o polaryzacji

Obrazek użytkownika Andrzej Tatkowski
Blog

Życie bez biegunów byłoby koszmarem. Wiem o tym dobrze, bo pamiętam swoją rozpacz, gdy uległ awarii jeden z biegunów mojego drewnianego, żółtego konika i zaraz potem wybuchła wojna światowa. Przeżywałem wyprawy poszukiwaczy biegunów - najpierw z Krzysiem i Puchatkiem, potem z Amundsenem, ale to też stare dzieje. Teraz wiem o biegunach trochę więcej, nie jest mi więc obce słowo "polaryzacja" i od czasu do czasu przyglądam się, jak to lub owo się polaryzuje albo jest polaryzowane, bo postęp techniki jest coraz szybszy. Już ósmy tydzień, jeśli dobrze liczę, trwa proces formowania dwóch biegunów opinii publicznej. Na jednym gromadzą się ci, którzy uważają katastrofę smoleńską za akt zbrodniczy, ten drugi skupia przekonanych (a w każdym razie utrzymujących) że był to nieszczęśliwy wypadek. Podobnie spolaryzowane są również opinie, dotyczące odpowiedzialności za "wydarzenie lotnicze" na Siewiernym : jedni przypisują winę "stronie polskiej", inni przekonani są, że ponosi ją Rosja (lecz nie Rosjanie). Są i tacy, którzy winę i odpowiedzialność personalizują, wskazując konkretne osoby; po "stronie polskiej" głównie lub wyłącznie nieżyjące; ich lista jest aktualizowana. Napływ nowych informacji nie wywiera istotnego wpływu na spolaryzowaną opinię publiczną; jest ich zresztą niewiele, a upływ czasu sprzyja utrwalaniu nowo powstałych struktur. Ujawnienie wyników wszczętych postępowań nie unicestwi wątpliwości które dotąd nie zniknęły, mimo nazwania ich "absurdalnymi" (a może właśnie z tego powodu ?). Brak odpowiedzi na pytania, które nazwano "niestosownymi", umocni w wierze - czy raczej niewierze - tych polarników, którzy są przekonani że biegun odkryli. Polaryzacja - przetrwa, i trwać będzie jeszcze długo. Zaś różnica potencjałów między biegunami zasilać będzie, jako pożyteczne źródło taniej energii, niejeden koncern medialny, niejedną kasę partyjną, a może i jaki rząd, kto to wie.. Czekam na publikację sensacyjnych doniesień o prawdziwych przyczynach smoleńskiego "zdarzenia lotniczego". Nie brak dziennikarzy, gotowych wykazać liczne korzyści, odniesione przez prezesa PiS, który umocnił swoją pozycję w partii i zjednał sobie popularność w społeczeństwie, pozbywając się za jednym zamachem konkurentów do dwóch foteli. Tajemnicza rezygnacja z wejścia na pokład, i to w ostatniej chwili, daje przecież do myślenia! O czym rozmawiał premier Tusk z premierem Putinem podczas tête a tête na sopockim molo i jakie przekazywali sobie informacje podczas półgodzinnej rozmowy telefonicznej w dniu "zdarzenia" to także tajemnica. Korzyści, jakie obaj panowie odnieśli - i właśnie konsumują - wypada chyba na bieżąco rejestrować ? Mniej tylko chętnych do zajęcia się tematem. A gdyby tak jeszcze podjąć wątek kariery pana marszałka, który miał motyw, sposobność i środki a na zamachach się zna, jak mało kto ("Jaka wizyta, taki zamach!") ? To oczywiście wszystko żarty, jak polaryzacja, to polaryzacja. Ale śmiesznie, prawdę mówiąc, nie jest. Bieguny biegunami, a chyba ktoś mnie na starość robi w konia.

Brak głosów

Komentarze

 to lista wcześniejszych pokrętnych zachowań jest tak długa że nawet krutko to ująć nie sposób.Wizyty bez L.Kaczyńskiego, listy pasażerów,dam samolot,nie dam samolotu.Prezydent prócz ochrony osobistej nie ma innej .Za to odpowiada rząd-nierząd,który odpowiedzialność za to usiłuje przeżucić na krasnoludki.Chodzi oczywiście o samo zabezpieczenie lotnisk.Poadrawiam.

