Wszyscy jesteśmy agentami
Oskarżenie o wysługiwanie się obcym interesom, państwom ościennym, to w naszym kraju codzienność. My mamy spore podstawy zakładać, że liczne elity III RP sympatyzują z interesami rosyjskimi – poprzez swoją przeszłość oraz przez współczesne interesy i światopogląd, wolą siedzieć cicho w cieniu wielkiego wschodniego sąsiada. Tymczasem środowiska niepodległościowe, w dużej mierze związane z Prawem i Sprawiedliwością, oskarżane są o wysługiwanie się Stanom Zjednoczonym, co ma się przejawiać m.in. w apelach o umiejscowienie w Polsce tarczy antyrakietowej, czy też we wspieraniu Ukrainy, Gruzji i Litwy w chłodnej niezależności od Kremla. I te dwa światopoglądy na politykę międzynarodową przeplatają się w wielu aspektach naszego życia politycznego. Kiedy Minister Obrony Narodowej Radosław Sikorski apeluje o zaniechanie „polityki jagiellońskiej” ma na myśli antymoskiewską koncepcję Lecha Kaczyńskiego, a kiedy podnosi sztandar „polityki piastowskiej” to zachęca, by wektory polskich interesów skierować na zachód, a nie na wschód. Tymczasem bracia Kaczyńscy, dziś już tylko Jarosław, nieustannie odwoływali się w polityce międzynarodowej do dziedzictwa Józefa Piłsudskiego, czyli do budowania Rosji demokratycznej poprzez rozbijanie jej imperium – wspieranie mniejszych narodowości okalających niegdyś potężne, światowe mocarstwo.
I tak wyglądają te dwa bieguny – jedni pomstują na wielkiego brata w Waszyngtonie, a kłaniają się pułkownikowi KGB Władimirowi Putinowi (niektórzy nawet wpadają mu w objęcia), inni (my) pomstujemy na wielkiego brata w Moskwie, zapraszając do siebie politykę amerykańską.
Rzecznicy wielkich interesów
Tak się akurat składa, że w świecie wielkich mocarstw ścierają się ważne koncepcje geopolityczne. Dwie z nich są szczególnie warte uwagi dla Polaków żyjących nad Wisłą. Pierwsza to faktycznie pewne dziedzictwo Jagiellonów i Józefa Piłsudskiego. Chodzi tu z jednej strony o sympatyzowanie z krajami dawnej Rzeczpospolitej, aby wspólnie, między Morzem Czarnym a Bałtykiem stworzyć wspólnotę, która będzie w stanie wytrzymać zarówno naciski Rosji jak i Unii Europejskiej. Ze współczesnych geopolityków opowiada się za tą koncepcją Leszek Moczulski, zaś w USA – George Friedman, który to polskie „Międzymorze” widzi jako jeden z elementów stabilizujących światową politykę – inne elementy to silna Turcja oraz silna Japonia. Wszystkie trzy człony zakładają trzymanie Rosji w szachu, bo blokują jej dostęp do niezamarzających mórz – polskie międzymorze ogranicza Moskwie Bałtyk, silna Turcja ściska za gardło Morze Czarne, a Japonia – niczym zgięte ramię – odcina Kreml od Morza Żółtego. Tworzy się w ten sposób silny pierścień wobec Rosji, w którym czasem zamiast Turcji rozpatruje się silny Kaukaz pod przewodnictwem Gruzji – tej samej, której Lech Kaczyński pomógł się obronić przed zakusami Putina.
