kłopoty z ortografią

Obrazek użytkownika Andrzej Tatkowski
Blog

Jak to czynić wypada w czas Wielkiego Postu, rozpamiętuję sobie swoje winy i od czasu do czasu trochę się umartwiam.

Win nazbierało mi się co niemiara przez trzy ćwierci wieku, nie wszystkie pamiętam, ale nadal nieustannie ich przybywa, więc mam się nad czym poważnie zastanawiać - choćby po to, żeby mojemu umartwianiu się nadać jakiś racjonalny porządek.

Nie mam jak odpokutować oszustwa jakie ongiś popełniłem, ukrywając przed opieką domową fakt, iż zamiast filmu "Kościuszko pod Racławicami" obejrzałem (w nieistniejącym dziś kinoteatrze "Świt") film "Belladonna", mogę natomiast wybrać taki kanał w telewizji, którego zawartość wzmocni moje poczucie winy a zarazem dostarczy potrzebnych gwoli umartwieniu dotkliwych cierpień.

Wybór jest duży. Coraz większy.

Ostatnimi czasy do bagażu win, pod którym zacząłem się garbić w pierwszej połowie minionego stulecia, dorzucono mi lekką ręką naddatki, których już udźwignąć nie zdołam; nim pod ich ciężarem padnę, chciałbym się jednak upewnić, czy nie nastąpiła pomyłka w adresie medialnej przesyłki, której - dalipan - nie zamawiałem.

Zacznę od pieniędzy, których jestem winien coraz więcej, podobnie jak wszyscy moi współobywatele (co bynajmniej mnie nie pociesza), nie mam jednak pojęcia komu, i za co, ponieważ przez całe życie regulowałem terminowo wszystkie zaciągane przeze mnie zobowiązania i należności, nigdy nie żyrowałem natomiast jakichkolwiek zobowiązań cudzych ani
nikogo do ich zaciągania w moim imieniu nie upoważniałem.

Rozumiem, że moja emerytura, na którą wpłacałem składki przez kilkadziesiąt lat, stanowi dziś poważne obciążenie dla budżetu, ale nie miałem żadnego wpływu na to, co się działo z owymi składkami w latach, gdy członkowie obecnego rządu i kandydaci do rządów następnych rośli w siłę i żyli bardziej czy mniej dostatnio, zdobywając kwalifikacje do rządzenia, gry w piłkę nożną czy też nauczania historii, że nie wspomnę o znajomości zasad polskiej ortografii.

Niebawem przestanę obciążać budżet moimi roszczeniami, ale proszę w zamian nie obciążać mnie winą za to, że jeszcze żyję, mimo stanu reformowanej służby zdrowia, wbrew tak czy inaczej formułowanym, życzliwym sugestiom rozmaitych medialnych mędrców i na przekór politykom, starającym się mnie do życia ostatecznie zniechęcić.

Altruizm nie jest mi obcy, ale dla poprawienia humoru pana ministra finansów samobójstwa popełniać nie zamierzam, bo zabrania mi tego wiara; musi mu wystarczyć taka kwota, o jaką właśnie pomniejszył zasiłek pogrzebowy należny moim zstępnym, których przy okazji również bardzo przepraszam za kosztowną zwłokę.

Dum vivo, credo; jeżeli dobrze pamiętam debiutancką mowę obecnego premiera, zwracał się w niej z apelem o zaufanie i miłość wiedząc niewątpliwie, iż obie te postawy mieszczą się w obrębie światopoglądu konfesyjnego, który odrzuca nienawiść - a potępia nawet brak miłości, zaś dogmaty stawia ponad dowodami materialnymi - także w przypadku orzekania o winie.

Tak się złożyło, że byłem już wówczas posiadaczem takiego właśnie światopoglądu i -nie bez poczucia winy- żywiłem wobec Donalda Tuska jako bezwzględnego likwidatora POPiSu uczucia bardzo dalekie od miłości, nie dysponowałem zaś dogmatem, mogącym choćby zmniejszyć nieco moją nieufność, wywołaną skrzętną obserwacją słów i czynów "ludzi PO".

