Ola i Ania

Obrazek użytkownika tutejszy
Kraj

Te dwie panny nigdy się nie poznały. Pochodzą z różnych miast, mają odmienne życiorysy, inne zainteresowania i pewnie bardzo różną przyszłość. Zapewne nigdy się nie poznają.

Ola kończy studia, przerywane czasami zagranicznymi wyjazdami, beztroskimi wypadami do Paryża, Londynu, czy Madrytu. W filisterskich restauracjach spędza czas na rozważaniu czy Terry Pratchet da się zinterpretować Jungiem, siebie nazywa czarownicą a resztę świata "mugolami" (zaczerpnięte z Harry'ego Pottera – coś jak "zwykli śmiertelnicy", pozbawieni możliwości używania czarów). Z poglądów jest bardzo antyklerykalna, generalnie woli kota niż księdza, z sarkazmem wypowiada się o budowie nowych kościołów, wznoszeniu krzyży etc. "Sukienkowi znowu doją kasę" – komentuje procesje Bożego Ciała, czy święta Wielkanocy. Przekonana, że zna sens świata (postęp i zacofanie, nie wiesz?) żyje sobie beztrosko w oczekiwaniu, aż jedna z państwowych instytucji zatrudni ją zaraz po skończeniu studiów. Choć nie... nie beztrosko. Zdecydowanie czuje się przygniatana rachitycznymi postawami katolików w Polsce, nieco prześladowana ich ortodoksją, ich porannym dzwonieniem na niedzielne nabożeństwa. Oli jest źle w Polsce, ale na szczęście sukienkowi wymrą śmiercią naturalną. No i ten jeden profesor filologii też wymrze, ten który nie uznaje Pratchetta, czym wywołuje u Oli liczne dyskusje, wpisy w pamiętniku i odważne polemiki w wyżej wymienionych filisterskich knajpach.

Ania jest z południa. Z trudnością domknie letnią sesję egzaminacyjną na matematyce, bo rzadko chodziła na zajęcia. W zeszłe wakacje pojechała z dwójką znajomych do Finlandii w celach zarobkowych. Wzięła pożyczkę na 5 tys. złotych, miała przywieźć 20 tysięcy – starczyłoby na rok studiowania w akademickim mieście. Jednak coś się nie udało – pracy nie znaleźli, koszty utrzymania okazały się wyższe, trzeba było dopożyczyć jeszcze trochę pieniędzy...
Ania została wyrodną córką swoich rodziców, bo od tamtej pory ich okłamuje. "Mamo zarobiłam sobie na studia, nie będę od was brała ani grosza w tym roku" – utrzymuje od wakacji. I pracuje. Wiem, że brzmi to niewiarygodnie, ale Ania wieczorami pracuje w restauracjach jako kelnerka (może obsługuje czasem Olę?), a potem przebiera się w roboczy fartych i na całe noce chodzi do magazynów w hipermarketach. Nie zawsze da radę wstać na zajęcia, więc nie wie czy uda jej się zaliczyć rok. Ale dług zaciągniety wcześniej trzeba spłacić i w dodatku się jakoś utrzymać, przecież nie będzie biednych rodziców naciągać, skoro jest dorosła. Ania nie narzeka – ani na swoją dolę, ani na kraj. "Każdy dźwiga swój krzyż" – powiedziała jednego razu, gdy próbowałem zmusić ją do przejścia na dział z lżejszymi towarami do przenoszenia. Czasem mnie, rosłego chłopa, zawstydzała swoją wytrzymałością.

Puenta będzie dość sztampowa, banalna nawet. Mama Oli pracuje w państwowej instytucji, w której zatrudnią niebawem i Olę, a tata od lat 90-tych jest emerytowanym milicjantem/policjantem. Jakie mają poglądy na rzeczywistość, możecie sobie wyobrazić. "Dziki kraj" – słyszałem, gdy bywałem w tamtym domu.
Rodzice Ani byli w "Solidarności", techniczne wykształcenie w miasteczku nie pozwoliło im znaleźć dobrze usytuowanych stanowisk po tranformacji. Za swój trudny los obwiniają tylko siebie i pytają: czy byliśmy za mało zaradni?

Nie twierdzę, że ich losy zależne są tylko i wyłącznie od tego, po której stronie politycznej barykady stali. Jednak pewne jest, że jedni mieli lepiej na starcie, inni gorzej. Ale co za paradoks – ci "lepsi" pałają jakąś zawiścią, jakąś pogardą wobec "gorszych", nie na odwrót!

To problem tysięcy, a nie pojedynczych przypadków...