Imperium Euratlantyckie czy Eurazjatyckie
Polska ma w tym pierścieniu wielką rolę do odegrania i ma też wielkiego sojusznika, żeby nie napisać „wielkiego brata”. Tym opiekunem są właśnie Stany Zjednoczone. Dlaczego jankesom zależy na takim układzie? Nie tylko po to, by powstrzymać Rosję – ta nie rokuje na razie mocarstwowości. Jednak Polska wraz z dawnymi terenami sprzed wieków jest też rozgraniczeniem pomiędzy zachodnią Europą a Federacją Rosyjską. Pamiętajmy, że stolice europejskie pragną z Moskalami robić interesy – to na Syberii wciąż tkwi cała przebogata tablica Mendelejewa, to stamtąd płynie gaz, ropa i inne surowce. Takie połączenie sił – Europy i Rosji, to tworzenie potężnego bloku kontynentalnego, zwartego organizmu mającego aspiracje do supermocarstwa. Nawet i w Polsce są zwolennicy takiego rozwiązania. Jednym z teoretyków syntezy Rosji i Europy jest w Polsce, co prawda mało znany, ale jednak działający, Leszek Sykulski, szef Instytutu Geopolityki funkcjonującego w Częstochowie. Sykulski uważa, że stworzenie takiego imperium na Osi Lizbona – Władywostok, gdzie pierwsze skrzypce grałyby Paryż, Berlin i Moskwa, to jedyne właściwe (sic!) wyjście dla Polski i dla świata. Ta koncepcja niszczy z kolei plany amerykańskie, aby wspólnotę interesów budować wokół Atlantyku, czyli żeby Europa i Ameryka trzymały się razem w walce z innymi cywilizacjami (jak to nazwał Samuel Huntington)
Szarzy ludzi w orbicie światowych planów
I tak oto dochodzimy do kontrowersyjnej tezy z tytuły niniejszego artykułu – wszyscy jesteśmy agentami. Jedni Polacy są rzecznikami interesów rosyjskich, inni – amerykańskich. Jedni (Platforma Obywatelska) – choć o tym nie wiedzą – budują orwellowskie imperium eurazjatyckie , drudzy (Prawo i Sprawiedliwość) budują imperium euratlantyckie, euroamerykańskie. Nieco trywializując tą opowieść, ale nie odbiegając od prawdy, można by rzec, że Rodzina Radia Maryja modląca się o pomyślność Jarosława Kaczyńskiego to ludzie Waszyngtonu, a pochody Palikota i Dominika Tarasa to rzecznicy Moskwy. Czy jest w tym straszliwym podziale miejsce na Polskę?
W ostatecznym rozrachunku liberalny model amerykański w Polsce nie musi zachwycać. Życie wyprane z duchowości, kult pieniądza, demokracja kojarząca się z wielkimi spektaklami oczarowującymi mało rozumiejących ludzi.
Rosja ze swoimi azjatyckim butem i Berlin ze wzrokiem ponad polskimi sprawami także nie budzi zaufania. Pamiętajmy jednak, że dylemat Polski rozłożonej pomiędzy europejskimi i światowymi mocarzami nie jest dylematem nowym. Mieliśmy już stronnictwa profrancuskie i proaustriackie (XVII w.), prorosyjskie i proniemieckie (Dmowski i Piłsudski), proniemieckie i proangielskie (koniec II RP). Nie czas i miejsce tutaj, by przytaczać wszystkie argumenty strony proamerykańskiej i prorosyjskiej. Trudno też wymienić wszystkie autorytety, które stoją po jednej lub drugiej stronie, jednak w tym wszystkim warto zachować jedną myśl i zasadę. Któraś z tych wielkich koncepcji jest na pewno bardziej opłacalna dla Polski, a któraś bardziej szkodliwa – choć obie służą też światowym mocarstwom. Na pewno jednak ogromna nienawiść jaka istnieje w Polsce i gigantyczna przepaść między „agentami” USA a „rzecznikami” Rosji naszej Ojczyźnie nie służy wcale. Zatem popierać swoje opcje należy jak najbardziej, jednak prawdziwymi rzecznikami obcych mocarstw kosztem Polski stajemy się dopiero wtedy, gdy nienawidzimy naszych rodaków bardziej niż tego wielkiego brata, którego uznajemy za wroga.
W dawnej Polsce, tej jeszcze przedrozbiorowej, istniała instytucja sejmu pacyfikacyjnego. Umiano na niej wybaczyć (ale i rozliczyć!) błądzącym i na stałe się pojednać, zrozumieć, że to Rzeczpospolita jest najważniejsza, a nie interesy Francji czy Austrii. Często okazywało się, że błądzący oddawali Ojczyźnie wielkie zasługi – jak Jan Sobieski służący ongiś Szwedom w czasie potopu, albo jak prawnik i gorliwy patriota Mikołaj Taszycki, który przewodził buntowi przeciw królowi Zygmuntowi Staremu w 1537 roku. Bo nasi przodkowie rozumieli, że w imię tych szeroko rozumianych polskich interesów, ale też interesów potężnych sojuszników, nie wolno w Polsce doprowadzać do rozlewu krwi i marnotrawienia sił narodu polskiego na wojny domowe.
