Niech żyją zepsute kuchenki!

Obrazek użytkownika Marcin B. Brixen
Humor i satyra

Zaczęło się od frustracji siostry Łukaszka i nieobecności mamy Łukaszka.
- Tak długo chodzę ze swoim chłopakiem i nic! - żaliła się reszcie rodziny.
- Jak to: nic? - dziwił się dziadek Łukaszka. - Jesteście razem, chodzicie razem, spędzacie czas wolny razem i nic?
- Nic, w sensie, że seks - westchnęła siostra Łukaszka. Dziadek się przeżegnał i wyszedł oburzony.
- Do chłopa to najlepiej trafia przez żołądek - poradziła dobrotliwie babcia.
- To co, mam go w brzuch uderzyć?
- Nie, nie. Zrób mu coś pysznego do jedzenia.
I tak siostra Łukaszka wpadła na pomysł, że upiecze ciasto dla swojego chłopaka. Jej wybór padł na "kopiec kreta".
- Co to za smród???! - krzyknęła od drzwi mama Łukaszka kiedy wróciła do domu.
- Robię ciasto - pochwaliła się siostra Łukaszka.
- Przecież mówiłam, żeby jej nie dopuszczać do kuchenki!! - mama runęła w stronę piekarnika. Otworzyła drzwiczki i wysunęła blachę. - Co to ma być???
- Kopiec kreta... - wybąkała siostra. - Pół osiedla przeleciałam zanim go znalazłam...
- Chcesz powiedzieć, że to ziemia z... - babcia złapała się za serce.
- Czy w tym jest kret? - chciał wiedzieć Łukaszek. Babcia dokonała szybkiego podziału kopystką i z ulgą stwierdziła, że w kopcu kreta kreta nie ma. Ciasto zastało usunięte, siostra Łukaszka została wysłana do swojego pokoju żeby się wstydziła, a mama Łukaszka dostała histerii.
- Ten piekarnik został brutalnie zdeflorowany sanitarnie! Jego sterylność została naruszona! Ja już nigdy więcej nic w nim nie upiekę!
I zażądała nowego piekarnika.
- Wiedziałem, że tak się to skończy - westchnął tata Łukaszka. - Łukasz, idziemy.
I pojechali do miasta.
- Czemu się zgodziłeś? - chciał wiedzieć Łukaszek.
- Tak, prościej, szybciej i taniej. Dorośniesz, to sam zrozumiesz - wyjaśnił mu tata i weszli do sklepu. Na samym środku stała promowana kuchenka. Ładna, elegancka, w przystępnej cenie, oznaczona mnóstwem nalepek z napisem "promocja".
- Ciekaw jestem... - zaczął tata Łukaszka i przekręcił jakąś gałkę. Z jednego z palników siknął parasol wody oblewając zarówno jego, jak i jego syna. Natychmiast zakręcił gałkę i zażądał wyjaśnień od rozbawionego sprzedawcy.
- Ta kuchenka jest zepsuta - rzekł z morderczym spokojem tata Łukaszka.
- Nie, ależ skąd.
- Przecież z kuchenki powinien lecieć gaz a nie woda! - zauważył Łukaszek.
- To jest kuchenka alternatywnego użytku.
- Że jak???
- Można ją sobie wstawić do łazienki i się nią myć - rzekł pan sprzedawca.
- Panie - tata Łukaszka się zdenerwował. - Panie, do mycia się, to ja mam prysznic. Po co mi kuchenka w łazience? Kuchenka ma stać w kuchni, dawać gaz i mamy na niej gotować bądź smażyć. Kuchenka, która sika wodą jest kompletnie nieprzydatna!
- Ładne rzeczy pan przy dziecku opowiada! - obruszył się pan sprzedawca. - To co zrobić z taką kuchenką pana zdaniem?
- Wyrzucić na złom!
- Tak, wyrzucić! Nowiutką, jeszcze nie używaną! A co ludźmi? Co z ludźmi, pytam się? Makroekonomia nie można panu przesłonić człowieka, który tyra w fabryce od świtu do zmierzchu robiąc kuchenki! A pan tak sobie mówi: wyrzucić! Jest pan kuchenkofaszystą! Odmawia pan zepsutym kuchenkom prawa do istnienia! Zniszczyć, zniszczyć! A wie pan, że sześciu ludzi na dziesięciu nie ma w ogóle kuchenki? Nawet takiej!
- I by mu się nie przydała - argumentował tata Łukaszka. - Kuchenka, która nie spełnia funkcji kuchenki jest bezużyteczna dla ludzi!
- Co za funkcjonalista z pana! Tylko przydatność się dla pana liczy! Pan ma ciasny umysł! W pana świecie nie ma miejsca na sztukę czy kulturę! Pewno ksiązki dla pana to wylęgarnie moli, a obrazy to źródła kurzu i roztoczy!
- Co ja się będę z panem spierał - wzruszył ramionami tata. - Proszę mi pokazać normalną kuchenkę.
- Proszę - i sprzedawca pokazał kuchenkę, która wcześniej ich oblała wodą.
