Profesorowie a wolność słowa

Obrazek użytkownika Józef Wieczorek
Idee

Zawieszenie prof. Andrzeja Nalaskowskiego w prawach nauczyciela akademickiego przez rektora UMK za felieton o tęczowym marszu wywołało dyskusję o wolności słowa na polskich uczelniach. Co prawda pod wpływem protestów i opinii publicznej zawieszenie trwało jedynie jeden tydzień, ale dyskusja o stanie polskich uczelni winna trwać znacznie dłużej i w zakresie znacznie wykraczającym poza barwy tęczy.

Faktem jest, że polskie środowisko akademickie zostało dotknięte czerwoną zarazą i przez dziesiątki lat uformowane/wyselekcjonowane na potrzeby instalatorów i utrwalaczy najlepszego z systemów. Po medialnym zakończeniu komunizmu, środowisko nie zostało do końca wyleczone z tej zarazy, a jak widzimy obecnie, zostało jedynie ubogacone kolorystycznie, dotknięte w niemałym stopniu rozprzestrzeniającą się zarazą tęczową.

Po znamiennych słowach wypowiedzianych przez abp. Marka Jędraszewskiego [„Czerwona zaraza już nie chodzi po naszej ziemi, ale pojawiła się nowa, neomarksistowska, chcąca opanować nasze dusze, serca i umysły. Nie czerwona, ale tęczowa”] głos potępiający wydał rektor Uniwersytetu Adama Mickiewicza – prof. Andrzej Lesicki, a głos ten został wzmocniony wkrótce, i to jednomyślnie, przez rektorów akademickich szkół wyższych [KRASP]:

„Prezydium Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich, kierując się zasadami  poszanowania praw człowieka, tolerancji i wzajemnego szacunku oraz koniecznością przeciwdziałania wszelkim przejawom dyskryminacji i nierównego traktowania ze względu na narodowość, płeć, religię, przekonania polityczne, niepełnosprawność czy orientację seksualną w poczuciu odpowiedzialności uczelni za kształtowanie wśród studentów i w całym społeczeństwie podstawowych wartości, na których oparte jest funkcjonowanie demokratycznego społeczeństwa, w obliczu nasilających się aktów agresji fizycznej i słownej oraz przejawów wrogości wobec przedstawicieli różnego rodzaju mniejszości, stymulowanych wypowiedziami osób publicznych, w pełni popiera przesłanie zawarte w oświadczeniu rektora Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu – prof. Andrzeja Lesickiego, opublikowanym 12 sierpnia br. na stronie internetowej ]]>https://amu.edu.pl/wiadomosci/aktualnosci/oswiadczenie-rektora]]>

Rektorzy stanęli po ciemnej stronie mocy

Rektorzy zupełnie nie zauważyli braku tolerancji i braku szacunku dla ludzi o odmiennych wartościach, opartych na fundamentach chrześcijańskich, manifestowanego – przez im podległych – etatowych profesorów polskich uczelni jak np. prof. Jana Hartmana czy prof. Joannę Senyszyn.

Wobec ich poczynań/ekscesów, jak do tej pory, KRASP nie wydała ani jednego oświadczenia.

KRASP zatem ich toleruje/ aprobuje, a nawet tworzy wspólnie swoisty Front Jedności Akademickiej, stojący po tej samej, ciemnej stronie mocy. Wyżej wymienieni profesorowie raczej funkcjonują w systemie akademickim jako swoiste piorunochrony zbierające na siebie gromy ze strony mniej postępowych. Wielu naiwnym nawet do głowy nie przychodziło, że ich pracodawcy – rektorzy‚ grają w tej samej drużynie. Stąd na ich ekscesy nie reagują.

Oświadczenie KRASP chyba te dotychczasowe nieporozumienia dostatecznie wyjaśnia. Inwektywom, znieważaniu uczuć religijnych i symboli narodowych, na marszach LGBP i w wypowiedziach ich akademickich miłośników, nie poświęcają ani jednego zdania w swym oświadczeniu. [sic!]. Czyli takie znieważanie jest dozwolone ?

