Gogol. Ożenek. Reż. Iwan Wyrypajew

Obrazek użytkownika coryllus
Kraj

W roli głównej: Karolina Gruszka. Takie napisy przeczytałem wczoraj na Dworcu Śródmieście. Stałem w tym samym miejscu przed tablicą, na której wisiał kiedyś plakat reklamujący płytę Kukiza, gdzie wielkimi literami napisane było: Zakazane. Teraz mamy tam zapowiedź spektaklu pod tytułem „Ożenek”, który wyreżyserował Iwan Wyrypajew. Ten cały Wyrypajew jest mężem Karoliny Gruszki, którą obsadził w roli głównej w „Ożenku” i pewnie nie tylko tam, ale jeszcze w innych reżyserowanych przez siebie sztukach. To dobrze, bo fakt ów oznacza, że całe to aktorstwo, o którym się przez całe nasze życie tyle mówiło, wraca tam gdzie jest jego miejsce: do budy na jarmarku. Przy parze Wyrypajew-Gruszka zaś zatrzymujemy się dziś z dwóch, a może nawet trzech powodów. Powód pierwszy: na Karolinę Gruszkę zwraca uwagę nawet moja żona. To jest dziwne, bo ona w ogóle nie komentuje takich kwestii, jak to czy ktoś jest ładny czy brzydki. Gruszkę jednak uważa za ładną, a przez to, że ona tak uważa, ja również mogę wyrazić na temat tej aktorki opinię. Otóż to co mówi moja żona to prawda. Gruszka jest ładna, wyróżnia się wyraźnie na tle innych polskich aktorek. Jest tylko jeden problem, ona pojechała do Rosji czy na Ukrainę, robić karierę i stamtąd przywiozła tego całego Wyrypajewa, z którym wzięła ślub. Kiedy popatrzymy na zdjęcie tej pary, od razu zauważymy, że miłość Gruszki do Wyrypajewa jest nie tylko ślepa, ale wręcz całkowicie pozbawiona zmysłów. I ja tu szydzę celowo, nie bacząc na to, że po raz kolejny narażam się na zarzut chamstwa. Uważam, bowiem, że ludzie aspirujący do sfery gdzie rządzą muzy, przynajmniej w teorii, powinni zachowywać jakieś pozory, lub wystylizować się, jeśli mają jakieś przyrodzone braki, tak, żeby wyglądać po prostu przekonująco. Otóż Gruszka i Wyrypajew nie są dramatycznie wprost nieprzekonujący. No, ale jak powiedziałem są takie uczucia, które pozbawione są zmysłów. Iwan Wyrypajew jest dodatkowo pozbawiony wyczucia językowego, albo po prostu Gruszka rządzi nim tak bezwzględnie, że on musi ustawiać ten swój repertuar, jak to się brzydko mówi: pod nią. Dlaczego tak sądzę?
Nie wyobrażam sobie recenzji w porządnej przedwojennej gazecie, a i w nieporządnej także, recenzji pisanej przez jakiegoś Słonimskiego, czy Tuwima, która dotyczyłaby sztuki Gogola „Ożenek” wyreżyserowanej przez Iwana Wyrypajewa. Po opublikowaniu tej recenzji Wyrypajew mógłby co najwyżej poszukać szczęścia gdzieś w Argentynie, gdzie jego nazwisko nie kojarzy się nikomu z niczym, a już najmniej z ożenkiem. Ja tu chciałem przypomnieć sposób w jaki Słonimski rozprawiał się z takimi jak Wyrypajew. Otóż posadzili go kiedyś na jakimś przedstawieniu, on je obejrzał, a potem napisał recenzję. Przytaczam ją w całości: „Sztuka ta ma urok wyrzuconego na śmietnik, blaszanego nocnika. Lekkie to, błyszczy się, ale wysiedzieć na tym nie sposób”. Żart ten nieco zwietrzał, a zastosowanie go dziś lub jakiejś jego zmodyfikowanej wersji, nie wchodzi w grę, bo artyści traktują się dziś bardzo serio i oni po przeczytaniu czegoś takiego, nawet nie mrugną. Nie wzruszą też ramionami. I jest natężenie tych reakcji wprost proporcjonalne do braku talentu i wyczucia. Im mniej talentu i wyczucia, tym poważniej traktuje siebie samego artysta. Jedną z najpoważniejszych artystek jest dziś więc Maria Peszek.
Wracajmy do Wyrypajewa. Artyści pochodzący z byłego, a pewnie już także niezadługo reaktywowanego ZSRR mają nad Polakami olbrzymią przewagę, której nasi artyści nie zniwelują nigdy. Nie muszą zmieniać nazwisk. Te nazwiska nie są tak wypełnione szeleszczącymi spółgłoskami, jak nasze i one się dają łatwo wymówić w innych językach. Nawet jeśli ktoś się nazywa Gornostajew czy Bogomazow. Anglik, czy Argentyńczyk dadzą radę bez problemu. Z nazwiskiem Osiejuk będzie już kłopot, choć pobrzmiewa ono także tą charakterystyczną, wschodnią nutą. Nie jest to jednak to samo.
Poza tym obecność artystów z byłego ZSRR w Europie i Ameryce jest po prostu emanacją siły wschodu i wszystkim się to szalenie podoba, nawet jeśli tę siłę reprezentuje ktoś taki jak Wyrypajew. Ludziom bowiem najbardziej na świecie imponuje siła. A jeśli lubią przy tym egzotykę, to znaczy, ze ich serca otwarte są na twórczość artystów takich jak Iwan Wyrypajew.
Polscy reżyserzy, pomijając już ich beznadziejną twórczość i brak talentu oraz pracowitości, żeby w ogóle myśleć o karierze gdzieś poza Polską, muszą zmienić sobie nazwisko. I oni je przeważnie zmieniają, ale wydaje im się przy tym, że sama zmiana nazwiska wystarczy. Mamy na przykład takiego reżysera, który używa nazwiska Patryk Vega, a w rzeczywistości nazywa się inaczej. I on zmienił sobie to nazwisko właśnie po to, żeby zaistnieć w Hollywood, niestety okazało się, że robi za słabe filmy, żeby zaistnieć gdziekolwiek, okazało się też, że w branży filmowej nie chodzi wcale o to, o czym myślą ludzie tacy jak Patryk Vega.
Reżyserom jest w ogóle trudniej, oni muszą mieć coś do powiedzenia, coś co zainteresuje innych ludzi, mówiących innymi językami. Taka Apolonia Chałupiec zaś mogła się tylko uśmiechać i tańczyć, tańczyć i się uśmiechać. No, a wcześniej zmienić nazwisko na Negri i już.
Będziemy mieli kłopot z tymi artystami większy o wiele niż nam się zdaje. Oni bowiem nigdzie w przeciwieństwie do naszych dzieci i nas samych nie wyjadą. Nie będą pracować na zmywaku, nie będą tyrać na budowach w Londynie. Oni zostaną tu gdzie są i będą krzewić kulturę nie zmieniając sobie przy tym nazwisk. Do pewnego momentu oczywiście. Bo przyjdzie taki czas, że je zmienią. Karolak zmieni sobie nazwisko na Karolakow, Peszek, na Pieszkow i opowiadać przy tym będzie, że jest prawnuczką Gorkiego, Gruszka zacznie używać nazwiska męża, a Patryk Vega, biorąc pod uwagę jego subtelność, przy pierwszej zamianie nazwiska, każe do siebie mówić po prostu Lenin. I wtedy ruszą na podbój świata, a my dopiero będziemy mogli odetchnąć z ulgą. Na dworcu Śródmieście zaś znów będą wisiały plakaty reklamujące patriotyczne pieśni Kukiza, który wkopał się z tymi pieśniami tak, że w nowych czasach na pewno się nie odnajdzie. Nikt mu nie uwierzy, nawet jeśli zacznie śpiewać czastuszki i zmieni nazwisko na Kukizow. Choć wtedy napis „Zakazane” będzie na tym plakacie jak najbardziej uprawniony.