- Ta nie jest normalna!
- Pana język jest pełen nienawiści. Co jest nienormalnego z tej kuchence? Drzwiczki ma? Ma. Obudowę ma? Ma.
- Chciałbym kuchenkę na gaz - wycedził tata Łukaszka zaciskając zęby.
- Proszę bardzo...
Okazało się, że w całym sklepie są tylko dwie kuchenki podające gaz. Ceny były horrendalnie drogie. Reszta kuchenek była popsuta i sikała wodą.
- To jest jakaś paranoja - warczał tata Łukaszka kiedy wychodzili ze sklepu. Niestety, w innych sklepach sytuacja była dokładnie taka sama.
- Jak teraz będziemy gotować obiad? - zafrasował się Łukaszek.
- Polak zawsze sobie da radę - uspokoił go tata. - Wracamy do domu.
Podczas powrotu wpakowali się w korek. Wysiedli z samochodu na zablokowanej ulicy. Okazało się, że poprzeczną ulicą przechodzi parada. Parada składała się z jednego piętrowego autobusu i kilkunastu osób.
- Żądamy tolerancji dla zepsutych kuchenek! - darł się jakiś facet z autobusu przez megafon. - Co z tego, że sika wodą, zamiast gazem! Można ją wstawić do łazienki i użytkować jako prysznic! Nie bądźmy rozrzutni! Nie wyrzucajmy nowych kuchenek na złom! Nie niszczmy trudu pracy ludzkich rąk! Związek miłośników zepsutych kuchenek przygotowuje projekt ustawy zobowiązujący każdego do zakupu takiej kuchenki! To najpilniejszy polski problem! Nieważne czy Polska będzie biedna czy bogata, grunt, żeby była tolerancyjna!
Uczestnicy parady tańczyli na górnym piętrze piętrowego autobus i skandowali:
- Po kuchence! W każdej łazience!
- A to wszystko pewno dlatego, że producenci wyprodukowali bardzo dużo wadliwych kuchenek - powiedział tata Łukaszka.
- No i co z tego? - wzruszył ramionami Łukaszek.
- To z tego, że nikt by nie kupił takiej kuchenki, zostałyby wycofane ze sklepów, a producenci ponieśliby olbrzymie straty. W związku z tym taniej jest wynająć grupę krzykaczy, która będzie manifestować i domagać się uchwały, że każdy ma kupić taką kuchenkę. I tak producent pozbędzie się bubla.
- Ale będzie musiał zapłacić tym krzykaczom - stwierdził bystrze Łukaszek.
- No tak, ale to i tak wyjdzie taniej niż zwrot całej partii towaru...
Usłyszał ten dialog jeden z demonstrantów i ruszył w ich stronę.
- To są wszystko teorie spiskowe nie poparte żadnymi dowodami! - ryczał manifestant ubrany w kombinezon z napisem "Pracownik zakładu robiącego kuchenki". - Ty kuchenkofobie!
i usiłował uderzyć tatę Łukaszka tabliczką z napisem "Żądamy tolerancji". Na szczęście Łukaszek popisał się refleksem i wyprowadził wyprzedzające uderzenie kopiąc napastnika pod kolano. Tamten rzucił tabliczkę, złapał się za nogę i zaczął ryczeć:
- Zabili mnie! Kuchenkowy ciemnogród!
- Chodźmy stąd lepiej... - tata Łukaszka pociągnął syna do tyłu. Wrócili do auta, jakoś udało im się wyjechać i wrócili do domu.
- Zatem... - tata Łukaszka chciał zdać relację mamie Łukaszka ze sprawy kuchenek. Ale mama Łukaszka przerwała im mówiąc, że się zaczęło.
- Co się zaczęło?
- Parada jedności w obronie zepsutych kuchenek... - łkała mama. - Jakie to piękne! Jakie tolerancyjne! Na szczęście na stronie internetowej "Wiodącego Tytułu Prasowego" opisują relację na żywo. Są setki autobusów i tysiące demonstrantów!

Brak głosów

Komentarze

A co? A pewnie ze tak! Niech zyje bidet gazowy! Cokolwiek miałby robić...
Pozdrawiam myślących.

Vote up!
0
Vote down!
0
#72753

że to już dawno wyszło poza granice żartu i dziś 99% ustaw pisanych jest na konkretne zamówienie co zresztą widać nawet bez zagłębiania się w szczegóły

tak czy siak gratuluję giętkiego pióra bo sposób opisania powala nawet uodpornionych :)

--------------------------------------- -Wolnościowiec / Prawicowiec / Ateista- =____We wszystkich trzech radykał___= ==============================

Vote up!
0
Vote down!
0

--------------------------------------- -Wolnościowiec / Prawicowiec / Ateista- =____We wszystkich trzech radykał___= ==============================

#95323