Tekst ukazał się w ostatnim numerze Warszawskiej Gazety
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 2657 odsłon
Komentarze
czyli na miesiąc przed
10 Września, 2011 - 13:40
proponujesz się pojednać?
przypomnę, że pojednać mogą się tylko podmioty równoprawne - dlatego nie mogło owo pojednanie zaistnieć pomiędzy Polską a Rosją, dlatego też nie zaistnieje obecnie
wydaje mi się, że zarówno ostatnimi tekstami na temat GaPy oraz PiSu, jak i tym powyżej, wybiegasz zbyt daleko naprzód...
ale może masz w tym jakiś cel - ja mało pojętny zawsze byłem i go nie rozumiem... przynajmniej jesteś konsekwentny w tym aspekcie swojej działalności
pozdrawiam
Balansujcie dopóki się da, a gdy się już nie da, podpalcie świat!
Balansujcie dopóki się da, a gdy się już nie da, podpalcie świat!
@
10 Września, 2011 - 13:57
Zapewne więcej osób przeczyta Twój komentarz, niż mój przydługi tekst, niemniej chciałbym zaznaczyć, że o pojednaniu Rosji i Polski nigdzie nie pisałem.
---
A na drzewach, zamiast liści...
---
A na drzewach, zamiast liści...
oczywiście
10 Września, 2011 - 14:01
ja tylko porównałem szanse na jedno i drugie - bo przecież o pojednaniu Polaków wszystkich opcji napisałeś. Czy też nie? :-) A GRUBA KRESKA będzie? :-)
Balansujcie dopóki się da, a gdy się już nie da, podpalcie świat!
Balansujcie dopóki się da, a gdy się już nie da, podpalcie świat!
@
10 Września, 2011 - 14:07
Napisałem, by ich rozliczyć. Ale, wybacz, dla miliona Kowalskich, którzy zawinili tylko swoją głupotą i zamiłowaniem do "Tańca z gwiazdami" sznura nie będzie. Nie z mojej ręki.
Sam Zybertowicz pisał przed bodaj miesiącem, w Naszym Dzienniku, by budować mosty porozumienia między zwykłymi ludźmi, gdyż bez narodowej zgody wiele zdziałać się nie da, a konkretne ośrodki podżegają do tych naszych walk plemiennych.
Gdybym posługiwał się insynuacjami podobnymi do Twoich (vide: o grubej kresce) to bym mógł zapytać, czy ocierasz się o te "konkretne ośrodki", ale wiem, że nie - więc po co insynuować?
---
A na drzewach, zamiast liści...
---
A na drzewach, zamiast liści...
Żeby ich rozliczyć
10 Września, 2011 - 14:14
MUSIMY NAJPIERW ZWYCIĘŻYĆ. Sami nie przyjdą się pokajać. Pojednanie w obecnym momencie zakończyłoby się grubą kreską. Tylko tyle chciałem wyrazić. Dlatego napisałem, że ostatnio wyprzedzasz epokę... no - etap :-)
Z mojej ręki żadnego sznura nie będzie. Tylko sąd - jestem z Zachodu, a nie Wschodu.
"Konkretne ośrodki" mają gdzieś zarówno Ciebie, jak i mnie - dobrze o tym wiesz :-)
Pozdrawiam.
Balansujcie dopóki się da, a gdy się już nie da, podpalcie świat!
Balansujcie dopóki się da, a gdy się już nie da, podpalcie świat!
@
10 Września, 2011 - 14:19
[quote=Błąd w systemie]Dlatego napisałem, że ostatnio wyprzedzasz epokę... no - etap :-)
[/quote]
Jasne, pełna zgoda. Trochę przekroczyłem prędkość, ale to dlatego, że za dużo ostatnio widziałem "mesjaszów" po naszej stronie, którzy prowadzą nas w ślepą uliczkę.
A Twoje motto raczej sugeruje, żeś jednak ze Wschodu, bo jeśli się nie mylę to to jeden taki turańczyk powiedział :)
---
A na drzewach, zamiast liści...
---
A na drzewach, zamiast liści...
