Bezpieczeństwo nasze? Bez Ukrainy? Nigdy

Obrazek użytkownika jazgdyni
Świat

 

Przed napaścią na Ukrainę, Putin wyraźnie i jednoznacznie oświadczył przed światem o co mu chodzi. Oczywiście eufemistycznie: - o co chodzi Rosji.

A dokładnie:

"10 grudnia br. rosyjskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych wydało oświadczenie o „warunkach przyszłego dialogu Federacji Rosyjskiej (FR) z USA i innymi państwami zachodnimi” na temat bezpieczeństwa europejskiego.

[...]

"Do najważniejszych żądań Rosji wobec USA i innych państw zachodnich wskazanych w oświadczeniu należy przyjęcie porozumienia w formie umowy prawnomiędzynarodowej (traktatu), która – na podstawie zmanipulowanej przez Rosję zasady równego i niepodzielnego bezpieczeństwa – dawałaby Rosji długoterminowe gwarancje wykluczające dalsze rozszerzenie Sojuszu Północnoatlantyckiego na wschód."

[...]

"Rosja proponuje też zawarcie szeregu porozumień (prawnych i politycznych) o nierozmieszczaniu przez USA i inne kraje NATO przy granicach z Rosją (a więc także w państwach partnerskich Sojuszu) bliżej niesprecyzowanych systemów broni uderzeniowej, które według Rosji stanowią dla niej zagrożenie. FR chce też ograniczenia ćwiczeń wojskowych na obszarze przylegającym do granic państw NATO z Rosją. Państwa NATO i Rosja miałyby także uzgodnić – w celu zapobiegania incydentom wojskowym – bezpieczne odległości operowania ich okrętów wojennych i samolotów w międzynarodowej przestrzeni powietrznej i morskiej. ..." [1]

 

A w paru słowach to znaczy tak, że Rosja jest nie tyle państwem imperialnym, lecz zaborczym, które uważa, że obszar – konkretnie państwa, które były za tzw. Żelazną kurtyną, plus Finlandia, muszą ponownie uzać kontrolę Moskwy. To Rosja ma decydować niemalże o wszystkim na tym rozległym terenie i wszelkie militarne współprace, unie, pakty z zachodem, czyli głównie z USA i NATO, nie są dozwolone, w przypadku Polski, na wschód od Odry.

Jeśli to nie będzie szybko spełnione, Kreml uznaje to za akt agresji, zagrażający bezpieczeństwu państwa i podejmie odpowiednie kroki militarne.

 

 

Te bezczelne żądania wobec zachodu są nadal w mocy. Mamy je spełnić, albo... Analitycy i eksperci od spraw rosyjskich uważają, iż dla Rosji te postulaty są rdzeniem ich przyszłej, szacunkowo 20 – letniej polityki zagranicznej. Czyli następne dwudziestolecie nie będzie okresem pokoju i bezpieczeństwa, tylko stałym zagrożeniem militarnym Rosji. Rosji, która nie przestrzega prawa, traktatów i reguł cywilizacji. Można się spodziewać wszystkiego.

 

Krótko potem, 24 lutego 2022, Rosja uderzyła na Ukrainę. Na szczęście nie udał im się plan na wzór niemieckiego Blitzkriegu: zdobycie Kijowa, wymordowania ukraińskich przywódców, przede wszystkim prezydenta (albo zmuszenie go do ucieczki z kraju), tym samym zyskując kontrolę nad podbitym państwem – a to wszystko miało być wykonane w tydzień, maksimum 10 dni. Lecz, jak to typowe dla Ruskich – operacja nie wypaliła, a wojna ciągle się toczy i końca nie widać.

 

Polska w tym okresie dużo się nauczyła i zdobyła pewne doświadczenie.

Niestety, wiemy też z cała pewnością, że w tej ruskiej doktrynie wojennej jest jednoznacznie przedstawione:

Rosja by być w stanie kontrolować Ukrainę, musi zniszczyć Polskę.

