U KABOKLI BEZ ZMIAN
Na bardzo ciekawy aspekt psychologiczny różnego rodzaju wydarzeń o katastrofalnych rozmiarach zwrócił kolega (chyba mogę?) Sed3ak w swojej notce: „Rożnica między Polską, a Zachodem”. Notka ciekawa i warta polecenia (a jest tu: http://sed3ak.salon24.pl/300251,roznica-pomiedzy-polska-a-zachodem), jedyne co doprecyzowałbym, to przywołane w tytule rozróżnienie Polska – Zachód.
Otóż Polska jest Zachodem, tyle tylko, że od circa 67 lat rządzą tym zachodnim krajem sowieccy Kabokle. Dlatego „polscy przywódcy” nie potrafią pisać, czytać i formułować myśli w trudnym, polskim języku. Wydawałoby się, że dwa, a niektórych przypadkach trzy pokolenia, powinny dać radę i sobie język przyswoić, ale jeśli weźmiemy pod uwagę pochodzenie społeczne tego desantu zza Dniepru i Dźwiny i Oki, to z miejsca zaczynamy rozumieć, a nawet nieco współczuć.
Sowiecki czynownik ma taką charakterystyczną cechę, że za nic nie odpowiada. To jest wrodzone. Bo ten na kogo uda się ostatecznie „zwalić” całą winę dostaje po mordzie, więc się odpowiedzialności unika jak ognia, a po drugie, co słusznie podkreślone w przywołanym wpisie, przyznanie się do winy skutkowałoby, obok konieczności wzięcia odpowiedzialności, koniecznością podjęcia jakichś reform. A reform sowieta nie wprowadzi z powodu organicznego – nie umie, choć moi rodacy od dwudziestu lat mają nadzieję i wciąż powierzają „ludziom o sowieckiej mentalności” i rządzenie swoim krajem. Jakby ktoś powierzył Kaboklom zarządzanie lotniskiem Heathrow pukaliby się w głowy, a co parę lat powierzają komuś o wiele bardziej cywilizacyjnie niedorozwiniętemu zarządzanie państwem, a więc czymś z natury bardziej skomplikowanym, niż lotnisko Heathrow.
Ale to powyżej to był taki przydługi choć ładny wstęp (to znaczy mnie się podoba :)
Ale do rzeczy. Czołowy przedstawiciel kaboklizmu (choć nie ikona, tu a palmę walczyć będą według mnie prezydenci) premier Donald Tusk wygłosił dzisiaj parę uwag na temat śledztwa smoleńskiego. Chwalić należy, że sobie przypomniał. I w ramach tych uwag wypowiedział kilka rzeczy , po usłyszeniu których w przeciętnym kraju zachodnim zwołano by... no właśnie nie wiem co, bo w normalnym kraju Donald Tusk nie zostałby premierem... Załóżmy, że zostałby jakiś przeciętnie rozgarnięty mechanik samochodowy (w republikach się zdarza), ale ukąszony przez kleszcza. I w trakcie kadencji wywiązałaby się infekcja i zaatakowała mózg. O właśnie! Wtedy zebrałby się parlament i odwołał przeciętnie rozgarniętego mechanika samochodowego do czasu aż mu się polepszy.
U nas nie działa. Niestety.
Otóż pan Donald Tusk zwyczajowo i po kaboklersku, z fantazją pojechał po bandzie i wbrew popiskiwaniom prokuratora generalnego, którym przypadkowo został pan Seremet (pamiętam, pamiętam, śp prezydent miał do wyboru z dwóch i zastanawiam się, kto to był ten drugi, skoro ten był lepszy?), i który marudził coś o konieczności wejścia w posiadanie czarnych skrzynek dla potrzeb śledztwa, oświadczył, że to co jest, wystarczy, bo nie rożni się od oryginału. Mało co z fotela nie spadłem z wrażenia, bo pamiętam, że „nasze” wersje różniły się od oryginałów. Po pierwsze nasze były w odcinkach i pan Miller sam osobiście jeździł po sequel, po drugie jeden z naszych ekspertów obecny przy spisywaniu tak się zdziwił tym, co usłyszał ostatecznie, że odmówił podpisania, a po trzecie na naszych zapisach dostaliśmy gratisa w postaci poglądowego odgłosu wydawanego przez ruski prąd!
