Dlaczego Czesi nienawidzą Polaków?

Obrazek użytkownika coryllus
Historia

W związku z wyborami prezydenckimi w Czechach przewaliła się przez blogosferę fala mniej lub bardziej powierzchownych i głupich tekstów na temat Czech i Czechów. I powiem Wam, że gdybym był Czechem i przeczytał to wszystko nigdy więcej nie potraktowałbym poważnie żadnego Polaka, a wielu z nich uważałbym po prostu za szkodliwych bałwanów.
W tekstach na temat Czechów dominują dwie tendencje: Czesi to tchórzliwe świnie, a najlepszym razie nędzni koniunkturaliści, którzy pogodzili się ze swoją podrzędną rolą i chcą z niej czerpać jak najwięcej korzyści. Do tego dochodzą oczywiście opowieści o czeskich dziewczętach oraz o czeskim jedzeniu, które w przeciwieństwie do samych Czechów jest dobre, szczególnie jeśli się je popija piwem z browaru w Budziejowicach. Wszystkie, podkreślam, wszystkie napisane ostatnio teksty na temat Czech, utrzymane są w tonie kokieteryjnym. Nawet te, które dla Czechów są niepochlebne. - Dlaczego nas nie lubicie? - wołają autorzy. - Dlaczego się z nami nie połączycie politycznym sojuszem – dodają zaraz. - Bo jesteście za głupi i macie za wąski horyzont odpowiadają Czesi.
W polskiej historii nie ma miejsca na Czechy. Po prostu. To jest jakiś idiotyczny błąd, jakaś skaza, którą trzeba czym prędzej zatrzeć. W polskich księgarniach nie ma książek o historii Czech, książek syntetycznych, które dawałby jakiś przekrojowy obraz tendencji politycznych i gospodarczych dominujących w Czechach. Te zaś które są opowiadają o wąskich wycinkach dziejów kraju za południową granicą i utrzymane są w dobrze znanym od lat kolorycie marksistowskim. Jest na przykład taka książka o Adamitach, która nosi tytuł „Na skraju lewicy husyckiej”. Zupełnie jakby w XV wieku można było stosować takie pojęcia jak lewica czy prawica, a ruch husycki był jakąś zapowiedzią wielkiej rewolucji październikowej. Ostatnia syntetycznie ujęta historia Czech ukazała się w Polsce pod koniec XIX wieku. Potem głucho. Czechy nie istnieją. Już o tym kiedyś pisałem, ale wtedy jakiś mądrala odpowiedział mi, że są z punktu widzenia naszych dziejów ważniejsze kraje, którymi trzeba się zajmować, na przykład Litwa i Ukraina. Ja nie mogę wprost słuchać i czytać takich bredni. Od 150 lat w Polsce wszyscy zajmują się wyłącznie Litwą i Ukrainą i nic z tego nie wynika, poza kacem i nostalgią, która jest coraz bardziej tandetna. Jeśli się komuś marzy powrót do Lwowa musi zrozumieć, że stosując takie metody i takie narracja nigdy do tego nie dojdzie. Nigdy – rozumiecie? Opowieści zaś o Kresach, coraz bardziej płytkie, sztampowe, nędzne i nie poparte faktami, zostaną w końcu wykorzystane przeciwko nam. Trzeba przede wszystkim policzyć co mamy w rękach teraz i zorientować się jakie są nasze rzeczywiste relacje z krajami, które znajdują się w podobnej do nas sytuacji. Litwa i Ukraina nie są takimi krajami, bo przed rokiem 1989 należały do ZSRR. I nic tego nie jest w stanie zmienić, nawet mniejszość Polska w Wilnie i na Białorusi. Wspólne doświadczenia, krótko – że się tak wyrażę – terminowe mamy z byłymi demoludami. Wśród nich zaś najważniejsze są Czechy. To jest zresztą pewna stała, Czechy były najważniejsze właściwie zawsze i polityka czeska oraz polityka wobec Czech powinna być przedmiotem osobnych studiów na różnych ważnych wydziałach uniwersyteckich. Nic takiego oczywiście nie ma, bo Polacy zajmują się studiowaniem doktryn obcych i geopolityką na skalę właściwą Chinom i Rosji. Nic mniejszego ich nie interesuje. Nasze relacje z Czechami muszą się zmienić i muszą być głębsze. To się nie może opierać na ględzeniu o knedlikach i piwie, bo Czechów to tylko irytuje. One się muszą także zmienić w tym wymiarze popularnym, nie może być bowiem tak, że człowiekiem, który tłumaczy Polakom Czechy jest Mariusz Szczygieł, a tym, który tłumaczy nam Węgry – Krzysztof Varga.
