Z myślą o Polsce

Obrazek użytkownika Ryszard Surmacz
Kraj

 

W ostatnim roku wydałem trzy książki. Pierwsza nosi tytuł Przeszłość dla przyszłości. Rozmowy o Śląsku z prof. Franciszkiem Antonim Markiem. Tysiąc lat dziejów, druga Samotność Polski. Odpowiedź Markowi Budziszowi oraz trzecia Alfabet tego co niezmienne (Dla przyszłego pokolenia). W kolejnych trzech odcinkach chciałbym Państwu zaprezentować ich cel i treść. Wszystkie dotyczą aktualnych spraw i przyszłości Polski.

1.       Przeszłość dla przyszłości. Rozmowa o Śląsku z prof. Franciszkiem Antonim Markiem…

WSTĘP

    W Polsce, a więc i na Śląsku również, zamyka się pewien łącznik kulturowy, który w Polsce przez wieki, a na Śląsku od niemal pod 200 lat dostarczał nam żywego kontaktu pomiędzy wyobrażeniami i rzeczywistością; pomiędzy prawdą a legendą samodzielności, pomiędzy życiem prawdziwym a wirtualnym, pomiędzy konsumpcją a ideą. Tym żywym przekaźnikiem zawsze były elity i ludzie, których głos się liczył. Dziś to się zmienia a głos rozsądku staje się coraz słabszy i, niestety, coraz mniej zrozumiały. Na naszych oczach i przy naszym udziale, ginie wspólna myśl, zanika tradycyjna kultura, wypala się idea a zwycięża konsumpcjonizm.

Wywiad-rzeka z prof. Franciszkiem Antonim Markiem jest drugim moim wywiadem-rzeką (pierwszy był z prof. Anną Pawełczyńską), którego zadaniem jest zatrzymanie czasu prawdy, a więc tych wartości i tej aksjologii, które już są, i w dalszym ciągu będą, przedmiotem manipulacji politycznych obliczonych na doraźne korzyści finansowe innych lub swoich.

Dzisiejszy Śląsk jest materią dość skomplikowaną. Inny budulec tworzy ludność śląską, która po II wojnie – u siebie okazała się mniejszością, a inny tę napływową, która w 1945 r. głównie z Kresów przywiozła swoją tragedię ucieczki i wypędzenia. Te dwa światy, na pozór odmienne i mało przystawalne, bo dzieli je bariera kulturowa i klasowa, mają więcej nieuświadomionych podobieństw, niż widać na pierwszy rzut oka. Nie każda prawda polska na Śląsku jest akceptowana i odwrotnie, nie każda prawda śląska znajduje akceptację strony polskiej. Wiele zjawisk obydwie strony widzą w nieco odmienny sposób, ale nie ma się co dziwić, Śląsk przez około 600 lat był poza granicami polskiego obszaru kulturowego. Licząc od  wyalienowania się dzielnicy śląskiej w XIV w., kontakt ten, w miarę upływu czasu, stawał się coraz słabszy. Apogeum swojego wyobcowania osiągnął podczas panowania pruskiego w XVIII i XIX w. W tym czasie, chcąc na Śląsku być oficjalnie Polakiem, trzeba się było liczyć z dyskryminacją i karami. Wiosna Ludów okazała się przełomem. Wówczas najwybitniejsi Ślązacy zdali sobie sprawę, że z Polską łączy ich więcej niż z Prusami. W taki sposób powstała wydzielona grupa Ślązaków polskich, którzy zaczęli budować nową polską świadomość. I to właśnie ona ukształtowała największego człowieka tamtej epoki – Wojciecha Korfantego.

