Groźne skutki dawnych błędów

Obrazek użytkownika Rafał Brzeski
Świat

Unia, to “niemiecka granda obliczona na zagarnięcie całej Europy. Nie można do tego dopuścić”. Komisja Europejska to “nie pochodzący z wyboru politycy z odrzutu”, którym “schlebia gnuśny parlament”.  Nikt ich nie rozlicza, “nie odpowiadają przed nikim”, “są pełni arogancji”, “wydają pieniądze, których nie zarobili”.  Przekazać “takiej bandzie choć odrobinę suwerenności, to już lepiej byłoby oddać ją Adolfowi Hitlerowi”. Ten “przynajmniej został wybrany”. 

Zacytowane tu negatywne opinie o Unii Europejskiej i jej kierownictwie pochodzą z opublikowanego 14 lipca 1990 roku wywiadu, jakiego udzielił tygodnikowi The Spectator Nicholas Ridley minister przemysłu i handlu w rządzie Margaret Thatcher. Ridley ostrzegał w nim przed odradzającymi się mocarstwowymi ambicjami Niemiec skrzętnie ukrywanymi w trakcie toczących się właśnie rokowań w sprawie zjednoczenia Republiki Federalnej Niemiec z Niemiecką Republiką Demokratyczną. Podobnie jak Ridley, Margaret Thatcher nie lubiła Niemców i nie ufała im. Kiedy zauważyła, że jeden z doradców zaparkował na podjeździe jej rezydencji swego VW prychnęła bez namysłu: “proszę mi czegoś takiego nigdy więcej tutaj nie parkować”. 

Ridley w swym wywiadzie wykłada fundamentalny kanon polityki zagranicznej Zjednoczonego Królestwa: “zawsze gramy na równowagę sił w Europie. Naszą rolą jest utrzymać równowagę europejskich mocarstw. Zwłaszcza teraz, kiedy Niemcy robią się tak bezczelne” zaś “Francuzi zachowują się jak pudelki Niemców”. Thatcher była przeciwna zjednoczeniu Niemiec. Przeciwwagę dla jednoczących się Niemiec widziała w Polsce. Zaufany Ridley jeździł na rozmowy do Polski i do Czechosłowacji. W decydujących dniach zaprosiła do Londynu premiera Tadeusza Mazowieckiego. Program wizyty w lutym 1990 roku był tak ułożony, że kiedy Margaret Thatcher konferowała z szefem dyplomacji Bundesrepublik Hansem-Dietrichem Genscherem, to polski premier zwiedzał schrony gabinetu wojennego odległe od Downing Street 10 o kilka minut spaceru podziemnymi korytarzami. W dowolnej chwili mógł się pojawić i wziąć udział w strategicznej grze o przyszłość Europy. Polska delegacja rządowa przybyła jednak do Londynu przekonana, że wizyta ma charakter gospodarczy a nie polityczny. Nie była przygotowana do udziału w politycznym przemeblowywaniu Europy. Kiedy Margaret Thatcher zapytała szefa polskiego rządu o sowieckie wojska stacjonujące w Polsce ten odparł,  że są one “logistycznym zapleczem wojsk radzieckich stacjonujących w NRD. Chcemy, aby w ramach rozwoju sytuacji siły te się zmniejszały [...]”. „Zmniejszenie to jedno a wycofanie, to drugie - żachnęła się Margaret Thatcher. “Za wcześnie na wycofanie” - uciął premier Mazowiecki. Szukając przeciwwagi dla Niemiec w Europie brytyjska premier nie znalazła w Warszawie partnera. Na twardą decyzję zdobył się dopiero premier Jan Olszewski, który przekreślił  wszelkie opcje inne niż szybkie i całkowite wycofanie wojsk sowieckich z Polski.  

Puśćmy teraz wodze fantazji. Gdyby Mazowiecki wykrzesał z siebie w Londynie choć odrobinę geopolitycznej wyobraźni, to układ sił na kontynencie być może byłby inny. Być może Hans-Dietrich Genscher nie forsowałby tak energicznie planów ujawnionych w przemówieniu wygłoszonym w Tutzing w Bawarii, w którym jasno stwierdził, że zmiany zachodzące w Europie Wschodniej oraz proces zjednoczenia Niemiec nie mogą prowadzić do "naruszenia sowieckich interesów bezpieczeństwa". Genscher zadeklarował, że NATO "nie może rozszerzać się terytorialnie na wschód, to znaczy posuwać się bliżej do sowieckich granic”. Być może kanclerz Helmut Kohl nie uspokajałby prezydenta Związku Sowieckiego Michaiła Gorbaczowa, że wyjątek od zobowiązania do nierozszerzania NATO stanowi tylko terytorium NRD, a i to dopiero po wycofaniu się wojsk sowieckich. 

Niemieckie deklaracje sprzed 30 lat dają dzisiaj Władimirowi Putinowi koronny argument: Zachód oszukał Moskwę i złamał obietnicę co uzasadnia i usprawiedliwia wywieranie presji militarnej na Ukrainę i stawianie Sojuszowi Atlantyckiemu ultimatum z żądaniami gwarancji osłabienia wschodniej flanki NATO. 

Gdyby nie zignorowano mocnych słów Nicholasa Ridleya,  gdyby nie traktowano ich jako obsesji pokolenia pamiętającego II wojnę światową, to być może nie mielibyśmy dzisiaj naruszania unijnych traktatów w imię dominacji sterowanych z Berlina brukselskich eurokratów i kauzyperdów z TSUE. Gdyby, gdyby… cofnąć już tego nie można, ale można uczyć się na błędach pamiętając przestrogę Ridley’a, że niemiecka dominacja w strukturach wspólnoty europejskiej doprowadzi do buntu narodów. 

Premiera: ]]>www.tysol.pl ]]> (polecam)

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (12 głosów)

Komentarze

ruskie i kacapy zawsze sie oszukiwali, chyba , że chodzi o POLSKĘ 

 

Vote up!
3
Vote down!
0

piciubata

#1639575

a tak mało jest narodów dumnych, ambitnych. Nie mogę pojąć, że większość narodów godzi się na ten terroryzm i dyktat niemiecki pod fałszywymi pozorami równości i demokracji. Jeśli Polska, Węgry, nie doprowadzą do przemian europejskich, to nie ma szansy aby ktokolwiek inny powstrzymał ten cały proces federalizacyjny i odrodzenia rzeszy, zniewolenia państw narodowych. Wielka Brytania się sprytnie z tego wszystkiego wyłączyła.

Panie Rafale! Wszystkiego dobrego w Nowym Roku! Zdrowia!

Vote up!
9
Vote down!
0

Podczas kryzysów – powtarzam – strzeżcie się agentur. Idźcie swoją drogą, służąc jedynie Polsce, miłując tylko Polskę i nienawidząc tych, co służą obcym.

#1639576

A czego innego mozna bylo sie spodziewac po Mazowieckim?

Vote up!
4
Vote down!
0

Jeszcze zaświeci słoneczko

#1639582

Miałby grać na polski interes ? Ale żarty.

Vote up!
3
Vote down!
0
#1639665