 

Wojna Polska vs. Rosja

 

Czy my mamy jakieś szanse w sytuacji napaści zbrojnej Rosji na Polskę? Niewielkie.

Już za parę lat, za trzy, no, może pięć – i naprawdę nie ma podstaw, by nie wierzyć – będziemy mieli najsilniejszą armię lądową w całej Europie. Jak widać na Ukrainie, to właśnie armia lądowa decyduje o zwycięstwie w wojnie.

Więc kilka dni temu nowa, dumna informacja – kupujemy w USA kolejne 500 wyrzutni systemu HIMARS. [2] Do tego czołgi Abrams, systemy PATRIOT, myśliwce wielozadaniowe F-35, helikoptery Black Hawk i te najbardziej bojowe, szturmowe Apache. I kupę innego uzbrojenia i kontroli. Do tego jeszcze czołgi i haubice z Korei Płd., a nasz przemysł zbrojeniowy pracuje na trzy zmiany.

Już nie wyliczam dokładnie ile tego wszystkiego jest – powiem tylko – jest tego tak dużo, że wściekli byli sztabowcy, a dzisiaj śmieszne kukiełki Tuska w generalskich mundurach wrzeszczą, że to megalomania na niespotykanym poziomie.

 

Lecz jest problem o którym praktycznie nie słychać. Cicho siedzą wojskowi, a politycy pewnie mają szlaban w tym temacie.

 

Bo proszę powiedzieć, skąd weźmiemy tyle wojska, tyle wysoko wykwalifikowanych żołnierzy, by cały ten sprzęt bojowy obsłużyć i skutecznie zastosować w boju.

 

Na dzisiaj armia RP – Wojsko Polskie liczy niecałe 150 tysięcy żołnierzy. I to sumaryczne: 120 tyś żołnierzy i 33 tyś TSW – Terytorialna Służba Wojskowa.

W rezerwie mamy ZERO. Światowe militarne potęgi mają sumarycznie pod bronią około 2 miliony żołnierzy. A takie Indie i Pakistan, ponieważ bez przerwy wzajemnie się napieprzają to mają nawet 5 milionów.

 

No a Rosja? Wg rankingu Global Firepower na rok 2023 to: 831 tyś żołnierzy, 250 tyś rezerwy i 250 tyś sił paramilitarnych. W sumie 1 331 tyś. armii.

My naprawdę szybko się rozwijamy i w ostatnich paru latach awansowaliśmy z 24 miejsca najsilniejszych armii na 20 pozycję. Lecz Rosjanie już rozpoczęli rozbudowę swoich sił militarnych. I to nawet o kolejny milion. [3]

(Warto też wiedzieć, że nasz budżet obronny to 20 660 mln USD. Niemcy to: 184 tyś. żołnierzy, 15 tyś. rezerwy, a siły paramilitarne ZERO. W sumie to 199 tyś wojska. Budżet wojenny mają rzeczywiście ponad dwukrotnie większy od naszego, bo są bogaci. Co z tego, jeśli oni nie chcą walczyć i zbroić się. W rankingu są za nami i zajmują 25 pozycję.)

 

Planuje się, że docelowo będziemy mieli 300 tyś. wyszkolonych żołnierzy pod bronią. I to podobno za trzy lata. Jednakże wiarygodni eksperci, nie związani z wojskiem i nie będący politykami, twierdzą, że to niemożliwe.

Zarówno sytuacja demograficzna w kraju, jak i nastroje i kultura społeczna powodują, ze nie ma wśród ewentualnych rekrutów zbyt dużych chęci by uczyć się strzelać, czołgać i ćwiczyć tę przeklętą musztrę.

 

Dlatego też ze źródeł powiązanych z obronnością coraz częściej słychać, że konieczne stanie się przywrócenie obowiązkowego poboru do wojska.