Rektorzy, apelują o tolerancję, przeciwdziałanie dyskryminacji, nierównemu traktowaniu, ale od czasów czerwonej zarazy wykazywali brak tolerancji dla niezależnego myślenia – szczególnie krytycznego, dla nonkonformizmu naukowego, bez którego nauka sensu stricto nie może istnieć, dla naukowców/nauczycieli akademickich o innej orientacji intelektualnej – niszcząc/przywalając na niszczenie, tych zorientowanych na poszukiwanie prawdy, czyli realizujących swój [i każdego akademika] podstawowy obowiązek.

Spektakle kłamstwa i nienawiści wobec takich, niewygodnych dla przewodniej siły narodu, nigdy nie zostały potępione – czyli było i jest O.K.

Jakoś demokratycznie wybierani rektorzy nie okazali się zdolni do stania na straży prawdy, wolności, godności. Poszukiwanie prawdy pousuwano ze statutów uczelni i z obowiązków akademickich. Wypędzeni z uniwersytetów w czasach czerwonej zarazy, wolności -wykładania/formowania studentów według odmiennych od czerwonych/tęczowych wartości – nie odzyskali, a godność mniej utytułowanych nadal jest deptana.

Nie ma wątpliwości, że brak rozliczenia się z czerwoną zarazą w sektorze akademickim i jej transformacja w zarazę tęczową, jest jeszcze bardziej szkodliwe dla zdrowia akademickiego i społecznego, stanowi poważne zagrożenie nie tylko dla uniwersytetów, ale i dla losów całej naszej cywilizacji.

Skoro rektorzy stanęli po ciemnej stronie nocy należałoby ich przenieść w stan nieszkodliwości, co zresztą postulowałem jeszcze w okresie szerzenia się czerwonej zarazy [czasy jaruzelskie]. Ale kto to zrealizuje skoro niemal cała władza akademicka znajduje się obecnie w rękach rektorów ?

Wolność słowa akademickiego wobec LGBT rektorzy postawili pod pręgierzem i niedługo trzeba było czekać na konsekwencje. Rektor Uniwersytetu Mikołaja Kopernika prof. Andrzej Tretyn, zarazem wiceprzewodniczący KRASP, zareagował natychmiast na krytykę tęczowego marszu przez swojego podwładnego. Okazało się, że nawet poza terytorium uczelni wykładowca akademicki nie ma prawa mówić o tęczowej zarazie tego co uważa za zasadne.

Co to ma wspólnego z deklarowaną przez rektorów tolerancją wobec poglądów, wobec innych wartości ? Rektorzy raczej stanęli na linii frontu ideologicznego, włączyli się wojny kulturowej zagrażającej naszej tożsamości, naszym tradycyjnym wartościom.

O próbie przejścia na jasną stronę mocy, chyba do tej pory nawet nie pomyśleli, a niemałą część podległego im środowiska akademickiego taki stan rzeczy zdaje się zadowala.

Znamienne jest, że przed kurią krakowską w obronie abp. Marka Jędraszewskiego zgromadziły się wielotysięczne tłumy, przed pobliskim Collegium Novum czy Maius UJ, po wystąpieniu KRASP [w tym rektora UJ] nikt się nie zgromadził.

Nie można skutecznie bronić linii arcybiskupa milcząc o jednomyślnym oświadczeniu rektorów tę linię potępiającym.

Wolność, ale nie na uniwersytetach

Profesor Aleksander Nalaskowski tak skomentował decyzję rektora Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu o uchyleniu zawieszenia go w obowiązkach nauczyciela akademickiego: „Wydaje mi się, że teraz nas wszystkich czeka dyskusja o wolności słowa na uniwersytetach, o tym, czy profesorowie mogą powiedzieć tyle samo, co zwykli przechodnie”.

Takiej dyskusji brakuje. Szczególnie w ujęciu historycznym i w szerokim kontekście patologii akademickich zniewalających polskie środowisko akademickie. Dobrze aby taka dyskusja została podjęta w popularnych mediach, które jak widać po sprawie prof. Nalaskowskiego mogą wiele, ale niestety nie zawsze chcą, stąd o wielu sprawach/patologiach niewiele wiadomo, albo zgoła nic.

Mówimy, że żyjemy od 30 lat w wolnej Polsce, ale czy wolność badań, wypowiedzi, nie ma swoich pozamerytorycznych ograniczeń, jak to miało miejsce w okresie PRL ?

