Czas pokazuje, że to konserwatyści mają rację

Obrazek użytkownika zetjot
Blog

"Czas  pokazuje, że to konserwatyści mają rację."

Coraz częściej słychać takie głosy po prawej stronie.

A to żadna nowina.

Z logicznej analizy ewolucyjnie ukształtowanej przestrzeni społecznej, wynika, że struktura umysłu konserwatysty jest inna niż lewaka.

W r. 2012 Jonathan Haidt opublikował pracę, w której rozważą kwestię modułów moralnych, uwarunkowanych biologią poszczególnych osobników i wykazał, że konserwatyści dysponują 6oma modułami, w porównaniu do 3  u liberałów. Proporcja jest oczywista 6:3.

Jeżeli umysł służy do rozpoznawania rzeczywistości i reagowania na bodźce jakie ona oferuje, to jednoznacznie z tego wynika, że lepszym filtrem dysponują konserwatyści. Który filitr jest precyzyjniejszy w swojej funkcji, to chyba nie podlega wątpliwości. Poza tym lewacy powołują się na badania sugerujące większą otwartość ludzi o skłonnościach lewicowo-liberalnych, więć jeżeli przyjrzymy się temu argumenmtowi to oznacza on brak jakiegokolwiek filtru, a umysł zostaje poddany niekontrolowanej inwazji bodźców zewnętrznych.

Można też porównać użycie obu umysłów do wiadra i i sita. Czerpanie wody lewackim sitem nie jest dobrym pomysłem.

Moja koncepcja stuktury umysłu jest odmienna od koncepcji Haidt. Haidt odwołuje się do biologicznej reaktywności organizmu na bodźce, a to jest kwestia systemowo dość przypadkowa.

Moja koncepcja traktuje umysł jako efekt ewolucyjnego kształtowania struktury przestrzeni społecznej, w której umysł ludzki funkcjonował poddany selekcji co do wymiaru/relacji poznawczych, relacji emocjonalno-uczuciowych i relacji wolicjonalnych. W tej koncepcji widać bezpośrednią zależność między czynnikiem struktury społecznej a strukturą umysłu. Umysł lewacki ma w tym ujęciu strukturę bardziej rozmytą i poddaną wpływowi czynników osłabiających spójność struktury. Najlepiej widać to w przypadku ideologii LGBT. Nie działają tu struktury poznawcze, zamiast których pojawiają się anarchizujące skłonności indywidualistyczne woli i budzące emocje wpływy medialne - niechęć do tradycji, niechęć do religii i dziwaczne uwielbienie dla ideologicznego postępu.

Problem z polskimi konserwatystami jest ten, że nie słyszeli lub nie wyciągnęli wniosków z kioncepcji Jonathana Haidta i są skazani na mozolne odkrywanie Ameryki.

Warto się przyjrzeć środowiskom polskich konserwtystów, które najprościej można lokalizować przy najpopularniejszych tygodnikach takich jak Sieci, Do Rzeczy czy Gazeta Polska. Wydawałoby się,że największym potencjałem intelektualnym dysponije tygodnik Sieci, potem idzie Do Rzeczy a na końcu Gazeta Polska. Jeżeli mowa o tych trzech zasadniczych środowiskach, to środowiska takie powinny wygenerować albo poważnw think tanki albo ruchy społeczne. Najpierw jednakl skoncentrowały się one na poszerzaniu dostępu do opinii publicznej poprzez rozwój multimedialny.

Największy sukces stał się tu, o dziwo, udziałem, środowiska Gazety Polskiej, która przygotowała telewizję Republika, a ponadto trafnie postawiła na ruch społeczny w postaci Klubów GP, które walnie przyczyniły się do wygenerowania popularniości Republiki i mobilizowania opozycji wobec antypisu.

Tygodnik Sieci stworzył świetny portal wpolityce i Telewizję wPolsce, ale choć nie wygenerował ani osobnego think tanku ani ruchu, to był źródłem rozmaitych inicjatyw społeczno-politycznych.