Vote up!
0
Vote down!
0

staryk

#62734

cui bono
Zazdroszczę Ci (jeśli wolno, bo jestem troche młodszy), że robia Cie w konia dopiero teraz. Mnie się zdaje, że całe życie robili mnie w konia (może z krótka przerwą w 1992 przed nocna zmiana).
W szkole robili mnie w konia na lekcjach historii,geografii,Polskiego, Rosyjskiego itp.
Na studiach robili mnie w konia na obowiazkowej filozofii oraz w doborze autorytetów naukowych ( wszyscy niemal byli
z ZSRR).
Potem robili mnie w konia płacąc mi pensje i każąc pracować na prowincji bo dla bezpartyjnych w dodatku źle pochodzących
nie było pracy w miastach. W 1980 juz mnie w konia nie zrobili. Nie wierzyłem w spontaniczność Solodarności.
Zrobili mnie w konia znowu w 1989 złośliwie nazywając Polskę po "transformacji" III RP. Przecież III RP juz była!
W latach 1944-1952. PRL dopiero od 1952. W dodatku ci, którzy objęli władzę w 1989r wywodzili sie jakby od tamtych z pierwszej III RP rodzinnie.
Od tego czsu juz się nie daje robic w konia. Mogą sobie mówic czy pisać co chcą, ja swoje wiem.

Pozdrawiam serdecznie.

Vote up!
0
Vote down!
0

cui bono

#62762

Witaj, czcigodny Synteticusie,

Piękną, zaiste, przedstawiasz syntezę dziejów pokolenia dzisiejszych upierdliwych staruszków i zadziwiającą przy tej okazji ujawniasz zbieżność naszych biografii, kształtowanych już to przez Dziejową Konieczność, już to przez Los, zawsze jednak przecie pod okiem Opatrzności.

Dziś mamy dzień świąteczny, trzeba więc chyba dodać dla nauki tych młodzianków, co o przeszłości wiedzą niewiele, że dane nam też było przeżywać wielkie i radosne uniesienia, nieznane innym generacjom, że spełniały się nasze marzenia, a bywało nawet, że rzeczywistość je wyprzedzała.

Co się stało z owymi darami Niebios, co z owymi okruchami
szczęścia uczyniliśmy, jak korzystamy z możliwości jeszcze nieutraconych, to inna sprawa.

Jako wyjątkowo upierdliwy staruszek mniemam, że marnujemy ostatnią historyczną szansę obronienia naszej wspólnoty - że mojemu narodowi i państwu grozi samozagłada.

Mniemam też, drogi Synteticusie, że jej współrealizatorami będziemy wszyscy - "oni" i my, jeżeli egoizm (i poczucie osamotnienia) okażą się jedyną wspólną cechą Polaków.

Niszczone przez wiele lat z premedytacją społeczne więzi (które i teraz przedstawiane bywają jako więzy) można jednak odtwarzać.

Rodzina, parafia, osiedle czy zakład pracy bywają tu i tam w lepszym stanie niż państwo czy "społeczeństwo".

Pojawiają się też nowe możliwości integrowania cząstek
rozproszonej masy "milionów Polaków" - niekoniecznie wedle receptury Jerzego Owsiaka, lecz choćby wzorem toruńskiego redemptorysty, którego imponujące dzieło trudno przecenić.

Najpiękniejsze wydają mi się jednak wspólnoty tak maleńkie, że - niezdolne do naprawiania świata - zajmować się mogą tylko sobą, dopóki się nie okaże, że Ojczyzna w potrzebie.

Rzecz w tym, jaka będzie oś integracji - a że mieć musi bieguny, to zrozumiałe. Ziemia nie jest płaska. Niebo też.

My zaś, drogi Synteticusie, trwamy w przestrzeni pomiędzy nimi i jesteśmy, myślę, owej przestrzeni osią.

Za pozdrowienia dziękuję i ślę równie serdeczne wzajemne.

Andrzej Tatkowski

Vote up!
0
Vote down!
0

Andrzej Tatkowski

#62854

Zrobiłeś mi świąteczną przyjemność Swoja odpowiedzią, drugą dzisiaj, bo pogoda dopisała w mojej parafii, chociaż ksiądz sie nieco spieszył z procesją pod wpływem prognoz nawałnic. Na razie słoneczko świeci i otucha rośnie.
Wspomniałeś był o zacnym redemptoryscie, okrutnie ostatnio atakowanym, przez nawet bylego prymasa (w Newsweek), Czecha z GW, czy hipokrytów, którzy mówia, że nie mają nic przeciw trwaniu jego "imperium", tylko należy je obłożyc podatkami.
Gdzie mogę na żywo oglądać i słuchac Maciarewicza, Szaniawskiego i innych Polaków jak nie w Trwam?
Gdzie ich mogę czytać jak nie w ND?
Śól w oku postPRL-u.

Bądź zdrów Andrzeju

cui bono

Vote up!
0
Vote down!
0

cui bono

#62900