Teraz, gdy o miłości i zaufaniu już nie słyszę, narracja premiera oparta jest bowiem na retoryce pragmatycznej, "ludzie Platformy" i kommilitoni wszelakiego autoramentu rzadziej obwiniają mnie o brak uczuć, częściej o głupotę, czasem nazywaną niewiedzą czy niekompetencją, czasem zaś ignorancją czy ograniczonością horyzontów, w każdym razie przypisuje mi się brak racjonalności w myśleniu : już nie "pisowską nienawiść", ale niezrozumienie prawd, głoszonych przez ludzi oświeconych, ba - dotkniętych geniuszem, nie dla każdego więc dostępnych.

Nie mnie dokonywać wyboru winy. Jestem oczywiście zarazem
i zły, i głupi - choć znam gorszych i głupszych ode mnie, ale moja negatywna ocena formacji politycznej oraz rządów Donalda Tuska jest tyleż emocjonalna ile racjonalna, gdyż prawdę mówiąc mało mnie obchodzi, czy "ludzie Platformy" czynią, co czynią, głównie wskutek ich defektów moralnych
czy raczej intelektualnych; nie ich oceniam, ale czyny.

Nie muszę mieć (i nie mam) żadnej partyjnej legitymacji, żeby poczuć wstyd i litość wobec człowieka nie znającego elementarnych zasad ojczystej ortografii, którego partia rządząca zarekomendowała na najwyższe stanowisko w moim państwie - i nie zamierzam sprawdzać, gdzie ów absolwent stołecznego uniwersytetu ukończył szkołę podstawową, gdzie i przed kim składał egzamin dojrzałości.

Nie interesuje mnie, czy urzędującego wicemarszałka Sejmu z rekomendacji tej samej partii uczono manier w rodzinie bardziej czy mniej arystokratycznej czy może w kryminale, nie ja go wysunąłem na front politycznej walki.

Jestem winien braku szacunku dla osób piastujących bardzo wysokie stanowiska, to pewne - ale ów brak szacunku nie jest zawiniony przeze mnie.

O braku szacunku dla autorytetów moralnych pisać mi trudno bo znajdę się natychmiast w niezbyt sympatycznym gronie znachorów, leczących trąd dżumą a dżumę cholerą, usque ad mortem aegroti, więc wspomnę tylko, że z lekkiej żydofilii wyleczył mnie m.in. Jan Tomasz Gross, któremu zawdzięczam zaawansowane antysemickie uczulenie, na razie selektywne, z opuchlizny po ukąszeniu heglowskim - Leszek Miller, zaś z marzeń o przyjaźni bratnich narodów słowiańskich zespół ekspertów pod wysokim patronatem pana ministra Ławrowa.

Skoro jestem przy polityce zagranicznej, wspomnę na koniec o ciekawym doświadczeniu traumatyczno-terapeutycznym, jakie było ostatnio moim udziałem.

Poświęciłem nieco czasu, którym powinienem gospodarować racjonalnie, bo go niewiele zostało, na odbiór sejmowego wystąpienia pana ministra Radosława Sikorskiego, pięknie spointowanego apelem o właściwy patriotyzm, i nie żałuję, bo utwierdziłem się w przekonaniu że winien jestem także odmiennnego, niewłaściwego pojmowania miłości Ojczyzny.

Bardzo interesująca była jednak i tym razem forma relacji, odczytywanej przez pana ministra w języku bardzo zbliżonym do polskiego przy użyciu zupełnie nieznanego polszczyźnie akcentu zdaniowego - być może oksfordzkiego; sprawiało to czasem wrażenie, że minister nie wie, co czyta, szalenie utrudniało zrozumienie tego, co mówi i stanowiło dla mnie źródło cierpienia, nadającego sens owej pobożnej praktyce wielkopostnej medytacji i budzącego nadzieję.

Skoro prezydent nie umie pisać a szef dyplomacji czytać, moje jakże liczne winy wydają się jakby trochę lżejsze..

Brak głosów

Komentarze

Pięknie rozpoczęte Wielkopostne Rekolekcje. Czekam na dalszy ciąg. ;)

Vote up!
0
Vote down!
0

Niueste

#144819

Doskonały tekst, świadczący o wysokim poziomie kultury osobistej i erudycji Autora!