A po czwarte krakowskie laboratorium fonograficzne, mimo bezczelnie obiecanej łapówki przez ministra sprawiedliwości Kwiatkowskiego, nie uległo (teraz się mówi: nie dostało esemesa) i jakoś nie pili się podżyrowaniem słynnych już „ruskich taśm prawdy” bez zapoznanie się z oryginałami, a o te wystąpiliśmy już w styczniu, ale bez odzewu.
A przypomnijmy, że na początku „żarło” nieźle:
16/04/2010
Nie było nacisków na załogę prezydenckiego Tu-154 w sprawie lądowania w Smoleńsku, a przynajmniej nie ma na to żadnych dowodów - taką informację podała wczoraj rosyjska agencja Interfax, powołując się na zapisy z czarnych skrzynek.
Przeczyłoby to wcześniejszym sugestiom, że załoga mogła być poddana presji wysokich rangą pasażerów - np. dowódcy sił powietrznych gen.Andrzeja Błasika, a może nawet prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
19/04/2010
Urządzenie rejestrujące rozmowy w kabinie pilotów, nagrało również dźwięki z pomieszczeń pasażerskich. Tuż za kokpitem znajdowało się pomieszczenie stewardess, a za nim trzy saloniki. W pierwszym podróżowała para prezydencka Maria i Lech Kaczyńscy, a w dwóch kolejnych m.in. prezydent Ryszard Kaczorowski, prezydenccy ministrowie, wojskowi dowódcy.
- W kilkudziesięciu ostatnich sekundach nagrania rejestrator z kokpitu nagrał rosnący szmer z przedziałów pasażerskich. Aż w końcu usłyszeliśmy nieludzki krzyk przerażenia i bólu, zrelacjonował "DGP" jeden z wojskowych prokuratorów.
Potem żarło nawet lepiej:
23/04/2010
- W perspektywie dwóch tygodni do Polski może trafić sporządzona w Rosji wstępna analiza zapisu czarnych skrzynek samolotu - oświadczył prokurator generalny Andrzej Seremet. Podkreślił, że materiały czarnych skrzynek "będą przekazane do stosownej analizy" fonoskopijnej i dopiero po tej analizie prokurator będzie mógł podjąć decyzję co do ujawnienia ich treści.
27/04/2010
Wiadomo już, jaki jest cel planowanej podróży ministrów Bogdana Klicha i Krzysztofa Kwiatkowskiego do Moskwy. Mają przywieźć do kraju czarne skrzynki.
za: fakt.pl
28/04/2010
Pełna deszyfracja trzech czarnych skrzynek, które znajdowały się na pokładzie rządowego Tu-154M, potrwa tydzień - twierdzą eksperci z Instytutu Technicznego Wojsk Lotniczych (ITWL), placówki, która zajmuje się problematyką bezpieczeństwa lotów maszyn wojskowych. Specjaliści z tego ośrodka są obecnie w Moskwie i ustalają, co było dokładnie przyczyną tragedii, w której zginął polski prezydent.
za: naszemiasto.pl
Ale potem zdechło:
“Rosjanie oddadzą nam czarne skrzynki dopiero po swoim prokuratorskim śledztwie - przyznał tuż po posiedzeniu komisji obrony minister Jerzy Miller, który stoi na czele polskiego zespołu badającego przyczyny katastrofy smoleńskiej.”
Za: nie pamiętam „za czym”.
A jeżeli “po”, to “po” jaką cholerę interweniować w tej sprawie “przed”?