Droga ta zakończyła się trzema powstaniami i powrotem części Górnego Śląska do Polski w 1922 r. Odradzała się Polaka i odradzał się Śląsk. Cel Ślązaków polskich został osiągnięty. Ale to nie koniec. Poza granicami niepodległej II RP pozostawał Śląsk Opolski, który w warunkach pruskich zdołał wytworzyć swoją inteligencję. Zgrupowała się ona głównie w Związku Polaków w Niemczech [ZPwN], który w 1938 r., pod nosem Hitlera, w Theater des Volkes, uchwalił Pięć Prawd Polaków. Przebieg obrad nagrano, przeszmuglowano do Warszawy i tam, na falach radiowych, publicznie odtworzono. Warto sobie wyobrazić entuzjazm, po obu stronach, jaki towarzyszył tej audycji. To „wejście smoka” pozwoliła nawiązać głęboką i uczuciową łączność Śląska z Polakami w całym kraju. I nie był to akt jednorazowy, w 20 lat później zaowocował obroną Śląska (1939 r.) i podczas trwania II wojny światowej. Zniszczyła go dopiero komuna. W taki sposób został przerwany psychologiczny proces powrotu Śląska do Polski. Korzystała z tego niemiecka propaganda antypolska, która powoli zaczynała przejmować rząd dusz. Przyszło więc rozczarowanie, zagnieździło się i pogłębiło niezrozumienie, które utrzymuje się do dziś.

Rozmowa z prof. Franciszkiem Markiem jest próbą zatrzymania tej świadomości, która zbudowała około 100-letnią śląską drogę do Polski. Dlatego, że być może pokolenia Wojciecha Korfantego, Józefa Marka i Edmunda Osmańczyka były najwybitniejszymi od wielu stuleci w dziejach Śląska. W Polsce odradza się idea Żołnierzy Niezłomnych. Na Śląsku półwieczny okres panowania komuny i ponad 30-letni czas trwania III RP zrobił swoje; kult Powstańców Śląskich oraz czynu członków ZPwN powoli przechodzą w niepamięć. Podobnie jest z Żołnierzami Niezłomnymi. Wprawdzie odradza się ich kult, ale tylko na poziomie werbalnym. Najgorsze jest to, że tych spraw po obu stronach albo się nie rozumie, albo nie dostrzega. Polacy stali się obojętni, a Ślązacy zamknęli się w swojej kulturze oraz swoich regionalnych granicach i tak rozumieją swoją polskość. Od około 70 lat niewiele tam zostało wyjaśnione. Na Opolszczyźnie wciąż większy wpływ mają liderzy „mniejszości niemieckiej” niż rodzimi Polacy. W województwie śląskim, choć niemieckie wpływy są mniejsze, to bardziej dominuje rozczarowanie do Polski i głos ma Ruch Autonomii Śląska. Temu rozczarowaniu towarzyszy skrócona perspektywa oglądu Śląska i Polski. Regionalizacja i specjalizacja opanowały naukę, publicystykę do tego stopnia, że dziś niewiele zostało osób, które są w stanie swoim horyzontem objąć całe 1000-letnie dzieje Śląska i Polski. Oczywiście, w ślad za tym poszła opinia społeczna.

Fakt ograniczenia perspektywy i dominujący materializm ogromnie komplikują wszelkie rozmowy i szczere nawiązanie kontaktu intelektualnego. Materia dziejowa na kresach zachodnich, tak samo zresztą jak i na kresach wschodnich, wymaga umysłów renesansowych i całościowego spojrzenia na przeszłość. Warunkiem porozumienia jest chociażby dostrzeżenie faktu, że najlepsze okresy na Śląsku wiążą się z Polską. Pierwszym z nich był okres piastowski, drugim – PRL (tak), w którym ludność Śląska, oczywiście stosownie do epok, miała swobodny dostęp do nauki.

To właśnie szeroka perspektywa ułatwia z jednej strony przezwyciężenie poczucia krzywdy tej śląskiej i tej kresowej, którą w sposób kulturowy Ślązacy nabyli w czasach austriackich i pruskich, a Polacy podczas II wojny i w PRL. Adaptacja obu przeszłości stała się niemożliwa, bo na przeszkodzie stały inne wykluczające się punkty odniesienia: polski i niemiecki. W geopolitycznym położeniu piastowskim, do jakiego Polska wróciła po 1945, takie nastawienie generowało antagonizmy. Nie trzeba dodawać, że w powojennej sytuacji mieszanie się małżeństw było niewystarczające, potrzebna była szeroka wiedza Ślązaków o Kresach i Kresowian o Śląsku. Niestety, komunistyczna Polska jątrzyła, a pokomunistyczna patrzyła bardziej na potrzeby niemieckie, niż śląskie i polskie. Dlatego te dwa światy wciąż nie są kompatybilne.

