Korea Północna w stanie wojny z Koreą Południową

Obrazek użytkownika Nathanel
Blog

Praktycznie biorąc to nic nowego się nie wydarzyło .Obie Koree są w stanie wojny która toczyły w latach 1950-1953. Działania wojenne zakończono w wyniku zawieszenia broni i nigdy nie podpisano traktatu pokojowego.

Próba sił między obiema Koreami trwał już od dłuższego czasu i wygląda jak spoglądanie sobie w oczy dwóch bokserów w ringu przed walką. Który pierwszy mrugnie - ten przegra. Ta próba sił jest ponoś oficjalnie zakończona. Tak przynajmniej twierdzi szef Korei Północnej  Kim Jong-Un

W ostatnich miesiącach odbyły się prowokacje po obu stronach, Korea Północna przeprowadziła próby rakiety dalekiego zasięgu oraz probe nuklearną . Południowcy odpowiedzieli wspólnymi z USA manewrami a B-2 zaczęły loty zwiadowcze nad Koreą Północną.

Północni opublikowali propagandowa agitkę o ataku na swoich południowych braci :

 

Zagrozili atakiem na Biały Dom i Austin w Teksasie. Chyba tylko po to aby przekonać świat że się wygłupiają.

W końcu jednak Korea Północna stwierdziła że zrywa wszelkie podpisane porozumienia, a wojska tylko czekają na podpisanie rozkazu do ataku. Porozumienia były zatwierdzone przez Zgromadzenie Ogólne ONZ. Zarówno ONZ jak Korea Południowa potępiły jednostronne ogłoszenie wycofania się z porozumień przez Koreę Północną.  Jak dotychczas nie wykryto jednak żadnego ruchu wojsk w rejonach granicznych.

Oświadczenie stwierdza że jakakolwiek militarna prowokacja w pobliżu granicy północ-południe zarówno lądowej jak  morskiej spowoduje " konflikt militarny na pełną skalę z wojna nuklearna włącznie"

Obserwatorzy przypuszczaja że to tylko retoryka , ale sytuacja jest obecnie tak napięta że w każdej chwili grozi nieobliczalną, gwałtowną eskalacją.

                     

Ale co  jesli dyspozycje wojenne faktycznie zostały podpisane?

Chiny i Rosja zwróciły się do obu stron o wspolprace aby zapobiec pogorszeniu się sytuacji w piątek. Wyraźna troskę głosił w swoim wystąpieniu Minister Spraw Zagranicznych Rosji Sergei Lavrov : " Po prostu nie możemy przyglądać  się jak sytuacja wymyka sie spod kontroli , gdy nakręca się spirala nienawiści" -powiedział.

Wypowiedź ta nastapila po tym jak Kim Jong-Un rozkazał przygotować pociski rakietowe do ataku na bazy amerykańskie a niewykrywalne bombowce USA zaczęły odbywać loty nad terytorium Korei Południowej.

Sekretarz Obrony USA Chuck Hagel podkreślił w swojej wypowiedzi że Waszyngton nie da się nastraszyć I jest gotowy na reakcje w każdych okolicznościach.

Po ostatniej probie nuklearnej Fenianu ONZ uchwalił sankcje i wówczas oni skierowali swoja złość przeciw wspólnym manewrom amerykańsko - południowo koreańskim.

Wojna wisi na włosku.

 

Brak głosów

Komentarze

Cytuję:

"...a B-52 zaczęły loty zwiadowcze nad Koreą Północną."

Bombowce strategiczne B52 nie dokonują lotów zwiadowczych. Ostatnio nad Koreą Płn. przeleciały dwa "niewidzialne" bombowce strategiczne B2 Spirit.Przelot ten miał charakter demonstracji siły.

http://www.foxnews.com/politics/2013/03/29/north-korea-orders-rocket-prep-b2-drill/

Pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0
#347316

Napisałem tak gdyż określenie "demonstracja siły" jest dla takiego zdarzenia zbyt wąskie. Lot zwiadowczy w moim pojęciu polegał na tym że sprawdzano czy faktycznie Korea Płn nie potrafi wykryć B 52 i czy da sie bezpiecznie doleciec nad wybrane cele. To czynności zwiadowcze ktore sa jednoczesnie demonstracją siły. Gdyby tego nie ogłoszono loty pozostałyby tylko lotami "na zwiady" bo bez bombardowania.
Ale nie będę sie upierał.

Nathanel

Nie da się iść dwiema drogami na raz.

Vote up!
0
Vote down!
0
#347340

OK, OK ;-). Ale jeszcze raz powtórzę, że nie B52, ale B2.

Vote up!
0
Vote down!
0
#347344

Młodziez ma lepiej , bo o B-52 nie słyszała

Nathanel

Nie da się iść dwiema drogami na raz.

Vote up!
0
Vote down!
0
#347355

A komuchy z Korei Północnej próbują wieloma drogami iść,
szkoda tylko tych szarych ludzi,bo tych naczelnych komuchów nie,a to oni zazwyczaj przeżywaja.

pozdro

Vote up!
0
Vote down!
0
#347348

Problemu północnokoreańskich satrapów chyba nie da się rozwiązać w sposób konwencjonalny, to jest przy pomocy sankcji lub poprzez wojnę. Pierwszy powoduje tylko cierpienia zwykłych ludzi, bo "rząd się wyżywi", jak to u czerwonych. Drugi przerodzi się w wojnę nuklearną (bo niby co mogłoby ją powstrzymać).

Zrobić z tym coś trzeba, w każdym razie powinno się... I tak sobie myślę, czy nie byłoby jedynym sensownym rozwiązaniem dobrowolne przyłączenie Korei Południowej do Północnej, z bezwarunkową kapitulacją tej pierwszej. Owszem, "północni" wprowadziliby zamordyzm, ludność Korei Południowej z pewnością by ucierpiała materialnie i nie tylko, ale zaczęłaby się dość szybko postępująca erozja. Kilkadziesiąt milionów ludzi przez kilkadziesiąt lat żyło w normalnym kraju (proporcja 2 : 1 na korzyść Południa). Jest wiedza, infrastruktura, technologie, sprzęt, żywność, z których reżim nie mógłby ot tak sobie zrezygnować. Są książki, filmy, które dawałoby się łatwiej przemycać nawet przy ograniczeniu możliwości poruszania się. Jednak przecież "północni" po "spełnieniu ich oczekiwań" musieliby się zgodzic na jakieś drobne gesty. A gdy raz garnek zacznie cieknać... Oczywiście, zagrożenie polpotyzmem byłoby realne, ale trzeba pamiętać, że to już nie te... Chiny, jakie były w czasach Czerwonych Khmerów.

Gdyby mnie ktoś spytał, czy chciałbym być w takiej sytuacji południowokoreańczykiem, to odpowiedziałbym oczywiście, że nie... 

