Kto nie w necie tego zmiecie! Słaby PiS

razy 5

Zgadza się i nie tylko tej formacji dotyczy. Czasami wydawać się może, że nikt z nich nie miał w pieczy nie tylko kawałka ogródka ale nawet kwiatka w doniczce.

w.red

W blogosferze to samo. Po co się wysilać skoro taka blogosfera nie reprezentuje żadnej realnej siły politycznej?

Owszem, założyć bloga na Onecie można, ale wesprzeć swoim tekstem portal przychylny partii a jeszcze się odezwać, pogadać z ludźmi. O, co to, to nie! Na takie ekscesy szkoda czasu! Z byle kim gadać, skoro i tak poprze?
Nawet nie pomagają „zachodnie tryndy” Mam nadzieję, że w takiej partii jak PiS jest ze stu czytanych i pisanych. Nie ma? Nie wierzę!

Macie tyle darmowych miejsc w necie, gdzie możecie się wypowiedzieć i pogadać z ludźmi a macie to gdzieś, ale na wezwanie byle małpy pędzicie do telewizji jakby ktoś wam oczy wybrał. Nie opłaca się zdobywać tanim albo żadnym kosztem popularności w internecie? Nie jest nic wart salon24, popularne Niepopki czy inne Blogmedia czy Blogpressy? Wy od razu do Paryża, że tylko tam msza jest cokolwiek warta? Żałosne!

Kampania Prezydencka była poważną, nieco zwróconą do wewnątrz kampanią. Jeśli chodzi o Internet, żadne wnioski nie zostały wyciągnięte. Przeciwnie. Na szańcach netu firmowanego przez PiS powiewa biała flagą.

Nawet nie powiewa. Nawet szańca od dawna nie ma.

(podkr. na czerwono moje - MF)

Więc teraz rozumiesz dlaczego w takim klimacie mi się odechciało zaszczepiać i propagować swojego Klastrowego Integratora Inicjatyw Prawicowych, bo:

1. tumiwisizm,

2. abnegacja,

3. chrobliwa zazdrość (syndrom Not-Invented-Here),

4. pycha Różnych Ważnych Person okopanych w Wieżach z Kości Słoniowej,

5. i co jeszcze?

O moim Integratorze jest tego trochę w sieci. Zatem, zaczynam nie mieć złudzeń, że kolejne, wbrew buńczucznemu podbechtywaniu się takich lub siakich partyjnych funków i ich klakierów, wybory to będzie następna porażka. Wywołująca lamenty, zawodzenia i w ogóle rozgoryczenie. Oczywiście, naturalnie, że zawsze skrzaty szczają nam do mleka. Aż mnie mdli na taką retorykę. Boso, ale w ostrogach. Kto chce się pokulgać na podłodze? Zaczynamy.

A skąd się mogą brać takie pomysły, jak na KIIP? Ano ze zwykłego, racjonalnego, "na chłopski rozum" oglądu tego, jak działa nieprzyjaciel. Podbudowanego nieco lekturą kilku pozycji z teorii organizacji, zarządzania i paroma innymi dyscyplinami akademickimi. No, jednak mając awersję do tego wszystkiego, co z tamtego środowiska pochodzi, ba czując do tego odrazę, to na wszelki wypadek się do takich koncepcji podchodzi nieufnie. Bo, "Co mnie tam jakieś mędrki będą kierować, jak coś robić lepiej, jeśli ja wiem lepiej. I basta!" Nawet samo to, że "selekcjoner informacji" stamtąd w swojej książce know-how podaje, jak na tacy, to na czymś takim nie ma woli, chęci a i zwyczajnego zainteresowania, by się czegoś nauczyć. To jest zresztą fajny myk, by w ogólnodostępnej publikacji podsunąć pod nos przeciwnemu obozowi coś, co jeśliby zostało zastosowane, to wydatnie pomogłoby w przejęciu władzy. A potem żenujące i żalosne mazgajenie się, że znowu nie wyszło, bo... Bo sra-ta-ta-ta, dupa, krata. Ale muskuły poprężyć pod publiczkę, to się tym można nieco porajcować.