Przecież mimo odzyskania wolności nie wszyscy nauczyciele akademiccy odzyskali wolność wykładnia na uniwersytetach, i jak stanowili zagrożenie dla przewodniej siły narodu, tak i nadal stanowią.

Mogą sobie wykładać do ściany, w swoim mieszkaniu, o ile go mają, ale nie mieszczą się w murach uczelni, choć coraz obszerniejszych i piękniejszych, które są dla nich zamknięte. Czy to jest wolność ?

Skoro byli pasjonatami, uczyli nonkonformizmu naukowego, krytycznego myślenia, nie nadają się do pracy na uczelniach zatrudniających masy konformistyczne, często bezkrytyczne, a nawet bezmyślne.

Zdolność myślenia, czy rozumienia słowa pisanego, wcale nie jest powszechnym dobrem osobistym akademików, a namawianie ich do czytania ze zrozumieniem uważają za naruszanie ich dóbr osobistych [sic !], którym jak można sądzić jest niezdolność rozumienia słowa pisanego, nawet gdy pełnią funkcje akademickie.

Co to za wolność , skoro nawiązanie kontaktu intelektualnego z decydentem akademickim jest utrudnione lub wręcz niemożliwe ?

Co to za wolność, skoro na uczelniach ludzie boją się mówić a nawet myśleć, zanika dyskusja, krytyka merytoryczna, zastępowane przez zaszczuwanie niewygodnych i krytycznych.

Jak ocenia socjolog prof. Zybertowicz wypowiadając się o sprawie prof. Nalaskowskiego – świat akademicki utracił zdolność rzeczowej rozmowy, a reakcją typową dla świata akademickiego jest chowanie głowy w piasek.

Poznawanie najnowszej, prawdziwej historii uniwersytetów na ogół nie jest możliwe. Na takie badania nie ma przyzwolenia, nie ma pieniędzy. Mamy dzieła historyczne będące w obiegu edukacyjnym, gdzie w najnowszej historii uczelni nie ma takich pojęć jak komunizm, stan wojenny, nie ma mowy o PZPR.

Zatem poznanie prawdy o korzeniach obecnego świata akademickiego nie jest możliwe. Niestety historycy chowają głowę w piasek, utrzymując się dzięki temu na etatach.

Akademicy nie mogą pisać krytycznie o tęczowych marszach, źle się wyrażać o LGBT, ale także bezkarnie nie mogą ujawniać patologii, szczególnie wysoce utytułowanych, a tym bardziej merytorycznie krytykować prac profesorów.

Z polskiego systemu akademickiego nie usuwa się tych co zrobili kariery dzięki plagiatom, ale tych, którzy je wykrywają.

Tak samo wygląda sprawa ustawianych konkursów na stanowiska akademickie, nepotyzmu i „n-tej” ilości patologii degradujących polski potencjał akademicki.

Ale w przestrzeni publicznej najczęściej słychać, że jedyną bolączką polskich uniwersytetów jest brak pieniędzy. Rzecz jasna skala ich marnotrawstwa nie jest znana. O tym się nie mówi. Nie ma wolności słowa ?

Profesorom jednak wolno więcej !

Prof. Nalaskowski postawił pytanie „czy profesorowie mogą powiedzieć tyle samo, co zwykli przechodnie”, co może sugerować, że u nas profesorowie, w jakiś szczególny sposób są dyskryminowani, niegodziwie traktowani, jak mówią i robią to co inni bez takich konsekwencji mogą.

Czasem niegodziwe postępowania wobec profesorów są faktem, co zresztą „tęczowy” przypadek prof. Nalaskowskiego dokumentuje, ale jednak u nas profesorowie są otaczani na ogół prestiżem i to nierzadko niezasłużonym, a nieraz traktowani są jak „święte krowy”, co może bulwersować „zwykłych przechodniów’, choć media zbyt rzadko takie aspekty profesorskiego traktowania naświetlają w należytym kontekście.

Nasz system tytularny zaadaptowany przez komunistów do dyscyplinowania elitotwórczego środowiska akademickiego, do marginalizowania/wykluczania niepokornych, nieprzydatnych do wprowadzania i utrwalania ‚najlepszego z systemów’, nadal trwa, i jest jedną z najważniejszych przyczyn niewydolności polskiego systemu akademickiego.

