przed drugą rocznicą

Obrazek użytkownika Andrzej Tatkowski
Blog

Wczoraj rano niebo było jasne, potem pociemniało i posypały się z niego pojedyncze białe strzępki, a później jął sypać gęsty śnieg, który pokrył szarawą jeszcze zieleń kilkucentymetrową warstwą bieli.
Nic nadzwyczajnego, ot, zjawisko atmosferyczne, jak smoleńska mgła, ale świat zaczął wyglądać inaczej.

***

Przed niemal dwoma laty (rok jest przestępny, więc rocznica przypada dziś) podjąłem bitwę z myślami przychodzącymi mi do głowy z zewnątrz wraz z chaotycznymi informacjami, które próbowałem weryfikować i interpretować.

Odnotowywane wówczas refleksje mają dziś jedynie wartość historyczną; dysponujemy obecnie niemal pełnym obrazem podsmoleńskiego "zdarzenia lotniczego" i wystarczającą wiedzą o jego konsekwencjach, by nie przeżywać rozterek.

Niestety, nadal zdarza mi się bić z myślami, bo wojna, w którą zostałem wplątany, trwa.

Trwa też historia, której jestem świadkiem.

***

Jedna z powracających uparcie myśli dotyczy człowieka który odniósł wiele sukcesów zapewniających mu miejsce w polskiej historii (niektóre z nich wydają mi się w jakiś tajemniczy sposób związane z katastrofą podsmoleńską) a ściślej pisząc dotyczy wypowiedzianych przezeń słów "może gdzieś poleci ?"

Te myśli, które mi się nasuwają, są wystarczająco wredne żebym musiał się z nimi bić; gdybym dopuścił taką, że głową mojego państwa jest zbrodniarz, nie umiałbym z nią żyć.

Mam nadzieję, że był to jedynie prostacki żart w konwencji
medialnie upowszechnianej przez liberalnych polityków, ale nurtują mnie wątpliwości, wynikające z niewiedzy, czy ów żart sygnalizował jedynie kierunek, w jakim może zmierzała wyobraźnia mówiącego, czy może zdradzał posiadanie przezeń jakichś informacji niejawnych o jeszcze bardziej niejawnych przedsięwzięciach (czyich ?), czy wyrwał się Bronisławowi Komorowskiego z głębi jego podświadomości.

Czy - w którymkolwiek z tych przypadków - słowa te mogły stać się inspiracją albo impulsem do czyjegoś działania, bądź indywidualnego, jak w przypadku Ryszarda S., bądź zespołowego, jak w przypadku grupy b. kpt. Piotrowskiego, nie mam pojęcia, ale nie potrafię ich zapomnieć - tak jak innych słów innych żartownisiów z Platformy Obywatelskiej czy słów b. prezydenta Wałęsy, które przypomniały mi się tego dnia, gdy ich przedmiot ich drwin zakończył życie na służbie Rzeczypospolitej.

Przed kilkunastoma miesiącami opublikowany został ważny dokument p. t. : "Polityczne tło katastrofy smoleńskiej", zawierający znacznie więcej przesłanek do rozmyślań, niż ich dostarcza jakieś prywatne wspomnienie telewidza.

Historia kilkunastu następnych miesięcy, tak jak historia dwóch lat oczekiwania (doprawdy, bardzo cierpliwego) na
oczyszczenie osób i instytucji publicznych z brzemienia win przypisywanych im niesłusznie i na oczyszczenie Państwa z tych, którzy obwiniani są zasadnie, nie będzie pięknym rozdziałem w kronice naszych dziejów, bo jej karty noszą ślady niewinnie przelanej krwi.

Musi zostać dokończona, żeby Polacy nie musieli się bić z myślami, czy ze sobą wzajem.

Zwłaszcza gdy -jak powiadają- prawdziwy wróg stoi u bram.

***

Umiejętnie podsycane spory i konflikty, czasem w sprawach istotnie wielkiej wagi a czasem niewartych splunięcia, konsekwentnie i skutecznie niszczą polską wspólnotę, przez naszych wrogów i fałszywych przyjaciół postrzeganą jako zagrożenie nie tylko wówczas, gdy przejawi oznaki życia.

Być może nie będziemy w nowym wspaniałym świecie potrzebni, bo Europa bez Odsieczy Wiedeńskiej czy Bitwy Warszawskiej
potrafi obronić się przed zagrożeniami zwycięsko odpartymi, (lecz nie unicestwionymi) przez naszych przodków, lub może zechce im ulec, uznawszy że Islam i komunizm nie takie znów straszne, jak je Polacy malowali.

Na wszelki wypadek demilitaryzuje się ludność i terytorium stosownie przesuniętego w Jałcie i Poczdamie Przedmurza a potencjał obronny naszych sąsiadów rośnie na miarę postępu europejskiej integracji.

Nasz potencjał, wierność Ewangelii, kult wolności i miłość Ojczyzny, może nie wystarczyć do obrony Rzeczypospolitej przed niebezpieczeństwami zewnętrznymi, ale z pewnością by wystarczył aby tutaj zapewnić bezpieczeństwo wewnętrzne, gdybyśmy nie musieli bić się z zbyt wieloma myślami.

Na przykład takimi : czy tulipany, układane na warszawskim asfalcie przez obywateli, mogą stanowić zagrożenie dla ładu i porządku publicznego w Mieście, zwanym Niepokonanym ?

Co jeszcze dziś czy jutro będzie tym i owym przeszkadzać, wolę nie myśleć; komu, myśleć nie muszę.

Wcale mi ich nie żal.

Nie powinni zabijać Pana Prezydenta - kto myślą, kto mową, kto uczynkiem, a kto zaniedbaniem.

Cześć Jego pamięci !

Brak głosów