Zima nuklearna (3)

Obrazek użytkownika Honic
Kultura

PUBLIKACJE NAUKOWE
Jedną z klasycznych publikacji naukowych dotyczących istnienia katastrof globalnych które wielokrotnie nieomal zniszczyły życie na Ziemi była kuriozalna wspólna publikacja L.W. Alvareza, wraz z synem Walterem Alvarezem, Frankiem Asaro i Helen V. Michel w “Science”, w połowie roku 1980, zatytułowana „Extraterrestrial cause for the Cretaceous–Tertiary extinction”. Najważniejszą zawartą w niej tezą było stwierdzenie obiektywnego istnienia naturalnej globalnej katastrofy w przeszłości geologicznej a więc dopuszczenie możliwości zaistnienia takiej katastrofy w dowolnym czasie. Według tej tezy zagładę dinozaurów spowodował upadek na Ziemię dużego ciała kosmicznego. Autorzy sugerowali wprowadzenie w wyniku kolizji tak dużych ilości pyłu do stratosfery, że miały one przerwać fotosyntezę na kilka lat. I przez to, na skutek przerwania łańcuchów troficznych spowodować kryzys biologiczny na skalę planety i wielkie wymieranie. Artykuł opublikowany w “Science” w połowie 1980 roku wywołał falę zarówno uniesienia jak sceptycyzmu. Teza ta otwierała możliwości stworzenia wielu dalszych hipotez i uruchomienia szeregu błyskotliwych karier naukowych. Autorzy publikacji skorzystali z funduszy US National Science Foundation, Department of Energy oraz NASA. Wynikało to pierwotnie z praktycznej intencji poszukiwania odpowiedzi na temat czy jest możliwe zderzenie Ziemi z asteroidą. Skoro okazało się że jest – wymagało to dalszych prac i pieniędzy na badania. Teza Alvareza i innych spowodowała serię ważnych spotkań naukowych, między innymi NASA Ames ECHO oraz (październik 1981) w Snowbird, Utah. W ich trakcie poddawano w wątpliwość niektóre elementy tezy, ale generalnie – publikacja spowodowała zwrócenie uwagi wielu badaczy a także działaczy społecznych na problem możliwości globalnych katastrof, z których jedną mogła okazać się zima nuklearna. Spowodowała także trwające do dziś „odgrzanie” dziewiętnastowiecznych torii katastrofistycznych próbujących pogodzić tradycyjną wersję historii Ziemi wynikającą z przekazów biblijnych z rozwijającymi się właśnie nowoczesnymi naukami o Ziemi (ewolucjonizm, nauki geologiczne). Ciekawe, że wśród czworga autorów publikujących w szpanerskim periodyku hipotezę wybitnie dotyczącą geologii, geologiem (czyli fachowcem) była tylko jedna z nich (Walter Alvarez - syn). Co więcej, przedstawiona argumentacja dotycząca postulowanego zjawiska była tak wątła, że atrakcyjna teza pozostała jedynie pozbawioną ścisłego merytorycznego dowodu hipotezą, krytykowaną w kolejnych latach nawet na łamach tego samego czasopisma. Stała się ona jednak jednocześnie jedną z podstaw kolejnych konkluzji, „hipotez w oparciu o hipotezy” dotyczących zimy nuklearnej, periodyczności wielkich wymierań w przeszłości geologicznej co miało wpływ na rozumienie historii życia na Ziemi i samej Ziemi, a później tysięcy kolejnych publikacji wyprodukowanych przez geologów i paleontologów co wpłynęło na całe dziesięciolecia na rozwój nauk o Ziemi oraz nauk biologicznych. Teza Alvareza i innych z 1980 stała się podstawą wielu kolejnych katastrofistycznych teorii, w tym dotyczących innych kosmicznych impaktów, erupcji superwulkanów („zima wulkaniczna”) czy hipotezy Nemezis; wnioski z niej płynące uczestniczyły też w fali spekulacji wokół innego postulowanego zjawiska całkiem odwrotnego – eksploatowanego obecnie skutecznie ocieplenia klimatycznego. Teza o mniej lub bardziej periodycznych wielkich wymieraniach w historii Ziemi żyje swoim własnym życiem w naukach przyrodniczych do dziś. Pionierami jej w paleontologii byli, pomiędzy wieloma innymi – także hojnie obdarowani pieniędzmi na ten cel – David Raup i Joseph Sepkoski, uczestnicy wymienionych wyżej konferencji naukowych. Zachowali się nie jak naukowcy, ale jak rzemieślnicy: Otrzymali zamówienie – i je zrealizowali. To jeden z najbardziej wstydliwych rozdziałów w rozwoju nauk przyrodniczych.
Jak to możliwe? No cóż, jestem przekonany że większość autorów, zwłaszcza współczesnych, po prostu jej nie czytała, zadowalając się streszczeniem lub ogólną wiedzą o jej temacie. W działalności naukowej gdy priorytetem są punkty za publikacje w szpanerskich czasopismach, gdy dowodem prawdziwości tezy jest tytuł czasopisma gdzie została opublikowana, nie ma czasu na takie ekscesy. A poza tym kto chciałby robić rewizję klasycznych stwierdzeń z przed 30 lat, robiąc bałagan w „nauce” i przy okazji rzucać cień na kariery zwierzchników, kolegów i być może swoją własną, podważając sens wydatkowania miliardów ( w dowolnej walucie) na działania które mało miały wspólnego z poszukiwaniem naukowej prawdy przy użyciu logiki i rzetelnego dowodu? O wiele lepszy jest święty spokój i bezstressowa kariera. A jeśli się jest laureatem Nagrody Nobla (jak L.W. Alvarez, z fizyki), najwyraźniej każda redakcja przyjmie pracę do publikacji. Taka jest siła prestiżu.