Jesteśmy potęgą tytularną, ale mizerią naukową i mogą to powiedzieć nawet zwykli przechodnie, o ile nieco się w tym orientują, ale profesorowie choćby mogli, o ile są na etatach i robią karierę, tego nie mówią. Czasem dopiero po przejściu na emeryturę wyciągają głowy z piasku ( z podręcznych ‚strusiówek” towarzyszącym im w życiu etatowym) i uchylają rąbka tajemnic akademickich.

Mimo zmian, wielu reform, system tytularny jak trwał, tak trwa, a zdobywanie tytułów u nas stało się celem działalności, która nieraz nie ma wiele wspólnego z nauką. Im więcej tytułów tym pozycja nauki uprawianej w Polsce niższa, czyli utrzymanie systemu tytularnego, jako rzekomego gwaranta poziomu nauki, skutkuje utrzymaniem spadku tego poziomu.

Mimo to, prestiż profesorów w społeczeństwie raczej nie spada, lub jedynie nieznacznie, bo wyniki badań prestiżu zawodów sprzed kilku lat wskazują że zawód ( sic !) profesora stał się mniej prestiżowy niż zawód strażaka, co świadczy, że zwykli przechodnie zaczynają się orientować, że coś z profesorami jest nie tak.

Zresztą umieszczanie kategorii profesora [tytuł ! a nie zawód ] wśród zawodów, dowodzić może jedynie nierozumienia znaczenia pospolitych nawet słów, co niestety jest nader częste wśród naszego, coraz bardziej wyedukowanego i coraz bardziej utytułowanego społeczeństwa.

Trzeba pamiętać, że zawodu profesora się nie uprawia, natomiast profesor może swoją działalnością, poziomem intelektualnym i moralnym sprawiać zawód, nawet zwykłym przechodniom.

Negatywna selekcja kadr wprowadzona w życie w systemie komunistycznym, została zauważona przez zwykłych przechodniów/robotników w 1980 r. co skutkowało 13 postulatem porozumień gdańskich [ „ Wprowadzić zasady doboru kadry kierowniczej na zasadach kwalifikacji, a nie przynależności partyjnej …] . Niestety ten stan rzeczy trwa nadal i jakby z wprowadzenia w życie tego nader słusznego postulatu zrezygnowano.

Gdyby go wprowadzono, nader wielu profesorów po prostu z systemu akademickiego musiałoby odejść.

….a nawet czasem za dużo

Niestety to profesorowie w naszym osobliwym systemie akademickim stworzyli coś w rodzaju nadzwyczajnej kasty akademickiej, zresztą wzajemnie przenikającej się z nadzwyczajną kastą sędziowską, stąd mimo rozmaitych patologii, także na szczeblu profesorskim/rektorskim, jakoś działań wymiaru sprawiedliwości wobec niegodziwych poczynań profesorów jest niewiele.

W naszym systemie tytularnym nie ma mocy, aby odebrać profesorowi tytuł, nawet jak został zdobyty na drodze przestępczej – na bazie plagiatu.

Profesorowie sami się oceniają, awansują, wybierają i innym nic do tego.

W razie czego argumentują, że w nauce nie może być demokracji, rządzi arystokracja, a o przynależności do niej decyduje tytuł, który jest przedmiotem pożądania, niekiedy mrocznego, członków środowiska akademickiego.

Na drodze do jego uzyskania dzieją się nierzadko rzeczy karygodne, ale nie karalne, bo przecież jest autonomia uczelni.

Jak profesor pisze brednie, finansowane z kieszeni zwykłego przechodnia [np. gdy pisze o historii na odcinku PRL i nie ma w niej słowa ‚komunizm’, ani nawet ‚stan wojenny’], zwykły przechodzeń może się z takich profesorów śmiać w kułak, może pokazać ‚gest Kozakiewicza’ i nie zostanie zawieszony za to w wykonywaniu swoich obowiązków np. brukarza, gdy dla przykładu zwykły doktor za merytoryczną krytykę osiągnięć, czy poczynań profesorów, po prostu znika z przestrzeni akademickiej i to czasem dożywotnio.