Powiedzcie mi jak wytłumaczyć Oli, że ona miała łatwiej? Jej ojca można rozliczyć za pałowanie studentów podczas protestów w 1981 roku, ale Olę? Za co ją rozliczyć? Nie zweryfikujemy jej drogi życiowej, ona wraz z całym pokoleniem wtopiła się już w świat współczesnych karier. Jak budować Polskę, gdy przez dwie dekady spisano na straty wielu młodych nieurodzonych w "odpowiednich" rodzinach? Jak zasypać tę ogromną przepaść nieuczciwych nierówności? Jak (Czy) zbudować most pomiędzy dwiema stronami, by stały się jednym narodem?

Brak głosów

Komentarze

Tak wyglądają życiorysy polaków.Czy można to zmienić ? Tak ,ale to wymaga bardzo radykalnych rozwiązań.Pytanie postawiłbym raczej: czy jesteśmy (ta zubożała grupa) gotowi na przeprowadzenie tych zmian?

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------ Sukces nigdy nie jest ostateczny,porażka nigdy nie jest totalna.Liczy się tylko odwaga.  /Churchil/

Vote up!
0
Vote down!
0
#158280

Historie zapewne prosto z życia, ale brzmią jak dobra literatura. Do bólu prawdziwe. Czytałam ze łzami w oczach - naprawdę. Most - moim zdaniem - nie do zbudowania. Na przeszkodzie stoi zanik wartości duchowych - jakichkolwiek - w "świecie Oli". "Njuejdżowe" bajania plus lumpenliberalizm, i mamy Olę.

Vote up!
0
Vote down!
0

Dama Pik

#158293

Rozliczmy jej ojca. Najlepiej, żeby Ola pracowała u Ani. To jest do zrobienia. Strefy podziałów nie przebiegają tak jednokierunkowo. Nie utrwalajmy schematu bo najwierniejszym jego poplecznikiem jest zwykły motłoch.

Vote up!
0
Vote down!
0
#158301

Bardzo smutna historia, ale też prawdziwa.
Z autopsji znam takie Ole i Anie, takich Patryków i Michałów. Obserwuję, jak reagują na świat, jakie wyznają wartości, jaki mają stosunek do ludzi i tradycji patriotycznych.
Często zastanawiam się, skąd się bierze tyle pogardy dla "transformacyjnych nieudaczników"? Może to jakieś kompleksy, wyrzuty sumienia zagłuszane nienawiścią, której nie da się stłumić przez wszechobecną miałkość, tchórzostwo, głupotę i gnuśność intelektualną...?

Zatem, nie łudźmy się, nie będzie szybko pojednania narodowego, scalenia tego, co rozsypało się na miliony kawałeczków. Jeśli w ogóle da się zbudować jakiś trwały most, zasypać podziały, to (przy sprzyjających warunkach) potrwa to przynajmniej dwa pokolenia.
Naturalnie, o ile przy sterach staną prawi, mądrzy i odważni ludzie, jeżeli pozwolą na to nasi sąsiedzi, a Historia oszczędzi nam przez ten czas ostrych zakrętów...

Pozdrowienia (+10). Ursa Minor

Vote up!
0
Vote down!
0

Ursa Minor

#158398

Sympatyczka p.p. Kaczyńskich

Bardzo dobry tekst. Odnosi się też do ludzi umiejących jeść bezy, bo za komuny, również za nasze pieniądze się "nabywali" w wielkim świecie i niewykształconych synów Żołnierzy Wyklętych z super kulturalnych przedwojennych rodzin z tradycjami, którzy po prostu musieli schamieć, a nawet jeśli duchowo nie schamieli, to nie umieją grać w golfa (jak Miro), nie mają eleganckich garniturów, itp. itd. Zobaczmy kto dziś mieszka po tzw. "polskich dworkach" i elyty udaje.

Vote up!
0
Vote down!
0

Sympatyczka p.p. Kaczyńskich

#158355

historia tak prosta, że bałem się o niej pisać właśnie dlatego, byście nie uznali jej za wymyśloną. Chyba faktycznie - najpierw rozliczyć Ojca, a potem...

bummsie, dobre pytanie - czy już dojrzeliśmy do takiej sprawiedliwości? I chyba trzeba po prostu wychowywać - jak pisze bbebcia - w duchu naszych wartości. Przypominać o wielkości moralnej, tak dezawuowanej ostatnio. Prostych recept chyba nie ma.

Tylko na widok takich niesprawiedliwości pięść się sama zaciska...
---
A na drzewach, zamiast liści...

Vote up!
0
Vote down!
0

---
A na drzewach, zamiast liści...

#158458