Wprawdzie łączy nas okres dyskryminacji peerelowskiej, to jednak odbywał się on na tak różnych poziomach, że nie wypracował cech wspólnych. Najsilniejszym łącznikiem był i jest katolicyzm, który po obu stronach zrodził inteligencję o podobnych korzeniach, lecz o odmiennych doświadczeniach. Oczywiście, do 1945 r. różniły się one statusem materialnym i tradycjami, natomiast po 1945 r. proces wzajemnego poznawania i zrozumienia został przerwany przez władze komunistyczne. Sytuację rozumiała większość członków ZPwN. Dla nich droga powrotna do Polski wiązała się z możliwie jak najtrwalszym odłączeniem się od wpływów pruskich. Wielu z nich poznałem osobiście. Zawsze swoją postawą i przekonaniami robili oni duże wrażenie – tylko tacy ludzie mogli uchwalić Pięć Prawd Polaków w Niemczech. Niestety, w miarę wymierania członków ZPwN i ludzi o przedwojennej konstrukcji niepodległościowej, jedna i druga strona swoją ideę zaczęła zabierać do grobu. W miarę upływu czasu pozostawała po nich coraz bardziej dotkliwa pustka, z której niestety większość nie zdaje sobie sprawy. Prof. Franciszek Marek wydaje się być ostatnim pomostem wciąż jeszcze trwającym pomiędzy 100-letnią polską drogą na Śląsku a prawdziwą Macierzą. Wszystko po nim będzie już inne. […]

***

Czy mit piastowski nie odgrywa podobnej roli na Śląsku, w Wielkopolsce lub Pomorzu, jak na kresach wschodnich mit jagielloński? Zarówno na kresach wschodnich, jak i zachodnich, ludzie, w trudnych dla siebie chwilach, odwoływali się do swojej dawnej świetności. Obydwa mity: piastowski i jagielloński są polskie. Czy punktem odniesienia dla obydwu mitów nie była Polska? Owszem, mity są różne, ale od czego mamy szkoły, uczelnie, nauczycieli i naukowców? […] Śląsk w swoich dziejach przyjmował kulturę romańską, cywilizację niemiecką, protestantyzm, dlaczego odrzuca implant kultury kresowej? Bo pański, bo nie chłopski, bo wpływ szkoły niemieckiej? Przecież to bezsens. Dziś ani panów, ani chłopów już nie ma, ale odwołanie się do ich kultury może nam wszystkim tylko pomóc. Z perspektywy dziejów ma znaczenie tylko to, co jest rodzime i służy rozwojowi. […]

***

Długa rozmowa z prof. Franciszkiem Markiem odbywała się sukcesywnie w latach 2015- 2016 i obejmowała całe 1000 lat dziejów tej dzielnicy. Z jej treści powinny wyłaniać się obszary niedopowiedzeń, pola nieporozumień, niechęci i zaniedbań, ale też zaznaczyć płaszczyzny do wspólnego dialogu. Rozdział o śląskości może wydawać się nadmiernie rozbudowany, ale mamy do czynienia z wiodącą część książki i rzadkim tematem. Również niektóre pytania Czytelnik może odczuć jako zbyt szczegółowe lub nawet natarczywe, ale Profesor jest osobą wyjątkową a poruszana problematyka należy do dość skomplikowanych. Najważniejsza w tym wszystkim jest jednak prawda, która nie może być ograniczona ani cezurą czasową, ani opcją partyjną lub narodową.

Książka oddaje głos Ślązakom polskim, którzy w dzisiejszej polskiej narracji zostali pominięci i czują się dyskryminowani. Jest więc ona próbą załatania białej plamy, której być nie powinno. Posiada piętnaście rozdziałów tematycznych. Traktuje o kulturze śląskiej, ale jej celem jest konfrontacja spojrzenia potomka kresowian, który stale pisze na tematy Śląska, z obrazem tradycyjnego mieszkańca tej dzielnicy, który jak sam mówi: żyje dla Śląska i jest śląskim patriotą. […] Ambicją autora jest, aby książka stała się impulsem do kontynuacji obiektywnych badań nad dziejami Śląska, tymi które rozpoczęto po 1945 r., głównie z inicjatywy profesorów lwowskich.