Pan premier tym jednym zdaniem w sprawie zalecenia oceny i doboru dowodów przebił wszystkich Dzierżyńskich, bo przed tak bezczelnym ingerowaniem w ponoć niezależne prokuratorskie śledztwo to i Dzierżyński by się powstrzymał, używając raczej jakichś pozakulisowych metod terapeutycznych.
Jak wiadomo pajacowanie w pojedynkę jest trudne, dlatego różne kaboklerskie sztuczki lepiej się wykonuje w duecie. Do premiera Tuska dołączył chyżo pan minister (ciągle nie potrafię zapamiętać, od czego on jest) Sikorski i zauważył (to taki dowcip), że powinniśmy dokonać inwentaryzacji pytań i wniosków prawnych, które strona ruska bezczelnie olała. Ja to sobie tłumaczę tak: pan minister jako wybitnie uzdolniony maturzysta (?) pojechał studiować do Oxfordu, gdzie w błyskawicznie przyswoił sobie język Szekspira na poziomie akademickim. I od czasu studiów nie lubi czytać dokumentów napisanych w innym języku. A ponieważ polskie uwagi do raportu MAK wiszą sobie na ruskiej stronie internetowej bezwstydnie po polsku, to pan minister nie miał ochoty się z tym bezwstydem zapoznać.
Po drugie, zgodnie ze starą kaboklerską zasadą, żeby za nic przed nikim nie odpowiadać i nie ponosić odpowiedzialności, jakby przeczytał, to nie daj Boże by się dowiedział i musiałby coś zrobić, albo przynajmniej zrobić „coś”, a to mogłoby być niebezpieczne, bo rząd kaboklerski (tym razem w Moskwie) zrobiłby mu w rewanżu „coś”, po czym pan minister musiałby przestać być ministrem.
Generalnie to jest chyba taka zasada, że rządy kaboklerskie trwają na świecie, bo są wzajemnie „pohakowane”, bo innego wyjaśnienia tego zjawiska nie znajduję.
Najfajniej to jest jednak wtedy, kiedy pan premier wypowiada się na tematy, o których nie ma pojęcia, a więc na przykład, na tematy umów międzynarodowych. Przyjrzyjmy się:
"Konwencja chicagowska była jedyną podstawą prawną umożliwiającą procedowanie od zaraz". - Polska strona ustaliła na podstawie jednoznacznych wskazań fachowców, którzy po polskiej stronie tymi sprawami się zajmują - mówię tu głównie o tych, którzy zajmują się katastrofami lotniczymi - że konwencja chicagowska wraz z załącznikiem jest jedyną istniejącą podstawą prawną, która umożliwi nam podjęcie procedowania od zaraz i która ma pewne obiektywne standardy”
Moim skromnym zdaniem każda podstawa prawna, która dwaj premierzy ustaliliby jako wiążącą byłaby właśnie wiążąca, a mogli na przykład ustalić, że Rosjanie (podwładni Ruskich) grodzą teren i przekazują go czasowo pod polską lub międzynarodową jurysdykcję, a ta wykonuje śledztwo według dowolnych przepisów dotyczących katastrof. To można by zapisać i nie trzeba byłoby stosować uników z uzgadnianiem na gębę, bo „gęba”, przypadkowy premierze Tusk, nawet tak śliczna jak pańska lub putinowska, nie jest źródłem prawa międzynarodowego.
A jeśli nie jest, to największa Polska katastrofa po wojnie, zaraz za faktem długoletnich rządów kaboklów, których jest konsekwencją, jest badana na podstawie zależności krzywizny banana od kształtu cumulusa, a więc nie ma żadnej podstawy prawnej.