Tematu również nie kontynuuję, choć jest tego wart.
W tym okresie pojawiły się też sugestywne, niemal histeryczne publikacje prasowe i popularne na tematy bliskie powyższym. Kilka przykładów: publikacje Jonathana Schella który w roku 1981 napisał serię artykułów w New Yorker (później wydanych w formie książki) stwierdzających że wojna nuklearna może spowodować zagładę ludzkości poprzez destrukcję warstwy ozonowej. Paul Ehrlich twierdził że na miejscu eksplozji nuklearnych nic nie wyrośnie w ciągu najbliższych 75 lat, co okazało się nieprawdą już po roku. Ehrlich, znany w świecie ekolog był bardzo płodny w aspekcie wszelkich plag spowodowanych wojną jądrową. Zajmował się w tym również katastrofalnymi skutkami zaniku warstwy ozonowej (w wyniku wojny nuklearnej) oraz skutkami różnego rodzaju działalności człowieka w skali planety, w tym przerostem populacji. Niejaki Wallechinski, w czasopiśmie Parade, w 1981 roku twierdził, że pluton jest 324 millionów razy bardziej toksyczny niż strychnina i 486 millionów razy bardziej toksyczny niż arszenik. Helen Caldicott, działaczka organizacji kobiet na rzecz rozbrojenia nagłośniała tezę że loty promów kosmicznych będą zabójcze dla warstwy ozonowej powodując wyżej wymieniony skutek. Twierdziła też, że pluton używany w generatorach prądu misji Cassini jest tak szkodliwy, że jeden funt plutonu rozproszony na Ziemi w wyniku ewentualnej katastrofy spowodowałby przez napromieniowanie raka płuc u całej ludzkości. Tego nie wytrzymał nawet Carl Sagan i skomentował jej tezę sugerując że są poważniejsze sprawy. Jednak jeszcze w 1996 roku Profesor Karl Grossman, ze State University of New York twierdził, uzyskując nawet poparcie pewnej liczby uczonych, że ewentualna katastrofa misji kosmicznej Cassini spowodowałaby śmierć tysięcy, jeśli nie milionów ludzi. Zapewne miało to wszystko wpływ na stworzenie i podtrzymywanie antyatomowej histerii ( nie należy jej mylić z głosem zwyczajnego rozsądku) która, jakkolwiek nieco zmodyfikowana, trwa do dziś. Publikacje medialne oraz naukowe nakręcały koniunkturę organizacjom pokojowym które wyrastały jak grzyby po deszczu i działały „jak się patrzy” na rzecz likwidacji takich i podobnych zagrożeń – w ramach rozbrojenia.
Artykuł Alvareza i innych z 1980 roku miał zwrócić uwagę P.J. Crutzena (Nagroda Nobla w dziedzinie chemii, 1995), i J.W. Birksa, a także Richarda P. Turco z późniejszego teamu TTAPS. Według relacji Crutzena, w roku 1981 wydawca AMBIO (czasopismo Szwedzkiej Królewskiej Akademii Nauk) zaproponował mu udział w specjalnym wydaniu czasopisma dotyczącym konsekwencji wojny nukleanej. Współwydawcą był Joseph Rotblat, Żyd polskiego pochodzenia, współzałożyciel i lider pacyfistycznego ruchu naukowców Pugwash, późniejszy laureat Pokojowej Nagrody Nobla (1995). Tak powstał wydany w 1982 roku artykuł Crutzena i Birksa zatytułowany „The Atmosphere after a Nuclear War: Twilight at Noon" będący kolejnym niezastąpionym przyczynkiem do rozwoju tez o zimie nuklearnej. Idea ta została – według późniejszych słów Crutzena – podchwycona przez team Sagana. W tym samym numerze AMBIO pojawiły się też artykuły sowieckich uczonych, ale tylko na tematy medyczne.
Artykuł Crutzena i Birksa z Ambio został rozpowszechniony w USA jeszcze przed publikacją w Szwecji. Są dwie możliwe drogi:
1. Przez George Carriera, matematyka z Harvard University i Cornell University (uczelnie w których pracował również Sagan), członka komitetu National Academy of Sciences który zaproponował Carlowi Saganowi I jego teamowi zapoznanie się z publikacją Crutzena I Birksa.
2. Przez prezesa Audubon Society Russella Petersona, skąd trafił do "zatroskanych organizacji pozarządowych" oraz Carla Sagana, słynnego już wówczas popularyzatora astronomii. Russell Peterson, którego żona była w redakcji Ambio, wysłał artykuł do Roberta Scrivnera z Fundacji Rodziny Rockefellerów, przyjaciela wydawcy Ambio, a później dzięki George’owi Carrierowi, do członków National Academy of Sciences.
Tak czy inaczej artykuł trafił w ręce Carla Sagana, profesora Uniwersytetu Cornella i zaciekłego działacza antywojennego (zwłaszcza od czasu kiedy się po raz trzeci ożenił, z Ann Druyan w 1981 roku). Scrivner zwołał ad hoc konsorcjum fundacji oraz grup naukowców zaangażowanych w ruchy rozbrojeniowe. Astrofizyk Cornell University i osobowość medialna, Carl Sagan, zmontował doradcze ciało naukowe, z aktywistami takich organizacji jak Union of Concerned Scientists, Physicians for Social Responsibility, Federation of American Scientists I Natural Resources Defense Council (tu kontakt z Petersonem I Ehrlichem). W sumie było to około 20 fundacji i ponad 100 naukowców.
