnie zaskoczy, może nie dziś, jutro, ale "urodzi się'' na pewno. Oczywiście jeżeli do swoich racji, ideałów będziemy podchodzić z przejęciem, ale nigdy z zadęciem
I jeszcze jedno : jeżeli nawet opowieści o wielkiej zacności pradziadkach, dziadkach, innych ważnych antenatach wywołują w pewnej chwili zieeew, to już pamiątki z tamtych czasów - są zaczynem do zgłębiania tematu, do rodzącej się dumy z przodków.
Ale o tych pamiątkach, i ich wpływie na żywiołowe zainteresowanie moich młodych przeszłością, polskością etc...kiedyś napiszę osobną notkę.
Wielkim dobrodziejstwem dla młodych ludzi jest np. możliwość wizyty w Muzeum Powstania Warszawskiego. To dużo skuteczniejsza edukacja, niż lekcje z nauczycielem, który często z przypadku a nie z pasji, opowiada o historii.
________________________________________________________
Pozdrawiam autora.
mukuzani
@mukuzani, satyr
8 Września, 2012 - 21:05
Dziękuję za podpowiedź. Już biegnę czytać Satyra.I wcale się nie zdziwię, gdy znajdę tam także i u mnie obecną iskierkę nadziei, że nie mówimy o pokoleniu straconym. Straconym dla nas i dla Polski. Wprost przeciwnie, też mógłbym mnożyć przykłady na wrażliwość młodych na ideały, które nas, starszych, kształtowały. Masz rację Mukuzani, nie tylko trzeba umieć o nich (ideałach) mówić, ale nie ustawać w dawaniu przykładu, a nasze córki i synowie sami oddzielą ziarno od plew. I jeszcze jedno: ich ucieczkę od zajmowania się sprawami dzisiaj dla nas najważniejszymi sporo tłumaczy nasz beznadziejny system edukacji. Gdyby mi prano mózg według kluczy kolejnych testów, setek popraw i poprawek,za którymi kryje się zwykła tresura i skłonność do udawadniania jacy są głupi - sam bym uciekał, najlepiej, na wagary gdzieś w parku lub ... internecie.
Pozdrawiam weekendowo :)
P.S. A na notkę o zainteresowaniu młodych przeszłością - czekam niecierpliwie.
charamassa
@Mohair Charamassa
8 Września, 2012 - 22:39
Życie czasem zaskakuje. Opowiem Ci coś z mojego życia. Jedno z moich dzieci, najbardziej czupurne i niezależne, tak dało popalić nauczycielom, że wychowawczyni poradziła, abym poszła z nim do psychologa. Tam miał jakieś testy, przewidziane na ok.dwie godziny. Wyszłam na świeże powietrze, usiadłam na ławeczce, zapaliłam papierosa i za jakieś 20 min. zobaczyłam mojego buntownika w drzwiach wyjściowych. Usłyszałam : "pani psycholog prosi ciebie", którym to słowom towarzyszył nieodgadniony uśmiech. Poszłam na ugiętych nogach, pełna różnych myśli. Dowiedziałam się, że : inteligencja zdecydowanie powyżej przeciętnej, testy rozwiązane "z ziewnięciem", i w ogóle super chłopak.
Tak to czasem bardziej wychowawca kwalifikuje się do poradni, niż uczeń :)
Pozdrawiam.
PS. Niestety, dzieci życie układają sobie za granicą :(
Chcą żyć godnie.
mukuzani