Pan Premier (tęga głowa) błąka się po całym świecie, aby dojść do Pacanowa

Obrazek użytkownika Apoloniusz
Kraj

Polska zbroi się na potęgę i słusznie. Na zbrojenia idą miliardy złotych - też słusznie, po splantowaniu polskiego przemysłu i polskiej armii. Tylko dlaczego te nasze (bądź co bądź) pieniądze wydawane są gdzieś tam, poza granicami Polski, pytanie wbrew pozorom nie pozbawione uroku i na pierwszy rzut oka odpowiedź jest prosta: bo polski przemysł (zrównany z ziemią) nie ma mocy produkcyjnych.

I jest to prawda, ale nie do końca.

Zaorano (sprzedano, za tyle ile dawał klient!), lub rozebrano do fundamentów, aby zdobyć grunty pod budownictwo, takie zakłady jak Nowotko (produkcja silników dużej mocy, do czołgów) Świerczewski - Vis, przemysł precyzyjny, Waryński (koparki), Tewa (centrum elektroniki: tranzystory, układy scalone), Kasprzak (magnetofony i radiostacje do czołgów i Skotów) OMIG (oporniki, i rezonatory kwarcowe do radiostacji) tyle w skrócie z samej tylko Wa-wy. Szkoda wspominać.

Ale w między czasie, o czym prawdopodobnie Pan Wicepremier nie wie (bo i skąd ma wiedzieć) powstał w Polsce przemysł w małych ( do kilkudziesięciu ludzi) fabryczkach, zakładach rozrzuconych po całym kraju. Te zakłady posiadają bardzo nowoczesne obrabiarki  CMC (sterowane numerycznie), oraz ludzi potrafiących je obsługiwać, operatorów znających nie tylko suwmiarkę i mikromierz, ale przede wszystkim potrafiących zaprogramować  obrabiarkę. Mamy w Polsce całą armie konstruktorów, którzy pracują nie na kulmanach, ale na komputerach, a dokumentacja , którą "rysują" po przesłaniu lub wczytaniu do obrabiarki jest wykonywana w postaci metalowych elementów.

Te zakłady i fabryczki borykają się z brakiem roboty, robią często bokami, dają w łapę aby mieć co robić i wyżywić właścicieli i robotników ... a polski przemysł zbrojeniowy składa zamówienia w Korei. 

Nie twierdzę, że całość potrzebnego uzbrojenia wykonamy w Polsce już jutro, ale czy ktoś zadał sobie trud sprawdzić co w Polsce można wykonać!

Piszę ten artykuł, na podstawie własnego doświadczenia. Mieszkam pod miastem powiatowym (raptem 20 kilka tysięcy) i dzisiaj, bez żadnego kłopotu mogę wskazać przynajmniej 5; 6 zakładów produkcyjnych o których mowa powyżej.

Co trzeba zrobić - Panie Wice Premierze  - aby koziołek trafił do Pacanowa, który jest pod ręką a nie na drugiej półkuli świata"

Odpowiedź: trzeba chcieć. Tylko chcieć, nic więcej.

 

 

 

 

 

4
Twoja ocena: Brak Średnia: 3.1 (9 głosów)

Komentarze

brak jest kadry. Akurat mieszkam niedaleko od największego w b. Układzie Warszawskim (po ZSRS ma sie rozumieć) kombinatu czołgowego. Jeszcze w latach 1980-tych zatrudniał ponad 12 tys. ludzi (z bliskimi kooperantami - ponad 16 tys.). Teraz może jest 600, a może mniej. Ci, co robili czołgi to albo emeryci, albo już są w tym lepszym świecie. Powoli trzeba wychować nowych, i dopiero wtedy zacząć myśleć o przemyśle zbrojeniowym w Polsce. Najbardziej widać to po sztandarowym polskim wyrobie militarnym, czyli armatohaubicy KRAB. Podwozie jest koreańskie, bo nasz OBRUM nie dał rady odpowiedniego opracować. A współpracy z Koreą nie należy się obawiać - ich przemysł zbrojeniowy jest większy, niż niemiecki, francuski, włoski i hiszpański... razem. 

Vote up!
4
Vote down!
0
#1646802

ja inżynierem. Oczywiście, że łatwiej jest zakupić w Korei lub w Stanach. Urzędnicy od zakupów są cali szczęśliwi, bo to i pojedzie się gdzieś i dietki sypnie, i nagrody jak trza. Pieniądze przecież nie są urzędnicze, ani nawet Pana Premiera, tylko kazionne więc w czym problem.

