List do Bronisława

Obrazek użytkownika rejms
Kraj

Za zgodą Autora listu pozwalam sobie na przedruk w całości.

List otwarty do Bronisława K.

    Czcigodny Bronisławie,

    Pozwolisz, że zwrócę się tak do ciebie, ponieważ w moich odczuciach nie uosabiasz majestatu Głowy Państwa polskiego, a twój przypadkowy wybór który kosztował nas pięć suchych lat bez zgody i bezpieczeństwa, uważam za jedno z największych nieszczęść jakie spotkało Polskę w całym dwudziestopięcioleciu tzw. wolności.

    Bronisławie, przejąłeś urząd Prezydenta RP w czasie dla każdego z nas szczególnym. Dzień w którym ogłoszono twój wybór pamiętam bardzo dobrze i dziś powracam myślami do tamtych zdarzeń. O ile był to bowiem czas trudny i bolesny, gdy opłakiwaliśmy naszych rodaków poległych w Smoleńsku - był to także okres naprawdę piękny i podniosły, podczas którego zjednoczony naród czuł jak bardzo bliska nam wszystkim jest Ojczyzna, uosabiana przez jej pierwszego obywatela.

    Dlatego też nie zapomnę ci tego Bronku, jak pierwszą decyzją po objęciu urzędu - zniszczyłeś to wszystko, co było kwintesencją tamtych dni: solidarność i ludzką wrażliwość. Tak Bronisławie, to była twoja pierwsza decyzja po zaprzysiężeniu i tym samym od początku jasno dałeś do zrozumienia, ile warte jest dla ciebie słowo "zgoda" niesione na sztandarach. Była to bowiem regularna hańba, gdy postanowiłeś podeptać pamięć o swoim tragicznie zmarłym poprzedniku i walnie przyczyniłeś się do tych wszystkich gorszących scen, które miały miejsce na Krakowskim Przedmieściu gdy tliła się w nas ciągle zaduma i żałoba.

    Krzyż upamiętniający tragiczną śmierć 96 rodaków, poległych na służbie Ojczyzny - stał się dla ciebie solą w oku i to ty osobiście doprowadziłeś do tego, że pomiędzy Polakami zanikła jedność, a zrodziła się nienawiść. Podsycałeś atmosferę, nie reagowałeś gdy przed Pałacem Prezydenckim, ogłupiona swołocz oddawała mocz na znicze i zdjęcia ofiar tragedii smoleńskiej. Gdy najniższej maści plebs przynosił krzyże wykonane z puszek po piwie. Gdy bito modlących, opluwano ich. Wolałeś wysłać przed Pałac swojego prowokatora, Andrzejka Hadacza. Który dziś tak bardzo cię wspiera i dopinguje, a który w owym czasie tak bardzo przysłużył się do zrobienia z ludzi modlących się - szaleńców. Taki był twój zamysł i takim ten czas zapamiętam.

    Ale z drugiej strony - czego spodziewać się po człowieku, który śmiał się radośnie na lotnisku w oczekiwaniu na przylot ciał naszych tragicznie zmarłych rodaków? Czego spodziewać się po prezydencie, który będąc Marszałkiem Sejmu - już 10 kwietnia 2010, nim zdążyło ostygnąć ciało Lecha Kaczyńskiego - najbardziej zainteresowany był tym co kryje się w aktach WSI przechowywanych w Pałacu? Bronku, nie zapomnę ci tego.

    Bronku, ile byś nie mówił bzdur o zgodzie którą ty gwarantujesz i o nienawiści w obozie rywali, dla mnie to ty i twoja partia zawsze byliście i będziecie symbolem braku zgody i pogardy dla drugiego człowieka. Niezależnie od tego jak diametralnie inaczej przedstawiać ten fakt będą nadzorowane przez twój obóz polityczny antypolskie polskojęzyczne media rządowe z obcym kapitałem - to wy jako Platforma Obywatelska jesteście dla mnie żywym pomnikiem nienawiści dla drugiego człowieka. I tak będę cię Bronku wspominał na stare lata. Ciebie i twoich sprzymierzeńców, którzy autentycznie nienawidzili twojego poprzednika, a dziś domagają się dla ciebie miłości i szacunku. Masz Bronisławie dokładnie taki szacunek, na jaki sobie zasłużyłeś. I choćbyś nie wiem jaki dziś starał się być "antyputinowski", nikt z nas myślących - nie zapomni ci słów: "jaka wizyta, taki zamach", gdy Prezydent Kaczyński omal nie zginął na gruzińskiej ziemi.

    Rozumiem Bronisławie, że jest to list krótki i poruszam w nim zaledwie promil z tego o czym mógłbym napisać. Ale ty też mnie zrozum Bronku i bądź choć raz wyrozumiały wobec innych, że nie jesteś wart tego, by pisać o tobie dłużej. Dokładnie tak samo, jak w twoim mniemaniu niewarci godnego upamiętnienia byli nasi rodacy których odejście stało się początkiem nieszczęścia - czyli twojej prezydentury. I dokładnie też tak samo, jak niewarci uwagi byli dla ciebie ci wszyscy, którzy podpisali się pod wnioskiem o referendum w sprawie wydłużenia wieku emerytalnego. Dobrze wiesz Bronku, że jeszcze dużo mógłbym napisać i dobrze wiesz: o czym jeszcze mógłbym napisać. Niemniej kończę bardzo refleksyjnie. Mijająca kampania udowodniła, że ostatnie pięć lat były czasem straconym dla państwa istniejącego tylko teoretycznie. Nerwy i agresja które stały się nieodłącznym elementem twoich ostatnich wystąpień dowodzą, że zdajesz sobie sprawę ze swojego aktualnego położenia. Siedzisz, albo raczej stoisz - na gorącym krześle i czekasz na opuszczenie żyrandola. Tak Bronku, jako jedyny z grona kandydatów jesteś nominowany nie do prezydentury - ale do jej zakończenia. Bo Polska dziś bardziej potrzebuje specjalisty od kury, niż specjalisty od skłócania i dzielenia - który myśli, że po zgoleniu wąsa stanie się w umysłach Polaków matką Teresą z Kalkuty. Niestety dla ciebie Bronku, pamięć ludzka nie zawsze jest zawodna i dlatego... Pamiętam Bronku, pamiętamy.... Dobranoc.

 

List zamieszczony był/jest na innym portalu ale przesłanie nie mogło tam się zakończyć.

Oryginał tutaj -]]>http://lipinski.salon24.pl/646070,list-otwarty-do-bronislawa-k]]>

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (8 głosów)