Vote up!
0
Vote down!
0

<p>ro</p>

#347357

juz szczacowano koszty polaczenia - bodajze w 2008 roku
bylo to ok. 2 biliony dolarow i okres ok 15 lat aby otworzyc granice

Vote up!
0
Vote down!
0

precz z lemingami

#347358

Bo zakładano pokojowe połączenie pod "światłą kuratelą międzynarodowej demokracji", czyli de facto kapitulację dynastii Kimów i dorabianie się na wdrażaniu "programów wyrównawczych". A ja mam na myśli coś bardziej w stylu konia trojańskiego, czyli podstęp, tyle ze bez bez użycia broni i bez ingerencji z zewnątrz. 

Vote up!
0
Vote down!
0

<p>ro</p>

#347377

Mówiąc o ewentualnym zjednoczeniu trzeba mieć na uwadze gigantyczne dysproporcje w zarobkach Koreańczyków – średnia roczna pensja w Korei Północnej to około 200 dolarów, a w Korei Południowej - 20 tysięcy dolarów. Takich różnic nie było nawet w przypadku RFN i NRD, a przecież zjednoczenie państw niemieckich kosztowało miliardy marek i w praktyce do tej pory nie zakończyło się wyrównaniem poziomów życia po obu stronach dawnej granicy. Jeżeli wierzyć oficjalnym danym, zjednoczenie Korei kosztowałoby od biliona do 2,5 biliona dolarów. Czy Południe jest gotowe za to zapłacić?
Zjednoczenie wiązałoby się również z gigantycznym problemem społecznym – w przypadku zniesienia granicy władzy z wielkim trudem przyszłoby powstrzymanie exodusu milionów Koreańczyków z północy na południe. Utrzymanie granicy i blokowanie przepływu ludzi byłoby pod pewnymi względami racjonalne, ale jednocześnie - niemoralne. Kraj formalnie zjednoczony i tak pozostałby podzielony - z jednej strony mielibyśmy bogatych Koreańczyków z południa, dobrze wykształconych, ambitnych, znających się na współczesnych technologiach, a z drugiej ich ubogich krewnych z północy, gotowych pracować za grosze, nieprzystosowanych do warunków wolnorynkowej gospodarki. Zniwelowanie tych różnic – także mentalnych – zajęłoby nie lata, a dekady.

Nade wszystko jednak dyskusje na temat ewentualnego zjednoczenia Korei mają, jak dotąd, charakter czysto akademicki. Władze w Seulu nie marzą o zjednoczeniu. Na zjednoczenie Półwyspu Koreańskiego nie zgadzają się ponadto Chiny, które potrzebują Korei Północnej - i to nie tylko z powodu całkowitego kontrolowania rynku tego państwa, co przynosi miliardy dolarów zysku rocznie. Warto pamiętać, że komunistyczny i nie do końca przewidywalny reżim Kimów wiąże w regionie znaczne siły wojskowe Stanów Zjednoczonych.

Vote up!
0
Vote down!
0

PISowiec z Bostonu

#347405

Trochę się pewnie niejasno wyrażam...

Nie chodzi mi o zjednoczenie na zasadzie "kochajmy się bracia Koreańczycy"!  Chodzi mi o w miarę bezkrwawą alternatywę tego, co czekałoby  "Południowych", gdyby satrapa  ruszył na południe. A ruszy, gdy już nie będzie miał wyjścia.  Nawt jeśli przegra (co nie jest takie pewne), to dla Południowych zwycięstwo będzie pyrrusowe. Tak czy inaczej, Korea Południowa będzie najbardziej poszkodowaną.  "Podłożenie się" Kimowi mogłoby temu zapobiec, a w każdym razie zminimalizować nieuniknione straty ludzkie.

20 tys. czy 200 dolarów - w chwili wybuchu bomby atomowej róźnica byłaby raczej niewielka, prawda?

Oczywiście poza wszelką dyskusją jest kwestia honoru.

Vote up!
0
Vote down!
0

<p>ro</p>

#347422

Oficjalnie od 1961 roku jednym z głównych założeń polityki wewnętrznej Korei Północnej jest "songun", co oznacza tyle, że "wojsko jest najważniejsze". Phenian na siły zbrojne przeznacza astronomiczne sumy (jak na swoje możliwości). Zagraniczni eksperci szacują, że wojsko pochłania około 25 procent PKB. Tak wysoka wartość w innych krajach przydarzała się jedynie w sytuacji wojny lub w szczytowym okresie zbrojeń w ZSRR.

Na dodatek siły zbrojne Korei Północnej liczą około miliona ludzi. To bardzo dużo, biorąc pod uwagę, że populacja całego kraju wynosi 25 milionów. Korea Północna ma najwyższy współczynnik militaryzacji społeczeństwa na świecie (liczba żołnierzy na tysiąc mieszkańców kraju).
Niebezpieczna niestabilność

Utrzymywanie potężnych sił zbrojnych ma oficjalnie za zadanie odstraszać "agresywnych imperialistów", czyli USA i "marionetkowe" władze Korei Południowej. Liczna armia oraz broń jądrowa jest jedynym liczącym się atutem reżimu w Phenianie podczas negocjacji z Południem.

Korea Południowa żyje w nieustannym strachu przed militarną agresją z północy. Z tego powodu każdy objaw destabilizacji sytuacji w Phenianie jest traktowany w Seulu jako poważne zagrożenie. Według jednego ze scenariuszy walki o przejęcie władzy po zmarłym Kim Dzong Ilu, po kontrolę nad państwem może sięgnąć wojsko. W takiej sytuacji generałowie z Północy mogliby instrumentalnie wywołać ograniczone starcia graniczne.
W sytuacji ostrego napięcia między oboma państwami, nawet mały incydent mógłby się niekontrolowanie przerodzić w wojnę. Z tego powodu po śmierci dyktatora na Południu postawiono wojsko w stan pogotowia i uważnie monitoruje się, czy za granicą dochodzi do ruchów wrogiego wojska.

Czołgi - około 4 tysięcy różnych typów. Od zabytkowych T-55 po zaprojektowane lokalnie w latach 90-tych Pokpung-ho.

Artyleria - bliżej nieznana liczba dział i wyrzutni rakietowych. Prawdopodobnie dziesiątki tysięcy.

Lotnictwo - jedyne relatywnie nowe samoloty to 40 Migów-29 i 36 Su-25. Łącznie kilkaset samolotów. Zdecydowana większość zabytkowa według współczesnych standardów.

