Edukacja domowa efektywniejsza i tańsza
Najnowsze amerykańskie badania wykazują, iż uczniowie pobierający naukę w domu (tzw. homeschooling) uzyskują o 37% lepsze wyniki, niż uczący się w szkole. Są to już kolejne badania potwierdzające taką prawidłowość. Przy tym uczeń szkolny kosztuje 10 000 dolarów (rocznie), a uczący się w domu tylko 500 dolarów! Wychodzi na to, że kształcenie rodzinne jest o wiele bardziej efektywne i ekonomiczne.
Skąd tak znaczące różnice? Szkoła amerykańska jest specyficzna, nakierowana na praktycyzm, a nie na teorię. W rezultacie daje uczniowi mniej systematycznej wiedzy. Z kolei rodzice uczący w domu prawdopodobnie nie chcą tracić czasu na pedagogiczne eksperymenty i robią wszystko, by dziecko nabyło solidną wiedzę z danego przedmiotu. O takich a nie innych wynikach decydują więc zastosowane metody oraz dodatkowo większa determinacja w dążeniu do wiedzy (zarówno rodziców jak i dzieci). Swoją drogą ciekawe, jak podobne badania wypadłyby w Polsce. Z uwagi na fakt, iż polskie szkolnictwo pod wieloma względami upodabnia się do amerykańskiego można spodziewać się analogicznych rezultatów.
W tej sytuacji, aż ciśnie się na usta pytanie: czy warto tracić czas i pieniądze na oświatę szkolną?
Powyższe fakty wskazują na konieczność stworzenia większej dostępności do edukacji domowej także w Polsce. Jednak całkowita rezygnacja z nauczania szkolnego nie wchodzi w rachubę. Decydują tu względy praktyczne. Nie wszyscy rodzice z uwagi na pracę w ciągu dnia są w stanie zająć się nauczaniem swoich pociech. Jedocześnie nie wszyscy mogą podołać temu zadaniu. W praktyce w nauczaniu domowym dominują rodzice z wyższym wykształceniem i o wysokich dochodach.
Istnienie tradycyjnych szkół jest zatem konieczne. Ale czy muszą to być akurat szkoły państwowe, to już osobny temat.
(Na podstawie badań "National Home Education Research Institute" za: www.catholic.org)
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 2439 odsłon
Komentarze
Panie Dariuszu
19 Września, 2009 - 11:19
też kiedyś policzyłem, że home schooling wyszedłby taniej. Mam w domu kilka tysięcy woluminów, więc zaoszczędziłbym na samych podręcznikach. I to nie tylko matematyka, fizyka, chemia, biologia czy geologia, ale również historia, filozofia czy ekonomia. Argument braku materiałów do nauki zatem do mnie nie przemawia.
Poza tym jak widzę to poddawanie milionów dzieci intelektualnej lobotomii, to scyzoryk mi się w kieszeni otwiera. Są też jeszcze inne rzeczy, przed którymi dzieci należy chronić - przykładowo narkotyki. A przed tym w takich molochach uciec się nie da. Jeżeli tylko można, należy dziecku państwowej szkółki oszczędzić.
pozdrawiam
Kirker prawicowy ekstremista
Kirker prawicowy ekstremista
Re: Panie Dariuszu
19 Września, 2009 - 11:33
A co z socjalizacją dziecka z rówieśnikami i zdrową rywalizacją?
Doktorze
19 Września, 2009 - 11:39
to najbardziej klasyczny argument. A czy ta socjalizacja musi odbywać się konkretnie w molochu, jakim jest państwowa szkoła?
pozdrawiam
Kirker prawicowy ekstremista
Kirker prawicowy ekstremista
nikt nikogo nie zmusza
19 Września, 2009 - 17:24
Argument klasyczny, acz celny.
Tak jak demokracja pomimo swych wad uważana jest za system "najlepszy'" jaki wymyślono, tak też sprawa ma się ze szkolnictwem.
Nikt nikomu nie broni uczęszczania do szkół prywatnych, społecznych, nawet nauczanie w domu jest możliwe i całkowicie legalne. Droga więc otwarta.