W grupie tej znaleźli się między innymi Turco i inni uczeni zajmujący się badaniem atmosfery traktujący serio “poważne zagrożenie dla istnienia ludzi i innych gatunków” a także inni będący jednak wystarczająco rozważni i dopuszczający myśl że konkluzje dotyczące zimy nuklearnej były oparte na spekulacjach.
Sagan twierdził później w wywiadach że zajmował się badaniem chmur pyłu wzbudzonych wybuchem jądrowym jeszcze zanim przeczytał artykuł w „Ambio”. Być może tak było, choć raczej trudno nazwać to „badaniem”. Być może może po prostu rozmawiał o tym z Golicynem i jego kolegami, nawet kilka lat wcześniej. Nie wynikła z tego żadna publikacja. Jeśli wierzyć Golicynowi – to on wymyślił i podsunął Saganowi gotową tezę, choć w innych wypowiedziach oddaje pierwszeństwo Crutzenowi i Birksowi a nawet TTAPS. Zapewne to wszystko jedno. Sam Sagan umieszcza powstanie idei zimy nuklearnej około roku 1971 (misja kosmiczna Mariner 9) podobnie jak Golicyn, w związku z niepowodzeniem misji sowieckiej i burzami pyłowymi na Marsie. Według Sagana, obliczenia matematyczne dotyczące burz pyłowych na Marsie wykonano w 1981, o czym zdecydowano w trakcie spotkania w Ames Research Center poświęconego częściowo problemowi powstania życia w 1981. Crutzen i Birks nie byli więc pierwsi według Sagana, bo podjeli rzekomo rozpoczęty już temat, co Sagan wyraźnie podkreśla.
Dopiero po propozycji George Carriera dalszego badania tematu z publikacji Crutzena I Birksa, Sagan próbował, bezskutecznie, przekonać szefów naukowych NASA Ames Research Center (gdzie pracowało trzech członków TTAPS) do sponsorowania, półoficjalnie, prezentacji hipotezy zimy jądrowej na przyszłej konferencji naukowej w 1982. Pojawienie się takiej informacji potwierdzonej przez instytucję rządową USA spowodowałoby zwiększenie propagandowego znaczenia „zimy nuklearnej”. Szefowie Agencji Kosmicznej nie chcieli jednak wesprzeć idei, wskazując na niedoskonałości jej modelu. Był bowiem jeszcze aspekt polityczny sprawy: w czasie prezydentury Reagana rząd Stanów Zjednoczonych zdecydował się powstrzymać agresywną politykę Związku Sowieckiego w wyścigu zbrojeń przez reakcję, której państwo sowieckie nie było w stanie dotrzymać kroku. W związku z tym nadmierny społeczny antynuklearny aktywizm był traktowany jako nielojalność i starano mu się zapobieć. Zwłaszcza jeśli pojawiał się wśród cywilnych współpracowników agencji rządowych takich jak NASA, co dotyczyło teamu z Ames. Wspierał on ruchy pokojowe, otwarcie protestujące przeciwko twardej polityce administracji Reagana wobec Związku Sowieckiego. To również rozległy, a z perspektywy historycznej chyba wstydliwy temat, między innymi dla wielu luminarzy nauki z USA. Również tego wątku nie kontynuuję.
Autorami sławnego (lub raczej niesławnego) opracowania, znanego też później jako „Turco et al., 1983”) które miało się ukazać 23 grudnia 1983 w „Science”, byli znający się dobrze naukowcy Richard Turco, Owen Toon, Thomas Ackerman, James Pollack oraz Carl Sagan którzy stali się znani jako team o wdzięcznej i znaczącej nazwie TTAPS. Dla wyjaśnienia: ten akronim składający się z pierwszych liter ich nazwisk, nie odzwierciedla kolejności autorów według alfabetu ani ich „ważności” w tworzeniu publikacji. Skrót „TTAPS” oznacza także „Tactical Target Analysis and Prediction System”, termin militarny związany z systemami rakiet “Tomahawk”. Można sądzić, że Sagan i spółka użyli go przekornie dla podkreślenia antywojennej i antynuklearnej symboliki swoich przekonań.
Sagan i Pollack studiowali w swoim czasie burze pyłowe na Marsie. Wspólnie z Turco, Toonem i Ackermanem zainteresowali się modelowaniem wpływu chmur pyłu na klimat w związku z hipotezą Alvareza i innych z roku 1980, przyjmując, że podobne zjawiska mogą wystąpić po serii eksplozji nuklearnych. Na tym etapie nie uwzględniali początkowo sadzy i dymów z pożarów lasów i miast, czyli wszystko zgodnie z tezami jakie były znane Golicynowi i jego kumplowi Saganowi od pewnego czasu. Zapewne chodzi tu o lata 1980-1982, do czasu publikacji Crutzena i Birksa w AMBIO w 1982.
Istnieje pewna wątpliwość: publikacja "Evolution of an impact-generated dust cloud and its effects on the atmosphere", Toon, O. B.; Pollack, J. B.; Ackerman, T. P.; Turco, R. P.; Mckay, C. P.; Liu, M. S., Geological implications of impacts of large asteroids and comets on the earth, Geological Society of America, January 1, 1982. wśród autorów której nie ma Sagana. Jej istnienie zdaje się wskazywać że Sagan nie od samego początku uczestniczył aktywnie w publikacjach dotyczących związku impaktu postulowanego przez Alvareza i spółkę z wpływem chmur pyłu na atmosferę, ale dołączył i przejął inicjatywę jako osoba najbardziej zaangażowana i medialna dopiero po zapoznaniu się z srtykułem Crutzena i Birksa.