Nie będzie to na szczęście powtórzenie systemu z PRL. Ma być bardziej przyjaźnie i "po ludzku". Więcej będzie również żołnierzy o wysokich i nowoczesnych kwalifikacjach. Podobno...

 

Podobno według teorii prowadzenia wojen - te wszystkie strategie, taktyki i

operacje - uważa się, że stosunek liczby żołnierzy armii atakującej do armii broniące jsię powinien być jak 3 do 1.

Co oznacza, że gdyby Ruski pozostaliby przy tym swoim jednym milionie, to gdybyśmy na serio mieli te nasze 300 tyś. WP, to moglibyśmy się skutecznie bronić. Ale tylko bronić. Byłoby ciężko, nawet gdybyśmy byli gotowi.

 

Wojsko Polskie dopiero całkiem niedawno zauważyło konieczność radykalnej restrukturyzacji. Przebudowy od dołu do góry, by siły bojowe dostosować do kompletnie nowej maszynerii współczesnej wojny.

A teraz wreszcie, patrząc na wojnę za miedzą, zdecydowano (i złamano opór starych trepów), że kompletnie trzeba zmienić system dowodzenia. To, co jeszcze niestety mamy, ciągnie się od komuny, gdy o wszystkim w kraju decydowało Biuro Polityczne PZPR (sterowane rozkazami z Kremla). I jak widzimy, ciągle jest sytuacja konfliktowa na tym najwyższym poziomie dowodzenia pomiędzy politykami a wojskowymi.

Zaledwie parę miesięcy temu mieliśmy dwa incydenty: sterowany pocisk, lecący nie wiadomo skąd, spadł tuż za zakładami naprawy sprzętu bojowego w Bydgoszczy, oraz białoruski helikopter, który przekroczył granicę i 5 minut latał nad naszym terytorium. Dla mnie to były ewidentne prowokacje. Tyko... wojsko nie zareagowało. Mimo nowych systemów radarowych i innych obserwacji nieba, a także najnowszej obrony przestrzeni powietrznej.

Natomiast burza rozpętała się na górze. Brali w niej udział: dowódca sił zbrojnych, minister obrony narodowej, premier i bodajże prezydent. To było żenujące. Krzyczeli jak dzieci: - To nie ja, to on. A wszystko dlatego, że w całym naszym systemie dowodzenia nie tylko, że nie ma dobrych procedur, to jeszcze na dobrą sprawę, nie widomo kto tak na prawdę jest tym najważniejszym dowodzącym. Bo jest paru generałów, którzy myslą, że to właśnie on.

To powoduje, że jakże ważna natychmiastowa komunikacja praktycznie nie działa. Łańcuch hierarchiczny na wszystkich poziomach dowódczych jest mętny i niejednoznaczny. Więc zazwyczaj wszyscy nic nie robią i czekają.

 

Na dodatek niektórzy politycy, którzy uzbrojenie znają tylko z pokazów, a akcje zbrojne z filmów fabularnych klasy pif-paf, wprost kochają mieszać się w sprawy armii. Mamy nawet coś takiego jak BBN – Biuro Bezpieczeństwa Narodowego. Co powoduje, że często to co uważa Sztab Generalny jest niezgodne z tym, co sądzi BBN. Taki konflikt w sytuacjach krytycznych jest furtką do przegranej.

To przykre, lecz osobiście uważam, że prezydent Andrzej Duda strasznie lubi, bo tak mówi Konstytucja, być wodzem całego wojska i wszystkich służb. To on ma tylko prawo podnieść rękę i krzyknąć: - Naprzód! Na nieszczęście tak mu powiedział BBN i ta mądra pani, a nie wojskowi fachowcy i dowódcy.

 

Jednakże rekonstrukcja sfery dowódczej polskiej armii, oczywiście bardzo ważna, jest tylko elementem gruntownej przebudowy naszych sił obronnych. Od rekruta i cywilnych współpracowników, aż po marszałka, jeżeli taki kiedyś zaistnieje.