Jestem zresztą ciekaw, jacy to eksperci zalecali panu premierowi badanie katastrofy w oparciu o żadną podstawę prawną? Bo o ile pamiętam to tak nakazał premierowi pan Klich, któremu tak nakazał pan Morozow, który zadzwonił do pana Klicha, kiedy ten był w samochodzie... a przepraszam, ostatecznie obowiązująca wersja jest taka, że zadzwonił do domu, kiedy jeszcze pan Klich kończył się dowiadywać, że katastrofa miała miejsce, bo gdyby - nie wiedząc, że do katastrofy doszło, wsiadł w samochodu i tam go dopiero dopadł pan Morozow, żeby wypełnić logiczny ciąg zdarzeń i wpisać się w konieczność podjęcia decyzji o wyjeździe do Warszawy, to byłoby to trochę niezręczne.
Z tym tłumaczeniem jest trochę tak, jak z bezczelnym pytaniem, z którym jakiś nie mający serca dziennikarz zwrócił się do zainstalowanego na stolcu w charakterze kaboklerskiej ikony Bronisława używającego nazwiska Komorowski:
„Gdzie pan wtedy był?” zadaje pytanie bezduszniak
„Na wsi”
„Ale gdzie konkretnie?” dopytuje dziennikarz bez serca, szkielet ludu.
„Na wsi” precyzuje prezydent.
Pan prezydent musi uważać na dziennikarzy, a pan premier musi uważać na ekspertów, którymi się otacza, bo jak prokuratorzy się uparli, żeby wykonać eksperyment polegający na wciśnięciu przycisku UCHOD nad lotniskiem, na którym nie ma ILS-a, to pan Klich krzyczał, że będzie tragedia, a inni eksperci basowali temu krzykowi hypko.
A tu niefart – wszyscy przeżyli!
Jak widać nie do wszystkich esemes dotarł albo nie na wszystkich zrobił odpowiednio silne wrażenie i słusznie, bo ekspertem się jest całe życie, a premierem zostaje się bez żadnych predyspozycji do czegokolwiek, z przypadku, jak uczą dzieje najnowsze.
Ale najbardziej żal mi w zaistniałej sytuacji samego pana prokuratora Seremeta. Nie dość, że ma lecieć do Moskwy w okolicach „zimnej Zośki”, to jeszcze pan premier zapewnił wraz z panem ministrem Sikorskim od czegoś, że oni udzielą mu w tym podróżowaniu wszelkiej pomocy. Ja bym wziął jakieś lewe L4, trudno, i pojechał do Moskwy jak nie będą pomagać – życie ma się jedno!
Pozdrawiam.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 2141 odsłon
Komentarze
Och Rolex Rolex
21 Kwietnia, 2011 - 21:10
My nie obizjany.
Pozdrawiam
Obibok na własny koszt ====================================================== Nunquam sapiens irascitur.
Obibok na własny koszt
Ha ha
21 Kwietnia, 2011 - 23:29
A ten to tawariszcz pałkownik Krasnokucki ? Nawet awansował.
Opornik45
22 Kwietnia, 2011 - 03:00
Na oberobiezjanę! :)
Obibok
22 Kwietnia, 2011 - 02:59
Wstzrąsający portret FSB-eka.
dzięki, pozdrawiam!
Roleksie drogi, od oceny dowodów jest sąd, a nie płemieł, chyba
21 Kwietnia, 2011 - 22:21
że rzeczony płemieł nazywa się Tuskeauescu i może wszystko na okaziciela, a rzecz ma miejsce w państwie będącym skrzyżowaniem Rumunii z Koreą Północną.
Po prostu dowody z prokuratury trafiają do sądu, który je odrzuca albo przyjmuje. Płemieł nie ma tutaj nic do gadania. Ale nasz płemieł widocznie uznał, że może wyręczyć sędziego jeszcze zanim sprawa trafi do sądu.
Iranda
Iranda
Iranda
22 Kwietnia, 2011 - 03:01
Widać czuje, że musi. Ma parcie na siedzenie od wschodniej strony.
Pozdrawiam
Świetny tekst, sama
21 Kwietnia, 2011 - 23:20
Świetny tekst, sama prawda. 10 jak nic sie nalezy
5plus
22 Kwietnia, 2011 - 03:01
Pięknie dziękuję!