Ja nie próbuję wymyślać prochu. Taki sposób produkcji był w latach pięćdziesiątych stosowany w Japonii, w ich przemyśle samochodowym. Wówczas jeszcze nie było linii automatycznych, a całą produkcję oparto na dostawcach (małych firemkach, posiadających jedną, dwie obrabiarki).

My się zachłystujemy tytułami: och Kraby, Himarsy, Javeliny  ... a to wszystko składa się z poszczególnych części, wykonanych z określoną dokładnością i złożonych następnie u producenta. Ludzie, poddostawcy wcale nie muszą wiedzieć co wytwarzają . Dostają rysunek w systemie 3D wklepują w obrabiarkę i cyk cyk, poszło.

Kiedyś w czasach historycznych przez 12 lat byłem konstruktorem, oślepłem prawie na desce. Tuż przed emeryturą poszedłem (wróciłem) do fabryki. Nie ma już "desek", a gdy zobaczyłem co może wyprodukować taki zakichany zakładzik, który za komuny mógł co najwyżej gwoździe prostować, to mi oczy z orbit wychodziły. Dokładność, jeśli trzeba to w mikronach, powtarzalność całej serii bez żadnego problemu, a poza tym jakie możliwości! Niesamowite. A takich fabryczek są setki w Polsce, a może jeszcze więcej, tylko trzeba to zorganizować, trzeba chcieć

Wyobraź sobie, że zamiast kupować Bóg wie gdzie, nasz ukochany rząd (o przepraszam) Rząd, rozesłałby zapytanie ofertowe do wszystkich zakładów produkcyjnych w Polsce. Przecież jest baza danych co kto robi i okazałoby się co Polak potrafi. Jestem dziwnie spokojny, że Polak potrafi.

A swoja drogą spróbuję obskoczyć te okoliczne "fabryki", wziąć od nich wykaz maszyn i możliwości, i wyślę ofertę do wytwórców  uzbrojenia w Polsce (do tej pozostałości po kombinacie, która jest koło Ciebie także) i napiszę na Niepoprawnych co mi odpowiedzą. Napiszę do pana Wicepremiera, do prezesa PGZ. Ciekawa sprawa, może okaże się, iż nie mam racji, a może okaże się, iż są trudności obiektywne ...  i tylko import. Zobaczymy.

Pozdrawiam

Ps. Ha-Deku wyobraź sobie ślimak co miele mięso w maszynce do mielenia jaką ma Twoja małżonka, ale taki długi około metra. Zastanów się jak go wykonać. Ten w Twojej maszynce jest nieobrabianym odlewem, zero dokładności. Sam widziałem jak wieczorem, przed fajerantem wkładali nieobrobiony wałek materiału, włączali maszynę i wszyscy szliśmy do domu, a rano ślimak był gotowy i góra wiórów.

Vote up!
3
Vote down!
0

Apoloniusz

#1646806

Abramsa, czyli T-14. Ni ma. Bo ruskie nie są w stanie wyprodukować pewnych części do układu celowniczego. Ba, nawet łożysk nie umieją wyprodukować i są skazani na import. Jako niedoszły inżynier ze specjalnością MRC (maszyny robocze ciężkie, czyli... czołgi) coś niecoś wiem o problemach, jakie były nawet przy produkcji T-72. Na szczęście sprzęt noktowizyjny podczas wojny był w Bumarze produkowany, choć wtedy zakłady nazywały się ciut inaczej. A że ruskie technikę niemiecką z lat 1943-44 opanowali w latach 1970-tych nasi nie mieli z nią kłopotu. Owszem, są obrabiarki numeryczne itp. Ale ktoś musi opracować program, złożyć do kupy projekt. Podwozie opracowane w OBRUM teoretycznie było lepsze od koreańskiego. Ale nie wiadomo dlaczego podczas eksploatacji występowały pęknięcia. Szczególnie podczas strzałów. Pewnie po iluś latach problem dałoby się opanować, zmieniając kształt jakiegoś wspornika. Albo ordynarnie dospawując płytę. Ale to wymaga czasu, którego nie mamy.

Vote up!
3
Vote down!
0
#1646807