Kłopotowski, ogród dobra i zła i początki dziennikarstwa

Obrazek użytkownika coryllus
Kraj

Daję wam uroczyste słowo honoru, że miałem dziś pisać o dziennikarzu GW Wojciechu Staszewskim. Naprawdę. Partyzantka napisała wczoraj o nim notkę, komentując jego ostatni wpis na blogu, który wydał mi się dosyć inspirujący. Pomyślałem też, że nie ma już sensu zajmować się „naszymi” ze zeszli tak nisko, że podążanie za nimi grozi uduszeniem gazami wydobywającymi się z czeluści. No, ale ktoś dał link do tekstu Kłopotowskiego opublikowanego w portalu „W polityce”. Najpierw więc dam Wam link do tego tekstu partyzantki o Staszewskim, żebyście wiedzieli, że chciałem dobrze, a potem porozmawiamy o Kłopotowskim i jego kłamstwach. Oto Staszewski: http://staszewskibiega.blox.pl/2013/02/Nie-jestem-dziennikarzem-Jestem-Wojtek-Staszewski.html

A teraz Kłopotowski: http://wpolityce.pl/artykuly/46487-co-tam-w-rzepie-skrobia-a-co-komu-przyjdzie-z-tego-ze-ten-czy-ow-kolega-ladnie-sie-zapali-poskwierczy-i-pojdzie-z-dymem-do-nieba

