Sposób z czekoladkami

Obrazek użytkownika Marcin B. Brixen
Humor i satyra

Dziadek Łukaszka, wraz z bacią Łukaszka i wnukiem wędrowali przez park miejski. W pewnym momencie poczuli się zmęczeni i postanowili przysiąść na którejś z parkowych ławek.
Niestety, wszystkie były zajęte. Ale nagle ktoś zawołał w ich stronę - z jednej ławki wstawali pan i pani zostawiając wózek z dzieckiem i starszego pana.
- Proszę siadać, tu są wolne miejsca - powiedział pan.
- My idziemy, a dziadek niech pilnuje naszego synka - powiedziała pani i poszła razem z panem. Babcia i dziadek Łukaszka przysiedli na ławce i z braku lepszego celu do obserwacji zaczęli się przyglądać staruszkowi i dzieciakowi w wózku.
Dziecko leżało spokojnie i spało. Staruszek stękając w wysiłku sięgnął po tobołki leżące w siatce pod wózkiem i przerył je dokumentnie. Znalezione pieniądze schował do kieszeni, a paczkę czekoladek, wyciągniętą z bagażu położył obok siebie na ławce. Po jakimś czasie dziecko obudziło się i zaczęło wołać mamę. Staruszek szybko je uciszył dając mu czekoladkę. Ale czekoladki mają to do siebie, że szybko się przejadają.
- Nie smakują ci moje czekoladki, co?! - obruszył się staruszek. - Co, rodzice dawali ci za dużo czekolady, co?
- Nie, w ogóle mi nie dawali - odparło dziecko.
- To zamiast być mi wdzięcznym, że ja cię karmię czekoladą, to ty... Nie chcesz już nigdy więcej czekolady?
- Nie - przestraszyło się dziecko. - Ale zjadłbym coś innego, a poza tym rodzice mówili, że czekolada jest droga.
- Twoi rodzice to idioci i kłamcy - wypalił staruszek. - Masz tu czekoladę i wcinaj!
Wkrótce okazało się, że dziecko ma i inne potrzeby i problemy. Zimno. Spać się chce. No i trzeba by zmienić pieluchę. Ale staruszek nadal trzymał dziecko w wózku, nadal podtykał czekoladę, a co gorsza - zaczął obiecywać.
- Nie sprawdzę ci pieluchy, ale za to dostaniesz największy zestaw klocków ze sklepu - kusił swojego podopiecznego. Obiecał jeszcze inne rzeczy ze sklepu i kto wie, do czego by doszedł, gdyby nie powrót rodziców. Zobaczyli co się dzieje z ich pociechą i załamali ręce.
- Całe uwalane czekoladą! Beczy! Pielucha napęczniała od moczu! Czemu dziadek się nie zajmował dzieckiem!
- Co to za krzyki? - skrzywił się staruszek. - Co to za duszna atmosfera pełna podejrzliwości i rozliczeń?! Ja w tych warunkach nie mogę dalej się zajmować dzieckiem!
- Powiedz coś - poprosiła mama dziecko.
- Chcę klocki... - i dzieciak zaczął wymieniać.
- Nie ma mowy - powiedział ojciec dziecka.
- Chcę to dostać! Obiecał mi dziadek!
- To niech ci dziadek kupi.
- Kupić powinien aktualny opiekun dziecka - wtrącił się staruszek. - Kupiłbym, gdybyście nie wrócili tak szybko. Teraz wy musicie.
- Nas nie stać. Jak się obiecuje co popadnie...
- Nie "co popadnie". Mnie stać - i staruszek dumnie wypiął pierś.
Nie wiadomo jak potoczyłaby się dalej ta rozmowa, gdyby nie matka dziecka, która zaczęła krzyczeć, że dziecko zjadło roczny zapas czekolady, który kupili na wyprzedaży w markecie.
- Jak dziadek się nim opiekował? - spytał ojciec dziecka z potępieniem w głosie i zwrócił się do dziadka i i babci Łukaszka o opinię.
- Jak śmiesz zwracać się z prośbą do obcej rodziny! - zawrzał gniewem staruszek. - Tego już za wiele. idę stąd!
- A ja? - spytało dziecko.
- Ty masz zakaz czekolady przez rok - odezwała się matka. Dziecko zaczęło płakać i krzyczeć, że woli być z dziadkiem niż z rodzicami. Na próżno ci mu tłumaczyli obowiązki dziecka i rodziców. Dzieciaka interesowała tylko czekolada. Staruszek uśmiechając się triumfalnie oddalał się powoli. Tymczasem rodzice zajrzeli do pieluchy i odkryli tam bardzo nieprzyjemną bombę, którą musieli sami rozbroić.
- Idziemy stąd - szepnął Łukaszek.
- Czemu? - odszepnęła babcia Łukaszka.
- Zaraz ci od wózka odkryją, że ten dziadzio rąbnął im kasę i będzie na nas...

Brak głosów