Vote up!
0
Vote down!
0

Jerzy Zerbe

#144855

Przeżywam dokładnie te same frustracje - a w szczególności bulwersuje sprawa pieniędzy i własności Polaków: to prawdziwy majstersztyk złodziejstwa, poczynając od Hilarego Minca co to "znacjonalizował" ,czytaj okradł Polaków aż po Wałęsę i "geniusza" Balcerowicza, którzy to ukradzione mienie oddali za "przysłowiową" złotówkę w procesie "transformacji" "właściwym" biznesmenoom. Niech Pan sięgnie do kieszeni. Co Panu zostało.? Nasz niegdysiejszy umiłowny przywódca, Wałęsa miał jedno genialne słormułowanie: będę puszczał w skarpetkach. Dzięki jego spolegliwości w rozkradaniu majątku Polaków zrobił o wiele więcej, nie tylko pozostawił lud bez skarpetek, ale wykreował "klasę średnią"- nazwisk nie wymieniam, jeden z nich wszedł niedawno do senatu. A jak się mają ci co walczyli o wolność: polewani na ulicach, wyrzucani z pracy?: żyją z "godnością" za 1 tys. emerytury. A więc wolność zmienina chytrze przez krętaczy na to co mamy dziś. Co by powiedział Janek Wiśniewski gdyby żył?

Vote up!
0
Vote down!
0
#144871

Panie Andrzeju samo dodanie oceny byłoby zbyt minimalistycznym wysiłkiem z mojej strony.Pana spojrzenia w głębię swojej duszy  i przekazanie go w mowie pisanej jest powodem do dumy  w obcowaniu z wrażliwością i z tym co nazywane jest przez kontestatorów tego świata jako "ego" osoby ludzkiej. Ja uważam jednak, że określenie  "dusza", która została nam darowana przez Stwórce jest  bardziej pojemnym zjawiskiem. Zawiera Ona  "coś" co daje nam,a w szczególności Panu to piękno przekazywania swoich myśli i słów "ku  pokrzepieniu " naszych ,tłamszonych codziennością bytu, kreowanej w imię jakże innej "miłości", przez ludzi mających "pajęcze" hasła na na swoich ustach.

Boże strzeż nas przed nimi, a im daj umiarkowanie i możliwość odnalezienia przyciśniętej przez doczesność tego świata - swojej duszy.

Proszę przyjąć moje skromne przemyślenia:

 

Mam sam do siebie wciąż pytania:

Czy mogłem zrzucić zakłamania?.

Zobaczyć duszę w czystej bieli

Niczym w obłokach są Anieli?.

 

Dałem marzeniom wolną wolę,

Rozległą przestrzeń, czyste pole.

Zdjąłem wędzidła i uprzęże,

A mocne dłonie też "oręże".

 

Lecz zostawiłem w sercu wiarę,

By mieć na życie swoją miarę.

Przy boku swoim - zaś nadzieję,

Że życie lepsze, gdy się śmieje.


Same oczy nie wystarczą, by ocenić piękna blask

Trzeba duszę  też otworzyć, by korzystać z jego łask.

Dziękuję za piękny wpis, a co do pokuty, to myślę, że będzie odwrotnością tego, ca nam Pan przekazuje.

CHAPEAU  BAS

http://jankosmar.blogspot.com

Pozdrawiam

 

 

 

Vote up!
0
Vote down!
0

komar

#144876

Pan to jeszcze przynajmniej jesteś "obciążeniem" dla budżetu, ja juz dzisiaj wiem, że jak dożyję - za tych paręnaście lat - wieku emerytalnego - to nawet obciażeniem już nie bedę, bo moje składki legalnie zawłaszczono. Tylko się do jasnej ciasnej pytam - CZYJA TO WINA, ŻE NA CZELE POLSKI STOJĄ TACY A NIE INNI "przetstawićele"?

Vote up!
0
Vote down!
0
#144877

Niesamowicie podnosi Pan poprzeczkę, bo dość luźno swoje pisanie odnosi Pan do spraw bieżących, a za to wnosi Pan pierwiastek duchowy i wiary w sposób, który budzi uznanie.

Vote up!
0
Vote down!
0
#144885

Zarumieniony ze wstydu wszystkim za dobre słowa dziękuję.A.T.

Vote up!
0
Vote down!
0

Andrzej Tatkowski

#145207