Mamy jescze Polskę, czyli słów kilka na 11 Listopada.
Jakaś Pani Redaktor z TVP chciałaby bardzo, żeby nasze Święto Niepodległości obchodzone było tak pięknie jak w Stanach Zjednoczonych. W porządku, to jest dobry kierunek myślenia, tylko najpierw trzeba „pogonić” z Polski lokajów, którzy chcą zaorać nasz kraj i zrobić tu ziemię niczyją pod polską administracją, jakieś międzylądowanie w drodze z Moskwy do Berlina. Świadomie używam słowa lokaje, ponieważ cała potworna gra, jaka toczy się wokół Katastrofy Smoleńskiej, pokazuje jak zachowują się zdrajcy naszych interesów narodowych, by kryć rzeczywiste przyczyny tragedii. Śmierć 96 osób pod Smoleńskiem doprowadziła do ujawnienia, na niespotykaną do tej pory skalę, działania osób, które z niebywałą wręcz konsekwencja realizują - całkiem oficjalnie i bez przykrywki - politykę wymazywania Polski jako samodzielnego podmiotu politycznego z mapy Europy. Gdyby trzeba było udowodnić to przed sądem wobec konkretnych osób, nie byłoby z tym najmniejszego problemu.
Świadomość możliwości osądzenia działania na szkodę państwa polskiego powoduje, że ekipa ta nie przebiera już w środkach i słowach. Właściwie to mówi otwartym tekstem, że albo jesteście z nami, albo dopadnie was seryjny samobójca, albo - w szerszym kontekście - będzie wojna z Rosją, co jest o tyle niemożliwe, że my nie jesteśmy w stanie w ogóle z kimkolwiek toczyć dziś wojny. Skoro palenie esbeckich akt w filmie „Psy” Pasikowskiego było takie kultowe, to żal serce ściska, że Pan reżyser nie pociągnął tego tematu dalej. Nie dość, że byli agenci robią dziś w polityce i w mediach za autorytety, to jeszcze z puli tych „niepokalanych” i „czystych” autorytetów niemała część to też dawni agenci, tyle, że ocaleni od lustracyjnej zagłady, co skutkuje tym, że są często nadal zależni bezpośrednio od Moskwy, albo od dawnych służb wojskowych. Takie mniej więcej mieszano towarzystwo rządzi dziś w większości Polską.
Rzeczpospolita nie może być oczywiście polityczną dziewicą w Europie, która z nikim nie dzieli się odpowiedzialnością za kontynent, ani nie zawiera żadnych sojuszy gwarantujących jej bezpieczeństwo. Nie może, przy obecnym potencjale, prowadzić wielkiej europejskiej czy mocarstwowej polityki, dlatego szukanie porozumienia z państwami środkowej Europy, było racjonalną i pragmatyczną drogą małych kroków do osiągnięcia silnej i stabilnej pozycji na kontynencie. Taką politykę zapoczątkował ś. p. prezydent Lech Kaczyński. Wcześniej nie mieliśmy w ogóle żadnej samodzielnej polityki międzynarodowej, ponieważ byliśmy skupieni na przyjęciu do NATO i do Unii Europejskiej. To miało nam załatwić wszystko: i dobrobyt i niepodległość. Nie ma ani jednego, ani drugiego. I o ile na rozpad Unii mamy niewielki wpływ, o tyle na budowanie własnej pozycji w Europie wpływ mamy, pod warunkiem, że chcemy go mieć. Prowadzona jest jednak szeroko rozumiana polityka zdrady wobec własnego państwa, a Smoleńsk jest najbardziej widocznym symbolem tej polityki.
