Świry słupskie czyli dziady polskie
Najpierw chciałbym się odnieść do wydarzeń w Słupsku, bo niosą one pewne implikacje dla obrazu reszty Polski. Słupsk zaprezentował, wskutek specyfiki historycznej tego regionu, kwintensencję poskomunistycznego absurdu. Leczenie bowiem dżumy cholerą nie należy do zachowań racjonalnych. Sytuacja w Słupsku jest ukoronowaniem długotrwałego procesu zapaści - mamy do czynienia z kompletnym odlotem społecznej wyobraźni będącym efektem kumulacji toksycznych czynników takich jak syndrom sztokholmski ludzi przesiedlonych tu po II WŚ, kolaboracja z komuną z dużym udziałem milicji obywatelskiej,a potem zamęt wywołany błędną transformacją, co razem doprowadziło do postkomunistycznego chaosu, który znalazł wyraz w wyłonionym w wyniku wyborów potworku.
W popkulturze wyobrażenia tego typu owocują obrazami takimi jak Hulk, w realu szaleństwo objawia się takimi wynikami wyborów jak w Słupsku. Tu akurat pasuje strawestowane powiedzenie Ziemkiewicza - jakie śmieszne samobójstwo.
Co to zapowiada na przyszłość, dla Polski ?
Albo Polacy, w obliczu takiego upadku otworzą oczy i przejdą do kontrdziałania, albo, jak w anegdocie z gotowaniem żaby, w obliczu ciągłego kryzysu uznają zjawiska kryzysowe za rzecz normalną, zignorują przyczyny realnego, stopniowego upadku i podejmować będą coraz bardziej odlotowe, dyktowane spaczoną wyobraźnią i propagandą, zabiegi.
Znana teza mówi, że stan układu należy oceniać po stanie najsłabszego ogniwa. Tu mamy problem - czy uznać za układ system postkomunistyczny czy Polskę. Jeśli zapowiada to upadek systemu to OK, ale gorzej będzie jeśli zwiastuje to upadek Polski. Słupsk bowiem nie jest wcale wyjątkiem. Podobna kumulacja toksyn niszczących lokalną społeczność można zaobserwować w Łodzi. I te toksyny rozlewają się po całym kraju.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1059 odsłon