W Polsce dyplomów się nie kupuje?

Obrazek użytkownika Józef Wieczorek
Kraj

Niedawno w bardzo popularnym programie telewizyjnym znany polityk i profesor uczelni poinformował, że w Polsce dyplomów się nie kupuje. Trudno na to nie zareagować. Nie chodzi o krytykę personalną, lecz o ochronę obywatela przed informacjami niezgodnymi z rzeczywistością.

Otóż co prawda na bazarach na ogół nie widuje się stoisk z dyplomami do kupienia, ale zjawisko lipnych/fałszywych dyplomów ma miejsce i wystarczy wpisać w wyszukiwarce „Kupię dyplom magisterski”, a otrzymamy wyniki, na przykład: „Jeśli szukasz, gdzie można kupić dyplom wyższej uczelni, kupić dyplom licencjata, kupić dyplom magistra, kupić dyplom inżyniera, pisz na maila …” albo „Wystawiamy dyplomy i świadectwa”, „Dyplom ukończenia studiów wszystkie polskie uczelnie, Dyplom ukończenia studiów pierwszego stopnia, Dyplom ukończenia studiów drugiego stopnia, Dyplom z tytułem zawodowym licencjat”.

Ofert zakupu dyplomów nie brakuje. Firmy piszące prace dyplomowe, z doktorskimi włącznie, reklamują się w Internecie i proceder trwa od lat. Firmy nie bankrutują, nawet w okresach kryzysów. Od czasu do czasu prokuratura co prawda informuje o rozbiciu zorganizowanych grup przestępczych trudniących się tworzeniem prac dyplomowych, ale inne grupy nie zaprzestają produkcji. Jest popyt.

Jeszcze w czasach komunistycznych innowacyjną metodę produkcji lipnych dyplomów wprowadził znany ze skazywania Żołnierzy Wyklętych prokurator wojskowy Julian Haraschin, który następnie robił karierę jako prawnik na UJ. Jego metoda przetrwała do dziś, o czym świadczą niedawne afery z dyplomami dla sportowców czy ludzi kultury, choć zdobywanie w taki sposób dyplomów kulturalne nie jest.

Trzeba mieć też na uwadze, że aby pracować na polskich uczelniach, nawet na stanowisku profesora, nie zawsze trzeba kupować dyplomy. Znana sprzed kilkunastu lat sprawa fałszywego profesora Rosenkranza vel Korniłowicza, zatrudnianego przez kilka polskich uczelni na podstawie kserokopii sfałszowanych dyplomów, pokazuje, że takie wydatki nie zawsze są konieczne.

Tekst opublikowany w tygodniku Gazeta Polska 29 kwietnia 2023 r.

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (14 głosów)

Komentarze

Może się nie kupuje ale załatwia po znajomości.

 

Pozdrawiam

Vote up!
5
Vote down!
0

Roman Pniewski

#1651221

Ja widzę trochę inaczej praktykę rozmnożenia polskich dyplomów uczelnianych w obszarze Kraju. To ściśle talmudycznie ukierunkowana praktyka. Swoich dla swoich i wtedy bez ryzyka. Od powojnia do lat 50-tych za sprawą kacapów NKWD  chazarskie plemię (poza KUL) przejęło obsady naukowo-partyjne wszystkich świeckich uniwersytetów w obszarze Polski Ludowej . Przełożyło się to nie tylko na ich marksistowsko (inter-) -irracjonalny poziom naukowy ,ale też formę usługowo rozdaniową dla własnych chazaro-talmudycznych pobratymców. Stąd min taka ogromna ilość dyplomowanych debilów, którzy nie potrafią się wysłowić na temat (w realiach suwerennego państwa , nie byliby w stanie nie tylko zdać polskiej  matury , ale i obecnego egzaminu do szkoły średniej na poziom LO.) tzw. „yntelktóalistuw" warszafkowa z onej  I i II PRL. Tak samo zresztą jak te tow. profse-urwy vel Środy, Hartmany, Senszylice i inne kacapskie pomioty o podobnie nabytych na lewo dyplomach i tytułach- obecnie okupujące etaty profesorskie  ,  na niegdyś naukowych, a  dziś agitatorsko- bolszewickich instytucjach w Polsce z owym UW –pierwszym talmudycznym wychodkiem (i pierwszym do likwidacji) na czele!
Vote up!
6
Vote down!
0

E.Kościesza

#1651223

O tym samym myślałem, tylko wyraziłem to trochę delikatniej.

Jednak, nawet w tym skorumpowanym światku trafiają się całkiem dobre prace (i nie zawsze da się je utrącić)

 

Pozdrawiam

Vote up!
3
Vote down!
0

Roman Pniewski

#1651224

Niestety Hartman skonczyl KUL i to jest tragiczne ze i z tej uczelni wyszli tacy ludzie.

Vote up!
0
Vote down!
0

JanStefanski

#1651250

Vote up!
0
Vote down!
0
#1651247