Lockdown na dyskusję o studiach?

Obrazek użytkownika Józef Wieczorek
Kraj

Prof. Marek Konopczyński z PAN ocenił (Rzeczpospolita, 19 marca 2021), że podczas pandemii szkolnictwo wyższe poniosło klęskę a media podejmują temat szkół podstawowych i liceów, gdy brak jest dyskusji o uczelniach. To fakt, ale chyba nie zauważył, że „Gazeta Polska” już od kilku miesięcy do takich mediów nie należy i daje mi możliwość pisania o plagach/klęskach akademickich wynikających nie tylko z powodu pandemii.

Niestety, nie zauważyłem w mediach dyskusji na temat moich opinii, tak jakby został nałożony lockdown środowiskowy na ten temat. Nie jest to wynik pandemii koronawirusa, lecz nieustępujących do tej pory skutków pandemii komunizmu, kiedy swobodne dyskusje na tematy niewygodne były niemożliwe, a przynajmniej źle widziane i nieraz penalizowane. Mimo transformacji taki stan rzeczy pozostał i świat akademicki na ogół milczy nawet w sprawach wymagających krzyku.

Profesor – jako pedagog – wyraża trafną opinię, że „istotą edukacji na uniwersytecie jest nie słuchanie, lecz uczestniczenie” i słusznie narzeka na brak akademików gotowych do zarażania studentów swoją dziedziną nauki. Nie wyjaśnia jednak, dlaczego ich nie ma, choć w domenie akademickiej działa już lat 40, pełniąc wiele odpowiedzialnych funkcji. Powinien więc wiedzieć, że w PRL tych, którzy zarażali swoimi naukowymi pasjami studentów, usuwano z uczelni, szczególnie gdy wykrywano u nich wirusa antykomunistycznego. Inspirowanie studentów do badań, lektury światowej literatury naukowej czy uzupełniania braków edukacji socjalistycznej uznawane było za zagrożenie dla socjalistycznego modelu wychowania młodzieży i dla przewodniej siły narodu. Tacy akademicy byli wypędzani z uczelni z wilczymi biletami, za negatywny wpływ na studentów.

Profesor, mający osiągnięcia w resocjalizacji szkodników społecznych, zdaje się do dziś nie podjął tematu resocjalizacji akademików, nieraz w randze profesorów, zatwierdzanych przez przewodnią siłę narodu, którzy swoimi działaniami często robili wiele szkód społecznych. Po transformacji nie zostali poddani procesom resocjalizacji i nadal szkodzą, pełniąc często funkcje profesorów – meneli, profesorek-menelek, występujących w roli mistrzów.

Jak już pisałem w felietonach, czas pandemii nie spowodował zniszczenia relacji mistrz-uczeń, lecz właśnie doszło do przywrócenia tych wcześniej utraconych relacji, lecz na innej platformie. Kiedyś była to platforma wspólnego poszukiwania prawdy, a dziś jest to platforma wspólnego j***nia PIS. Te relacje winny być przedmiotem badań specjalistów od resocjalizacji, w dziedzinie, w której profesor Konopczyński odnosi sukcesy, lecz taktownie te problemy pomija. Nie będąc specjalistą od resocjalizacji, postulowałem (i to jeszcze w czasach ”jaruzelskich”), aby takich przenosić w stan nieszkodliwości. Bez skutku. W ramach potrzebnej merytorycznej dyskusji o uczelniach oczekiwałbym na głos profesora o metodologii resocjalizacji kadry akademickiej. Tym bardziej że, jak sam poucza „edukacja to nie tylko wiedza, ale także socjalizacja” i sam przekonuje, że „przy odrobinie chęci można to zrobić, także w warunkach pandemicznych”.

Zgadzam się w pełni, że niektóre (a może nawet wszystkie?) uczelnie nastawiają się na kasę i oszukują studentów. Co gorsza oszukują całe społeczeństwo. Pisałem o tym na moim blogu już w roku 2009 („Wielkie oszustwo edukacyjne”), czyli wiele lat przed pandemią. Żadnej dyskusji wówczas nie było. Widocznie opinia była słuszna, a argumentów, że może jest inaczej, jak brakowało, tak wciąż nie ma. Zatem oszukiwanie studentów jest raczej powszechne i długotrwałe, i to nie pandemia jest tego przyczyną, jakkolwiek skutki są bardziej widoczne. Na dyskusję o patologiach świata akademickiego ani przed laty, ani obecnie, nikt nie nakładał lockdownu.

Został zaprowadzony wśród sformatowanej społeczności akademickiej, która ze swego środowiska wydala nonkonformistów, ujawniających krytyczne, niewygodne poglądy. Taki jest środowiskowy standard odziedziczony z czasów komunistycznych.

Poważnym problemem w czasach pandemii jest brak/ograniczenie kontaktu studenta z przedmiotem studiowania. Trudno jest np. studiować geologię bez kontaktu – rzec można intymnego – ze skałą. Te ograniczenia już występowały, a to ze względów finansowych, z powodu dużej liczby studentów i braku akademików-pasjonatów. Czas pandemii to rzeczywiście katastrofa, klęska edukacji, która będzie brzemienna w skutki, także gospodarcze.

Tekst opublikowany w tygodniku Gazeta Polska 31 marca 2021 r.

Brak głosów