Na dodatek, jak twierdzą eksperci obrony narodowej m.in. dr Bartosiak, nie mamy aktualnej kultury strategicznej. Tu teoretycy sztuki wojennej powinni opracować plan działania w obronie kraju, rozważając wszelkie możliwe opcje.

PRLowska doktryna rozpoczęcia obrony wschodniej flanki dopiero na linii Wisły, to skazanie Rzeszowa, Lublina, Białegostoku i reszty wschodu RP, na los Buczy, czy Mariupola.

Dzisiaj przywódcy państwa już jednoznacznie i głośno ogłaszają, że każdy centymetr granicy państwa będzie broniony natychmiastowo. Nie słyszałem jeszcze, czy tak będzie w stosunku do naszego obszaru powietrznego, granicy morskiej, czy cyberprzestrzeni.

 

Ta rekonstrukcja armii optymistycznie powinna być dokonana w trzy lata. Fachowcy natomiast są bardziej pesymistyczni i liczą, że na to potrzeba aż dziesięć lat.

Tak to mniej więcej "na chłopski rozum" dzisiaj wygląda. I to kalkulowanie zakłada, że będziemy samotnie walczyć z Rosją.

Trzeba do tego jeszcze dołożyć element zdarzeń, które mogą zaistnieć na świecie, a których program przeobrażeń nie będzie przewidywał. W obecnym chaosie i niepewności, wszystko jest możliwe.

 

 

Niby dlaczego mamy samotnie bronić się przed atakiem Rosji?

 

To proste – bo tak na prawdę nikt specjalnie nie ma ochoty wysyłać "swoich chłopców" i swojego sprzętu, aby skutecznie walczyć o Polskę.

 

Z pewną dozą optymizmu możemy liczyć na pomoc państw bałtyckich. Niestety są to małe państwa z niskim potencjałem bojowym. My na pewno natychmiast przyjdziemy im z pomocą i mogą oni na to liczyć. I mają nadzieję, że nasza pomoć będzie silna i skuteczna. My też możemy liczyć na ich wsparcie, tylko niestety będzie to symboliczna siła.

A reszta Europy? Wielka Brytania, Francja, Skandynawia i reszta? Mamy bolesną nauczkę od początku II WŚ, jakie wsparcie mogą oni nam dać.

Może Niemcy przyślą hełmy, a Francuzi helikoptery Caracal...

 

Osobnym tematem ważnym dla naszej doktryny obronnej, jest postawa obecnego naszego największego sojusznika – Stanów Zjednoczonych Ameryki.

Nasze optymistyczne marzenia zakładały, że USA, albo przeniesie, albo zbuduje w Polsce, państwie bądź co bądź fontowym, nowy Ramstein. Ba, najwięksi optymiści mieli nadzieję, że znacznie, znacznie więcej.

Dzisiaj stacjonuje u nas około 12 tysięcy Amerykanów. W Niemczech jest ich około 38 tysięcy.

 

Już za czasów prezydenta Trumpa, jak to było dla wszystkich widoczne w wojnie w Syrii, a potem potwierdziło to kompromitujące wycofanie się Amerykanów z Afganistanu, USA zmieniło swoją doktrynę hegemonii światowej.

Owszem, Stany Zjednoczone zrobią wszystko by nadal pozostać światowym jedynym hegemonem, lecz rezygnuje z funkcji światowego policjanta. Oznacza to, że już nie będą się mieszać do lokalnych konfliktów i wojen na świecie, chyba że będzie któryś z nich jednoznacznie zagrażać amerykańskim interesom.

 

Więc i Ameryka, w przypadku napaści na nas będzie nam pomagać, tylko zdalnie. Te 10 tyś stacjonujących u nas Amerykanów nie pójdzie walczyć na pierwszej linii frontu. USA już nie chce by ich chłopcy "ginęli za kogoś".