Nie ma co liczyć na przenoszenie w stan nieszkodliwości takich profesorów, mimo że takie sankcje postulowałem przed laty. Nie ma co liczyć na protesty środowiska spolegliwego wobec profesorów, baczącego na przebieg swoich karier uzależnionych od profesorów, w naszym systemie zamkniętym.

Niewątpliwie jednak, jeśli podczas wojny kulturowej, z którą mamy do czynienia, jakiś profesor znajdzie się po niewłaściwej dla środowiska akademickiego linii frontu, to może być potępiony/wykluczony, ale i tak może liczyć, że będą protesty, głosy oburzenia i kara zostanie mu zmniejszona/zawieszona. Mniej utytułowani na to liczyć nie mogą. Profesorom jednak wolno więcej.

Tekst opublikowany w październikowym numerze miesięcznika Nowe Państwo – r. 2019

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (9 głosów)

Komentarze

50 lat temu byłem osobiście świadkiem, jak podczas "wizytacji" jednego z Wydziałów mojej ukochanej Politechniki,  towarzysz wizytujący zadał pytanie nisko schylonemu Rektorowi, który mu towarzyszył i usługiwał słownie. Cyt: ( z pamięci ) " a na którym to roku jesteśmy aktualnie, towarzyszu rektorze?-  " na czwartym , towarzyszu sekretarzu, na czwartym" . "Co to tak długo trwa, bardzo długo-" z wyrzutem syknął sekretarz. Reszty rozmowy nie słyszałem, gdyż w ramach obsługi, musiałem zamknąć drzwi od auli z naukowcami macierzystej uczelni, stojącymi na baczność. Jeszcze przed wejściem " prominenta". I tak pozostało przez kolejne lata, aż do dziś, a Pan się dziwi. I ma trwać, trwa mać ( wg klasyka).

Vote up!
8
Vote down!
0

yenom

#1606747

portrety obu opisywanych rozmówców do wglądu w siedzibie Rektoratu ( JM Rektor), drugiego w każdej gazecie śląskiej w latach 70 ubiegłego wieku( a nawet ogólnopolskich). Mam jeszcze w pamięci przedmiot, który na kolejnym roku był "konieczny" na kierunku technicznym, z kolokwiami i egzaminem ( konkretnie chemia, chociaż był na wszystkich Wydziałach), a mianowicie ( jeśli dobrze pamiętam!) filozofia zarządzania w przemyśle. Jak się okazało w praniu, to był  w- u- m- l  (dzienny) dla studentów w jasny dzień. Opowieść może być o wykładowcy z kw pzpr, jego psach - dogach autentycznych, oraz gabinecie w Katowicach. Nota bene w budynku, który się lata potem zawalił,  pod wystawianymi wewnątrz gołębiami. I zabił wielu ludzi swą konstrukcją. Ot, ironia losu.

Pozdrawiam Pana

Vote up!
2
Vote down!
0

yenom

#1606907

Wygląda, że owym rektorem był urodzony w Samarze tow. Jerzy Szuba (gorliwie walczący z "Solidarnością"), dr h.c. Instytutu Elektrotechnicznego w Nowosybirsku.

Nie tylko Jagiellonka  miała takich "spolegliwych naukawców".

Pozdrawiam,

Vote up!
0
Vote down!
0

_________________________________________________________

Nemo me impune lacessit - nie ujdzie bezkarnie ten, kto ze mną zacznie

katarzyna.tarnawska

#1607834

"nadzwyczajna kasta".

Pomimo bardzo niskich notowan polskich uczelni w rankingach miedzynarodowych (3 czy 4 uczelnie w pierwszych 500) - czytajac wypowiedzi profesorstwa mozna wnioskowac, ze w zasadzie to  Nobel nalezy sie co drugiemu z nich.

Jak to ma sie zmienic, skoro nabornowych kadr zalezy od widzimisie profesorstwa - czyli w praktyce asystentami zostaja kandydaci, ktorzy nie sa w stanie zagrozic pozycji swojego profesora.

Oczywiscie traktowanie profesora jako "mistrza" powinno miec miejsce, ale tylko w wypadku osob wybitnych uznanych nie tylko w kraju. W pozostalych przypadkach nabor powinny prowadzic komisje uczelniane wg scisle okreslonych zasad.

