Las rośnie powoli - sprzedaje się szybko

Obrazek użytkownika Mind Service
Kraj

Jak byłem mały, to bałem się pójść lasu bo myślałem że mieszkają tam wilki. - Co te bajki o Czerwonych Kapturkach i wilkach potrafią robić z dziećmi... Bałem się też lisów, które to przychodzą z lasu wykradać jajka i porywać gąski... Wiedziałem, że nie można samemu chodzić do lasu późną porą bo można się zgubić. Cóż, kiedyś dzieci biegały same po okolicy i nikt z dorosłych, w tym rodzice tym się nie przejmował i nie obawiał, że dziecku może stać się coś złego.

I chociaż las nie był zbyt duży to zapamiętałem, że każdy człowiek ma jedną nogę krótszą i idąc przed siebie będzie się kręcił w kółko; i dlatego nigdy z lasu nie wyjdzie.

A jak zapadnie zmrok to zrobi się zupełnie ciemno, bo w lesie nie ma oświetlenia. Słychać wtedy tylko pohukiwanie sów, co ze strachu może przyprawić o zawał serca największego śmiałka.

Zawsze lubiłem zbierać grzyby, jagody i poziomki; chociaż jagody nie tak bardzo bo ręce robiły się granatowe, a jagody były tak małe że trudno było uzbierać chociaż kubek.

Czasami jeździłem po lesie rowerem z kolegami, a latem przez las chodziłem się kąpać nad jezioro.

Dzieciństwo spędziłem w miejscowości przepięknie położonej, otoczonej lasami, jeziorami i ośrodkami wypoczynkowymi. Na tym jeziorze leśnym nauczyłem się jako młody chłopak pływać. I już w czerwcu, przed końcem roku szkolnego, kiedy słońce mocno grzało z całą paczką urywaliśmy się z ostatnich lekcji i przez las chodziliśmy nad jezioro robić zawody w skokach z pomostu do wody. A było to w pewnym sensie ryzykowne, bo św. Jan wody jeszcze nie poświęcił - co powtarzali ku przestrodze starsi i mądrzejsi.

Zimą organizowane były kuligi leśnymi dróżkami. To dopiero była frajda. Mam nawet czarno-białe zdjęcia z tamtego okresu. Zawsze też chciałem jechać na sankach uczepionych na samym końcu. A jak mnie kiedyś posadzili w dużych saniach, razem z woźnicą, gdzie najwiekszą atrakcją było oglądanie dużego końskiego zada - to już nie było to.

Czasami latem nadchodziła burza. A to jezioro zatrzymywało chmury. Pioruny biły w wodę, co sam na własne oczy parę razy widziałem. Najgorsze było to, że nie wolno było w czasie burzy stać pod którymś z drzew, bo piorun mógł uderzyć w to drzewo, pod którym akurat stanęliśmy i porazić nas prądem.

Moja Mama była bardzo mądrą kobietą i te wszystkie rady, które udzielała mi od dziecka zapamiętałem do końca życia.

Wiem, że dzisiaj jest inaczej, ale kiedyś przed Bożym Narodzeniem chodziło się do lasu po choinkę. Trzeba było wybrać najładniejszą i samemu ściąć; a potem przynieść do domu. Ale to było wtedy, gdy byłem bardzo mały, bo potem pamiętam że leśnicy przywozili choinki, które można było kupić w centrum miasta. A jeszcze później, w starszej klasie dowiedziałem się że las trzeba szanować. Ze szkoły organizowane były wyprawy do lasu na sadzenie drzewek. Plecy po całym dniu bolały jak diabli, ale dzięki temu przekonałem się, że las rośnie powoli...

Pamiętam też tabliczki z napisem: "las rośnie powoli, płonie szybko". Mówiło się też że nie wolno porzucać i rozbijać szkieł, bo od tego las może się zapalić, gdyż szkło skupiając promienie słoneczne jak soczewka może spowodować zapalenie się ściółki leśnej. Czasami las płonął i jeździły go gasić całe zastępy straży pożarnych. Była w moim mieście tylko ochotnicza straż ogniowa i gdy się paliło, to wóz gaśniczy najpierw musiał znaleźć strażaków, więc niekiedy jeździł na syrenie wokół rynku... Jako dorastający chłopak byłem "młodzikiem" w ochotniczej straży pożarnej. Niekiedy jeździłem też na akcje gaszenia pożarów w lesie. Lasy miały też specjalnie przeorane pasy aby ewentualny ogień nie mogł się łatwo rozprzestrzeniać dołem po ściółce.