 

Na czyją pomoc i to taką dającą możliwość zwycięstwa możemy liczyć?

Jest tylko jeden taki kandydat. To Ukraina. A to temat na osobny artykuł.

 

Ps.

 

 

 

Józef Orzeł:

 

  • Polacy i Ukraińcy, co widzimy teraz, wyraźnie różnią się od siebie. My oddamy ostatnią koszulę i bez warunków przygarniemy pod dach miliony U. Natomiast Ukraińcy, mimo, że dostali już ponad poziom dobrej sąsiedzkiej pomocy, będą żądać dalej i robić fochy. Taka wschodnia cecha, gdzie wdzięczność ma małe znaczenie.

 

 

...............

 

 

[1] ]]>https://www.pism.pl/publikacje/rosyjskie-zadania-gwarancji-bezpieczenstwa-wobec-usa-i-nato]]>

[2] ]]>https://defence24.pl/polityka-obronna/500-himars-dla-wojska-polskiego-umowa-podpisana]]>

[3] ]]>https://www.forbes.pl/rankingi/ile-panstwa-wydaja-na-zbrojenia-wojna-w-ukrainie-sprowokowala-wydatki-jak-na-tle/rd101lh]]>

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 4.6 (9 głosów)

Komentarze

byli szkoleni w szpiegostwie dla sowieckich zbrodniarzy na różnych wwojskowych akademiach przez komunistycznych zbrodniarzy w sowieckiej Rosji.

  • Sowieci lub sowiecka agentura w Polsce nadawała im tytuły generalskie. Tak jak sowieccy zbrodniarze z NKWD - Jaruzelski i Kiszczak - otrzymali nominacje z Kremla na marionetki sprawujące władzę w tzw. PRL w imieniu komunistyccznych zbrodniarzy z Kremla.

Nic dziwnego, że nigdy nie reprezentowali polskiej racji stanu i polskiego punktu widzenia na geopolitykę.

Vote up!
4
Vote down!
0

Przemoc nie jest konieczna, by zniszczyć cywilizację. Każda cywilizacja ginie z powodu obojętności wobec unikalnych wartości jakie ją stworzyły. — Nicolas Gomez Davila.

#1654989

Dalsze komentarze nie są potrzebne. A reszta zależy od naszej polityki, naszego autorytetu, by Ukraincy zrozumieli, że polsko-ukraiński układ jest relacją zwrotną, choć nie symetryczną. Bez tego układu nie przetrwa ani Ukraina, ani Polska.

W tym układzie zakłóceniem jest działaniem przeciwnika, który także na Ukrainie ma swoją piątą kolumnę. To samo jest w Europie, w której piątą kolumną są imperialne ambicje Niemiec i Francji.

Europa, Ukraina a także Polska powinna zrozumieć dwie rzeczy:

Po pierwsze, Rosja ani w Unii Europejskiej, ani w Niemcach ani we Francji nie widzi ani partnera, ani przywódcy euroazjatyckiego imperium. Teraz posługuje się nimi instrumentalnie, a w strategicznym horyzoncie traktuje jako następny łup. A już teraz zarówno Niemcy jak i Francję traktuje bez szacunku, a może nawet z pogardą. 

Po drugie, rozwiązanie tego problemu należy poszukiwać na gruncie strategicznego zablokowania idei euroazjatyckiego imperium poprzez przeniesienie europejskiego centrum mocy do Europy Środkowej, skoncentrowanej na idei Trójmorza zawierającego i Polskę i Ukrainę, a nawet może i Turcję jako sojusznika. Nie jest to ani powrót do idei jagiellońskiej, ani tym bardziej jej współczesna kopia, lecz jej symboliczne wykorzystanie w zupełnie innej rzeczywistości, w której konieczna jest nowa równowaga sił pomiędzy niemiecko rosyjskim totalitaryzmem, a środkowo europejską solidarnością zawartą w idei zrównoważonego rozwoju.