Rozumiem argument dot. narkotyków, ale przecież nauczanie "niepubliczne" wcale nie niweluje ryzyka, a wręcz przeciwnie - poprzez niszowość, a więc i zazwyczaj łatwiejszy dostęp do tego typu oświaty przez osoby zamożne - zwiększa je.
Publiczność, czy może inaczej - socjalizacja nauczania - jest czymś tak naturalnym dla szeroko rozumianej kultury społecznej jak praca.
Obecny system wymaga jedynie przemyślanej i nakierowanej na zysk ucznia skutecznej reformy.
Pepsztylu
19 Września, 2009 - 21:03
moim zdaniem to kwestia przyjętych założeń. Jeżeli mamy mieć państwową szkołę, to jaki zakres? Jestem w stanie pójść na kompromis. Podstawówka - no dobra, niech będzie państwowa, wszystko wyżej prywatne.
Najchętniej bowiem dokonałbym totalnej prywatyzacji szkolnictwa oraz zniósł przymus szkolny. Polecam teksty:
http://kirker-zoologicznieprawicowy.blogspot.com/2008/09/skutki-edukacyjnego-przymusu.html
http://kirker-zoologicznieprawicowy.blogspot.com/2009/04/organizacja-szkolnictwa.html
pozdrawiam
Kirker prawicowy ekstremista
Kirker prawicowy ekstremista
Kirkerze
19 Września, 2009 - 22:47
Zgadzam się z Tobą.
Nie zgadzam się jednak do końca z tym co piszesz na swoim blogu o obecnym stanie polskiego szkolnictwa, a właściwie stanie umysłów uczniów.
Wydaje mi się, że to nie jest tak, że jedynie jednostki "genetycznie" czy rodzinnie nacechowane inteligencją są wartościowe i im winna służyć edukacja. Roli "ludzi o prymitywnej umysłowości" jak ich nazywasz nie można aż tak pomniejszać, mniej wybitni też spełniają swoją rolę. Świat z samymi inteligentnymi z natury jednostkami byłby światem do niczego i nie koniecznie miałby szansę na przetrwanie.
Opisujesz stan istniejący, który rzekomo jest wynikiem przymusu szkolnego, ale nie przedstawiasz genezy tegoż stanu, w dodatku bardzo mocno generalizując.
Nie uważam również, że to szkoła powoduje agresję, nienawiść, wplata w narkotyki, choć często tak jest. Nie ma też pewności, że nie uczęszczanie do szkoły automatycznie będzie powodować, że niedoszli uczniowie pójdą do pracy.
Z drugiego linku zapamiętałem sobie tekst, że "to rodzice powinni decydować, czy wysyłają dzieci do szkoły, czy do fabryki i czy w ogóle wysyłają gdziekolwiek".
Hmmm. I tak i nie.
Z jednej strony młody człowiek, który dopiero co się kształtuje, zazwyczaj (co widzimy z perspektywy lat) nie jest w stanie celnie określić ścieżki, którą warto iść przez życie, często dokonuje wyborów zbyt pochopnych, albo po prostu złych, nierzadko destrukcyjnych.
Z drugiej strony - jako człowiek absolutnie wolny ideowo (nie mylić z liberalizmem) sprzeciwiam się już z zasady próbom narzucania komuś własnej woli, czy wizji świata.
Jako przykład podaję zazwyczaj kwestię rodzenia się w Polsce już katolikiem.
Człowiek tak naprawdę przez dużą część swojego życia nie ma absolutnie żadnego wyboru w kwestii religii.
Zostaje ochrzczony, przyjmuje komunię, potem bierzmowanie, i dopiero po tym wszystkim pojawia się jako taka możliwość wpływu na swoją wiarę.
Podobnie ze szkolnictwem. Wystarczy, że rodzic uzna że syn będzie mechanikiem samochodowym, a w chłopaku tak naprawdę siedzi potencjał humanistyczny. No i mamy albo konflikt, a co za tym idzie nierzadko agresję, albo niespełnione nadzieje i zawiedzione ambicje. A potem pozostaje depresja, smutek, apatia, itd, itd.