Mój wujek był myśliwym, a w lesie były poustawiane specjalne wieże na które można było wejść i stamtąd polować. Jako mały chłopiec bałem sie wejść do góry, ale później parę razy wdrapałem się na sam szczyt. Nie powiem, widok był wspaniały i było widać bardzo daleko, bo obserwator znajdował się powyżej czubków drzew. Ale polowanie mnie odstraszało; od zawsze uważałem je za "niehumanitarne". A poza tym mięso z zajęcy i innej dzikiej zwierzyny po prostu mi nie smakowało. Pamiętam jak zimą za oknem wieszano zające, by na mrozie skruszały, co jak na mój gust było mało estetyczne.

Wolałem za to chodzić zimą do lasu i dokarmiać zwierzynę. Nie wiem czy tak wszyscy robili, albo czy to była jakaś szersza akcja, ale ja z mamą i bratem w lesie np. rozwieszaliśmy paski słoniny dla sikorek. Na "pracach ręcznych" w szkole zrobiłem też karmik dla ptaków, ale byłem niepocieszony, bo nie mogłem go powiesić sam na drzewie, gdyż karmiki zabrał leśniczy i sam je porozwoził po lesie i zamontował. Nigdy nie znalazłem tego mojego, który sam zrobiłem...

W lesie były specjalne miesca gdzie rosły orzechy laskowe, albo gdzie się chodziło "na bazie", które niektórzy nazywali "kotkami" przed Wielkanocą oraz zrywało gałązki brzozowe, które później służyły jako "dysngus". A razem z wodą nazywało się to "śmigus-dyngus" - taka tradycja. Wiem, wiem - nie wolno niszczyć drzew, łamać gałęzi i tego typu sprawy. Ale kiedyś, jak byłem mały nikt tym się specjalnie nie przejmował, a las mimo masowego niszczenia rósł jak oszalały. Co roku na tych samych drzewkach brzozowych zrywało się nowe gałązki, które potem w wazonie w domu ładnie wyglądały. Teraz wiem, że to zasługa leśników i całej masy pracowników leśnych, którzy o ten las dbali, wycinali drzewa, doglądali dzikie zwierzęta... Wtedy nie miałem takiej świadomości.

Nigdy nie zastanawiałem się nad tym dlaczego ten las jest wspólny i że każdy może tam pójść na grzyby, poziomki, albo zwyczajnie pospacerować. To było oczywiste od zawsze. I do teraz nie wyobrażam sobie, że las może być prywatny, czyli czyjść a osoby obce mogą mieć wstęp wzbroniony...

Były takie ogrodzone miejsca, jakieś szkółki leśnie, gdzie chodowano sadzonki; ale to było dla mnie zrozumiałe, że tam nie można wejść. Co innego jednak gdyby cały las miał być prywatny. Już na samą myśl serce mi się kraje. A co z dziećmi, z moimi wnukami? To już nie będą mogli chodzić do lasu?

Ta świadomość że las to jest dobro wspólne, ba nawet można powiedzieć "dziedzictwo narodowe" nigdy wcześniej do mnie nie dotarła. Aż do teraz, gdy usłyszałem że Lasy Państwowe mają zostać sprywatyzowane, czyli sprzedane komuś. Dlaczego? Po co?

Ale to jeszcze nic, bo usłyszałem, że podobno ktoś chce sprzedać, a własciwie oddać polskie lasy państwowe Żydom, którzy tylko czekają aby po ich przejęciu wykarczować drzewa i sprzedać drewno, a na rozległych obszarach odartych z zalesienia wybudować osiedla dla nich, przybywających coraz liczniej nad Wisłę. Nie wiem, czy to tylko plotki, bo wydaje mnie się to nieprawdopodobne.

To, że ktoś zechce sobie przywłaszczyć coś co dotąd należało do całego społeczeństwa, to potrafię zrozumieć, ale to że ktoś z rządu, posłów, albo i sam prezydent będzie chciał nasz las oddać w obce ręce - nie potrafię sobie wyobrazić. To budzi we mnie sprzeciw.

Nie chcę się na to zgodzić. I zrobię wszystko co w mojej mocy aby do tego nie dopuścić. Dlatego wymyśliłem już hasło: "Las rośnie powoli - sprzedaje się szybko". Zakupiłem też prześcieradło i chcę ten napis na nim umieścić. Tylko jeszcze nie wiem co z tym transparentem zrobię. Czy go zamontować przy drodze pod lasem, tak aby wszyscy przejeżdżający mogli go zobaczyć, czy może wywiesić go ze swojego okna? A może zawieźć do Warszawy i przybić do muru polskiego Sejmu?