Flota - Praktycznie wyłącznie małe okręty patrolowe i kilkadziesiąt małych oraz miniaturowych okrętów podwodnych zdolnych do działania w pobliżu wybrzeża.
Siły zbrojne KRLD

Kapsuła czasu
W sytuacji otwartego konfliktu, nawet przy wielkich nakładach na liczne wojsko, siły zbrojne Korei Północnej nieuchronnie zostałyby obezwładnione przez wojsko Korei Południowej i USA. Pomimo ponad miliona ludzi w czynnej służbie i około ośmiu milionów w rezerwie, wojsko Phenianu jest nieprawdopodobnie zacofane technicznie. Wyposażenie armii Korei Północnej reprezentuje poziom z lat 70-80 ubiegłego wieku. Wojsko Phenianu, wobec słabości własnego przemysłu, było uzależnione od dostaw z ZSRR. Po upadku imperium, siły zbrojne Korei Północnej praktycznie zatrzymały się w czasie.

Podejmowane są próby modernizacji własnym sumptem przy niewielkim wsparciu z Chin, ale z powodu permanentnego kryzysu gospodarczego mają bardzo ograniczony zasięg. Przykładem jest zmodyfikowany czołg o nazwie Chonma-ho, który w kolejnych wersjach jest budowany od lat 80-tych. De facto jest to nieznacznie zmodernizowana stara radziecka konstrukcja T-62.

Według danych publikowanych przez ośrodki analityczne Korei Południowej, Japonii czy USA, pomimo znacznych nakładów w wojsku ma brakować pieniędzy nawet na wyżywienie żołnierzy. Jeszcze gorzej jest ze szkoleniami. Większość samolotów od wielu lat nie wzbiła się w powietrze z powodu braku paliwa. Podobnie większość okrętów rdzewieje w portach.

Dwa atuty
Phenian ma jednak dwa militarne atuty, które nieustannie z rozmysłem umacnia. Pierwszy i najważniejszy to broń atomowa. Korea Północna przeprowadziła pierwszą próbę eksplozji atomowej w 2006 roku. Kolejna miała mieć miejsce w 2009 roku. Według zachodnich wywiadów, obie były jedynie częściowo udane. Do dzisiaj Korea Północna miała jednak wyprodukować odpowiednią ilość wzbogaconego uranu, aby zbudować kilka bomb. Najodważniejsze szacunki mówią o 8-9 ładunkach.

Uzupełnieniem bomb są rakiety balistyczne, których rozwój również ma priorytetowy charakter. W większości to modyfikacje starych radzieckich technologii. Najbardziej zaawansowane mogą z łatwością dolecieć do Japonii. Dotychczasowe próby pocisków międzykontynentalnych kończyły się niepowodzeniem. Zagraniczne wywiady wątpią, aby Phenianowi udało się na tyle zminiaturyzować swoje bomby atomowe, aby umieścić je na rakietach. Jednak zagrożenie takim atakiem jest teoretycznie możliwe i spędza sen z oczu decydentom w Seulu i Tokio.
Phenian ma jeszcze jednego asa, którym szachuje swojego południowego sąsiada - konwencjonalną artylerię. Centrum Seulu leży około 40 kilometrów od granicy z Koreą Północną. Współczesna artyleria jest w stanie spokojnie strzelać na taką odległość. Według danych wywiadu południa, Korea Północna zgromadziła w pobliżu Seulu dziesiątki tysięcy dział i wyrzutni rakiet. W przypadku wybuchu wojny, zanim zaawansowane technicznie wojska Korei Południowej i USA zdruzgoczą opór Północy, Phenian zdoła wyrządzić znaczne szkody wielomilionowej metropolii.

mk//gak/m

Vote up!
0
Vote down!
0

PISowiec z Bostonu

#347418

Czołgi
Najliczniejszą konstrukcją są rodzime produkcje, czyli P'okp'ung-ho i Ch'onma-ho, w liczebności odpowiednio 1200 i 200 sztuk. Mimo iż są to relatywnie nowe konstrukcje (1980 r. i 1992 r.), to są one zbudowane na podstawie przestarzałego T-62, który został jeszcze odchudzony, przez co pancerz takich maszyn pozostawia wiele do życzenia. Oprócz tego, w posiadaniu armii Korei Północnej są też takie zabytki, jak chiński Typ 59, T-62 i T-55.
Korea Północna oficjalnie, w reakcji na sankcje nałożone kilka dni temu przez ONZ, zerwała układy o nieagresji z Koreą Południową i zapowiedziała atak wyprzedzający na sąsiada. Faktycznie jest się czego bać, czy też są to czcze groźby rzucane na wiatr przez komunistycznego przywódcę?
Najbardziej obawiać się oczywiście muszą mieszkańcy Korei Południowej, ponieważ stolica ich kraju leży jedynie 50 kilometrów od strefy zdemilitaryzowanej. Atak na ten kraj wiązałby się oczywiście z interwencją armii amerykańskiej. Siły USA stacjonujące w Korei Południowej to jedynie 28 tysięcy żołnierzy i, w porównaniu do milionowej armii północnokoreańskiej, nie wydaje się to znacząca siła, jednak są to żołnierze doskonale wyszkoleni i przede wszystkim wyposażeni. Dodatkowo w ciągu kilkunastu godzin Stany Zjednoczone są w stanie przetransportować ogromną ilość żołnierzy i sprzętu w celu obrony sojusznika.

Armia Korei Północnej nawet na papierze nie wygląda strasznie. Oficjalnie znajduje się w niej ponad milion żołnierzy oraz 10 milionów w rezerwie. Jednak nawet kilkumilionowe siły bez odpowiedniego sprzętu nie są w stanie zagrozić małej, ale dobrze wyszkolonej armii. Sprzęt jest przestarzały i mało liczny, bez cienia wątpliwości można stwierdzić, że nasze siły zarówno lądowe, jak i powietrzne, nie miałyby problemu w starciu z armią Północnej Korei.

Zagadką pozostaje kwestia broni jądrowej. Wiemy o przynajmniej trzech próbnych wybuchach i kilku mniej udanych próbach użycia rakiet balistycznych. Nawet w przypadku posiadania takiej broni, jej użycie byłoby wyrokiem śmierci dla każdego mieszkańca Korei Północnej. Międzykontynentalne pociski balistyczne, amerykańskie, rosyjskie, czy chińskie (tak, nawet ten największy dotychczasowy sojusznik Kim Dzong Una się odwrócił od niego na wieść o zerwaniu paktu o nieagresji) zrównałyby kraj z ziemią.