Ryszard Surmacz, Przeszłość dla przyszłości. Rozmowa o Śląsku z prof. Franciszkiem Antonim Markiem. 1000 lat dziejów, Multipress, Lublin 2023, ss. 431.

Twoja ocena: Brak Średnia: 4.6 (8 głosów)

Komentarze

lepiej znany jako Janosch. W zakończeniu powieści "Cholonek, czyli dobry Pan Bóg z gliny" jedni z głównych bohaterów mieszkający w po wojennych przejściach w Niemczech (zachodnich rzecz jasna) wspominają przeszłość i krótko podsumowują śląski los - w Polsce byli Niemcami, w Niemczech zaś uważają ich za Polaków.  Ba, znam sytuację, gdy dziadkowie państwa młodych podczas wojny służyli w AK. Tylko że jeden walczył na Wileńszczyźnie, a drugi dostał się do niewoli angielskiej pod El-Alamein. Po krótkim pobycie w obozie jenieckim zasilił... Samodzielną Brygadę Strzelców Karpackich, w kampanii włoskiej został awansowany na porucznika. Po prostu jeden był w Armii Krajowej, a drugi w Africa Korps. ;)

Poza tym na Śląsku coraz trudniej o... Ślązaka. Gliwice i Bytom to przede wszystkim Lwów i okolice oraz ich potomkowie. Gwałtowny rozwój górnictwa za czasów Gomułki i Gierka spowodował napływ pracowników z lubelskiego, Mazur a nawet z Pomorza. Mieszkając w dużym mieście można nie słyszeć godki miesiącami.

Vote up!
4
Vote down!
0
#1663767

@ Humpty

To, co Pan pisze, to klasyka. Śląsk jest dużo bardziej skomplikowany - ale tylko dla tych, którzy są z zewnątrz lub go nie znają. Na Śląsku panuje absolutna demokracja: każdy ma inne zdanie na jego temat. Ale, gdy się go pozna lepiej, sprawa okazuje się stosunkowo prosta: antagonizmy powodują różnice klasowe i niemiecki wpływ, do którego zawsze mogą się odwołać. Różnica klasowa wynika z tego, że po sześciowiekowej nieobecności w polskiej kulturze stracili oni swoje elity i pozostali na poziomie chłopskim. I ten swój poziom chłopski chcą narzucić przybyszom, jako wyższy bo z podszewka niemiecką. Natomiast niemiecki kontakt mają na podorędziu, w tej czy innej formie zawsze mogą się do niego odwołać - bez poczucia narodowego. Lub może dziać się odwrotnie.

Nie wiem, o jakim Śląsku Pan mówi, ale ogólnie w miastach mniej słychać gwarę, ale ona jest obecna i jest naturalna. Powstaje nawet odrębny język literacki, który ma w sobie więcej antypolskiego protestu, niż autentycznego zainteresowania. Na Opolszczyźnie, poza Opolem, gwarę słychać wszędzie. Podobnie jest w Katowicach. Gdy jednak pojedzie Pan do Chorzowa Batorego, Starego, Świętochłowic, Rudy Śląskiej i Hebzie, do Zabrza, to ma ją Pan wszędzie. I to jest też naturalne, bo nasze. Gliwice i Bytom, to rzeczywiście przewaga osadników kresowych, ale część z nich już pozbyła się starych naleciałości i np. twierdzi, że na Śląsku istniały polskie obozy koncentracyjne. Mówią to ludzie z wyższym wykształceniem. Zarówno na Śląsku Opolskim, jak i Katowickim ludność śląska stanowi po 1/3 populacji.      

Tak jest obecnie, ale musze tu wyróżnić Ślązaków polskich, którzy stanowili zupełnie inny "gatunek" ludzi, tych ze Związku Polaków w Niemczech i w przeważającej części Powstańców Śląskich. Przed wojną Związek Powstańców Śląskich w swojej przeważającej części popierał Grażyńskiego, a nie Korfantego. Rozmowa z nimi nie różniła się niczym od rozmowy z AK-owcem. To były równoległe światy. Ale on, za sprawa PRL i III RP, zanika zupełnie. Problem w tym, że władze - wszystkie tego nie rozumieją. Po prostu, nie dociera do ich świadomości. 

