Spróbowałem wyobrazić sobie Kopaczkę przy fortepianie. Nie dało się, fortepian zaprotestował, zamieniając się w przerażonego kocura, oskoczył do tyłu, wygiął się w pałąk, struny zerwały się z przeraźliwym wizgiem i nastroszyły się jak wąsiska, i wyginając pokrywę, machał nią jak ogonem, wyszczerzając biało-czarne kły klawiatury, drapiąc pazuram podłogę i miaucząc rozdzierającym uszy kociokwikiem...