Najsłabiej w tym towarzystwie wygląda redakcja Do Rzeczy, ktłóra oprłócz gazety dysponuje portalem internetowym.

Pozostałóe środowiska konserwatywne mają charakter niszowy.

Przyjrzyjmy się kwestii bliżej.

Zacznę od własnych wspomnień. Przeglądam oferty rozmaitych wydawnictw dotyczące publikacji naukowych i popularno naukowych i w ten sposób z 5-6 lat temu dowiedzialem się o książce Jonathana Haidta "Prawy umysł".

Stamtąd się dowiedzialem. Nie dowiedziałem się z mediów konserwtywnych - nie dowiedzialem się z tygodników SIeci, Do Rzeczy czy Gościa Niedzielnego, które regularnie kupuję. Nie dowiedzialem się też, że  chyba w r. 2014, dwa lata po opublikowaniu swojej książki Jonathan Haidt był w Polsce. A przecież ta książka to doskonała broń dla konserwatysty.

Czym zajmują się nasi konserwatywni intelektualiści ? Ano wzorem przodków zwróconych na Zachód oczekują oświecenia od innych i np. promują niedawno zmarłego filozofia Rogera Scrutona. Nie mam nic specjalnego przeciwko Scrutonowi, ale filozofowie to nie jest trafny wybór. Trzeba wybierać psychologów ewolucyjnych, kognitywistów, neurobiologów i psychologów kultury. Wtedy ma się dostęp do najnowszych informacji z dziedziny nauk o człowieku.

Problem z konserwatystami w Polsce pozwolę sobie zilustrować przykladem  tygodnika Do Rzeczy.

Regularnie irytuje mnie pan Paweł Lisickie swoimi editorialami.

W jednym z nich, PL zarzuca PISowi, że nie zbudował żadnych własnych nowych instytucji.

Ja już pominę fakt, że jednak parę zbudował, ale zwrócę uwagę na pominięte przez pana PL "stare instytucje". Pan LP jako redaktor naczelny na pewno pamięta wiele tekstów o marszu lewicy poprzez instytucje, które pojawiały się na łamach konserwatywnych pism, w tym i Do Rzeczy.

W tzw. III RP powstało wiele instytucji, jednak sporo z nich nie działało na rzecz polskiego interesu narodowego, bo były to instytucje intelektualnie martwe, fasadowe. Chyba wystarczy przyklad dwóćh takich instytucji: Muzeum II WŚ i Muzeum Westerplatte, by zrozumieć jakie z nimi były kłopoty. Najpierw PIS musiał uporać się z oczyszczeniem tej olbrzymiej instytucjonalnej stajni Augiasza. A instytucji sądowniczych nie dało się naprawić.

Chyba z powodu traumy powyborczej PL nie wie co mówi.

Ale ja mam do PL jeszcze parę innych zastrzeżeń. Chodzi mi o to czego w tygodniku Do Rzeczy brak. Owszem pojawiają się tu interesujące artykuły, ale choć dotykają one wielu ważnych faktów, to jednak coś w linii redakcyjnej tygodnika nie gra, czego dowodem są rezygnacje ze współpracy paru znaczących osób. Owszem pojawiają się tu polemiki gdy Łukasz Warzecha pisze tekst z którym polemizuje Rafał Ziemkiewicz, ale są to polemika na płytkim poziomie. Redaktor Naczelny zaś zajmuje się wybrykami papieża Franciszka, ale brak tu szerszego naukowego podglebia. Bardzo przydatnym do potwierdzenia zasadnosci tego rodzaju krytyki jest casus Wojciecha Cejrowskiego.

Wojciech Cejrowski jest znakomitym obserwatorem i prezenterem szczegółów ludzkich zachowań, natomiast gdy próbuje woich sił na poziomie socjologicznym czy politologicznym, to ratuj nas Panie Boże przed jego wnioskami.