Opracował: Aleksander Kiszniewski

Vote up!
0
Vote down!
0

PISowiec z Bostonu

#347428

Transportery opancerzone
Nie ma żadnych informacji na temat liczebności tego typu pojazdów, jednak w większości są to produkcje radzieckie i chińskie, takie jak: BMP-1, VTT-323, YW 531, BTR-80 (na zdjęciu) BTR-60, BTR-50P, Typ 55, BTR-152.
Korea Północna oficjalnie, w reakcji na sankcje nałożone kilka dni temu przez ONZ, zerwała układy o nieagresji z Koreą Południową i zapowiedziała atak wyprzedzający na sąsiada. Faktycznie jest się czego bać, czy też są to czcze groźby rzucane na wiatr przez komunistycznego przywódcę?
Najbardziej obawiać się oczywiście muszą mieszkańcy Korei Południowej, ponieważ stolica ich kraju leży jedynie 50 kilometrów od strefy zdemilitaryzowanej. Atak na ten kraj wiązałby się oczywiście z interwencją armii amerykańskiej. Siły USA stacjonujące w Korei Południowej to jedynie 28 tysięcy żołnierzy i, w porównaniu do milionowej armii północnokoreańskiej, nie wydaje się to znacząca siła, jednak są to żołnierze doskonale wyszkoleni i przede wszystkim wyposażeni. Dodatkowo w ciągu kilkunastu godzin Stany Zjednoczone są w stanie przetransportować ogromną ilość żołnierzy i sprzętu w celu obrony sojusznika.

Armia Korei Północnej nawet na papierze nie wygląda strasznie. Oficjalnie znajduje się w niej ponad milion żołnierzy oraz 10 milionów w rezerwie. Jednak nawet kilkumilionowe siły bez odpowiedniego sprzętu nie są w stanie zagrozić małej, ale dobrze wyszkolonej armii. Sprzęt jest przestarzały i mało liczny, bez cienia wątpliwości można stwierdzić, że nasze siły zarówno lądowe, jak i powietrzne, nie miałyby problemu w starciu z armią Północnej Korei.

Zagadką pozostaje kwestia broni jądrowej. Wiemy o przynajmniej trzech próbnych wybuchach i kilku mniej udanych próbach użycia rakiet balistycznych. Nawet w przypadku posiadania takiej broni, jej użycie byłoby wyrokiem śmierci dla każdego mieszkańca Korei Północnej. Międzykontynentalne pociski balistyczne, amerykańskie, rosyjskie, czy chińskie (tak, nawet ten największy dotychczasowy sojusznik Kim Dzong Una się odwrócił od niego na wieść o zerwaniu paktu o nieagresji) zrównałyby kraj z ziemią.

Opracował: Aleksander Kiszniewski

Vote up!
0
Vote down!
0

PISowiec z Bostonu

#347429

Artyleria
Jeśli chodzi o artylerię, to jedynym sprzętem, który może spędzać sen z oczu południowokoreańskim generałom może być haubica kal. 170 mm "Koksan". To największe samobieżne działo polowe w posiadaniu Korei Północnej. Oprócz niej armia posiada na wyposażeniu kilka innych typów dział samobieżnych oraz wieloprowadnicowych wyrzutni rakiet, głownie produkcji radzieckiej lub wzorowanych na nich.
Korea Północna oficjalnie, w reakcji na sankcje nałożone kilka dni temu przez ONZ, zerwała układy o nieagresji z Koreą Południową i zapowiedziała atak wyprzedzający na sąsiada. Faktycznie jest się czego bać, czy też są to czcze groźby rzucane na wiatr przez komunistycznego przywódcę?
Najbardziej obawiać się oczywiście muszą mieszkańcy Korei Południowej, ponieważ stolica ich kraju leży jedynie 50 kilometrów od strefy zdemilitaryzowanej. Atak na ten kraj wiązałby się oczywiście z interwencją armii amerykańskiej. Siły USA stacjonujące w Korei Południowej to jedynie 28 tysięcy żołnierzy i, w porównaniu do milionowej armii północnokoreańskiej, nie wydaje się to znacząca siła, jednak są to żołnierze doskonale wyszkoleni i przede wszystkim wyposażeni. Dodatkowo w ciągu kilkunastu godzin Stany Zjednoczone są w stanie przetransportować ogromną ilość żołnierzy i sprzętu w celu obrony sojusznika.

Armia Korei Północnej nawet na papierze nie wygląda strasznie. Oficjalnie znajduje się w niej ponad milion żołnierzy oraz 10 milionów w rezerwie. Jednak nawet kilkumilionowe siły bez odpowiedniego sprzętu nie są w stanie zagrozić małej, ale dobrze wyszkolonej armii. Sprzęt jest przestarzały i mało liczny, bez cienia wątpliwości można stwierdzić, że nasze siły zarówno lądowe, jak i powietrzne, nie miałyby problemu w starciu z armią Północnej Korei.

Zagadką pozostaje kwestia broni jądrowej. Wiemy o przynajmniej trzech próbnych wybuchach i kilku mniej udanych próbach użycia rakiet balistycznych. Nawet w przypadku posiadania takiej broni, jej użycie byłoby wyrokiem śmierci dla każdego mieszkańca Korei Północnej. Międzykontynentalne pociski balistyczne, amerykańskie, rosyjskie, czy chińskie (tak, nawet ten największy dotychczasowy sojusznik Kim Dzong Una się odwrócił od niego na wieść o zerwaniu paktu o nieagresji) zrównałyby kraj z ziemią.

Opracował: Aleksander Kiszniewski

Vote up!
0
Vote down!
0

PISowiec z Bostonu

#347430

Broń przeciwpancerna
Siły koreańskie są w posiadaniu kilku typów radzieckiej broni przeciwpancernej, głównie są to pociski wystrzeliwane z przenośnych wyrzutni lub z pojazdów opancerzonych. Na zdjęciu: 9K113 Konkurs (kod NATO: AT-5 Spandrel) – radziecki system przeciwpancerny składający się z przeciwpancernego pocisku kierowanego 9M113 Konkurs i wyrzutni 9P135M.
Korea Północna oficjalnie, w reakcji na sankcje nałożone kilka dni temu przez ONZ, zerwała układy o nieagresji z Koreą Południową i zapowiedziała atak wyprzedzający na sąsiada. Faktycznie jest się czego bać, czy też są to czcze groźby rzucane na wiatr przez komunistycznego przywódcę?
Najbardziej obawiać się oczywiście muszą mieszkańcy Korei Południowej, ponieważ stolica ich kraju leży jedynie 50 kilometrów od strefy zdemilitaryzowanej. Atak na ten kraj wiązałby się oczywiście z interwencją armii amerykańskiej. Siły USA stacjonujące w Korei Południowej to jedynie 28 tysięcy żołnierzy i, w porównaniu do milionowej armii północnokoreańskiej, nie wydaje się to znacząca siła, jednak są to żołnierze doskonale wyszkoleni i przede wszystkim wyposażeni. Dodatkowo w ciągu kilkunastu godzin Stany Zjednoczone są w stanie przetransportować ogromną ilość żołnierzy i sprzętu w celu obrony sojusznika.