Vote up!
4
Vote down!
0

mikolaj

#1606786

 Mam kolegę, który był wykładowcą - bez tytułu profesora - w Politechnice Poznańskiej (obecnie jest na emeryturze.)

 Na koleżeńskim spotkaniu narzekał, że budżetówka zawsze była niedofinansowana i ma "zaledwie" 4,5 tys. zł emerytury "na rękę" (większość moich kolegów z tego samego rocznika którzy pracowali w przemyśle, nie ma połowy tej kwoty) - widać na tym prostym przykładzie jak wykorzystywane były pieniądze na oświatę... 

Vote up!
5
Vote down!
0

niezależny Poznań

#1606913

PiS wyciągnął ponad milion złotych z kieszeni podatnika dla marksistki szkalującej Polskę

Tokarczuk: "Pochodzę z Europy Środkowej..."

Tymczasem zwolnienie z podatku samej nagrody i kwota przeznaczona na tłumaczenia książek przyznana przez ministra Glińskiego przekroczyła milion złotych i będzie zapewne jeszcze rosnąć. Ponadto Senat RP uhonorował Tokarczuk specjalną uchwałą zawierając gratulacje w następującej sentencji:

“Senat Rzeczypospolitej Polskiej gratuluje Oldze Tokarczuk międzynarodowego sukcesu. Uznajemy jej ogromne zasługi dla światowej literatury, w tym dla budowy dobrego imienia Polski w świecie, a także dla wzrostu czytelnictwa w Polsce. Życzymy Oldze Tokarczuk, aby jej talent literacki zaowocował nowymi, wybitnymi dziełami”.

http://dakowski.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=26235&Itemid=80

Vote up!
6
Vote down!
-1

Verita

#1606946

Od kilku lat można było zobaczyć dwa stoiska - w najlepszym miejscu, przy wejściu - z książkami Tokarczuk w księgarni Prusa przy Krakowskim Przedmieściu w Warszawie. Michalkiewicz też kilka lat temu (2?) powiedział, że szykują ją pod "nobla". 

Zwykła żydowska ustawka, ale to jest za trudne do zrozumienia ciemnemu ludowi.

To nagroda za opluwanie Polski i nas Polaków.

To są kpiny. Józef Mackiewicz nie dostał a dostał jakaś żydowinka-plujka.

"noblistka" Olga Tokarczuk przed paroma laty (2015) powiedziała w wywiadzie: „Wymyśliliśmy historię Polski jako kraju tolerancyjnego, otwartego, jako kraju, który nie splamił się niczym złym w stosunku do swoich mniejszości. Tymczasem robiliśmy straszne rzeczy jako kolonizatorzy, większość narodowa, która tłumiła mniejszość, jako właściciele niewolników czy mordercy Żydów”.

tu więcej: https://www.youtube.com/watch?v=y_RPGKFaEWU

cyt. za: Jan Kowalski12 godzin temu

Nie wiem kim jest ta baba i szczerze to go... mnie obchodzi jej nobel, to jest nagroda przyznawana dzisiaj debilom, ćwierćinteligentom i okaleczonym umysłowo: Bolek Obama itp. A znając skąd wyrastają nogi tej całej fundacji noblowskiej można dodatkowo tylko się na nią wysrać. Pani tokarczuk jest nowomodnym nierobem na którego muszą pracować niewolnicy, a jej spuścizna literacka może posłużyć jedynie do podtarcia dupy.

cyt. za: Gaba Zaba1 godzinę temuWyróżniona odpowiedź

Proszę mi powiedzieć, ilu Żydów zabiła Pani i Jej rodzina, kiedy, z jakich powodów i jakimi metodami, dlaczego prokurator nic o tym nie wie – i dlaczego Pani uważa że wszyscy Polacy za to odpowiadają? Albo proszę przeprosić Polaków. List otwarty do Olgi Tokarczuk.  Iwona L. Konieczna

P.S. "Od Agnieszki Holland dużo się nauczyłam" - Olga Tokarczuk (lesba?)

