Nazywam się Maliniak, Edmund Maliniak

Obrazek użytkownika kokos26
Blog

 

 

 

 

 

Tytuł artykułu i jednocześnie parafrazę jednego z najgłośniejszych filmowych cytatów dedykuję posłowi Zbigniewowi Girzyńskiemu, który w programie „Kawa na ławę” w ostatnią niedzielę zaapelował o zainteresowanie się polskiego kontrwywiadu postacią polskiego akredytowanego przy MAK, płk Edmunda Klicha.
 

Drogi panie pośle, w wolnym i demokratycznym państwie prawa, którego jakoś nie możemy się doczekać, kontrwywiad powinien zająć się przede wszystkim polskim premierem i prezydentem, do czego za chwilę dojdziemy, zaś windowanie Klicha na ruskiego super agenta to kolejny akt nabijania ego temu „Maliniakowi” trzydzieści lat później.
 

Edmund Klich, co zapewne swoim intelektem zaczyna już powoli ogarniać, stał się wyłożoną na tacy ofiarą czekisty Putina, potraktowaną, jako pożyteczny idiota rodem z Polski.
Rosyjskie służby zapewne tworząc już dawno temu portret psychologiczny Edmunda Klicha stwierdziły, że jego typ osobowości, czyli wybujała ambicja, chęć brylowania na salonach, wysokie mniemanie o sobie, megalomania, połączone z dość przeciętną inteligencją, żeby nie powiedzieć tępotą, nie kwalifikują go na agenta, lecz świetnego kandydata, którego za pomocą odpowiednich zabiegów można wynieść bardzo wysoko tylko po to, aby po wykonaniu brudnej roboty wyrzucić na śmietnik.  
 

Już kilkakrotnie na łamach Warszawskiej Gazety demaskowałem jego kłamstwa, które nie są dzisiaj kwestią dyskusyjną.
Ten pan sam kłamał do protokołu, na przykład zeznając przed Sejmową Komisją Infrastruktury, 6 maja 2010 roku, twierdząc, że o katastrofie dowiedział się od syna, a Morozow zadzwonił do niego, kiedy znajdował się w okolicach Garwolina, gdy pędził z Dęblina do Warszawy.
Później okazało się, jak sam przyznał, że to zastępca Anodiny, Alosza Morozow zadzwonił do niego, kiedy ten był w domu i zapewne to na jego rozkaz ruszył do Warszawy forsować załącznik 13 do konwencji chicagowskiej.
 

Później, co wynika z tajemnie wykonanych przez samego Klicha nagrań okazało się, że był przeciwny, aby strona Polska miała dwóch lub trzech akredytowanych przy MAK.
Miał być tylko on jeden, specjalista, technik Maliniak Roman naszych czasów, tak typowa postać w III RP.
Pomagał w odsyłaniu z Moskwy do domu polskich niekwestionowanych ekspertów, tępił każdą propozycję zwiększenia polskich sił w tym historycznym śledztwie.
 

Wiedział doskonale, że tak naprawdę numerem 1 w wyjaśnianiu wielkiej tragedii narodowej po stronie polskiej uczynili go ruscy szachiści, a nie jakiś tam polski rząd, więc w dowód wdzięczności przychylał Rosjanom nieba.
 

Ostatnim aktem to pieczętującym było sprytne posuniecie czekisty Putina, tak opisane przez naszego płk „Maliniaka”:
 

„W kolejny dzień, to był poniedziałek, a i kolejny dzień godzina 13.00, tj. wtorek, trzynastego …przepraszam…o godzinie 12.00 podchodzi do mnie pan Morozow i mówi: pan premier Putin zaprasza, no nie mówi się pan w języku rosyjskim tylko jest wy czy ciebie, no jest to taka forma, jak w angielskim, mówi zaprasza ciebie na konferencję prasową do Moskwy na trzecią. Ja mówię, jak na trzecią? Przecież jest dwunasta. Chyba, że jakiś samolot, może przelecę się jakimś Tu-22 albo coś i to wtedy można, prawda? Wszystko możliwe jest, szczególnie w tak mocnym państwie. No i od razu zadzwoniłem do pana ministra Grabarczyka, bo coś tutaj ja za wysoko zaczynam gdzieś być postrzegany, prawda? No i w rozmowie, ja nie wiem czy była taka jasna akceptacja, ale wyczułem, że mogę się na to spotkanie udać do… Aha, bo później było tak: nie będę musiał lecieć do Moskwy, ale będzie telekonferencja i mam być w budynku w jakimś jednym z gubernatorów. Udałem się na tę konferencję. Pierwszy głos zabrał pan premier Putin, później jego zastępca pan Iwanow i jako trzecia pani Anodina, szefowa MAK-u, która jasno powiedziała, że będzie procedowanie według załącznika 13.”
 

Jak to się stało, że strona Polska wyznaczyła na akredytowanego przy MAK, Edmunda Klicha po tej telekonferencji, jak gdyby czytała w myślach i planach Putina?
To byłoby dopiero ciekawe zadanie dla kontrwywiadu w poważnym państwie.
 

Dziś wiemy, że działalność Klicha to głównie aktywność medialna i robienie szumu informacyjnego korzystnego dla strony rosyjskiej oraz pisanie książki i promowanie własnej osoby.
On nie badał skrzydła i nie odsłuchał rozmów z czarnych skrzynek, nie wziął udziału w oblocie miejsca katastrofy i uniemożliwił polskim ekspertom, jak żalili się na piśmie, badanie wraku i miejsca katastrofy.
Dziś nie ma tego, co jest czynione w po każdej katastrofie komunikacyjnej czy wypadku drogowym. Nie mamy żadnej profesjonalnej dokumentacji fotograficznej i filmowej z miejsca zdarzenia.
W przypadku Klicha, nie potrzebny jest żaden kontrwywiad, ale prokurator, sąd i więzienie. Oczywiście gdybyśmy żyli w normalnym państwie.
 

Teraz przejdźmy do poniedziałkowej konferencji prasowej prokuratury, na której dowiedzieliśmy się, że nie ma na kopii nagrań z czarnej skrzynki ani jednego słowa wypowiadanego przez generała Andrzeja Błasika.
Ci wszyscy, którzy byli w Polsce tubą strony rosyjskiej bagatelizują te sensacyjne ustalenia, zapominając, że „pijany generał wywierający presję” poszedł w szeroki świat przeszło rok temu, czyli w styczniu ubiegłego roku, po ogłoszenie w Moskwie słynnego już raportu MAK, który był tak naprawdę policzkiem wymierzonym w Polskę i Polaków.
 

Mamy kolejna zagadkę, której wyjaśnieniem w normalnym demokratycznym kraju zająłby się natychmiast kontrwywiad.
Jak pamiętamy moskiewska konferencja, na której ów raport zaprezentowano przedstawiona została, jako wydarzenie, które spadło na nas jak grom z jasnego nieba i zaskoczyło wszystkich.
Tylko ciemny lud mógł kupić taką kolokwialnie mówiąc, ściemę.
Nie ma takiej opcji, aby polskie służby specjalne i dyplomatyczne nie wiedziały, że taka konferencja właśnie 12 stycznia 2011 roku o godzinie 10 czasu polskiego się odbędzie, a więc musiał o tym wiedzieć również premier Tusk i prezydent Komorowski.
 

Przypomnę za gazetawyborcza.pl, jaki komunikat poszedł wtedy w świat:
„Dziś o 10 czasu polskiego Międzypaństwowy Komitet Lotniczy (MAK) ogłosił na konferencji prasowej w Moskwie raport końcowy ze śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej. Podstawową przyczyną według MAK - była błędna decyzja pilotów o próbnym podejściu do lądowania w Smoleńsku podjęta pod psychiczną presją ważnych osób na pokładzie. Zwłaszcza dowódcy sił powietrznych gen. Andrzeja Błasika, do końca obecnego w kabinie pilotów, który był pod wpływem alkoholu.”
 

A oto pierwsza reakcja szefa MSWiA Jerzego Millera:
 

„Polska nie polemizuje z zarzutami stawianymi przez Rosję, bo sama by je postawiła”
 

Propagandowy sukces stronie rosyjskiej mógł zapewnić tylko brak w tych pierwszych chwilach zdecydowanej i ostrej reakcji strony polskiej i to reakcji najwyższych władz państwowych.
 

Gdyby do takiej reakcji doszło to światowe media musiałyby obok konkluzji zawartej w ruskim raporcie, poinformować również zagraniczną opinię publiczną o sprzeciwie polskiego premiera czy prezydenta i ich oburzeniu wywołanym niszczeniem dobrego imienia polskiego generała i szarganiem honoru polskiego munduru.
 

Gdzie był wtedy Donald Tusk? Oczywiście w Dolomitach.
Co na to kontrwywiad w „demokratycznym państwie prawa”?
 

Skąd Tusk wiedział jak się zachować, aby Rosja odniosła propagandowe zwycięstwo? Czytał w myślach Putina, jak w otwartej księdze, czy może wypoczywał akurat w tym dniu na czyjeś wyraźne polecenie?
No, ale mamy przecież jeszcze prezydenta z tym, że jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności, jak ogłoszono, zaniemógł biedaczyna na gardło i nie mógł w tym momencie wykrztusić z siebie słowa.
Teraz zastanówmy się, dlaczego padło na generała Andrzeja Błasika i akurat on stał się celem haniebnej oszczerczej akcji?
 

Sprawa jest banalnie prosta. Nikt nie uwierzyłby w to, że śp. Lech Kaczyński poszedł do kokpitu by wywierać na załogę naciski.
Jedynie wirtualne umieszczenie w kokpicie dowódcy sił powietrznych mogło pozwolić ruskim i polskim mediom snuć ręka w rękę, haniebne, wyssane z brudnego palucha insynuacje, że jakoby generał Błasik poszedł do kabiny pilotów najpewniej na polecenie głowy państwa.
Teraz wróćmy do treści raportu MAK mając w pamięci stan wraku i ruską wieść, która mówi, że kokpit rozpadł się w drobny „MAK”.  
 

