agitatorzy i agenci

Obrazek użytkownika Andrzej Tatkowski
Blog

Z dużą przykrością śledzę spór, który powinien toczyć albo w przyzwoitej knajpie, albo w jakimś dobrze zakonspirowanym lokalu kontaktowym, albo przed kamerami jedynej stacji tv, gdzie możliwa jest jeszcze swobodna wymiana myśli; nie jest publiczna, ani zaprzyjaźniona.

Spór jest interesujący i potrzebny, bo toczą go ludzie żarliwi, szlachetni i roztropni, może i niepoprawni, ale na pewno nieobojętni, których dyskurs jest choćby tylko dlatego wartością autonomiczną, współtworzącą życie umysłowe narodowej wspólnoty.

W tej przestrzeni, intensywnie zapełnianej od dawna prefabrykatami i jarmarczną tandetą, istnieją jeszcze, na szczęście, oazy, otwarte dla wędrowców i dla karawan miejsca spotkań przy źródłach, w cieniu, pozwalającym odpocząć, nabrać sił i zebrać myśli.

Oaza nie nadaje się jednak na stałą siedzibę; może być zalążkiem osady, którą trzeba by tu pracowicie budować
ale budowanie na piasku jest trudne i ryzykowne; może
być strategicznym centrum oddziału wojowników czy też rozbójników, ale łatwo będzie ich wtedy unieszkodliwić bez walki, zasypując czy zatruwając źródło.

W obu przypadkach oaza przestanie istnieć i zniknie miejsce spotkań zabłąkanych wędrowców, pielgrzymów i zbiegów, posłańców i tułaczy, szpiegów i kupców oraz wszelkich innych poszukiwaczy, choćby tylko przygód; będą się mogli spotkać jedynie na rynku albo na ulicy, stając się cząstką wielobarwnego tłumu.

Totalitaryzm, który odżywia się amorficznymi "zasobami ludzkimi", uwięzionymi w ewidencyjnych statystykach coraz precyzyjniejszych danych osobowych, posługuje się w walce z "niestandardowymi" osobowościami śmiertelnych swych wrogów potężnym arsenałem środków niszczących.

Współczesne tyranie obok (profilaktycznej) przemysłowej hodowli "konsumentów", hodują najemników i janczarów używanych do eliminowania osobników "nie trzymających" aktualnie obowiązujących standardów, którzy nie muszą być zabijani fizycznie (co zdarza się rzadko i miewa negatywne skutki uboczne), bo nie ich istnienie zagraża
powszechnemu błogostanowi, ale ich aktywność.

Wystarczy ich więc skutecznie, profesjonalnie "uciszyć"
zagłuszając czy przekrzykując, odbierając głos albo pozbawiając możliwości jego zabrania gdziekolwiek.

Wołający na pustyni nie stanowią zagrożenia dla tyranii ale oazy, na wszelki wypadek, lepiej zlikwidować, gdyż
bardziej humanitarnie ani taniej błogostanu zapewnić się nie da.

Niczego nie odkrywam. Z kartezjańską jasnością widzę, iż likwidacja miejsc spotkań wolnych ludzi, pragnących swobodnie podzielić się swoimi wrażeniami i myślami
z tymi, którzy gotowi są ich posłuchać, to proces tak przemyślnie i konsekwentnie realizowany, że rozważać można jedynie kwestię, kiedy i jak się zakończy; cel jest oczywisty.

Napatrzyłem się i nasłuchałem przez kilkadziesiąt lat rozmaitych agitatorów, głupków i geniuszy, erudytów i półanalfabetów; niektórzy z nich wydawali mi się ludźmi ideowymi, inni - najemnikami (być może była to raczej
kwestia profesjonalizmu).

Żywię wobec uzasadnioną nieufność i odruchową niechęć
wobec przedstawicieli tego obrzydliwego zawodu, nawet jeśli uchodzą za amatorów, jak pan Owsiak, albo - jak pan Tymochowicz - za ekspertów technicznych, ponieważ brzydzę się oszustami, niezależnie od tego, czy mnie oszukują z potrzeby serca, czy z chęci zysku.

Nieufność i niechęć ogarniają mnie natychmiast, gdy spotykam jakiegokolwiek agitatora - kogoś, kto mnie próbuje do czegokolwiek namawiać albo przekonywać, zamiast do mnie, po prostu, - mówić.

Tych, którzy do mnie mówią, słucham uważnie, i dopóki nie przyłapię ich na próbie oszustwa, ufam ich słowom;
nawet agitatorom zdarza się przecież powiedzieć prawdę, a tylko ona jest ciekawa.

Prawda o katastrofie smoleńskiej.
Prawda o stanie państwa.
Prawda o aferach.
Prawda o układach.
Prawda o kondycji moralnej społeczeństwa.
Prawda o życiu i obyczajach Polaków.

O tym warto rozmawiać, poczytać albo posłuchać.

Oczywiście nie wolno mi zapominać ani na chwilę, że mój rozmówca czy autor tekstu, który czytam, byli, są albo będą agentami (nawet jeśli to odkryję, pewnie się nie dowiem, czyimi właściwie).

Agenci, jak zło, któremu służą, czają się wszędzie.

Biorę to pod uwagę, wedle zaleceń ś.p. O.Bocheńskiego, dzięki czemu lepiej mi się rozmawia, czyta i słucha.

Zakazany tekst "Mein Kampf" trudno by mi było czytać bez świadomości dokonań jego poprzednich czytelników; dotyczy to i zalecanych przez intelektualistów nowej generacji tekstów Lenina.