Vote up!
4
Vote down!
0

michael

#1654997

Cześć Michaelu

 

Żeby zobaczyć jak naprawdę ma Europa wyglądać, warto zerknąć do prac Róży Luksemburg, która była bardziej Niemką niż Polką. Szczególnie "Polityka strajków masowych i związków" już zakłada stworzenie pod niemieckim butem tworu od Lizbony po Ural.

 

Trójmorze - tak. Lecz uważam, że najpierw powinniśmy się koncentrować na Międzymorzu (z Ukrainą)

Vote up!
3
Vote down!
0

JK

Przepłynąłeś kiedyś sam ocean? Wokół tylko morze. Stajesz oko w oko ze swoim przeznaczeniem.

 

 

 

 

#1655013

Dlatego napisałem o idei Trójmorza, że nie jest to ani powrót do idei jagiellońskiej, ani tym bardziej nie jest to jej współczesna kopia, lecz jej symboliczne wykorzystanie w zupełnie innej rzeczywistości, w której konieczna jest nowa równowaga sił pomiędzy niemiecko rosyjskim totalitaryzmem a środkowo europejską solidarnością zawartą w idei zrównoważonego rozwoju. I tylko pod tym warunkiem korzystam z nazwy Trójmorza, zastrzegając, że nie jest to dosłowne powtórzenie historycznych idei. To nie jest anachronizm, to nie jest powrót do dawnych znaczeń.

Z tego samego powodu nie lubię nazwy «imperium od Lizbony do Władywostoku», która zbyt szczegółowo nawiązuje do anachronicznych strategii. Z tego też powodu promuję pojęcie idei «imperium od Wysp Kanaryjskich do Kurylskich», określajace współczesną fałszywą strategiczną wspólnotę imperium Rosji i Niemiec. Wspólnota ze sztyletem za plecami.

I dlatego i tylko w tym sensie równiez uważam, że najpierw Międzymorze, a później krok po kroku Trójmorze...

Vote up!
3
Vote down!
0

michael

#1655015

Witaj

Ustalanie pojęć... Otóż to. Zawsze domagam się porządnej definicji. Bez tego każda poważna dyskusja się załamuje. Moje rozróżnienie Trójmorza i Międzymorza oparte jest na takim właśnie stosowaniu tego przez poważnych dyskutantów = od Orła, po Bartosiaka i innych. Wg. mnie, to dobre zaznaczenie. Dodam, ze Trójmorze można zacząć budować powoli już, biorąc przykład z tego, jak powstawało EWG. Na początku sprawy "techniczne" drogi, koleje, sieci energetyczne, rurociągi; potem wymiana handlowa, wspólne inwestycje, wspólne projekty (kanał Odra - Dunaj).       Lecz sprawy polityczne, kultury, i inne, to coś na dziesięciolecia. Ale warto tu działać.

 

Pozdrawiam

 

Vote up!
2
Vote down!
0

JK

Przepłynąłeś kiedyś sam ocean? Wokół tylko morze. Stajesz oko w oko ze swoim przeznaczeniem.

 

 

 

 

#1655035

w przeciwieństwie do Twego kumpla HD, który codziennie na SG pod ochronnym parasolem Gawriona i w otoczeniu klakierów typu Patmo, każdego zgłaszającego najdrobniejsze wątpliwości oskarżał z premedytacją o kremlowską agenturalność i "onucyzm". Dziś pisząc o "lepkich rękach Żeleńskiego" zasłużył na miano... publicystycznej qrwy!

Siedź więc cicho i się ucz. Jak Józef Orzeł, który z paroletnim mozołem jednak się nauczył (częściowo jeszcze, bo to nie wschodnia tylko specyficznie ukraińska przypadłość). Tego, o czym środowiska kresowe wiedzą od zawsze.

Vote up!
1
Vote down!
-2

1-2-3

#1655026