W raporcie mówi się o „ekspertyzach traseologicznych”.
To już zakrawa na jakiś czarny humor i traktowanie strony polskiej jak zwykłych debili. Może polski akredytowany Edmund Klich wyjaśni, o co chodzi skoro traseologia zajmuje się:
- badaniem śladów obuwia i środków transportu,
- ujawnianiem śladów stóp, obuwia itd.,
- ustalenie kierunku ruchu pieszego na podstawie badań obuwia.
 

Po skandalu z sekcją zwłok śp. Zbigniewa Wassermanna i mając przed oczyma obrazy z bezczelnego niszczenia wraku, te ruskie „ekspertyzy traseologiczne”, to jawna kpina i pokaz pogardy dla polskiej strony oraz dowód na to, kim tak naprawdę dla Putina jest Tusk, Komorowski, że o Edmundzie Klichu już nawet nie wspomnę.
 

Niedługo miną dwa lata o tego tragicznego dnia, w którym dla wielu z nas czas się zatrzymał.
Nie posunęliśmy się raczej do przodu, skoro po oszczerczej i zorganizowanej wspólnie, rosyjsko-polskiej akcji plucia na polski mundur, bezkarnie uchodzą takie wypowiedzi moralnych degeneratów.
 

Paweł Graś dla RMF FM: -„ Nie ma znaczenia, czy w kokpicie tupolewa był generał Błasik, czy nie. Ofiarom katastrofy nie przywróci to życia”
 

Stefan Niesiołowski dla Onet.pl: „Nikt nie powinien przepraszać wdowy po gen. Błasiku, bo nie ma za co przepraszać.”
 

Jak widzimy w normalnej Polsce, kontrwywiad z prawdziwego znaczenia miałby pełne ręce roboty, a obiektem jego zainteresowań nie byłby na pewno, siedzący już dawno za kratkami, Edmund „Maliniak”-Klich.
 

Artykuł opublikowany w tygodniku Warszawska Gazeta

Brak głosów

Komentarze

Dobry tekst Kokosie, nic dodać, nic ująć. Ale obawiam się, że osoba której jest zadedykowany nie ogarnie go swoim intelektem. A jeśli już, to bardzo, bardzo powoli...;-). Zbyt powoli...

Pozdrawiam.  

Vote up!
0
Vote down!
0
#217354

Po tej osobie wszystko bardzo, bardzo szybko spływa. Zbyt szybko...

Pozdrawiam.

Vote up!
0
Vote down!
0
#217372

:-)))

Vote up!
0
Vote down!
0
#217378

Mam kompletnie inne wrażenie. On jest inteligentny. Po prostu, robi to, co mu każą.

pzdr

Vote up!
0
Vote down!
0

Petronela

#217383

Telezgnilizna

Każdy to przyzna!
Telezgnilizna
Na pewno prawdę pokaże!
Słowo - Ojczyzna
Telezgnilizna
Niedługo całkiem wymaże!

Telekrętacze
Co dzień inaczej
Mówią o tych samych sprawach.
Jest coraz żyźniej
W telezgniliźnie!
Można się łajnem napawać.

Trwa już od rana
Komediodramat.
Kręci się w szambie spirala.
Teleagenci
Potrafią kręcić
I wiedzą na co pozwalać.

Na gęby krzywe.
( Nie pluć na szybę!)
Na wypaczone obrazy.
Telezgnilizna!
Każdy to przyzna!
Nie ma już gorszej zarazy!

Vote up!
0
Vote down!
0

Marek Gajowniczek

#217389

Lepiej w naszym  języku buduje zdania student  (z państw nam bardzo odległych) - po roku nauki  polskiego na kursie, gdzie jest przygotowywany do studiowania  i pobytu w Polsce.

Kiedyś nauczyciele taki bez składniowy, nieuporządkowany i bezsensowny  bełkot, z którego trudno było cokolwiek zrozumieć -  nazywali "dukaniem".

Vote up!
0
Vote down!
0
#217431

... o kłamstwo #1.
Przecież wiadomo - "człowiek strzela, pijany los nasienie nosi" - w ten sposób stwierdzenie, iż to syn poinformował go o katastrofie, nie byłoby kłamstwem, a zwykłym wysypaniem się z koligacji.

Trza by sprawdzić czy Aleksjej Morozow nie jest przypadkiem Edmundowicz pośrodku.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a magyart

Vote up!
0
Vote down!
0

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a magyart

#217443

Każdemu przecw...elonemu nadje się żeńskie imię, a więc ja nadaję jej na imię EDZIA, bo w końcu mam taką nadzieję trafi ona do kryminału, to żeńskie imię jej się tam przyda.

Obibok na własny koszt

======================================================

Nunquam sapiens irascitur.

Vote up!
0
Vote down!
0

Obibok na własny koszt

#217576