W Ames Research Center, na ostatnim spotkaniu ECHO w maju 1982, Sagan rozmawiał z Pollackiem i Toonem o publikacji Crutzena I Birksa w AMBIO. Później Pollack (może z pomocą Turco?) zorganizował superkomputer Cray w Ames do nowych prób modelowania symulacji skutków klimatycznych, zarówno pyłów jak i dymów po wybuchach nuklearnych. 6 kwietnia 1982 Richard Turco wspomniał o pracy Crutzena i Birksa na spotkaniu NAS poświeconym klimatycznym skutkom wojny nuklearnej, gdzie zaprezentowano rezultaty prac teamu z Ames. Według niego, skutki aplikacji nowego modelu uwzględniającego i dymy i pyły miały być wkrótce przedstawione. Stało się to 2 tygodnie później na kilkudniowym spotkaniu w Cambridge, Massachusets gdzie zaproszono również uczonych sowieckich.
Niezrażony krytyką i oporem ze strony agencji rządowych, Sagan kilkakrotnie, latem i jesienią 1982 spotykał się z szefami National Audubon Society, Rockefeller Family Fund, Kendall Foundation, agencję PR Porter, Novelli & Associates na akcję w mediach (koszty 100 000 dolarów) i przeróżnymi aktywistami w celu zorganizowania kampanii wsparcia dla teorii zimy nuklearnej. Sagan sugerował, że grupy sponsorów i przyjaźnie nastawionych naukowców zastąpią “peer review” przyszłej publikacji i wspomogą ją pomimo braku akceptacji przez ogół naukowców. Saganowi udało się też zdobyć pewną ilość pieniędzy; między innymi 80,000 dolarów dla firmy pijarowskiej Porter-Novelli Associates na konferencję w Waszyngtonie; łacznie co najmniej 180 000 dolarów a prawdopodobnie o wiele więcej.
(ciąg dalszy nastąpi)