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 4.5 (17 głosów)

Komentarze

Super pomysł.

Pozdrawiam

Vote up!
8
Vote down!
0

Jestem jakim jestem

-------------------------

"Polska zawsze z Bogiem, nigdy przeciw Bogu".
-------------------------

Jestem przeciw ustawie JUST 447

#1461278

Las to także wspaniałe unikalne rezerwaty przyrody, jak ten w moich stronach "Niebieskie Źródła".

Nie oddamy tego nikomu za żadne pieniądze !

 

 

Vote up!
13
Vote down!
0
#1461287

Szanowny kolego, czy jest możliwy zakup praw autorskich do tego hasła ?

Proszę przy tym pamietać że z racji mojego pochodzenia ,to ja się umiem targować:-)))))))))))))))))))

Vote up!
9
Vote down!
0
#1461294

Las rosnie powoli, a wycina sie go szybko.
Pamietam jak wycinano trofiejne lasy pod Wegorzewem i wyworzono drewno za kacapska granice pozostawiajac pustkowie.
Mindzie alez w lasach sa wilki, no bo to jest ich naturalne srodowisko bajki nie klamaly.
Co do polowania ze jest niehumanitarne to jest jakas pomylka w logicznym mysleniu.
Lowiectwo bylo od zrania dziejow czescia czlowieczenstwa czyli jaknajbarzdiej humanitarna.
Hodowanie z premedytacja na kotlety i pozniej uboj kiedy zwierze sie meczy i przeczuwa smierc to moze dla Ciebie jest humanitarne?
Nagla smierc z broni mysliwego, ktory trafia celnie jest najbardziej humanitarna i naturalna bo czlowiek jest czescia natury.Jakos nikt nie oburza sie na wilki czy kojoty jak rozszarpuja sarenke w bolach jako naturalny predator,czlowiek tez jest naturalnym predatorem.
Dziczyzna to najlepsze jakosciowo mieso, oczywiscie ma inny troche smak od chodowlanego malowartosciowego miesa,ale sa gusta i gusciki jeden lubi pomarancze inny jak mu nogi puchna.

Widze ze masz tez socjalistyczne podejcie do prywatnosci, czesc lasow ktore nas otaczaja kiedys przed komuna byly lasami prywatnym ,ktore zostaly zrabowane prawowitym wlascicielom wraz z ich posiadlosciami,tartakami,mlynami itd. i te powinny najpierw wrocic do ich wlascicieli,gdyz panstwo jest tylko do tej pory ich paserem i chce je sprzedac swoim.
Nie po to je ukradli w 45 roku zeby teraz je dac narodowi za darmo oni od tego roku sa juz wlascicielami cudzego Lasy Panstwowe to tylko przechowalnia lesnych dobr dla tych zlodzieji, teraz dla nich wlasnie przyszedl czas zalegalizowania tego lupu.wlasnie po to oni oblalai komune nie tam jaks Solidarnosc z Walesa na czele to komuna sie sama obalila zeby stac sie legalnym juz wlscicielem.

Prywatny wlasciciel przed wojna lasow nie grodzil i ludzie mogli zbierac chrust, grzyby i jagody.
Kazdy przed 39 rokiem , kto chcial polowac mogl miec w wolnej Polsce bron i za pozwoleniem czasem darmowym polowac w prywatnym lesie.Za czasow lasow panstwowych tylko komuchy mogly polowac,i nic sie do tej pory nie zmienilo.
Jesli lasy pojda pod mlotek to nowy pan moze nie byc juz taki dobry.

Jak najbardziej uwazam ze lasy, ktore Polska dostala w spadku po nowym podziale, powinny byc wlasnoscia narodu jak i te lasy panstwowe sprzed wojny.

Vote up!
6
Vote down!
-1
#1461335

Napisałeś: "czy jest możliwy zakup praw autorskich do tego hasła ?"

- Z prostego powodu: hasło nie posiada praw autorskich :)

Nawet mi przez myśl nie przeszło aby coś takiego zastrzegać, patentować, a może i chcieć wyciagać zyski. 

Uważam, że tego typu sprawy nie powinny mieć praw autorskich. Po ta aby mogły być wykorzystywane dla dobra ogółu...