To, co chyba powinno najbardziej przerażać, to wyrachowana. realizowana bardzo konsekwentnie od dwóch lat strategia, której głównym celem jest psychiczne pogrążenie narodu w przekonaniu, że w sprawach fundamentalnych dla swojego bytu jest skazany na innych, a w sprawie katastrofy 10/4 nie ma w ogóle jakiejś prawdy – takiej czy innej – zamachowej czy wypadkowej, nie ma nic. Przynajmniej tak to wygląda na dziś. Ośrodek rządowy i prezydencki działają tu wspólnie w rytmie wyznaczonym przez Moskwę, żeby na długie lata pozostawić Polaków w niepewności. Oficjalnie – wypadek, ale wątpliwości niech będą, niech pozostaną. To służy – jak najbardziej – słabej Polsce. Jasna przyczyna to jasna reakcja, wyciągnięcie konsekwencji i żyjemy dalej, idziemy do przodu. Ten psychiczny terror prowadzony wobec Polaków budzi największe obrzydzenie, to nękanie rodzin ofiar, wręcz znęcanie się nad nimi, to właśnie jest najbardziej podłe. Będzie niezwykle ciężko udowodnić w postępowaniu procesowym zamach na polską delegację lecącą do Smoleńska.
Możemy wiedzieć, być pewni, na podstawie dostępnej już wiedzy, że doszło do zamachu, ale możemy to sobie mówić i mówić, a i tak nikt tego nie będzie chciał na dłuższą metę słuchać, jeśli nie będzie w tym miał jakiegoś interesu politycznego. Jeśli sami nie stworzymy od podstaw silnego i niepodległego państwa, z którym trzeba się liczyć, będziemy karmieni przez lata strzępami informacji o Smoleńsku, będą dalej zacierane wszelkie ślady, a śledztwo straci w końcu na znaczeniu, bo świat i tak znajdzie się wkrótce na krawędzi wojny. Jeśli ktoś sądzi, że konflikt Iran – Izrael zostanie rozwiązany w dłuższej perspektywie jakimś dialogiem, porozumieniem, to wierzy w jakieś cuda. Ten „wrzód” na Bliskim Wschodzie, z bronią atomową w tle i tak pęknie. Nie znamy tylko skali tego pęknięcia, nie wiemy jak do końca zareagują Pekin, Waszyngton i Moskwa, oraz świat arabski.
Jeśli głos w sprawie Smoleńska zabiera prof. Zbigniew Brzeziński, to robi to za późno. Metoda na Bartoszewskiego nic już w tej sprawie nie da. W tym samym dniu, w którym Brzeziński udzielał wywiadu TVN 24, dowiedzieliśmy się, że sprzęt, z jakim wyjechali nasi eksperci do Smoleńska, mógł skutecznie wykryć ślady substancji wysokoenergetycznych pochodzących z detonacji materiałów wybuchowych (!). No i prokurator generalny Andrzej Seremet, który nie gra przecież w Kabarecie Moralnego Niepokoju, mówi, że dotrze na spotkanie z członkami RBN, jak dożyje do tego dnia, to jest do 19 grudnia tego roku. Nie zabrzmiało to jak żart. Mowy Brzezińskiego mają takie znaczenie, jak Pani Zosi ze sklepu osiedlowego, z całym szacunkiem dla Pani Zosi. Są one fragmentem polityki kapitulacji wobec Moskwy, a poza tym wtrącaniem się w wewnętrzne sprawy Polski. Wątpię, by Brzeziński pozwolił sobie na podobne uwagi wobec Niemiec. Ekspert z Waszyngtonu, sięga w ocenie prawicy i samego Jarosława Kaczyńskiego po retorykę Stefana Niesiołowskiego. Kto by się tego spodziewał? Być może wiek i jakiś wrodzony strach profesora przed Rosją tłumaczy to skandaliczne zachowanie, ale przypomnijmy, czego nie „wyprawiał” swoim językiem Władysław Bartoszewski, żeby tylko PO doszła do władzy. W końcu mówił o znacznej części narodu polskiego jako o bydle, w końcu sędziwy Pan boi się polskich sąsiadów, a nie Niemców. Takie mamy tu pokłosie.