Relacje z Czechami są trudne, być może jedne z najtrudniejszych, Czesi bowiem w przeciwieństwie do Polski mogą zajmować się polityką na znacznie większa skalę. I to także jest pewna stała. Siła Czechów, Czech i ich bogactwo, brało się zawsze z transakcji i umów bardzo ekskluzywnych, z transakcji zawieranych z kontrahentami odległymi. Ktoś powie, że to się dla Czechów źle skończyło, bo o mało nie zniknęli całkowicie z powierzchni Ziemi. To prawda, o mało nie zniknęli, ale jednak nie zniknęli. Są i dalej, jak sądzę dostają te same propozycje co dawniej. I to się także nie zmieni.
Najstarsza czeska legenda mówi o tym, że przodkowie dzisiejszych Czechów prowadzeni przez praojca Czecha przybyli nad Wełtawę w VI lub VII wieku. Przybyli i zostali. Skąd przybyli? Z północy. Potomkiem praojca Czecha był władca imieniem Krok, który miał trzy córki: Tetę, Kazi i Libuszę. Ta ostatnia była pierwszą królową Czech i założycielką Pragi. Nas jednak interesuje tutaj najbardziej Teta. Była to kapłanka kultów pogańskich, która zalecała mieszkańcom Bohemii oddawanie czci nimfom drzewnym. W literaturze kult uprawiany przez Tetę łączony jest zwykle ze starożytną Grecją. Ja bardzo przepraszam, ale jeśli jakiś lud nadchodzi z północy, to raczej w repertuarze kultów, które uprawia nie może być elementów śródziemnomorskich. No chyba, że po drodze Czesi nabyli w księgarni w Wieluniu Mitologię Parandowskiego i tak im się spodobało, że zaczęli czcić te nimfy. Albo więc wszystko to zostało wymyślone w XIX wieku, ale to niemożliwe, bo o Kroku i jego córkach pisze choćby Długosz i utożsamia go jeszcze z Krakiem, pogromcą smoka, albo chodziło o innego rodzaju kulty nie związane bynajmniej z Morzem Śródziemnym. Swoje zdanie w tej sprawie mają również rzecz jasna archeologowie, a dla nich te snute przez literaturoznawców i bajarzy gawędy, są nic nie warte. My jednak możemy się spokojnie nad nimi zastanawiać, bo – jak mawiają – w każdej bajce jest ziarno prawdy.
Najważniejszym momentem w historii Czech , momentem ważnym z punktu widzenia mitologii państwowej, jest przełom stuleci XIV i XV. Ze względu na ruch husycki oczywiście. Ja jednak – i opisuję to w III tomie Baśni jak niedźwiedź, który jest póki co w połowie gotowy – uważam, że moment ten jest ważny nie ze względu na Husa, nie ze względu na Żiżkę i jego rabunkowe blitzkriegi i szantaże wobec sąsiednich władców, w tym Jagiełły, ale ze względu na ślub królewny Anny z Pragi z królem Ryszardem II z Londynu. Nie będę tego rozwijał, szczegóły znajdziecie w III tomie Baśni.
Kolejnym takim momentem jest oczywiście wojna 30 letnia, która rozpoczęła podobnie jak ruch husycki od defenestracji, czyli wyrzucenia przez okno niepopularnych osób z praskiego patrycjatu. Osób wyznania rzymsko-katolickiego dodajmy, bo wrogość do Kościoła to rzecz do Czechów i Czech przypisana na stałe. I nie waham się stwierdzić, że wcale nie od czasów Husa, ale wręcz od czasów Tety.
Wynika to wprost z wysokości sum i innych korzyści, jakie Czesi odnosili z owych transakcji zawieranych z odległymi partnerami politycznymi i handlowymi. Im się to po prostu bardziej opłacało, tak jak nam bardziej opłacało się stać przy Kościele. Ów rachunek, jest tak bardzo różny w naszych krajach, ponieważ Rzeczpospolita była olbrzymia i utrzymanie jej w całości możliwe było tylko dzięki temu, że warstwa panująca, warstwa uprzywilejowana i posiadająca wyznawała jedną, w dodatku uniwersalną religię.