Vote up!
6
Vote down!
-1

"Mówienie prawdy w epoce zakłamania jest rewolucyjnym czynem"
/G. Orwell
Mind Service - 1do10.blogspot.com

#1461339

Nie wiem czy na zaprzyjaznionym portalu widok Twojego nick-a nie wywoła takiej reakcji jak na mój apel tam zamieszczony.Ale w oczekiwaniu na bana (mam to zagwarantowane od samego gruszkiewicza)
to zaraz przytepuje do kolejnej akcji

Vote up!
7
Vote down!
-1
#1461341

Pięknie opisałeś historię młodości! W ubiegłym roku, pojechaliśmy rodzinnie, do lasu, w którym spędziłam całe dzieciństwo! Las  w  Gdańsku-Wrzeszczu, przy znanym liceum tak zwanej "topolówce". Nie byłam tam kilkadziesiąt lat i bardzo chciałam zobaczyć, jak teraz wygląda, nazywana przez nas dzieci "polanka", gdzie bawiliśmy się z całym podwórkiem w "podchody", gdzie moja mama rozkładała koc i stawiała koszyk z jedzeniem i piciem! A, czy "wulkan", czyli górka do zjeżdżania na sankach jeszcze istnieje, bo tam większość dzieciaków z dzielnicy spędzało zimowe dni? Z tej górki był piękny widok na całą dzielnicę! A, sad przy lesie, gdzie można było najeść się jabłek, czy jeszcze jest? Zastałam "polankę" w stanie podobnym, niestety bez ludzi, natomiast na "wulkanie",  osiedle domków jednorodzinnych zagrodzone, bez dostepu do widoku! Kiedyś ten las tętnił życiem! Teraz pustka! Parę osób z pieskiem na spacerku! Porobiliśmy zdjęcia na pamiątkę, wróciłam do domu i odczułam pustkę! Wiem, że to tęsknota do lat młodzieńczych, ale chociaż las okrojony, to jednak jest! Mój kochany las!

 

Vote up!
13
Vote down!
0

viki

#1461333

Ja rosłam pod Biskupią Górką... Na takiej "płynnej" granicy Sródmieścia i Oruni.  Tam od jak się pamiętam pałętałam się jak nie po wielokilometrowej alei kasztanów wzdłuż Raduni, to po lesie... Moja "rodzinna" kamienica była ostatnia pod lasem na ulicy, dalej już był tylko las. Z  lewej strony ulica wzdłuż Raduni i zakręt z bramą posesji  ogrodnika, potem cmentarz Salwator i "nieużytki" z połykanymi przez ziemię i czas gotyckimi płytami nagrobnymi, wśród których zdarzały się podobno i macewy. Potem znów kawałek wertepa z "nic" i domki... A po prawej dalej las, "opancerzony" kwitnącymi wiosną głogami - tym białym i czerwonym. A w jego "czeluściach" dwa stadiony - ten większy podobno swe nasypy wywodził z czasów napoleońskich jako drugi pas fortyfikacji i w mych dziecinnach latach był miejscem majówek i letnich wypadów Gdańszczanów. Takich ogromnych dzikich stokrotek jakie tam rosły chyba w żadnym innym miejscu nie było, a na jego "głębszych" obrzeżach kwitły wiosną takie bzy, że ich zapach pamiętam do dziś... Za tymi wałami był mniejszy "stadion". Dzielony przez podwórkowych "żużlowców" ze zjeżdzającymi na swe letnie siedzisko taborami Cyganów z całej Polski. Ileż razy szłam pod wieczór z Rodzicami przez ten "nasz"  las by oglądać ich tańce przy ogniskach...

Moja rodzinna kamienica do dziś jest ostatnia na ulicy (sprawdzone osobiście 5-6 lat temu, a z relacji naocznych świadków przed Bożym Narodzeniem 2014 - stan się nie zmienił) i dalej jest wciąż las choć już na szczycie Pohulanki drzewa zastępuje beton blokowisk i być może już ten beton zawładnął terenem byłego tętniącego ogniem kolorów  i czardaszy taborowiska i królestwa najdorodniejszych stokrotek. O bzach nawet nie wspominam...

 

Pozdrawiam Krajankę.

 

PS. Sentymenty sentymentami - las polski trzeba bronić przed turkuciami z PO i użyć go do obrony reszty Polski !

 

 

 

 

Vote up!
10
Vote down!
-1

contessa

___________

"Żeby być traktowanym jako duży europejski naród, trzeba chcieć nim być". L.Kaczyński

 

 

#1461381

Wiem, gdzie to Twoje cudne miejsce! Rzeczywiście rozrosło się "trochę" betonu, ale dalej góruje ciąg leśny! Nie wyobrażam sobie aby było inaczej! Musimy powstrzymać te dzikie zapędy, bezmyślnej, pazernej waadzy! Pozdrawiam cieplutko!

Vote up!
8
Vote down!
0

viki

#1461390

Wiesz, ja myślę, że mimo iż żyliśmy w czasach PRL-u, mieliśmy szczęśliwe dzieciństwo. Dlatego z taką nostalgią do tamtych chwil powracamy. 