I o tych brakach chcę powiedzieć parę słów. Nie pojawiła się w tygodniku żadna debata na temat niezwykle istotnych dla rozumienia polityki koncepcji znakomitego psychologa kultury z NY, Jonathana Haidta, zamieszczonych w "Prawym umyśle", ani też innej bardzo interesującej analizy zjawisk na kampusach amerykańskich w książce napisanej wspólnie z Gregiem Lukianoffem, zatytułowanej,  niezbyt trafnie w polskiej wersji jako "Rozpieszczony umysł". To są gotowe do uzycia koncepcje, dotyczące mentalnych różnic między konserwatystami a liberałami, które należało wykorzystać w debacie i praktyce politycznej. Nie pamiętam czy była jakaś dyskusja na temat ksiązki innego liberalnego intelektualisty amerykańskiego Marka Lilla'y zatytułowanej "Koniec liberalizmu". Gdzieś była, ale nie pamiętam gdzie.

Ale jest jeszcze gorszy brak, jak na tygodnik konserwatywny. Brak debaty na temat łącznika intelektualnego między poziomem politycznym a socjologicznym czy cywilizacyjnym. Nie było żadnych  artykułów na temat niezwykle istotnych dla zrozumienia podstaw cywilizacji i wariantów organizacji przestrzeni spolecznej w różnych cywilizacjach teorii  antropologii ewolucyjnej np. w wydaniu niezwykle wpływowej szkoły wybitnego uczonego  Robina Dunbara. Modele przestrzeni społeczna wraz ze swymi wymiarami-relacjami ewoluowały w określony sposób i ich struktura ma ogromne znaczenie dla koncepcji politycznych.

Nic z tego nie pojawiło się w Do Rzeczy, a czytam tygodnik nieprzerwanie od samego początku i nawet wcześniej. Dodam, że jeszcze zanim dziennik Rzeczpospolita został przejęty przez postkomunę, zdarzało mi się przesyłać do gazety listy, które były w gazecie zamieszczane. W tygodniku nic takiego, mimo moich starań, mi się nie przydarzyło.

Jest jeszcze jedno zaniedbanie w tygodniku. Chodzi mi o wykazanie niesprzeczności między nauką a wiarą. Gdyby wspomniane wyżej koncepcje zostały poddane na łamach tygodnika stosownej debacie okazałoby się, że cywilizacja zachodnia jest oparta  na chrześcijańskim dogmacie wolnej woli, który to dogmat stał się podstawą zachodniego indywidualizmu i wolności osobistych gwarantowanch systemowo w naszej cywilizacji. Wolna wola zaś, jak dowodzą neurobiolodzy, nie istnieje, tzn nie istnieje jako mechanizm biologiczny, a zatem jest konstruktem kulturowym specyficznie chrześcijańskim. W konsekwencji tego stanu rzeczy, odejście od chrześcijaństwa, zgodnie z naukowym podejściem, oznacza nieuchronny  upadek cywilizacji Zachodu. Byłby to kolejny potężny argument w debatach stricte politycznych.

To są zadziwiające niedostatki polskiej mysli konserwatywnej.

Do napisania tego tekstu sprowokowała mnie wypowiedź prof. Nowaka na temat aktualnej polityki PIS. Wydaje mi się, że prof. Nowak nieco przesadził, bo jako intelektualista powinien wziąć część winy na siebie, jak wskazałem wyżej, a znacznie lepszym pomysłem byłaby polemika prof. Nowaka z ekonomistą, Marcinem Piątkowskim, autorem bardzo interesującej, a jednocześnie, momentami bardzo bulwersującej, analizy stanu Polski zatytułowanej, nie bez kozery, "Złoty wiek",  szczególnie gdy pojawiają się w niej odniesienia do historii.


 

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 4.6 (8 głosów)