Czechy są małe, zwarte, gęsto zaludnione i piekielnie bogate. Nigdy nie groził im rozpad. Można było oddzielić Morawy od Czech, ale podział samych Czech był nie do wykonania, hitlerowcy okroili Czechy jak jabłko ze skórki wydzielając wokół ich granic kraj sudecki, ale to dalej nie stanowiło dla Czech śmiertelnego zagrożenia. Herezje w Czechach rozprzestrzeniały się jak płomień. Wszędzie było blisko, ludzie się znali i w większości prowadzili ożywioną działalność. Stany czeskie, szlachta i magnaci prowadzili olbrzymie przedsięwzięcia biznesowe z najodleglejszymi krajami. Czechy były przez to cenne dla Kościoła, ale Kościół nigdy nie był w stanie przebić innych ofert. Być może przyczyna była jeszcze głębsza niż myślę, ale nie mam na to żadnych dowodów.
Warto jeszcze dodać, że Czechy i Morawy, szczególnie zaś Morawy, które stanowią osobny problem i osobny obszar studiów, były najbogatszymi krajami w całej monarchii Habsburskiej. Dobrze o tym pamiętać.
Druga defenestracja praska doprowadziła do wybuchu wojny trzydziestoletniej, a Czesi liczyli na sukces w tej wojnie. Przeliczyli się. Zostali wystawieni wprost na śmierć. Przez kogo – spytacie? W roku 1619 Elżbieta Stuart, córka Jakuba I króla Anglii i Szkocji została ukoronowana na królową Czech. Panowanie jej i jej męża Fryderyka trwało jednak zaledwie pół roku. Fryderyk zwany był zimowym królem. Czechy zostały pozostawione same sobie przez bankierów króla Anglii i bankierów stanów niderlandzkich. Habsburgowie obeszli się z nimi wyjątkowo brutalnie, a król Zygmunt III Waza wysłał jeszcze do Czech Lisowczyków żeby pomogli Niemcom. Tu leży głęboka przyczyna niemożności porozumienia się pomiędzy Czechami i Polakami. Król Polski wysyła w obce kraje jedyną skuteczną organizację wojskową jaką dysponuje, nie licząc husarii. Organizację łatwą w utrzymaniu, cieszącą się ugruntowaną sławą, organizację, której wszyscy się boją. Traci ją na zawsze. Jednocześnie toleruje w granicach Rzeczpospolitej tak fantastycznie państwowotwórczą organizację jak Sicz zaporoska, która w dodatku dorabia się, w przeciwieństwie do Lisowczyków, pięknej i romantycznej legendy. Tak właśnie manifestuje się polityczny obłęd proszę Państwa. Lisowczycy oczywiście ratują tych głupich Habsburgów, za co przyprawia im się gębę rozbójników i bandytów.
Rola Czechów od roku 1619 jest już ugruntowana na zawsze, do naszych czasów wręcz. Czesi mają pewien określony profil i on został wykończony i wypucowany wręcz w latach represji po bitwie białogórskiej. Czesi stają się, tak jak w średniowieczu zagłębiem, z którego pozyskuje się najemników, dobrego żołnierza piechoty, sprytnych negocjatorów, menedżerów średniego szczebla o wysokiej skuteczności.
Czesi przyjmują każdą propozycję zachodu, jeśli tylko ta da im jakiej korzyści, nawet krótkoterminowe. Benesz z Masarykiem zmontowali Czechosłowację kosztem Węgier. Zajęli Zaolzie kosztem Polski, zdając sobie doskonale sprawę, że mogę je stracić. To ich jednak nie obchodziło, bo zyski Czechów to zyski krótkoterminowe, bardzo wysokie, płynące z transakcji zawieranych z odległymi kontrahentami. Trzeba to zrozumieć jeśli mamy coś proponować Czechom i zastanowić się czy mamy w ogóle z czym wystartować. To ważne. Bo oni nie cofną się, jeśli zdarzy im się okazja po raz kolejny. Mają duże doświadczenie, przeszli wiele i per saldo wszystko im się opłaciło. Nawet Biała Góra. No więc najważniejsze pytanie brzmi: czy mamy coś do zaproponowania Czechom? Jeśli nie, nie zawracajmy sobie nimi głowy, ale uważajmy co się dzieje na Śląsku, bo Czesi nigdy nie zapomnieli o tym, że Sudety przez wiele setek lat nazywane były Górami Środkowoczeskimi.