 

Vote up!
4
Vote down!
0

panMarek

#1607102

Jeśli powstanie tryptyk filmowy na podstawie powieści Józefa Mackiewicza: Lewa wolna, Droga donikąd i Nie trzeba głośno mówić - to znaczy, że Polska jest krajem WOLNYM!
Twórczość Józefa Mackiewicza (podaj dalej):

1. Listy do Redaktorów Wiadomości     - 66,42 zł -26%
2. Listy Dzieła 26        - 66,42 zł -26%
3. Wielkie tabu i drobne fałszerstwa Tom 24  - 64,56 zł -28%
4. Szabla i pałka gumowa Tom 23    - 63,66 zł -29%
5. Listy do i od redakcji Kultury Tom 21   - 72,63 zł -19%
6. Tajemnica żółtej willi i inne opowiadania   - 38,13 zł -22%
7. Wieszać czy nie wieszać? Artykuły z 1950-1959 - 63,03 zł -29%
8. Lewa wolna        - 51,59 zł -26%
9. Droga Pani...         - 60,60 zł -27%
10. Okna zatkane szmatami      - 46,33 zł -22%
11. Prawda w oczy nie kole      - 33,93 zł -19%
12. Nie trzeba głośno mówić      - 51,66 zł -26%
13. Droga donikąd        - 43,94 zł -30%
14. Karierowicz        - 35,61 zł -15%
15. Zwycięstwo prowokacji      - 33,93 zł -19%
16. Bunt Rojstów        - 48,56 zł -25%
17. Watykan w cieniu czerwonej gwiazdy   - 50,95 zł -24%
18. Sprawa pułkownika Miasojedowa    - 52,06 zł -15%
19. Listy do redaktorów `Wiadomości`    - 70,33 zł -15%
20. Sprawa mordu katyńskiego.      - 45,32 zł -23%
21. W cieniu krzyża       - 17,93 zł -14%
22. Nie trzeba głośno mówić      - 25,82 zł -15%
23. Fakty, przyroda i ludzie      - 24,00 zł -21%
24. Kontra         - 43,58 zł -22%
25. Sprawa mordu katyńskiego. Ta  była pierwsza  - 40,78 zł -27%
26. Fakty,przyroda i ludzie Dzieła Tom 12   - 24,00 zł -21%
27. Nie trzeba głośno mówić      - 25,82 zł -15%
28. Lewa wolna        - 25,82 zł -15%
29. Droga donikąd        - 24,93 zł -15%
30. Sprawa pułkownika Miasojedowa    - 51,59 zł -26%
31. Sprawa pułkownika Miasojedowa    - 57,87 zł -15%
32. Ściągaczki z szuflady Pana Boga    - 40,86 zł -22%
33. Ściągaczki z szuflady Pana Boga    - 35,61 zł -15%
34. Bulbin z jednosielca       - 59,03 zł -26%
35. Optymizm nie zastąpi nam Polski    - 31,45 zł -21%
36. Zwycięstwo prowokacji      - 42,41 zł -19%
37. Karierowicz        - 35,61 zł -15%
38. Nudis Verbis z suplementem     - 68,22 zł -28%

Księgarnia internetowa Multibook.pl
ul. Dymińskiej 4 na Żoliborzu w Warszawie. 
Wysyłka w:2-3 dni robocze
http://multibook.pl/pl/i/Kontakt/15
 

Vote up!
3
Vote down!
0

panMarek

#1607103

Warszawa, ul. Dymińska 4 (nieopodal Dworca Gdańskiego)

Polska będzie krajem wolnym, gdy na Powązkach przy grobach ubeków-enkawudzistów pojawią się tabliczki: tu leży zbrodniarz morderca sądowy XY. Tu leży zdegradowany siepacz sowiecki W.J. etc. Oczywiście do momentu, kiedy zostaną przeniesieni w inne, godne miejsce, np. do Rosji.

Vote up!
1
Vote down!
0

Bóg - Honor - Ojczyzna!

#1607754

Tytuły sobie dają, ale uma niet!

Wciąż w użyciu zasada sowiecka:

IM GŁUPSZY TYM LEPSZY!

Więc rektorów mamy

wciąż takich samych:

- akademików bolszewików.

DOKĄD WIĘC ZMIERZAMY ???

Vote up!
2
Vote down!
0
#1607683