Dlatego też w tej kwestii byłbym ostrożny, bo bardzo łatwo zawalić młodemu człowiekowi świat, czy wiarę we własne siły, chcąc realizować swoje ambicje czy poglądy.
Twój pogląd miałby realne przełożenie na rzeczywistość, ale jedynie pod warunkiem, że doszłoby do przewartościowania innych aspektów naszego życia. Chodzi o więzy rodzinne i sposób wychowywania dzieci.
Jeśliby rzeczywiście rodzice znajdowali czas dla dzieciaków, potrafili z nimi rozmawiać i umieli rozumieć ich problemy, to tak - jestem jak najbardziej za. Wtedy miałbym pewność, że dokonywane są dobre wybory.
Z resztą tekstu absolutnie się zgadzam.
@pepsztyl
20 Września, 2009 - 08:02
"Nikt nikomu nie broni uczęszczania do szkół prywatnych, społecznych, nawet nauczanie w domu jest możliwe i całkowicie legalne. Droga więc otwarta."
Z tym nauczaniem w domu nie jest tak różowo. Nie tak dawno była afera w Lublinie. Poradnia Psychologiczna wydała negatywną opinię kobiecie, która chciała uczyć w domu. Ponadto wśród nauczycieli i dyrektorów istnieje przekonanie, że rodzice nie są w stanie nauczyć dzieci, stąd nie tak łatwo uzyskać zgodę na tego typu nauczanie.
__________________________________ Czas na kontrrewolucję w edukacji! ]]>http://edukacja-klasyczna.pl]]>
Kwestia socjalizacji
20 Września, 2009 - 07:43
Badania amerykańskie wskazują, że nie ma tu znaczących różnic w socjalizacji. Niekoniecznie należy się spotykać w szkole, żeby uczyć się postaw czy sprawności społecznych. Takie rodziny spotykają się w swoim gronie, dzieci z kolegami z podwórka itd.
__________________________________ Czas na kontrrewolucję w edukacji! ]]>http://edukacja-klasyczna.pl]]>
@Kirker
20 Września, 2009 - 07:53
Generalnie zgadzam się jeśli chodzi o kwestię szkolnictwa prywatnego. Ale na marginesie artykuliku chcę zwrócić uwagę na pewne niepokojące zjawisko. Edukacja domowa może mieć różne motywacje: prawicowe i lewicowe. Słynna antypedagogika ma korzenie lewicowe, a też domaga się prawa do nauki poza szkołą! Z kolei wielu edukatorów domowych o poglądach prawicowych sięga po lewackie metody, środki i tu następuje takie swoiste pomieszanie ż poplątaniem.
__________________________________ Czas na kontrrewolucję w edukacji! ]]>http://edukacja-klasyczna.pl]]>
Nie w tym systemie ..
19 Września, 2009 - 17:33
W tym systemie to nie przejdzie :
1. Brak możliwości kontroli nad taką dydaktyką to niemożliwość bezpośredniego wpływu na rodzaj i źródło przekazywanej informacji .
Jeśli się nie kontroluje źródła wiedzy to zarazem traci się kontrolę nad sposobem postrzegania świata i otoczenia przez dorastającą młodą osobę .
Na to środowiska lewackie nigdy się nie zgodzą .
pozdrawiam
............................
http://andruch.blogspot.com/
-----------------------------------------
Andruch z Opola
]]>http://andruch.blogspot.com]]>
@andruch
20 Września, 2009 - 07:56
Dokładnie. Powiem więcej - wszystkie egzaminy (gimnazjalne czy nawet maturalne) ustawiają cały system kształcenia - wszyscy uczą się wg jednego schematu. Od najmniejszej wioski po Warszawę.
__________________________________ Czas na kontrrewolucję w edukacji! ]]>http://edukacja-klasyczna.pl]]>
Panie Dariuszu,
20 Września, 2009 - 14:09
jak Pan tak może?! Przeciw "ujednoliceniu szans" dzieciom? A fe... :)
Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę!
Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę!