To nie jest Euro dla zwykłych ludzi!

Już niedługo rozpocznie się największa impreza sportowa w historii naszego kraju. Gdy 18 kwietnia 2007 roku Michel Platini, wyciągnął z koperty kartkę i przeczytał pamiętne słowa „Poland and Ukraine” w większości polskich domów zapanowała euforia.

Wszyscy liczyli, że te mistrzostwa to nie tylko niepowtarzalna szansa, żeby na żywo zobaczyć najlepszych piłkarzy, ale przede wszystkim wielka szansa na wielką modernizację naszego kraju. Z wielu powodów szansa ta nie została wykorzystana. Organizacja Euro stała się jednak okazja do ogromnych nadużyć. Mimo, że stadiony są pełne usterek oraz nie zostały oddane na czas, koszt ich budowy znacznie przekroczył ten, który pierwotnie zaplanowano. Mimo, że wielu odcinków dróg nie ma, a podwykonawcy bankrutują, powstałe nawierzchnie są kiepskiej jakości to zapłaciliśmy za nie jak za zboże. Co oznacza, że gdzieś te pieniądze wyparowały. Czyżby były na kontach prezesów bankrutujących konsorcjów i pewnego doradcy, który pełnił kiedyś bardzo ważną państwową funkcję?

Modernizacyjnej szansy nie wykorzystaliśmy. Nie przejedziemy przez Polskę, ani samochodem, ani tym bardziej koleją. Chciałbym przypomnieć, że na te inwestycję zaciągnęliśmy kredyty, które w przyszłości będziemy musieli spłacać. W ten sztuczny sposób rosło nam PKB. Zachowaliśmy się trochę, jak bezrobotny, który zaciąga kredyty tylko po to by godnie ugościć przyjeżdżającą z Ameryki ciotkę, a później przez rok nie ma co do garnka włożyć. Tak na marginesie chciałbym przypomnieć, że niedawno Grecy organizowali Igrzyska Olimpijskie, a Portugalczycy Mistrzostwa Europy w piłce nożnej. Czy nie powinno nam to dać do myślenia?

Organizacja mistrzostw nie zmieniła radykalnie naszego kraju, więc może chociaż obejrzymy sobie mecze mistrzostw, wszak stadiony został zbudowane z naszych podatków. No niestety to też marzenie ściętej głowy. Na palcach jednej ręki mogę policzyć osoby wśród moich znajomych, którym udało się szczęśliwie wylosować wejściówki. Te mistrzostwa nie są przecież dla ludu. One są dla pana Laty i jego licznej świty oraz UEFA i jej licznej rodziny. O czym świadczy sposób ich sprzedaży przez nasz związek piłkarski. Fakt, że żeby kupić bilet od PZPN-u trzeba było zapisać się do Klubu Kibica Reprezentacji, co oczywiście darmowe nie było, również mówi swoje.

Mistrzostwa mają być sposobem na wzrost popularności polityków partii rządzącej. Wszak zawsze udana impreza przysparza popularności tym, którzy akurat są u władzy. Czy będzie udana? Mimo wszystko wydaję mi się, że tak. Co z Euro po za długami, które będziemy spłacać (pewnie poprzez podniesienie podatków) pozostanie zwykłym Polakom? Mecze możemy sobie obejrzeć, co najwyżej w TV. Co sprawia, że tak naprawdę dla przeciętnego polskiego kibica nie ma znaczenia, czy mecze odbędą się w naszym kraju, czy w jakimkolwiek innym. Chyba, że opłacało się wydać miliardy, by po raz drugi w historii zobaczyć naszą reprezentację w europejskim czempionacie? Przy poziomie gry jaki jeszcze niedawno prezentowała o awans na boisku byłoby niezwykle trudno.

Bardzo współczuję, tym którzy akurat piłką się nie interesują. Są oni z każdej strony namawiani do uczestnictwa w tych igrzyskach. Tłumaczenia, że oglądanie 22 dorosłych chłopów w krótkich spodenkach biegających za kawałkiem skóry wypełnionym powietrzem jakoś ich nie zachwyca, tego nie może pojąć większość społeczeństwa. No bo jak może kogoś nie zachwycać, jak wszystkich wokoło zachwyca?

Swoje zarobią oczywiście nasze browary, a także właściciele pubów, restauracji, czy hoteli. Jednak będzie to tylko chwilowa poprawa koniunktury. Jeśli dobrze będzie grała nasza reprezentacja to na jakiś czas poprawią nam się nastroje, a później, gdy Euro się skończy to znowu wrócimy do naszej szarej rzeczywistości…