Istotą tekstu Kłopotowskiego jest obłąkane pojmowanie metafor i zwyczajne nieuctwo. Twierdzi bowiem nasz miszcz, że Ziemkiewicz, Mazurek i Warzecha dobrze zrobili wracając do firmy Hajdarowicza ponieważ – jak to malowniczo ujmuje Kłopotowski – przeciwnik się cofa i nie należy ustępować pola. Ja bardzo przepraszam, ale to są brednie bijące na głowę wszystkie metafory Wałęsy, a nawet profesora Orłowskiego znanego ekonomisty. Przeciwnik się cofa? Ziemkiewicz pisze tekst, podpisuje umowę zlecenie, albo jakiś rachunek, przychodzi do niego PiT, który on niesie z kolei do swojej księgowej, a Kłopotowski na to: przeciwnik się cofa? Czy pan ma jakieś powikłania panie Kłopotowski? Czy pan nas uważa za skończonych bałwanów? Pisze pan, że jeśli Ziemkiewicz nie opowie w Rzepie o endecji wtedy nasz egoistyczny narodowy interes pójdzie w diabły? Jakoś nie pamiętam, by był pan szczególnie zagorzałym obrońcą polskiego interesu narodowego, przeciwnie, przypominam sobie, że z zacięciem i wielokrotnie bronił pan interesów innych narodów, każąc nam się od tych narodów uczyć. Teraz zaś Ziemkiewicz ma stworzyć w gazecie Hajdarowicza ekspozyturę egoizmu narodowego i bronić jej wraz z Mazurkiem i Warzechą, a przeciwnikiem tej wspaniałej trójki ma być Hajdarowicz, który się w dodatku cofa? To jest sofistyka z domu wariatów, po prostu. Innego wytłumaczenia nie ma. Najlepszy jest jednak tytuł. Przeczytajcie go uważnie i głęboko się nad nim zastanówcie. Chodzi o to, by nie narażać swoich. By cało przeszli oni przez te wszystkie burze, które szaleją na rynku, przez te wszystkie wymiany krzeseł i stolików i żeby utrzymali się na swoich pozycjach prawicowych autorytetów, bo tylko oni gwarantują, że czytelnik jak krowa na łące przeżuwać będzie publikowane w gazetach treści, a z drugiej zaś strony czytelnika-krowy wylatywać będą....nie, nie wcale nie to co myślicie...wylatywać będą pieniążki. O przeżuwanie bowiem chodzi i o produkcję paszy średnio treściwej dla bydła. Czy nie tak panie Kłopotowski? Dla bydła, które może się tam czegoś i nauczy, ale nie koniecznie i niezbyt dokładnie.
Jeśli więc „nasi” nie spłoną w ogniu walki, jeśli się uratują, wtedy – według Kłopotowskiego – będą mogli lepiej pracować dla dobra nas wszystkich. To chyba jasne? Jak w wierszyku: murarz domy buduje, krawiec szyje ubrania, Ziemkiewicz wciska nam kity, Warzecha szuka mieszkania (nowego i większego).
Najlepsze jest jednak na koniec, pisze Kłopotowski, że ci, którzy krytykują Ziemkiewicza, Mazurka i Warzechę nie rozumieją specyfiki zawodu. Jasne, bo to jest zawód tak tajemniczy, tak elitarny, że jego specyfiki nie rozumie po prostu nikt. Dopiero Kłopotowski może ją wyjaśnić i odpowiednio naświetlić. Spróbujmy jednak, my niewiele rozumiejące bydło z łąki, zastanowić się głębiej na tym całym dziennikarstwem. Ja się zastanawiam już od pół roku prawie, bo między innymi o początkach dziennikarstwa opowiada III tom Baśni jak niedźwiedź. I ja teraz, choć nie powinienem tego robić zdradzę wam cokolwiek z treści tej książki. Otóż w stuleciu XVI dziennikarze zwani byli nowelantami. Nowelantów utrzymywał na przykład Jakub Fugger, a potem jego bratanek Anton. Fuggerowie stworzyli także pierwszą sieć dystrybucji prasy, opartą o kantory Jakuba i jego kopalnie, była to jednak sieć tajna, służąca kolportażowi informacji poufnych, handlowych, a nie sensacji. Praca dziennikarza była pracą w ukryciu, propagandą bowiem zajmował się w owym czasie kto inny. Uniwersytety mianowicie. Tak więc nowelanci przekazywali zadrukowane kartki papieru do kilku centrali i stamtąd, wraz z innymi dokumentami i przenoszone były one dalej. Podobnie było z informacjami z ośrodków górniczych. Wraz z transportem rudy, w świat jechały pakiety niepozornych karteczek z mnóstwem ważnych informacji. Swoje sieci nowelantów miały również gminy żydowskie, stanowiące najlepiej poinformowaną sieć dystrybucyjną jaką znał ówczesny świat. Swoich nowelantów utrzymywał także, zapomniany i lekceważony kandydat na króla Polski, Wilhelm z Rożemberka. Była to sieć nie gorsza od fuggerowskiej, choć Wilhelm nie dysponował takimi dochodami jak Fuggerowie i nie miał posiadał kantorów bankowych. Stać go było jednak na utrzymywanie nowelantów na całym świecie. Dosłownie - bo miał swoich ludzi także za oceanem. Jemu właśnie poświęciłem cały rozdział w III tomie Baśni.
Tak wyglądają początki zawodu dziennikarze proszę Państwa i początki zorganizowanej propagandy, a nie tak jak nam to usiłuje przedstawić Kłopotowski w swojej pogodnej gawędzie o skwierczeniu. To jest istota tego fachu, tyle że w czasach dzisiejszych Uniwersytet został przez media całkowicie zdominowany, tak więc dziennikarze poszerzyli swoje kompetencje także o propagandę i zajmują się nią z wielkim zapałem.
Poza tym, chyba nie o prawdziwym skwierczeniu mówi pan Krzysztof? On nas tą makabrą chce uwieść i przekonać do tego, że bez „naszych” nie będzie po prostu życia. Najlepsze jest jednak to co pisze Kłopotowski o powrocie do Rzepy Bogusława Marczuka. Nie tak dawno napisałem, że pan Marczuk wróci z pewnością do redakcji. I proszę – wrócił. Nie spodziewałem się jednak, że wrócą „nasi”. Myślę, że wróci tam również Tomasz Wróblewski, jeśli oczywiście – używając nowomowy Kłopotowskiego – przeciwnik cofnie się na tyle, żeby zrobić więcej miejsca. Mam nadzieje, że nie wróci Gmyz, bo co wtedy zrobią ci wszyscy ludzie, którym się zdaje, że za sprawą śledztwa smoleńskiego da się wywrócić rząd Tuska. Będą musieli dokonać jakiegoś auto da fe. Tylko czy ktokolwiek się za nimi ujmie. Jakiś Kłopotowski, albo redaktor Chrabota?
Zdradza nam również Kłopotowski jaki jest istotny cel powrotów, pisania i całej aktywności na rynku mediów. Otóż celem tym jest rzeczowa i spokojna wymiana argumentów. Tylko bowiem w takiej atmosferze można dojść do prawdy i osiągnąć jakieś kompromisy, dzięki który ludzie czytający gazety będą mogli nauczyć się czegoś wyciągając wnioski z tekstów napisanych przez naszych nowelantów. Nas, blogerów, nazywa Kłopotowski internautami spoza dziennikarstwa. My po prostu nic nie rozumiemy, ale on nam pomoże i będzie nam pomagał tak długo aż w końcu zrozumiemy. Czytając tekst Kłopotowskiego przypomniała mi się wyszydzona wielokrotnie fraza używana przez nazistowską propagandę: wycofaliśmy się na z góry upatrzone pozycje. „Nasi” też się tak wycofali, a teraz wracają, bo z kolei Hajdarowicz się cofa. My zaś mamy w to wszystko uwierzyć, bo Kłopotowski jest znanym publicystą, krytykiem filmowym i autorem zbioru tekstów pod tytułem „Obalanie idoli”. Chyba żeście wszyscy powariowali. Mam nadzieję, że obecność tych trzech magików w Rzepie zacznie jej tak ciążyć, że pokład cały zaleje się wodą i wtedy o skwierczeniu nie będzie już mowy, bo Hajdarowicz wyrzuci wszystkich ostatecznie i nieodwołalnie za burtę. Oby stało się to jak najprędzej.