Armia Korei Północnej nawet na papierze nie wygląda strasznie. Oficjalnie znajduje się w niej ponad milion żołnierzy oraz 10 milionów w rezerwie. Jednak nawet kilkumilionowe siły bez odpowiedniego sprzętu nie są w stanie zagrozić małej, ale dobrze wyszkolonej armii. Sprzęt jest przestarzały i mało liczny, bez cienia wątpliwości można stwierdzić, że nasze siły zarówno lądowe, jak i powietrzne, nie miałyby problemu w starciu z armią Północnej Korei.

Zagadką pozostaje kwestia broni jądrowej. Wiemy o przynajmniej trzech próbnych wybuchach i kilku mniej udanych próbach użycia rakiet balistycznych. Nawet w przypadku posiadania takiej broni, jej użycie byłoby wyrokiem śmierci dla każdego mieszkańca Korei Północnej. Międzykontynentalne pociski balistyczne, amerykańskie, rosyjskie, czy chińskie (tak, nawet ten największy dotychczasowy sojusznik Kim Dzong Una się odwrócił od niego na wieść o zerwaniu paktu o nieagresji) zrównałyby kraj z ziemią.

Opracował: Aleksander Kiszniewski

Vote up!
0
Vote down!
0

PISowiec z Bostonu

#347431

Oprócz kierowanych pocisków na wyposażeniu północnokoreańskiej armii znajdują się oczywiście granatniki RPG-7, tak powszechne na całym świecie oraz ich chińskie kopie: Typ 69 RPG.
Korea Północna oficjalnie, w reakcji na sankcje nałożone kilka dni temu przez ONZ, zerwała układy o nieagresji z Koreą Południową i zapowiedziała atak wyprzedzający na sąsiada. Faktycznie jest się czego bać, czy też są to czcze groźby rzucane na wiatr przez komunistycznego przywódcę?
Najbardziej obawiać się oczywiście muszą mieszkańcy Korei Południowej, ponieważ stolica ich kraju leży jedynie 50 kilometrów od strefy zdemilitaryzowanej. Atak na ten kraj wiązałby się oczywiście z interwencją armii amerykańskiej. Siły USA stacjonujące w Korei Południowej to jedynie 28 tysięcy żołnierzy i, w porównaniu do milionowej armii północnokoreańskiej, nie wydaje się to znacząca siła, jednak są to żołnierze doskonale wyszkoleni i przede wszystkim wyposażeni. Dodatkowo w ciągu kilkunastu godzin Stany Zjednoczone są w stanie przetransportować ogromną ilość żołnierzy i sprzętu w celu obrony sojusznika.

Armia Korei Północnej nawet na papierze nie wygląda strasznie. Oficjalnie znajduje się w niej ponad milion żołnierzy oraz 10 milionów w rezerwie. Jednak nawet kilkumilionowe siły bez odpowiedniego sprzętu nie są w stanie zagrozić małej, ale dobrze wyszkolonej armii. Sprzęt jest przestarzały i mało liczny, bez cienia wątpliwości można stwierdzić, że nasze siły zarówno lądowe, jak i powietrzne, nie miałyby problemu w starciu z armią Północnej Korei.

Zagadką pozostaje kwestia broni jądrowej. Wiemy o przynajmniej trzech próbnych wybuchach i kilku mniej udanych próbach użycia rakiet balistycznych. Nawet w przypadku posiadania takiej broni, jej użycie byłoby wyrokiem śmierci dla każdego mieszkańca Korei Północnej. Międzykontynentalne pociski balistyczne, amerykańskie, rosyjskie, czy chińskie (tak, nawet ten największy dotychczasowy sojusznik Kim Dzong Una się odwrócił od niego na wieść o zerwaniu paktu o nieagresji) zrównałyby kraj z ziemią.

Opracował: Aleksander Kiszniewski

Vote up!
0
Vote down!
0

PISowiec z Bostonu

#347432

Broń piechoty
Co nie jest trudne do przewidzenia, podstawową bronią jest karabin AK oraz jego liczne odmiany.
Korea Północna oficjalnie, w reakcji na sankcje nałożone kilka dni temu przez ONZ, zerwała układy o nieagresji z Koreą Południową i zapowiedziała atak wyprzedzający na sąsiada. Faktycznie jest się czego bać, czy też są to czcze groźby rzucane na wiatr przez komunistycznego przywódcę?
Najbardziej obawiać się oczywiście muszą mieszkańcy Korei Południowej, ponieważ stolica ich kraju leży jedynie 50 kilometrów od strefy zdemilitaryzowanej. Atak na ten kraj wiązałby się oczywiście z interwencją armii amerykańskiej. Siły USA stacjonujące w Korei Południowej to jedynie 28 tysięcy żołnierzy i, w porównaniu do milionowej armii północnokoreańskiej, nie wydaje się to znacząca siła, jednak są to żołnierze doskonale wyszkoleni i przede wszystkim wyposażeni. Dodatkowo w ciągu kilkunastu godzin Stany Zjednoczone są w stanie przetransportować ogromną ilość żołnierzy i sprzętu w celu obrony sojusznika.

Armia Korei Północnej nawet na papierze nie wygląda strasznie. Oficjalnie znajduje się w niej ponad milion żołnierzy oraz 10 milionów w rezerwie. Jednak nawet kilkumilionowe siły bez odpowiedniego sprzętu nie są w stanie zagrozić małej, ale dobrze wyszkolonej armii. Sprzęt jest przestarzały i mało liczny, bez cienia wątpliwości można stwierdzić, że nasze siły zarówno lądowe, jak i powietrzne, nie miałyby problemu w starciu z armią Północnej Korei.

Zagadką pozostaje kwestia broni jądrowej. Wiemy o przynajmniej trzech próbnych wybuchach i kilku mniej udanych próbach użycia rakiet balistycznych. Nawet w przypadku posiadania takiej broni, jej użycie byłoby wyrokiem śmierci dla każdego mieszkańca Korei Północnej. Międzykontynentalne pociski balistyczne, amerykańskie, rosyjskie, czy chińskie (tak, nawet ten największy dotychczasowy sojusznik Kim Dzong Una się odwrócił od niego na wieść o zerwaniu paktu o nieagresji) zrównałyby kraj z ziemią.