Nie wiem(choć mogę się domyślać), co kiedyś wyrośnie z czytelników Kuczyńskiego czy Żakowskiego, ale skoro z czytelników "Tysola" powyrastali rozmaici faszyści, i to w dodatku szkodzący Polsce, cokolwiek czytam, mam świadomość, że mogę być przedmiotem jakiejś operacji specjalnej - i staram się być na to przygotowany.

Gdy zaglądam do takiej oazy, jak "Niepoprawni", która istnieć by nie mogła bez dyskretnego nadzoru, więc drzemie tam pewnie w cieniu palm niejeden agent, nie chcę ich tam szukać i demaskować, bo nie wiedziałbym, co z nimi zrobić potem.

Zakładam, że wszyscy są, jak ja, wędrowcami.

Brak głosów

Komentarze

Podejżliwość nie powinna nam przesłaniać widoków na przyszłość. Nadzieja umiera ostatnia. I nie zupełnie zgadzam się że jesteśmy wśród piasków pustyni. Jesteśmy tak liczni że oni już drżą. Będą się czepiać wszystkich metod, aby nas osłabić i wyprowadzić nas w pole. Nie damy się. Jest już za późno dla nich. Trochę za wcześnie dla nas. Czas pokarze że czekanie jest opłacalne. Jako naród przećwiczylismy wariant wytrzymania przeciwnika. W końcu nic nie trwa wiecznie a wszystko ma swoją cenę i konsekwencje. Czyż nie?

 

Pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0
#159442

Nawet jeśli i tu są agenci. Bo zapewne są. Jeżeli będziemy zdecydowani i przekonani do tego co robimy. A przy tym będziemy mieli stale na uwadze prawdę. To mamy szansę zrobienia dużo dobrego. Czy to okaże się sukcesem na miarę naszych oczekiwań? Nie ma na to gwarancji. Ale innej drogi nie ma.

Vote up!
0
Vote down!
0
#159464

Obawiam sie niestety, że samo zdecydowanie i przekonanie nie wystarczy. Ile to już było w dziejach ludzkości pięknych idei, które w kluczowym momencie przejmowali agenci wpływu i wykorzystywali do swoich celów.
Trzeba mieć uszy i oczy w koło głowy Panie szanowny.

NIEPOPRAWNY INACZEJ

Vote up!
0
Vote down!
0

NIEPOPRAWNY INACZEJ

#159466

Racja! Wiedza i moralność muszą iść w parze.

Vote up!
0
Vote down!
0
#159468

Wyprowadzenie ludu na pustynię w celu jego oczyszczenia i odsiania ziarna od plew, kryje w sobie każdorazowo pewną niewiadomą.
Nigdy nie wiadomo, czy do oazy wrócą ludzi oczyszczeni i prawi, czy bezwzgledni kanibale, którzy aby przetrwać posilili się prawymi.

NIEPOPRAWNY INACZEJ

Vote up!
0
Vote down!
0

NIEPOPRAWNY INACZEJ

#159465

Słuszna uwaga co do ryzyka wyprowadzenia ludu na pustynię. Jednak bez tego wyprowadzenia, mamy pewność, że ci kanibale nie zmuszeni do bezwzględności i tak stale będą się żywili prawymi, tyle że w sposób zawoalowany a dla nich "humanitarny"
MD

Vote up!
0
Vote down!
0
#159471

Jednym słowem albo zgadzamy się na dożywotnie żywienie pasożyta albo też poddajemy się terapii dezynsekcji podejmując spore ryzyko zejścia żywiciela.

Pozdrawiam
NIEPOPRAWNY INACZEJ

Vote up!
0
Vote down!
0

NIEPOPRAWNY INACZEJ

#159482

czy aby na pewno ma Pan podstawy by tak sądzić?
Natomiast zgadzam się, że jest obserwowana i że drzemie niejeden agent.
Jerzy45

Vote up!
0
Vote down!
0

Jerzy45

#159469

Mogła powstać bez tego "dyskretnego nadzoru". Mogła, ale nie musiała. Na pewno nie może istnieć bez tego "dyskretnego nadzoru". Bo jeżeli takie działania pozostawałyby bez reakcji to już chyba dawno szlag by trafił całą tę ferajnę Tuska.

Vote up!
0
Vote down!
0
#159474

Zgadzam się z autorem. Jest duże prawdopodobieństwo istnienia dysktetnego nadzoru blogosfery przez służby (nie wyłaczając Niepoprawnych). Doświadczenie uczy , że służby nie zostawiają NICZEGO przypadkowi.
Pytaniem bez odpowiedzi jest, czy to wyłącznie bierna obserwacja, czy też obserwacja z ingerencją.
W końcu śpiochów ci u nas dostatek.

NIEPOPRAWNY INACZEJ

Vote up!
0
Vote down!
0

NIEPOPRAWNY INACZEJ

#159477

Lecąc rano do pracy usłyszałem na tvp info jednym uchem, że dzisiaj "Słońce Peru" oby żył wiecznie spotyka się z blogerami, a tematem dyskusji ma między innymi być kontrola internetu!
Luzik

Vote up!
0
Vote down!
0

Luzik

#159481

Ja też zgadzam się z autorem, oprócz tego sformułowania, że "portal nie mógłby istnieć bez nadzoru służb", bo niby dlaczego nie?
A ingerencje są, tylko, że jest je trudno lub nawet niemożliwe zidentyfikować.
Bo są wpisy blogerów, które zastanawiają. Np. z jednej strony, jeden taki na nE, apeluje o pomoc finansowa dla Wyszkowskiego, a w innym wpisie pluje jadem na PiS i Kaczora - no więc co to jest?
I co? wymienię jego nick i zaraz wyleją na mnie kubeł pomyj.
Jerzy45

Vote up!
0
Vote down!
0

Jerzy45

#159486