Putin i jego jaja
Rosjanie, jak wiadomo, mają fantastyczne poczucie humoru. A Putin między nimi jest doprawdy wielkim mistrzem. Specjalizują się szczególnie w kawałach praktycznych. Jak to mówią angole – w pranksach.
No bo przypatrzcie się uważnie.
W weekend, kiedy ta cała, światowa biurokratyczno – polityczna banda rozjechała się do domów na zasłużony odpoczynek, by oglądać sobie spokojnie Taniec z Gwiazdami, spożywać kiełbaski, czy jak prezydent Obama, biegać po korytarzach, Putin, tak scichapęk, pyta się swoich kumpli z Rady Najwyższej, czy może pobawić się żołnierzykami. Ci bez mrugnięcia łapią dowcip i kontynuują jajca, wyzywając chochołów, jak nazywają swoich braci (sic!) Ukraińców, od faszystów i wichrzycieli.
Ta zabawa, podobnie, jak gra w dupniaka, albo w kogo wsadzimy do łagra, nigdy im się nie nudzi. Czy to w związku z Czeczenią, czy Gruzją, grają w to z upodobaniem.
Putin ma nowych żołnierzyków. Dwa lata temu podwoił budżet na wojsko. Zmienił im stare kałasznikowy na lepsze kałasznikowy. Uszył nowe mundury . Wyposażył w nowe zabawki. I cały czas aż przebierał nogami, żeby sprawdzić jak to działa. A Chochoły sami się podłożyli. Chcieli tańczyć i świętować bez starszego brata. Tak się w rodzinie nie robi.
Więc w tą weekendową sobotę Putin, kawalarz, postanowił się rozerwać. Jak to u niego – szybka piłka, kumple współgrają (niech by spróbowali inaczej) i patrzy na ogłupiały świat.
Lekko licząc to chyba zepsuł odpoczynek z setce tysięcy, polityków, dyplomatów i innych biurokratów.
Natychmiast trzeba było zwołać różne tam rady, prezydia i inne gremia.
Obama, który nie cierpi gadać przez telefon, musiał odbyć półtora-godzinną rozmowę z Putinem, podczas której tenże cały czas robił sobie z niego jaja, na co Obama jest szczególnie wrażliwy.
ONZ się naprężyło, by wydać z siebie zwyczajowy bełkot. Ale parę godzin musieli posiedzieć przy stołach i jeszcze na dodatek słuchać kompletnie niezrozumiałego i usypiającego, jak Kaszpirowski, ambasadora Rosji.
Wyciągani z wygodnych kapci, szlafroków, czy dresów politycy całego świata zaczęli się krzątać, spotykać, wydawać oświadczenia i co najgorsze, czego bardzo nie lubią, zmuszano ich do zajęcia stanowiska.
Donek Tusk, Komorowski i Sikorski byli wściekli, jak cholera. Weekend to sprawa święta. A tu nie będzie zwyczajowych rozgrywek piłkarskich, winka i koniaczku. Donek nie poleci do Sopotu, a Komorowski musi zleźć z żyrandola.
Tyle lat głaskania kota pod włos. Albo inaczej, oswajania niedźwiedzia. Te wszystkie resety Obamy, telefony i mizdrzenie się Angeli.
Polski rzecznik rządu Graś nawet nauczył się gadać po rusku.
I co? Ruskie i tak robią to, co według nich będzie świetnym dowcipem, potwierdzą swoją nadrzędność, pokażą w okolicy, kto tu rządzi, a całą tą homoseksualno – genderowską Europę ustawią na baczność. Niech sobie pedały (oficjalnie zwalczani w Rosji) nie myślą.
Będzie wojna? To tylko zależy od tego, czy Putin się szybko znudzi zabawą w żołnierzyki. Wie, że Ukraina to żaden przeciwnik. A Krym już właściwie ma.
Wszystko zależy od humoru cara i jedynego władcy Rosji. Lecz pewnie kontynuując takie popędzenie kota zachodnim matołkom, będzie przez jakiś czas dobrze się bawił.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1826 odsłon
Komentarze
@
2 Marca, 2014 - 17:35
Graś podobno ma już przygotowany tekst przeprosin. Nie wie jeszvcze przed kim trzeba je bedzie wyrecytować, ale na wszelki wypadek ćwiczy akcent rosyjski.
sannah