Opracował: Aleksander Kiszniewski

Vote up!
0
Vote down!
0

PISowiec z Bostonu

#347433

Jeśli chodzi o ciekawe konstrukcje, to Koreańczycy posiadają także karabiny snajperskie SWD (Snajperskaja Wintowka Dragunowa).
Korea Północna oficjalnie, w reakcji na sankcje nałożone kilka dni temu przez ONZ, zerwała układy o nieagresji z Koreą Południową i zapowiedziała atak wyprzedzający na sąsiada. Faktycznie jest się czego bać, czy też są to czcze groźby rzucane na wiatr przez komunistycznego przywódcę?
Najbardziej obawiać się oczywiście muszą mieszkańcy Korei Południowej, ponieważ stolica ich kraju leży jedynie 50 kilometrów od strefy zdemilitaryzowanej. Atak na ten kraj wiązałby się oczywiście z interwencją armii amerykańskiej. Siły USA stacjonujące w Korei Południowej to jedynie 28 tysięcy żołnierzy i, w porównaniu do milionowej armii północnokoreańskiej, nie wydaje się to znacząca siła, jednak są to żołnierze doskonale wyszkoleni i przede wszystkim wyposażeni. Dodatkowo w ciągu kilkunastu godzin Stany Zjednoczone są w stanie przetransportować ogromną ilość żołnierzy i sprzętu w celu obrony sojusznika.

Armia Korei Północnej nawet na papierze nie wygląda strasznie. Oficjalnie znajduje się w niej ponad milion żołnierzy oraz 10 milionów w rezerwie. Jednak nawet kilkumilionowe siły bez odpowiedniego sprzętu nie są w stanie zagrozić małej, ale dobrze wyszkolonej armii. Sprzęt jest przestarzały i mało liczny, bez cienia wątpliwości można stwierdzić, że nasze siły zarówno lądowe, jak i powietrzne, nie miałyby problemu w starciu z armią Północnej Korei.

Zagadką pozostaje kwestia broni jądrowej. Wiemy o przynajmniej trzech próbnych wybuchach i kilku mniej udanych próbach użycia rakiet balistycznych. Nawet w przypadku posiadania takiej broni, jej użycie byłoby wyrokiem śmierci dla każdego mieszkańca Korei Północnej. Międzykontynentalne pociski balistyczne, amerykańskie, rosyjskie, czy chińskie (tak, nawet ten największy dotychczasowy sojusznik Kim Dzong Una się odwrócił od niego na wieść o zerwaniu paktu o nieagresji) zrównałyby kraj z ziemią.

Opracował: Aleksander Kiszniewski

Vote up!
0
Vote down!
0

PISowiec z Bostonu

#347434

Bombowce
Jedynymi bombowcami w służbie północnokoreańskiej armii maszyny Harbin H-5 (80 sztuk), chińskiej kopii radzieckiego Iła-28.
Korea Północna oficjalnie, w reakcji na sankcje nałożone kilka dni temu przez ONZ, zerwała układy o nieagresji z Koreą Południową i zapowiedziała atak wyprzedzający na sąsiada. Faktycznie jest się czego bać, czy też są to czcze groźby rzucane na wiatr przez komunistycznego przywódcę?
Najbardziej obawiać się oczywiście muszą mieszkańcy Korei Południowej, ponieważ stolica ich kraju leży jedynie 50 kilometrów od strefy zdemilitaryzowanej. Atak na ten kraj wiązałby się oczywiście z interwencją armii amerykańskiej. Siły USA stacjonujące w Korei Południowej to jedynie 28 tysięcy żołnierzy i, w porównaniu do milionowej armii północnokoreańskiej, nie wydaje się to znacząca siła, jednak są to żołnierze doskonale wyszkoleni i przede wszystkim wyposażeni. Dodatkowo w ciągu kilkunastu godzin Stany Zjednoczone są w stanie przetransportować ogromną ilość żołnierzy i sprzętu w celu obrony sojusznika.

Armia Korei Północnej nawet na papierze nie wygląda strasznie. Oficjalnie znajduje się w niej ponad milion żołnierzy oraz 10 milionów w rezerwie. Jednak nawet kilkumilionowe siły bez odpowiedniego sprzętu nie są w stanie zagrozić małej, ale dobrze wyszkolonej armii. Sprzęt jest przestarzały i mało liczny, bez cienia wątpliwości można stwierdzić, że nasze siły zarówno lądowe, jak i powietrzne, nie miałyby problemu w starciu z armią Północnej Korei.

Zagadką pozostaje kwestia broni jądrowej. Wiemy o przynajmniej trzech próbnych wybuchach i kilku mniej udanych próbach użycia rakiet balistycznych. Nawet w przypadku posiadania takiej broni, jej użycie byłoby wyrokiem śmierci dla każdego mieszkańca Korei Północnej. Międzykontynentalne pociski balistyczne, amerykańskie, rosyjskie, czy chińskie (tak, nawet ten największy dotychczasowy sojusznik Kim Dzong Una się odwrócił od niego na wieść o zerwaniu paktu o nieagresji) zrównałyby kraj z ziemią.

Opracował: Aleksander Kiszniewski

Vote up!
0
Vote down!
0

PISowiec z Bostonu

#347435

Myśliwce
Wiele konstrukcji to maszyny, które śmiało można nazwać muzealnymi:
Shenyang J-5 – 100 sztuk – MiG-17 w wersji chińskiej
Shenyang J-6 – 100 sztuk – MiG-19 w wersji chińskiej
Nanchang Q-5 (na zdjęciu) – 40 sztuk - chiński samolot szturmowy, bazujący na radzieckim MiGu-19
Su-7 – 18 sztuk
Su-17 – 30 sztuk
Korea Północna oficjalnie, w reakcji na sankcje nałożone kilka dni temu przez ONZ, zerwała układy o nieagresji z Koreą Południową i zapowiedziała atak wyprzedzający na sąsiada. Faktycznie jest się czego bać, czy też są to czcze groźby rzucane na wiatr przez komunistycznego przywódcę?
Najbardziej obawiać się oczywiście muszą mieszkańcy Korei Południowej, ponieważ stolica ich kraju leży jedynie 50 kilometrów od strefy zdemilitaryzowanej. Atak na ten kraj wiązałby się oczywiście z interwencją armii amerykańskiej. Siły USA stacjonujące w Korei Południowej to jedynie 28 tysięcy żołnierzy i, w porównaniu do milionowej armii północnokoreańskiej, nie wydaje się to znacząca siła, jednak są to żołnierze doskonale wyszkoleni i przede wszystkim wyposażeni. Dodatkowo w ciągu kilkunastu godzin Stany Zjednoczone są w stanie przetransportować ogromną ilość żołnierzy i sprzętu w celu obrony sojusznika.

Armia Korei Północnej nawet na papierze nie wygląda strasznie. Oficjalnie znajduje się w niej ponad milion żołnierzy oraz 10 milionów w rezerwie. Jednak nawet kilkumilionowe siły bez odpowiedniego sprzętu nie są w stanie zagrozić małej, ale dobrze wyszkolonej armii. Sprzęt jest przestarzały i mało liczny, bez cienia wątpliwości można stwierdzić, że nasze siły zarówno lądowe, jak i powietrzne, nie miałyby problemu w starciu z armią Północnej Korei.