I jeszcze jedno. Jakiś czas temu, to było jeszcze w czasach awuesowych (lub może "wczesnopisowskich", nie pomnę), spotkałem się z taką informacją, że pomiędzy wydawcami i rednaczami takich lub owych prawicowych pisemek obowiązywała niepisana zasada międzyredakcyjna, zgodnie z którą niemile widziane były teksty pisane przez takich, którzy jednocześnie byli (bądź chcieli być) w paru bądź kilku "konkurencyjnych" pisemkach. Nie wiem. Ktoś musiałby to potwierdzić. Jednak, jeśli miałoby coś takiego być prawdą, to moim zdaniem oznaczałoby to wręcz jakąś autodywersyjną robotę. Bo i tak przy ograniczonych zasobach środków propagandowych musiałoby coś takiego skutkować zawężaniem sobie pola oddziaływania i ograniczaniem komunikacji międzyśrodowiskowej różnych formacji prawicowych. Tymczasem w mediach lewackich czy leberalskich coś takiego nie występowało.

Politycy PIS nie wysłali nawet najskromniejszego przedstawiciela na zlot we Fromborku.
Nie liczyliśmy,że przyjadą tłumy,będą pchać się drzwiami i oknami,ale dwóch,trzech , no chociaż jeden...
Jedynym politykiem,który się pojawił był Gintowt-Dziewałtowski z SLD.Po co się wysilać,są wakacje,do wyborów samorządowych jeszcze trochę czasu,parlamentarne w przyszłym roku.
Kto miał takie hasło "Frontem do obywatela!"? ;)

pozdrawiam szczególnie tych wszystkich którzy przyjechali

typu Palikot pisze w Onecie.

W tym samym czasie odbywał się we Fromborku organizowany przez miasto IV Międzynarodowy Zlot Żeglarski i właśnie w ramach tej imprezy grały zespoły.Między innymi wystąpił Spirit of 84.Poza nami była więc i inna publiczność,chociaż dla nas Budyń z chłopakami był najlepszy.
Wśród uczestników zlotu było paru fajnych ludzi i chociażby dlatego żeby ich poznać warto było przyjechać.

pozdrawiam

Czwartek 22 lipca – wyznanie człowieka zrezygnowanego: „naprawdę niczego nie oczekuję od mojego państwa, od polityków nim rządzących albo do rządzenia pretendujących. Niczego nie oczekuję …”

Kurcze, łza mi się w oku zakręciła, serce zamarło, krtań ściśnięta została jakimś niewypowiedzianym, no może nie całkowicie, bólem.

Sobota 24 lipca – zrezygnowanie okazuje się być chwilowym stanem, ognista mowa obrończa jest tego dowodem, niezbitym nawet - „A ja się pytam, czy Kaczyński i jego partia mają być bębenkiem na którym… wygrywa… melodyjki? ”

Trochę jakby, tak trochę, czuję się nieswojo z tym moim wcześniejszym współczuciem. I głupio, bo nie wiem czego ten człowiek oczekuje, bo widać, że jednak oczekuje?

Niedziela 25 lipca – może tego: - „Zwyciężamy w necie! – krzyknie starannie opłacony oszołom nie mający pojęcia o co chodzi.”

O matko! Czego on właściwie chce, ten człowiek? To umiera, to się zrywa, to siada, to jedzie jak, no jak po łysej kobyle.
I jakby tego było mało, zaprzecza temu, czego pisze, mówi, gada, plecie drze, że chce.

–„Mili państwo, raczcie zdać sobie sprawę z oczywistego faktu, że polityką na co dzień, interesuje się góra dziesięć procent ludzi, z czego prawie wszyscy mają wyrobione zdanie i trudno mi sobie wyobrazić, że ktoś pod wpływem felietonu czy programu TV zmieni swoje sympatie. Nie mierzcie społeczeństwa swoją miarą!”

Paranoja?
Tak, pełna paranoja!
Jarecki, ja wiem o co ci chodzi. Przytoczyłem fragmenty twoich trzech felietonów, napisanych w miedzy 22 a 25 lipca. W ciągu trzech dni zaprezentowałeś całkiem skrajne poglądy, postawy, zupełnie odmienne, zależne od nastroju swoje, czytaj twoje, widzimisię.
Dla jednych będziesz bojownikiem cierpiącym za prawdę, dla drugich intelektualną latarnią w mrocznej czasach, a dla mnie jesteś zagubioną, mała myszą, która ryknęła, bo chciała być dostrzeżoną. Nie ważne dlaczego, za co, po co byle światła rampy były bliżej i bliżej. A lemingi, dziadoska rzeczpospolita, kartoflana republika, jak napisała pozytywka, to nie ona i nie ty.
Tylko, że własnie, wasza owaka, to właśnie wy!

SWD40