Brak głosów

Komentarze

Przeczytałem Pana artykuły na temat "globalnego oziębienia".

Oczywiście jest w nich sporo wartościowych faktów, przytoczonych nazwisk itd.

Całość jednak sprawia wrażenie tendencyjne.

Nie kwestionuję sowieckiej inspiracji (chociaż moim zdaniem miała ona wpływ minimalny). Oczywiście zgadzam się też, że konformizm środowiskowy, uleganie modnym trendom miało decydujący wpływ na szerzenie sie tej herezji.

Problem w tym, że część środowiska naukowego ulega od czasu do czasu obsesji poszukiwania św. Graala albo "teorii wszystkiego".

W pogoni za tymi mirażami sa w stanie głosić najgłupsze bzdury .... Jerśli do tego są dobrze umotywowani finansowo, to mamy dramat.

Przy okazji .... Prof. Joseph Rotblat nie był "Żydem polskiego pochodzenia"  ale Polakiem żydowskiego pochodzenia czemu dawał wielokrotnie wyraz aż do samej śmierci. Miedzy innymi nie zgodził sie przyjąć ani brytyjskiego ani amerykańskiego obywatelstwa w 1944 roku co było warunkiem uczestnictwa w programie Manhattan.

Mówił świetną polszczyzną a jego poczucie honoru i wierność ideałom charakterystycznym dla Polaków przed wojną mogą być wzorem dla nas wszystkich.

 

 

Vote up!
0
Vote down!
0
#346332

Zapewne w mojej "kompilacji" zawarłem pewne emocje. Wynika to z tego że czytałem i potrafię ocenić wartość prac przytaczanych jako źródłowe.
Obsesja - może dotyczyć pojedynczej osoby; w przytoczonych przypadkach to raczej moda połączona z doraźnymi zyskami w obu sferach - materialnej i niematerialnej.
Warto szukać Graala jeśli są przesłanki na jego istnienie. Ale tu go raczej stworzono. Logika zdarzeń wskazuje - że z rozmysłem i taką opinię przekazuję.
Joseph Rotblat: zapewne powinno się powiedzieć że był do czasu wyjazdu i II wojny światowej obywatelem polskim narodowości żydowskiej. (Dla mnie, bycie Żydem jest taką samą wartością co bycie Polakiem, Niemcem czy Rosjaninem. Wartość człowieka określa to co jest on w stanie stworzyć, nie genealogia.) Ale jedna rzecz dla mnie niezrozumiała: dlaczego w Polsce, jako noblista, jest prawie nieznany?
Pozdrawiam
Honic

Vote up!
0
Vote down!
0
#346378

Właśnie, że obsesje opanowują całe grupy ludzi.

Czy ktoś wywołał run na cebulki tulipana w Holandii kilkaset lat temu ? A afera z "cold fussion" - lata 80 - 90 .... A historia z Łysenką w Sovietach ...

Te afery i aferki wybuchają regularnie i tylko o niewielkiej części się dowiadujemy, wtedy kiedy nagromadzone absurdy przedostają sie do prasy.

W podnoszonej przez Pana sprawie nie chodziło tylko o to że po wybuchu jądrowyn będzie oziębienie i klimat sie zmieni ale też aby energia jądrowa w ogóle stała się "be" w odbiorze społecznym.

I tutaj większe niż Ruscy zasługi ma prez. Kennedy ! To on zamknął "Orion project".

Gdyby nie to, prawdopodobnie podróżowalibyśmy już po układzie słonecznym rakietami o napędzie atomowym.

Dlaczego tak postąpił ? Nie wiem. Prawdopodobnie chodziło o zatrzymanie dostępu do technologii atomowej innych państw.

Dlaczego Rotblat nie był w Polsce znany ?

Bo znani byli Kołakowski, Brus i Bauman .... Jak wiadomo gorszy pieniądz wypiera lepszy ...

 

 

Vote up!
0
Vote down!
0
#346619

Vote up!
0
Vote down!
0
#346333