Dorastaliśmy w czasach, które były szare i biedne i bezpowrotnie minęły, a nasze wnuki zapewne będą się dziwiły jak nam udało się to przeżyć? Łóżeczka i zabawki były kolorowe i z pewnością polakierowane lakierami ołowiowymi. Niebezpieczne były puszki, butelki od lekarstw i środków czyszczących, ale nikt od tego nie umarł. Można było jeździć na rowerze bez kasku. Szkoła była na jedną zmianę - do południa, a obiad jadło się w domu. Nikogo nie wysyłano do psychologa. Nikt nie był hiper aktywny ani dyslektykiem. Wcinaliśmy słodycze i pączki, piliśmy oranżadę z prawdziwym cukrem i nie mieliśmy problemów z nadwagą bo ciągle byliśmy na dworze i byliśmy aktywni. Piliśmy całą paczką oranżadę z jednej butli i nikt z tego powodu niczym się nie zaraził. Nie mieliśmy gier wideo, 99 kanałów TV, DVD i wideo, komórek, komputerów ani chatroomów w Internecie… Lecz mieliśmy przyjaciół! Mogliśmy wpadać do kolegów pieszo lub na rowerze, bawić się u nich, nie zastanawiając się, czy to wypada. Nie było komórek… I nikt nie wiedział gdzie jesteśmy i co robimy!

Nieprawdopodobne! Tam na zewnątrz, w tym okrutnym świecie! Całkiem bez opieki! Jak to było możliwe? Graliśmy w piłkę na jedną bramkę, mieliśmy poobcierane kolana i łokcie, złamane kości, czasem wybite zęby, ale nigdy nie podawano nikogo z tego powodu do sądu! Nikt nie był winien, tylko my sami!

Nie baliśmy się deszczu, śniegu ani mrozu. Nikt nie miał alergii na kurz, trawę ani na krowie mleko. I uczyliśmy się dawać sobie radę! Kiełbasy w sklepie nie było, ale z głodu nie umarliśmy! Pytanie brzmi: Jak udało się nam przeżyć? Ty też jesteś z tej generacji? Pewnie można powiedzieć, że żyliśmy w biedzie, ale przecież byliśmy SZCZĘŚLIWI!

Pozdrawiam!

Vote up!
9
Vote down!
-1

"Mówienie prawdy w epoce zakłamania jest rewolucyjnym czynem"
/G. Orwell
Mind Service - 1do10.blogspot.com

#1461388

To wszystko prawda! Gdy byliśmy głodni, to mama ukroiła pajdę chleba, posypało się cukrem i dalej na podwórko, do dzieciaków! Wieczorem to byliśmy z rodzeństwem tak padnięci, że prawie zasypialiśmy stojąc! Tak byliśmy szczęśliwi! 

Vote up!
8
Vote down!
0

viki

#1461393

A ziemniaki w ognisku piekłaś pod lasem ?

U nas to była cała ceremonia - i dzieciarnia z podwórka zbierała chrust w lesie na ognisko. Potem sprawiedliwie podzielono przypalone ziemniaki i każdy był szczęśliwy :)

Ja latem zabieram wnuki do lasu  ... i jak za dawnych czasów, ziemniaki i kiełbaski z ogniska smakują najlepiej.

Vote up!
6
Vote down!
0
#1461395

ziemniaki też piekliśmy! Teraz jak tu wspominacie, to klapki się otwierają! Siadaliśmy na ławce i śpiewaliśmy piosenki Czerwonych Gitar! Zarobkowaliśmy w ten sposób, że sąsiadki stojąc w oknie rzucały nam pieniądze i prosiły o zakupy! Dostawało się przeważnie, 40 groszy napiwku, tyle akurat kosztował drops! Ależ to był rarytas!

Vote up!
6
Vote down!
0

viki

#1461396

Pamiętam jak Mama smarowała kromki domowymi powidłami albo smalcem ze skwarkami dla podwórkowej czeredy od klasy i palanta, potem gumy... Często "wychodził" na to cały bochenek chleba i cała banda zasuwała potem do pobliskiego sklepu po kolejny chleb.

Do dziś pamiętam hasło wywoławcze po pukaniu do drzwi - szkraby nie sięgały dzwonka :D:D - "lebka z meladką" ... Ech!

Pozdrawiam.

 

Vote up!
7
Vote down!
0

contessa

___________

"Żeby być traktowanym jako duży europejski naród, trzeba chcieć nim być". L.Kaczyński

 

 

#1461402