Zagadką pozostaje kwestia broni jądrowej. Wiemy o przynajmniej trzech próbnych wybuchach i kilku mniej udanych próbach użycia rakiet balistycznych. Nawet w przypadku posiadania takiej broni, jej użycie byłoby wyrokiem śmierci dla każdego mieszkańca Korei Północnej. Międzykontynentalne pociski balistyczne, amerykańskie, rosyjskie, czy chińskie (tak, nawet ten największy dotychczasowy sojusznik Kim Dzong Una się odwrócił od niego na wieść o zerwaniu paktu o nieagresji) zrównałyby kraj z ziemią.

Opracował: Aleksander Kiszniewski

Vote up!
0
Vote down!
0

PISowiec z Bostonu

#347436

Do trochę nowszych maszyn możemy zaliczyć:
MiG 23 (na zdjęciu) – 46 sztuk
Su-25 – 36 sztuk
Korea Północna oficjalnie, w reakcji na sankcje nałożone kilka dni temu przez ONZ, zerwała układy o nieagresji z Koreą Południową i zapowiedziała atak wyprzedzający na sąsiada. Faktycznie jest się czego bać, czy też są to czcze groźby rzucane na wiatr przez komunistycznego przywódcę?
Najbardziej obawiać się oczywiście muszą mieszkańcy Korei Południowej, ponieważ stolica ich kraju leży jedynie 50 kilometrów od strefy zdemilitaryzowanej. Atak na ten kraj wiązałby się oczywiście z interwencją armii amerykańskiej. Siły USA stacjonujące w Korei Południowej to jedynie 28 tysięcy żołnierzy i, w porównaniu do milionowej armii północnokoreańskiej, nie wydaje się to znacząca siła, jednak są to żołnierze doskonale wyszkoleni i przede wszystkim wyposażeni. Dodatkowo w ciągu kilkunastu godzin Stany Zjednoczone są w stanie przetransportować ogromną ilość żołnierzy i sprzętu w celu obrony sojusznika.

Armia Korei Północnej nawet na papierze nie wygląda strasznie. Oficjalnie znajduje się w niej ponad milion żołnierzy oraz 10 milionów w rezerwie. Jednak nawet kilkumilionowe siły bez odpowiedniego sprzętu nie są w stanie zagrozić małej, ale dobrze wyszkolonej armii. Sprzęt jest przestarzały i mało liczny, bez cienia wątpliwości można stwierdzić, że nasze siły zarówno lądowe, jak i powietrzne, nie miałyby problemu w starciu z armią Północnej Korei.

Zagadką pozostaje kwestia broni jądrowej. Wiemy o przynajmniej trzech próbnych wybuchach i kilku mniej udanych próbach użycia rakiet balistycznych. Nawet w przypadku posiadania takiej broni, jej użycie byłoby wyrokiem śmierci dla każdego mieszkańca Korei Północnej. Międzykontynentalne pociski balistyczne, amerykańskie, rosyjskie, czy chińskie (tak, nawet ten największy dotychczasowy sojusznik Kim Dzong Una się odwrócił od niego na wieść o zerwaniu paktu o nieagresji) zrównałyby kraj z ziemią.

Opracował: Aleksander Kiszniewski

Vote up!
0
Vote down!
0

PISowiec z Bostonu

#347437

Jedynymi myśliwcami, które mogą być uznane za odrobinę nowoczesne, są MiGi-29, w liczbie 35, które jednak są z założenia przeznaczone do obrony stolicy Korei Północnej – Pjongjangu.
Korea Północna oficjalnie, w reakcji na sankcje nałożone kilka dni temu przez ONZ, zerwała układy o nieagresji z Koreą Południową i zapowiedziała atak wyprzedzający na sąsiada. Faktycznie jest się czego bać, czy też są to czcze groźby rzucane na wiatr przez komunistycznego przywódcę?
Najbardziej obawiać się oczywiście muszą mieszkańcy Korei Południowej, ponieważ stolica ich kraju leży jedynie 50 kilometrów od strefy zdemilitaryzowanej. Atak na ten kraj wiązałby się oczywiście z interwencją armii amerykańskiej. Siły USA stacjonujące w Korei Południowej to jedynie 28 tysięcy żołnierzy i, w porównaniu do milionowej armii północnokoreańskiej, nie wydaje się to znacząca siła, jednak są to żołnierze doskonale wyszkoleni i przede wszystkim wyposażeni. Dodatkowo w ciągu kilkunastu godzin Stany Zjednoczone są w stanie przetransportować ogromną ilość żołnierzy i sprzętu w celu obrony sojusznika.

Armia Korei Północnej nawet na papierze nie wygląda strasznie. Oficjalnie znajduje się w niej ponad milion żołnierzy oraz 10 milionów w rezerwie. Jednak nawet kilkumilionowe siły bez odpowiedniego sprzętu nie są w stanie zagrozić małej, ale dobrze wyszkolonej armii. Sprzęt jest przestarzały i mało liczny, bez cienia wątpliwości można stwierdzić, że nasze siły zarówno lądowe, jak i powietrzne, nie miałyby problemu w starciu z armią Północnej Korei.

Zagadką pozostaje kwestia broni jądrowej. Wiemy o przynajmniej trzech próbnych wybuchach i kilku mniej udanych próbach użycia rakiet balistycznych. Nawet w przypadku posiadania takiej broni, jej użycie byłoby wyrokiem śmierci dla każdego mieszkańca Korei Północnej. Międzykontynentalne pociski balistyczne, amerykańskie, rosyjskie, czy chińskie (tak, nawet ten największy dotychczasowy sojusznik Kim Dzong Una się odwrócił od niego na wieść o zerwaniu paktu o nieagresji) zrównałyby kraj z ziemią.

Opracował: Aleksander Kiszniewski

Vote up!
0
Vote down!
0

PISowiec z Bostonu

#347439

Śmigłowce

Jedynymi śmigłowcami szturmowymi w pólnocnokoreańskiej armii są radzieckie Mi-24, których liczebność to zaledwie 24 sztuki.
Korea Północna oficjalnie, w reakcji na sankcje nałożone kilka dni temu przez ONZ, zerwała układy o nieagresji z Koreą Południową i zapowiedziała atak wyprzedzający na sąsiada. Faktycznie jest się czego bać, czy też są to czcze groźby rzucane na wiatr przez komunistycznego przywódcę?
Najbardziej obawiać się oczywiście muszą mieszkańcy Korei Południowej, ponieważ stolica ich kraju leży jedynie 50 kilometrów od strefy zdemilitaryzowanej. Atak na ten kraj wiązałby się oczywiście z interwencją armii amerykańskiej. Siły USA stacjonujące w Korei Południowej to jedynie 28 tysięcy żołnierzy i, w porównaniu do milionowej armii północnokoreańskiej, nie wydaje się to znacząca siła, jednak są to żołnierze doskonale wyszkoleni i przede wszystkim wyposażeni. Dodatkowo w ciągu kilkunastu godzin Stany Zjednoczone są w stanie przetransportować ogromną ilość żołnierzy i sprzętu w celu obrony sojusznika.