Pozdrawiam serdecznie
no to jeszcze...
21 Kwietnia, 2011 - 23:53
... wyjaśnij mi, proszę, kto odpowiada za cokolwiek w #@% Unii.
Albo jeszcze ogólniej - wśród dzisiejszych zachodnich "polityków".
Taki Sarkozy, żeby wziąć pierwszy z brzegu przykład - wplątuje swój kraj w wojnę, nawet nie starając się zbyt usilnie nakręcić opinii publicznej. Czego dotychczasowi postpolityczni "politycy" nigdy przecież nie zadniedbywali.
Nie, żeby mnie ten akurat europejski wyczyn przesadnie bolał, ale że codziennie widzę różne takie śmieszne informacje i obrazki na francuskiej telewizji dla lemingów (a jest inna?), więc ta sprawa akura mi się nasunęła, jako przykład postępu w postpolityce. If you get my drift.
No i, wracając do Sarkoza - beknie on kiedyś za te swoje wyczyny? Wątpię! Clinton też wprawdzie wywołał wojnę, żeby zatuszować przygody swojego rozporka z wywiadem pewnego kraju, o którym tylko dobrze, ale przynajmniej nakręcił opinię, jak należy. A Sarkoz co? Ma w dupie, po prostu, inaczej tego nie mogę zinterpretować.
Ale żeby miał za to kiedykolwiek beknąć, to serdecznie wątpię.
Bo że ta nasza targowica nie beknie, to oczywiste, ale to już wynika z pedalskości i głupoty obecnych Polaków. To nieco inna sprawa.
Pzdrwm
triarius
-----------------------------------------------------
http://triarius.pl - mój prywatny blogasek
http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów
Pzdrwm
triarius
-----------------------------------------------------
]]>http://bez-owijania.blogspot.com/]]> - mój prywatny blogasek
http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów
Triariusie
22 Kwietnia, 2011 - 03:05
Oczywiście, że "galopujące głupoty" rozlewają się po całym świecie Zachodu. Inaczej niż Hemingway, który "czuł się zespolony z ludzkością", nie potrafię być aż takim uniwersalistą. Wiem skupiam się na tym kawałku świata, któy jest mi najbliższy. To, rzecz jasna, zawężające, ale szczere :)
No i chyba my, ze względu na położenie i zapóźnienia, nie możemy sobie pozwolić aż na takie bałwanienie.
Serdeczności
zgoda, rozumiem, działać...
22 Kwietnia, 2011 - 19:52
... trza tutaj.
Ale ja jakoś już tak mam, że interesuje mnie etiologia tego typu zjawisk. No i letko się obawiaj, że jak my już z tej III RP wyjdziemy na drugą stronę (optymistyczne żarty sobie tu robię, of course), to wpadniemy w zachodni postpolitycyzm, no i co wtedy...?
Przecież dokładnie tak poniekąd było z naszym osławionym "zwycięstwem nad komunizmem"!
Nie mówię tu o agentach, komuchach, ubekach - ale ilu przyzwoitych i w sumie, zdawałoby się, niegłupich ludzi, nabrało się na to, że "to jest właśnie ten Zachód, to jest właśnie ten kapitalizm, inaczej się nie da"?
Czyż nie?
Z jednej strony jesteśmy zdecydowanie ZA, w sensie zapóźnieni, z drugiej jednak jesteśmy jeszcze w nieco lepszym od Zachodu stanie, choć dziś to niestety głównie w sferze teoretycznych możliwościej... I ja bardzo bym pragnął, żebyśmy właśnie TEGO nie zdążyli zatracić!
Pzdrwm
triarius
-----------------------------------------------------
http://triarius.pl - mój prywatny blogasek
http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów
Pzdrwm
triarius
-----------------------------------------------------
]]>http://bez-owijania.blogspot.com/]]> - mój prywatny blogasek
http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów