Sidła podstępu
Podstęp
"Batowski realizował dla Talleyranda sekretne misje, również propagandowe (puszczanie plotek), i zapewniał cichą komunikację wszędzie tam, gdzie oficjalnej być nie mgło. Swoistym geniuszem był też inny agent Dubouchet, który pacyfikował radykalne środowiska Warszawy, zyskując ich zaufanie wobec Talleyranda organizowaniem różnych lewicowych komitetów, gdzie "jakobini" mogli dać retoryczne ujście swym rozognionym pasjom, co zabierało tyle energii, że dla prawdziwego działania nie mieli już sił ani czasu. Vulgo: "Cała para w gwizdek!"." - Waldemar Łysiak "Talleyrand".
To iście genialne zagranie Duboucheta może budzić zachwyt wśród wszystkich wirtuozów podstępu. Paraliżowanie czyichś działań poprzez zaproszenie tego kogoś do udziału w czymś pozornie ważnym to zagrywka godna samego Lucyfera! Myślę, że w tym momencie nawet sam Sun Tzu mógłby wykrzyknąć - chapeau bas! Tego typu zagrywkom wypadałoby się bliżej przyjrzeć i spróbować odnieść je do naszej, polskiej rzeczywistości, bowiem w niej również panoszy się wiele podstępu.
Pierwsze skojarzenie
Obecnie w Polsce nastąpił swoisty rozkwit portali internetowych, które skupiają blogi. Tworzą się całe społeczności blogerskie i nie trudno zauważyć, że istnieje tutaj pewnego rodzaju analogia pomiędzy owymi "lewicowymi komitetami" a współczesnymi portalami internetowymi, które skupiają blogerów. Mnóstwo wybitnych patriotycznych umysłów angażuje się w prowadzenie blogów zamiast organizować fundacje, próbować tworzyć środki masowego przekazu, czy też organizować protesty społeczne godzące w niesprawiedliwość społeczną, co miałoby rzeczywisty wpływ na politykę i kształt Polski. Siła pojedynczego blogu jest znikoma, bowiem gros jego czytelników stanowią ludzie, którzy podzielają opinie autora blogu, i którzy rozumieją sprawy polskie doskonale. Na blogach częstokroć niezwykłą popularnością cieszą się jałowe dyskusje na tematy stricte ideologiczne (np. ateizm) - co nie jest niczym innym jak owym dawaniem "całej pary w gwizdek". Centralnym miejscem w sieci, które skupia masę blogerów jest Salon 24. Wypadałoby się zapytać o to czy aby przypadkiem nie jest to właśnie taki współczesny odpowiednik "lewicowych komitetów" organizowanych przez Duboucheta?
Niewątpliwie należy dostrzec taką groźbę, bowiem jest ona całkowicie realna. O ile portalom blogerskim, takim jak Niepoprawni.pl i Blog.media, nie da się przypisać roli współczesnych odpowiedników dawnych "lewicowych komitetów", o tyle nad Salonem 24 wypadałoby się głębiej zastanowić. Tym portalom blogerskim nie da się przypisać takiej roli, ponieważ pełnią one rolę tratw ratunkowych dla ludzi, którzy z jakichś powodów zostali zmuszeni do opuszczenia Salonu 24. Przy tych portalach tworzone są najróżniejsze drobne przedsięwzięcia, które nie są niczym innym jak owym "prawdziwym działaniem", próbą wpływania na polską scenę polityczną i próbą przeciwdziałania licznym patologiom. Niepoprawni.pl na przykład starają się stworzyć radio, zaś Blog.media przeprowadza szereg ciekawych akcji (głównie o charakterze protestów). Salon 24 stanowi chyba li tylko miejsce dyskusji. Owszem z rozmów może płynąć pożytek, bowiem rozmowy kształcą, jednakże w tej materii można bardzo szybko przeszarżować i włożyć - tak potrzebną Polsce - energię w mało pożyteczne miejsce.
Wnioski
Nie śmiem podejrzewać kogokolwiek z twórców Salonu 24 o myślenie na poziomie Duboucheta. Wszystko wskazuje na to, że Salon 24 został stworzony w głównej mierze po to, aby zarabiać pieniądze i jeśli przy okazji istnieje realna groźba wystrzelania wartościowej amunicji w powietrze to najprawdopodobniej wynika ona ze zwykłego przypadku. Chciałem przed tego typu pułapką przestrzec wszystkich blogerów. O ile siły "różowego Salonu" (nie tego 24) dysponują całą masą rzekomo apolitycznych organizacji i w związku z tym mogą sobie pozwolić nawet na strzały w nicość, o tyle prawica musi zacząć działać w sposób bardziej konkretny i nie wolno jej bezmyślnie marnotrawić energii.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1356 odsłon
Komentarze
Spitfire,dyskusja na salon 24 wydaje się być pod kontrolą
10 Sierpnia, 2009 - 15:13
pzdr
antysalon
@Antysalon
10 Sierpnia, 2009 - 15:56
Pytanie jest o rzeczywisty pożytek z takich dyskusji? Myślę, że raczej nie ma z nich jakiegoś większego pożytku. Czy nie można byłoby tego "czasu i sił" włożyć w coś innego, w coś co przyniosłoby nieporównanie większy pożytek?
Może ktoś stworzyłby "Sztokholmską fundację praw człowieka" (w opozycji do wiadomej) albo cokolwiek innego. Do takiej organizacji pewnie z chęcią wstąpiliby jacyś profesorowie etc. Moim zdaniem oni "na przygotowane" przyszliby z miłą chęcią i to byłoby dobre. Głos takiej organizacji byłby o całe niebo lepiej słyszalny dla ludu aniżeli głos nawet i 10 000 blogów. Moim skromnym zdaniem blogerzy powinni się zastanowić nad tym czy aby przypadkiem nie dają zbyt dużo "pary w gwizdek".
Spitfire
10 Sierpnia, 2009 - 15:26
ale dlaczego dyskusje na tematy ideologiczne mają być jałowe? Tego nie rozumiem. A dyskusja problemu ateizmu... przecież religia jest jedną z największych wartości na prawicy. Nie można wobec takiej problematyki przechodzić obojętnie.
pozdrawiam
Kirker prawicowy ekstremista
Kirker prawicowy ekstremista
@Kirker
10 Sierpnia, 2009 - 15:59
Jakie są korzyści z takich dyskusji? Udział w takich dyskusjach jest dobry dla studentów (uczniów etc.), którzy zaczynają kształtować własne poglądy, ale nie jest dobry dla tych, którzy te poglądy mają już ukształtowane. To nic innego jak strata czasu. To jak zajmowanie się sadzeniem lasu, gdy powinno się budować zasieki z drutu kolczastego.
Z blogami w Polsce ciągle jest ten sam problem, że stale czytają je ci sami ludzie. Głos ten zasadniczo do nikogo nie dociera, przez co nic nie zmienia. Cóż z tego, że w S24 miałem ponad 30 000 wejść, jak w głównej mierze były to wejścia tych samych ludzi, i to ludzi, którzy w większości podzielali moje poglądy albo ludzi, którzy nawet gdybym im jasno coś udowodnił to i tak nie zmieniliby swojego zapatrywania na świat. Wyobraź sobie, że zamiast tego pisania i czytania tego co już wiem, włożył bym swoją energię (w połączeniu z jeszcze kilkoma osobami) w jakiś konkretny pomysł - exemplum: radio Niepoprawnych albo cokolwiek innego (pozyskiwanie pieniędzy na jakieś lokalne, niezależne media etc.). Myślę, że mógłby być z tego dużo większy pożytek. Tak więc moim zdaniem należy się zastanowić nad tym czy aby przypadkiem nie marnotrawimy własnego czasu i własnych sił, tak jak ongiś robiły to te "lewicowe komitety".
Jak chce się coś zmienić to należy zacząć docierać do ludzi. Należy stale przyglądać się swojemu działaniu i sprawdzać czy przynosi ono jakieś konkretne korzyści.
Spitfire
10 Sierpnia, 2009 - 16:17
moim zdaniem właśnie nie można zaniedbywać funkcji dydaktycznych. W końcu ktoś to czyta i dowiaduje się takich rzeczy, jakich to nie usłyszy w telewizji albo w szkole mu nie powiedzą.
A z cienia w końcu kiedyś trzeba wyjść. Musi się jednak od czegoś zacząć, a takie blogowisko może być niezłym zaczynem.
pozdrawiam
Kirker prawicowy ekstremista
Kirker prawicowy ekstremista
Re: Spitfire
10 Sierpnia, 2009 - 16:27
Ale kto to czyta?
Przeciętny obywatel (czyli taki, który interesuje się polityką tyle co ja kolorowymi magazynami) tego nie czyta, a to takich jest najwięcej i jeśli pragnie się cokolwiek zmienić to właśnie do takich ludzi powinno się docierać. Można to robić na wiele różnych sposobów. W mojej ocenie niestety, ale prawicowy bloger jest czytany głównie przez innego prawicowego blogera, tudzież przez osoby, które są mamelukami (vel pożytecznymi idiotami), i które nie mają najmniejszego zamiaru zgadzać się z tym co zostało napisane. Tak uważam. Myślę, że prawica poprzez blogi daje za dużo "pary w gwizdek".
Kirker
10 Sierpnia, 2009 - 17:13
przyznaje, ze sie tym razem z toba zgadzam! :)
dla mnie blogi wlasnie, sa skarbcem przeroznych informacji
dobra kobieta
Re: Sidła podstępu
10 Sierpnia, 2009 - 16:48
Hmm, byli tacy, co chcieli wyprowadzić blogi w "real", założyli nawet stowarzyszenie i póki co zrobili wstyd aferą z benefisem dla Walentynowicz...
@DoktorNo
10 Sierpnia, 2009 - 18:02
"To gorzej niż zbrodnia – to błąd"! (Talleyrand). ((:
Błędy to zupełnie inna bajka.
Spitfire
10 Sierpnia, 2009 - 17:32
poprawka: zamiast blog.media.pl (to nasza domena i powinienem ją już dawno przekierować na nppl) powinno być blogmedia24.pl
co tu marzyć o działaniu w realu jak nie starcza sił na wirtual. w wirtualu (a tu czujemy się jak u siebie) też można dużo dobrego zrobić, zwłaszcza, że komunikacja sieciowa rośnie w siłę.
pierwotnie proponowane stowarzyszenie w okresie blog.media.pl było planowane jako droga do sformalizowania działania portalu - chodziło przede wszystkim o zapewnienie środków na rozwój strony www oraz o stworzenie organizacji, która wzięłaby na siebie odpowiedzialność za to działanie. taki zasięg naszej pracy uważaliśmy wtedy za wystarczająco duży, żeby mieć co robić.
na nppl podejmujemy projekty związane z blogosferą i jednocześnie rozszerzające krąg odbiorców - angażowanie się w akcje, biuletyny, na nppl urodziło się radiopl.pl i ciągle jesteśmy otwarci na tego typu propozycje.
podstawowym problemem jest słabe włączanie się w to użytkowników. aktualnie rozważamy sposoby większego otwarcia portalu na użytkowników tak, by przynajmniej mała ich część - na gruncie przyznanych im praw do całego projektu nppl - identyfikowała się z naszą działalnością, co skutkowałoby zaangażowaniem nowych członków redakcji i rozwojem portalu.
@Kuki
10 Sierpnia, 2009 - 18:08
[quote=Kuki]co tu marzyć o działaniu w realu jak nie starcza sił na wirtual. [/quote]
Nie wiadomo czy wszyscy prawicowi blogerzy są w takiej sytuacji, bo ja mówiłem o ogóle (że wypadałoby się nad tym zastanowić, czy nie daje się za dużo "pary w gwizdek").
Poza tym oczywistym jest, że gdyby nawet cała rzesza blogerów przystąpiła do robienia czegoś bardziej konkretnego to i tak przy blogowaniu wielu by pozostało, ponieważ znaczna część blogerów nie żyje w dużych miastach, w których coś można robić. W małych miastach, tudzież wsiach trudno jest cokolwiek zrobić. (;
Spitfire
10 Sierpnia, 2009 - 18:25
nie szło mi o to jak kto się czuje ;)
nie chciałem napisać, że moje kilkuletnie obserwacje tej strony blogosfery i podejmowanych prób wyjścia poza sieć sprowadzają się do jednego wniosku: słomiany zapał i marne efekty.
lepiej pozostać tymczasem przy próbach zorganizowania się w sieci (dobre rady Wójcickiego i JJ) i uzyskania jakieś małej, ale realnej siły oddziaływania medialnego.
zrobić w sieci można coś niezależnie od miejsca pobytu. trzeba tylko organizacji i szczerej chęci poświęcenia wolnego czasu.