Ja też ich widzę i co z nimi zrobię TERAZ?
10 Września, 2011 - 14:28
Widzę jednocześnie, jak ludzie reagują na niektóre z Twoich tekstów (np. Widziałem Polskę!). To znacznie ciekawszy kierunek na ten miesiąc, choćbyś czuł że się powtarzasz niż Twoje ostatnie analizy Pisu, GaPy, pojednania itd. Jeszcze będzie czas.
Ps. Może i turańczyk, ale odwrócony :-)
Balansujcie dopóki się da, a gdy się już nie da, podpalcie świat!
Balansujcie dopóki się da, a gdy się już nie da, podpalcie świat!
@
10 Września, 2011 - 14:40
Tylko widzisz, ja nie piszę o tym co mi się podoba. Piszę o tym co wiem i co widzę. Widziałem Polskę? To ją opisałem! Widziałem skurwi**la ministra pisowskiego? Jak ludzi okłamywał? To napisałem, że mam prawo wymagać! Mogę tylko przeprosić, że widzę, co widzę, ale jak kradną to się nie powinno walić w tego co krzyczy "łapaj złodzieja".
Ty radzisz, by wołać później, ale obawiam się, że złodziej nie poczeka.
---
A na drzewach, zamiast liści...
---
A na drzewach, zamiast liści...
Streszczenie poproszę
10 Września, 2011 - 14:07
Może wtedy nie będzie w nim miejsca na kapusty w typie moczulskiego, i wciskania kitu że "są tylko dwa wyjścia".
Interesuje mnie WYŁĄCZNIE Polska.
TU i TERAZ.
I o tym dyskutujmy.
Pozdrawiam myślących.
@
10 Września, 2011 - 14:16
Dobre pytanie - ja jednak nie znam odpowiedzi na to co jest dla Polski najlepsze. Na razie chyba Ameryka - tak twierdzi "kapusta w typie Moczulskiego", ale przecież nie tylko on, bo polityka Kaczyńskich także do tego konsekwentnie nawiązywała - rimland jak u Spykmana (1893-1943).
Ja bym wolał Międzymorze bez Ameryki, ale czy jest to możliwe?
Nie wiem, nie twierdzę, że tertium non datur ale stawiam zdecydowanie, że konflikt interesów w Polsce (antyamerykańskich i antyrosyjskich) jest na tyle silny, że rzucenie Polaków na żer własnej wojny domowej jest na rękę.
---
A na drzewach, zamiast liści...
---
A na drzewach, zamiast liści...
Re: dobre pytanie
10 Września, 2011 - 14:30
Tak długo, jak długo żyją ludzie którzy w to wierzą,
WSZYSTKO JEST MOŻLIWE.
To kwestia DETERMINACJI i DZIAŁANIA.
Nie jestesmy głupsi od innych nacji, a tylko zbyt wczesnie dajemy sie zniechęcić.
I nie straszmy sie ciągle tą wojną domową - przereklamowana i raczej ostateczność.
Wyeliminowanie sowieckiej agentury to konieczność zneutralizowania kilkuset tysiecy.
A rezerwy Polaków za granicami to miliony.
Do zdrowego państwa wrócą z ochotą.
A potrzeba TYLKO lub AŻ -rozmawiać, rozmawiać,rozmawiać.
Ale na pryncypiach.BÓG, HONOR, OJCZYZNA.
Pozdrawiam myślących.
Gra toczy się o coś innego
10 Września, 2011 - 14:51
1. Uran na Mierzei Wiślanej -
http://gdansk.naszemiasto.pl/archiwum/2041254,mierzeja-wislana-zaglebiem-uranowym-polskie-zloza-uranu-pod,id,t.html
2. Złoża molibdenu w okolicach Myszkowa -
http://www.wprost.pl/ar/14023/Kosmiczny-skarb/?O=14023&pg=0
3. Złoto na dolnym Śląsku -
http://www.bankier.pl/wiadomosc/W-Polsce-znajduja-sie-najbogatsze-zloza-zlota-w-Europie-582652.html
4. Uran w Sudetach -
http://www.nbi.com.pl/aktualnosc-2007-wildhorse-energy-bedzie-szukac-uranu-w-sudetach/
5. Złoża polimetaliczne w okolicach Suwałk -
http://gigawat.info/archiwum/article/articleview/1404/1/94.html
6. Złoża geotermalne na 80% powierzchni kraju - http://www.money.pl/gospodarka/raporty/artykul/zrodla;geotermalne;zamiast;wegla;i;gazu,161,0,374177.html
Okazuje się, że nie jesteśmy jako kraj "brzydką i niezbyt posażną panną na wydaniu", ale całkiem zasobni w różne bogactwa.