Armia Korei Północnej nawet na papierze nie wygląda strasznie. Oficjalnie znajduje się w niej ponad milion żołnierzy oraz 10 milionów w rezerwie. Jednak nawet kilkumilionowe siły bez odpowiedniego sprzętu nie są w stanie zagrozić małej, ale dobrze wyszkolonej armii. Sprzęt jest przestarzały i mało liczny, bez cienia wątpliwości można stwierdzić, że nasze siły zarówno lądowe, jak i powietrzne, nie miałyby problemu w starciu z armią Północnej Korei.

Zagadką pozostaje kwestia broni jądrowej. Wiemy o przynajmniej trzech próbnych wybuchach i kilku mniej udanych próbach użycia rakiet balistycznych. Nawet w przypadku posiadania takiej broni, jej użycie byłoby wyrokiem śmierci dla każdego mieszkańca Korei Północnej. Międzykontynentalne pociski balistyczne, amerykańskie, rosyjskie, czy chińskie (tak, nawet ten największy dotychczasowy sojusznik Kim Dzong Una się odwrócił od niego na wieść o zerwaniu paktu o nieagresji) zrównałyby kraj z ziemią.

Opracował: Aleksander Kiszniewski

Vote up!
0
Vote down!
0

PISowiec z Bostonu

#347440

Ciekawostkę może stanowić fakt posiadania przez Koreańczyków ponad 80 sztuk helikopterów amerykańskich - MD Helicopters 500D – zostały one przywiezione z Niemiec i służą jako śmigłowce rozpoznawcze.
Korea Północna oficjalnie, w reakcji na sankcje nałożone kilka dni temu przez ONZ, zerwała układy o nieagresji z Koreą Południową i zapowiedziała atak wyprzedzający na sąsiada. Faktycznie jest się czego bać, czy też są to czcze groźby rzucane na wiatr przez komunistycznego przywódcę?
Najbardziej obawiać się oczywiście muszą mieszkańcy Korei Południowej, ponieważ stolica ich kraju leży jedynie 50 kilometrów od strefy zdemilitaryzowanej. Atak na ten kraj wiązałby się oczywiście z interwencją armii amerykańskiej. Siły USA stacjonujące w Korei Południowej to jedynie 28 tysięcy żołnierzy i, w porównaniu do milionowej armii północnokoreańskiej, nie wydaje się to znacząca siła, jednak są to żołnierze doskonale wyszkoleni i przede wszystkim wyposażeni. Dodatkowo w ciągu kilkunastu godzin Stany Zjednoczone są w stanie przetransportować ogromną ilość żołnierzy i sprzętu w celu obrony sojusznika.

Armia Korei Północnej nawet na papierze nie wygląda strasznie. Oficjalnie znajduje się w niej ponad milion żołnierzy oraz 10 milionów w rezerwie. Jednak nawet kilkumilionowe siły bez odpowiedniego sprzętu nie są w stanie zagrozić małej, ale dobrze wyszkolonej armii. Sprzęt jest przestarzały i mało liczny, bez cienia wątpliwości można stwierdzić, że nasze siły zarówno lądowe, jak i powietrzne, nie miałyby problemu w starciu z armią Północnej Korei.

Zagadką pozostaje kwestia broni jądrowej. Wiemy o przynajmniej trzech próbnych wybuchach i kilku mniej udanych próbach użycia rakiet balistycznych. Nawet w przypadku posiadania takiej broni, jej użycie byłoby wyrokiem śmierci dla każdego mieszkańca Korei Północnej. Międzykontynentalne pociski balistyczne, amerykańskie, rosyjskie, czy chińskie (tak, nawet ten największy dotychczasowy sojusznik Kim Dzong Una się odwrócił od niego na wieść o zerwaniu paktu o nieagresji) zrównałyby kraj z ziemią.

Opracował: Aleksander Kiszniewski

Broń syryjskich rebeliantów (zdjęci

Vote up!
0
Vote down!
0

PISowiec z Bostonu

#347441

I jeszcze wisienka na torcie, czyli wątek polski – 140 wielozadaniowych śmigłowców Mi-2, produkowanych przez zakłady PZL w Świdniku. Co ciekawe, były to jedyne radzieckie śmigłowce produkowane poza ZSRR.
Korea Północna oficjalnie, w reakcji na sankcje nałożone kilka dni temu przez ONZ, zerwała układy o nieagresji z Koreą Południową i zapowiedziała atak wyprzedzający na sąsiada. Faktycznie jest się czego bać, czy też są to czcze groźby rzucane na wiatr przez komunistycznego przywódcę?
Najbardziej obawiać się oczywiście muszą mieszkańcy Korei Południowej, ponieważ stolica ich kraju leży jedynie 50 kilometrów od strefy zdemilitaryzowanej. Atak na ten kraj wiązałby się oczywiście z interwencją armii amerykańskiej. Siły USA stacjonujące w Korei Południowej to jedynie 28 tysięcy żołnierzy i, w porównaniu do milionowej armii północnokoreańskiej, nie wydaje się to znacząca siła, jednak są to żołnierze doskonale wyszkoleni i przede wszystkim wyposażeni. Dodatkowo w ciągu kilkunastu godzin Stany Zjednoczone są w stanie przetransportować ogromną ilość żołnierzy i sprzętu w celu obrony sojusznika.

Armia Korei Północnej nawet na papierze nie wygląda strasznie. Oficjalnie znajduje się w niej ponad milion żołnierzy oraz 10 milionów w rezerwie. Jednak nawet kilkumilionowe siły bez odpowiedniego sprzętu nie są w stanie zagrozić małej, ale dobrze wyszkolonej armii. Sprzęt jest przestarzały i mało liczny, bez cienia wątpliwości można stwierdzić, że nasze siły zarówno lądowe, jak i powietrzne, nie miałyby problemu w starciu z armią Północnej Korei.

Zagadką pozostaje kwestia broni jądrowej. Wiemy o przynajmniej trzech próbnych wybuchach i kilku mniej udanych próbach użycia rakiet balistycznych. Nawet w przypadku posiadania takiej broni, jej użycie byłoby wyrokiem śmierci dla każdego mieszkańca Korei Północnej. Międzykontynentalne pociski balistyczne, amerykańskie, rosyjskie, czy chińskie (tak, nawet ten największy dotychczasowy sojusznik Kim Dzong Una się odwrócił od niego na wieść o zerwaniu paktu o nieagresji) zrównałyby kraj z ziemią.

Opracował: Aleksander Kiszniewski

Vote up!
0
Vote down!
0

PISowiec z Bostonu

#347442