Wszystkich oczywiście zapraszam na stronę www.coryllus.pl oraz do księgarni www.multibook.pl, http://www.ksiazkiprzyherbacie.otwarte24.pl/ do księgarni wojskowej w Łodzi przy Tuwima 34, do księgarni Wolne Słowo W Lublinie przy ul. 3 maja, do księgarni „Ukryte miasto” w Warszawie przy Noakowskiego 16, oraz do sklepu FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy w Warszawie.

Brak głosów

Komentarze

Kim dla autora powyższej notki są "nasi"?
Zakreśl prawidłową odpowiedź.

A. członkowie stowarzyszenia SOWA
B. dziennikarze, GW, TVN
C. Nasi (Młodzieżowy Demokraktyczny Antyfaszystowski Ruch
"Nasi"
d. Nasi okupanci, Tadeusz Boy-Żeleński

Vote up!
0
Vote down!
0
#331322

Zakreśl prawidłową odpowiedź:

A.prowokatorem

B.głupim prowokatorem

C.bardzo głupim prowokatorem

D.cwanym,opłacanym prowokatorem ?

Prawdę się czasami uwalnia,bo nie ona jest najgorsza.Najgorsi są ci,którzy ją głoszą-tych się krzyżuje. Waldemar Łysiak "MW"

Vote up!
0
Vote down!
0

Prawdę się czasami uwalnia,bo nie ona jest najgorsza.Najgorsi są ci,którzy ją głoszą-tych się krzyżuje. Waldemar Łysiak "MW"

#331344

przeczytalem w zyciu pare tomow bajek, basni, klechd i legend - jako mlody chlopak.
Coryllusie dla kogo i po co piszesz bajki i basnie?
Jesli uwazasz sie za dziennikarza moze, bys sobie najpierw sprawdzil fakty, ze zanim Jakub Fugger o ktorym wspominasz
zrobil cokolwiek - pierwsza prase mieli w cesarstwie chinskim ok 700-800 lat wczesniej.
wiec po co pisanie bajek i podawanie tego za prawde.

Co do wspomnianego art Klopotowskiego - mysle, ze fajniejsza i wnoszaca wiecej swiatla jest tam rzeczywiscie cala masa wpisow ponizej.

Vote up!
0
Vote down!
0
#331389

O ile dobrze czytam,to coryllus pisze w swych książkach i powyżej-o Fuggerach- o rzeczywistości europejskiej.Po co się czepiać?

"Nie lękajcie się!" J.P.II

Vote up!
0
Vote down!
0

"Nie lękajcie się!" J.P.II

#331418

Napisz o tym książkę i potem poszpanuj. I wspomnij jeszcze o Sun Tsy, bo bez tego ani rusz. I o tym, że proch wymyślono w Chinach.

Vote up!
0
Vote down!
0

coryllus

#331420