A, proszę Pana, na temat Śląska można godzinami... Pozdarwiam

Vote up!
4
Vote down!
0

Ryszard Surmacz

#1663772

"Nie wiem, o jakim śląsku Pan mówi..." . Pewnie o Śląsku Górnym, tak jak i Pan, Panie Ryszardzie, mówi Pana interlokutor. Zapominamy tu jednak o Dolnym Śląsku. to też, i może nawet bardziej, Śląsk. Stąd promieniowała kultura zachodnia na resztę polskich ziem. Ten Śląsk, mocno zgermanizowany, a jednak piastowski. Wrócił do Polski po wiekach. Niektórzy, zapatrzeni w idee jagiellońskie, lekceważą wagę tego Powrotu. A przecież Powstańcy Śląscy, poznański przedwojenny Związek Zachodni bardzo serdecznie myśleli o powrocie tych Ziem do Macierzy. Zaraz mi jakiś pajac wymyśli, że to komunistyczne klisze. To jest szkodliwe myślenie, szkodzące Polsce, naszej obecności na Ziemiach Zachodnich. Nie dajmy tych Ziem sobie wyrwać, nie pozwólmy opluwać polską, już trzypokoleniową powrotną obecność Polaków na prastarej polskiej ziemi. Tak łatwo niektórym z poczuciem wyższości twierdzić, że to nie nasze, nie polskie. Nie kwestionuję dorobku Niemców na Śląsku, w Ziemi Lubuskiej (której mamy tylko kawałek), na Pomorzu i Mazurach, ale doceńmy TO, CO MAMY.

Wrocław był jedną ze stolic państwa polskiego, pretendowała do szczególnej w nim roli Legnica i Świdnica. Pamiętajmy o tym.

Vote up!
3
Vote down!
0
#1663780

@ Jantar

Proszę Pana, ja pochodzę w Ziem Zachodnich. Wielokrotnie pisałem na ich temat. Ale jest on jakimś tabu. Podnosiłem go na różnych forach, spotkaniach, a nawet rozmawiałem z ministrami i albo zbywali mnie, albo zmieniali temat. Ziemie Zachodnie się prusycyzują, zamieszkała tam ludność ma już rozwodnioną świadomość polską. Proszę spojrzeć na herby miast, powiatów, regionów: albo czarny orzeł albo czerwony gryf. Podobnie jest z tablicami rejestracyjnymi: lubuskie i Frankfurt mają literkę "F". Gdzie jest Biały Orzeł, który tam wygrał?

Ma Pan całkowitą rację, na początku XIII w. w Legnicy miała powstać wyższa uczelnia, zanim jeszcze powstała w Pradze. Tam żył i pracował Witelon, każde miasto miało średnią szkołę. We Wrocławiu były dwie. Ale Piastowie śląscy woleli Czechów, niż Polaków. Tylko Bolko Świdnicki opierał się najdłużej.

Na Górnym Śląsku jest jakaś walka, na Dolnym, Ziemi Lubuskiej i Pomorzu Zachodnim, gdzie nie ma ludności rdzennej, lecz jest wyłącznie ludność napływowa, bezgłośnie odpływamy w kierunku Niemiec. Proszę Pana, ja doskonale rozumiem co Pan pisze i co chce powiedzieć. Wrocław jest przygotowywany na stolicę całego niemieckiego Śląska, Górnego i Dolnego - łącznie. Przykro mi, ale tylko ludzie, zamieszkani tam ludzie mogą to jeszcze zmienić. Nikt inny. A jaka panuje tam świadomość? Kolega z ławy szkolnej, z wyższym wykształceniem, twierdzi, że jak Niemcy przyjdą, to podwyższą mu emeryturę... Nic głupszego nie można wymyśleć! Ale ktoś nad tym pracował! To kwestia władz, państwowych i wojewódzkich.     

Vote up!
0
Vote down!
0

Ryszard Surmacz

#1663784