Jeszcze raz bardzo wszystkich proszę o głosowanie w konkursie blog roku, w którym startuje żona naszego kolegi Kamiuszka, Patrycja. Dziewczyna prowadzi najlepszy na świecie blog dla alergików, a ten cholerny konkurs Onetu to dla niej szansa na wydanie książek. Przed dwa dni dzięki Waszym głosom utrzymywaliśmy się na pierwszym miejscu, teraz jednak spadliśmy na drugie. Ten blog naprawdę zasługuje na sukces, ponieważ wszystkie zawarte w nim przepisy Patrycja przygotowała z myślą o własnym dziecku, które jest mocno pouczulane na różne rzeczy.

Trzeba wysłać SMS o treści D00149 pod numer 7122
 
(to 00 w kodzie to słownie: zero zero)
 
Oto link do bloga:www.smakolykialergika.pl
 
Zapraszam również na stronę www.coryllus.pl gdzie mamy promocję książek Toyaha, oraz mojej nowej książki pod tytułem „Nigdy nie oszczędzaj na jasnowidzu”.

Brak głosów

Komentarze

Przeczytałem i jestem rozczarowany. Nie znalazłem nic o nienawiści, o uczuciu ludzkim jak każde.
Nie znalazłem, bo tak jak pytanie: ,,Dlaczego kocham...,,?, tak i pytanie: ,,Dlaczego nienawidzę...,,?, nie mają nic wspólnego z ludzkimi uczuciami - to nic innego, jak zakłamana wersja pytań: ,,Co mi się opłaca,, ?

Piszę jednak nie tyle dlatego, by tępić zakłamanie, ile by piętnować poprawnopolityczne nadużycie słowa ,,nienawiść,,.

Vote up!
0
Vote down!
0
#327570

Czechy - tak bliskie nam etnicznie i geograficznie równocześnie są dla nas bardzo odległe. Sprawy Czech wydają się u nas kompletnie nieistotne i nikogo nie interesują.
Miałem okazję bliżej poznać ten fascynujący kraj i wspaniałych ludzi, gdyż przebywałem kilka miesięcy w Pradze w latach 70 -tych. Wtedy też przeczytałem "Czeskie otazki" (czeskie pytania) Masaryka i zrozumiałem źródła wzajemnych uprzedzeń Czechów i Polaków. Od tamtej pory jestem zresztą "czechofilem".
Jeden Czech mówił mi że gdyby istniała współpraca polsko - czeska, to nie doszło by do II wojny. Potencjał zbrojeniowy (arsenały + potężny przemysł) Czech w połączeniu z zasobami ludnościowymi Polski odstraszyłby i Niemców i Rosjan.
To samo jednak wiedzieli nasi wrogowie, dlatego pracowali nad niedopuszczeniem do współpracy polsko-czeskiej. Mimo usilnych starań dyplomacji Becka, nie udało się skłonić Czechów do porozumienia. Dziś wiemy, że zarówno Masaryk jak i Benesz byli sterowani przez wywiad sowiecki.

Vote up!
0
Vote down!
0

Leopold

#327588

I przez brytyjski

Vote up!
0
Vote down!
0

coryllus

#327621

wiec o czym tu mowic,
caly w tym ambaras aby dwoje chcialo naraz,
nie ma woli, a nawet wrogosc to i nie ma wspolpracy,
nie ma co rozpaczac nad rozbitym dzbanem,
zadnej nauki z tago nie wyciagniemy,
bo czesi nie lubia nikogo,
nie zmusimy ich do milosci do polski,
w przypadkowych spotkaniach czechow, wyrazili sie o sobie jako o narodzie ktory nie wie czego chce.
jedyna mozliwoscia jest rozbudzeni w czechach milosci do polakow, ale jak

Vote up!
0
Vote down!
0
#327653

 

Vote up!
0
Vote down!
0
#328528