Będziemy dręczeni informacjami wskazującymi na zamach, by zaraz potem ktoś inny im zaprzeczył. Że nie wiadomo, że dopiero za pół roku coś więcej na ten temat, a za pół roku się okaże, że za następne pół roku. Przecież tę niemoc, tę politykę zdrady polskich interesów widać jak na dłoni. Szef MSZ –tu powiada do dziennikarza, żeby sam się zwrócił w sprawie wraku do Rosji, bo rząd się i pyta i monituje. To w końcu jak jest? Są to nasi partnerzy i umiarkowani przyjaciele od września 2009 roku, czy nie? Odnieść można wrażenie, że Moskwa bardziej bała się Polaków w 1956 czy w 1981 roku, kiedy miała tu swoich żołnierzy, niż teraz. Nie chcę przeceniać roli ich agentury, ponieważ zabezpieczyli się doskonale po 1989 roku, wywożąc do Moskwy kopie wszystkich kwitów. Ilu polityków jest dziś zależnych w Polsce od Moskwy, bo mają na nich papiery? A ilu jest zależnych od Berlina? W ramach jakiego to porozumienia polsko –niemieckiego dawni agenci Stasi zakładali w Polsce prywatne szkoły wyższe? Bez owego pożądanego jak najbardziej przebudzenia Polaków, będzie trudno nam odzyskać pełną podmiotowość w Europie i pełną niepodległość oraz czuć się naprawdę wolnym narodem.
Prawda o Smoleńsku może na jakiś czas cofnąć rosyjskie wpływy w Polsce i to niezależnie od tego, kto stoi za zamachem na polską delegację. Najgorszy dla Polski i Polaków, a najkorzystniejszy dla Rosji jest stan niewiedzy i niepewności. Brak prawdy o 10 kwietnia, to polityka którą realizują zgodnie i Tusk, i Komorowski. Każdy z nich, wielokrotnie, mógł wystąpić bezpośrednio do Rosjan, albo na arenie międzynarodowej, z wyraźnym żądaniem zwrotu wraku i oryginałów czarnych skrzynek. Ale nie zrobili tego. Bo ma to utrwalić w nas przekonanie, że nic nie możemy. To jest polityka kapitulacji. Być może Ameryce, a i samemu Brzezińskiemu wydaje się, że o Polsce, tak jak w XIX wieku, można znowu na długie lata zapomnieć, bo rozpłynie się znowu między Rosją a Niemcami, ale już bez formalnych rozbiorów. Możemy zatrzymać ten proces. Tylko my, sami, nikt tu nam nie pomoże, a jeśli ktoś pomoże, to tylko wtedy, gdy zobaczy, że my sami sobie pomagamy. Wbrew temu, co wbija się Polakom do głów, sporo jeszcze możemy sami zmienić u siebie i wokół nas. A co oni mogą zrobić nam? Wypowiedzą nam wojnę? Mamy jeszcze Polskę i mamy jeszcze Polskę do odzyskania. 11 Listopada jest symbolem naszej Polski.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1040 odsłon
Komentarze
Bardzo to Pan zgrabnie ujął!
9 Listopada, 2012 - 14:44
Ma Pan całkowitą rację co do intencji (czy były kiedykolwiek inne?) i co do konieczności działania!
Marsze 11-go Listopada pokażą skalę przebudzenia Polaków.
Że to faktycznie następuje, upewnia nas w tym własnie chóralny skowyt jaki słyszymy z wszystkich stron!
Sami musimy sobie pomóc!
Ważne, by tak to zrobić by nie dopuścić do kolejnego "okrągłego stołu"!
Starania o jego reaktywację wyraźnie zostały rozpoczęte.
Jeżeli na to pozwolimy, przegramy kolejny raz.
pozdrawiam
Zaścianek
Zaścianek
9 Listopada, 2012 - 15:08
Dziękuję i serdecznie pozdrawiam