Nie wymieniłem tutaj złóż gazu łupkowego, bo o tym to już chyba wszyscy słyszeli.
Ceterum censeo Moskwa delendam esse
Andrzej.A
Venenosi bufones pellem non mutant Andrzej.A
Ameryka daleko , Rosja
10 Września, 2011 - 21:35
Ameryka daleko , Rosja blisko. Sojusze Rosji z Niemcami zawsze okazywały się nietrwałe i dotychczasowi sojusznicy skakali sobie do gardeł. Ostatnio zwyciężyli Rosjanie (Sowieci), a obecne zależności między Niemcami a Rosja wskazują na to, że Moskwa nadal dominuje w tych relacjach. Zawsze lepiej znaleźć się po stronie zwycięzcy. Skoro Stany Zjednoczone pod wodzą Barracka Husajna przeorientowały swoją politykę zagraniczną na konflikt Północ - Południe (Obama stoi po stronie w większości islamskiego Południa), to lepiej dać władcom Kremla do zrozumienia, że Polska chce na powrót stać się ich sojusznikiem w środkowej Europie. Bo lepiej w całości znaleźć się na zasadzie "finlandyzacji" w rosyjskiej strefie wpływów, niż przekraczać w Aleksandrowie Kujawskim granicę rosyjsko - niemiecką, po czym ucierpieć od przetaczającego się przez polskie ziemie frontu.
Historia nauczycielką życia!
@ robin
10 Września, 2011 - 21:46
Zapobiegawczo proponuję przyjąć wapno w podwójnych dawkach.
Nie jest to może jeszcze osteoporoza, ale wygląda na powolny zanik kręgosłupa.
"Lepszy na wolności kęsek lada jaki, niźli w niewoli przysmaki".
Pamiętasz to może?
A może trzeba Ci cyrylicą napisać dla jasności?
I pisz za siebie. Polski do swoich planów nie mieszaj.
Pozdrawiam myślących.
@
10 Września, 2011 - 22:21
Ja tam nie zgadzam się z Robinem - stawiam na Amerykę, bo na razie jej interesy są tożsame z polskimi. Ale robinowi dziękuję za podjęcie dyskusji na płaszczyźnie argumentów, bo niestety ostatnio wszystko się rozważa na linii bohater - zdrajca/agent co nie sprzyja poszerzaniu horyzontów.
---
A na drzewach, zamiast liści...
---
A na drzewach, zamiast liści...
@ tutejszy
10 Września, 2011 - 22:44
Dlatego własnie powinniśmy dyskutować o Polsce.
Jak czynić Ją silną i samodzielną.
Czym innym są sojusze, a czym innym służalczość i wiernopoddaństwo.
Pozdrawiam myślących.
Miejsce Polski.
10 Września, 2011 - 21:36
Ameryka daleko , Rosja blisko. Sojusze Rosji z Niemcami zawsze okazywały się nietrwałe i dotychczasowi sojusznicy skakali sobie do gardeł. Ostatnio zwyciężyli Rosjanie (Sowieci), a obecne zależności między Niemcami a Rosja wskazują na to, że Moskwa nadal dominuje w tych relacjach. Zawsze lepiej znaleźć się po stronie zwycięzcy. Skoro Stany Zjednoczone pod wodzą Barracka Husajna przeorientowały swoją politykę zagraniczną na konflikt Północ - Południe (Obama stoi po stronie w większości islamskiego Południa), to lepiej dać władcom Kremla do zrozumienia, że Polska chce na powrót stać się ich sojusznikiem w środkowej Europie. Bo lepiej w całości znaleźć się na zasadzie "finlandyzacji" w rosyjskiej strefie wpływów, niż przekraczać w Aleksandrowie Kujawskim granicę rosyjsko - niemiecką, po czym ucierpieć od przetaczającego się przez polskie ziemie frontu.
Historia nauczycielką życia!