Wszystkich oczywiście zapraszam na stronę www.coryllus.pl oraz do księgarni www.multibook.pl, http://www.ksiazkiprzyherbacie.otwarte24.pl/ do księgarni wojskowej w Łodzi przy Tuwima 34, do księgarni Wolne Słowo W Lublinie przy ul. 3 maja, do księgarni „Ukryte miasto” w Warszawie przy Noakowskiego 16, W księgarni Tarabuk przy Browarnej 6 w Warszawie, oraz do sklepu FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy w Warszawie.

Informuję także, że 2 kwietnia w Zielonej Górze odbędzie się mój wieczór autorski. Początek prawdopodobnie o godzinie 18.00, ale nie znam jeszcze miejsca, w którym przyjdzie mi prezentować książki.

Brak głosów

Komentarze

Tak Bogiem, a prawdą, zaliczanie aktorów, i reżyserów nawet, do kategorii twórców jest nieporozumieniem. Bywają twórcami, jeśli stworzą coś własnego. Darujmy jednak, nie sto pięćdziesiątą siódmą wesję roli, czy dramatu. Na ogół są odtwórcami. Tak jak twórcami nie są jazzmani i najlepsi nawet portreciści. Owszem, mają iskrę bożą, że pozazdrościć, ale nie tworzą. Jeden z najgenialnieszych polskich aktorów (nazwisko zmilczę) był ponoć tak ograniczony, że zatrudniono mu studenta, który przed wejściem na scenę tłumaczył, co autor w danej kwestii miał na myśli. Artysta wychodził i grał. Genialnie. Twórcą, a więc kimś kto ma prawo pretendować do miana autorytetu jest więc pisarz, pod warunkiem wszakże, że napisze coś "od siebie". Twórcą jest kompozytor, ale nie wtedy, gdy tworzy "wariacje na temat" (Chopin w mazurkach czy kujawiakach też twórcą nie był). Twórcą jest ogrodnik, który wyhoduje nową odmianę tulipana... Ale kwiaciarka, czy choćby najpiękniejsza (to przyznaję) aktorka?

 

 

Vote up!
0
Vote down!
0

<p>ro</p>

#341885