Dojcz marki – od KL-D do PO.
Nie, nie, o całej transformacji od KL-D do PO nic tutaj nie będzie, zmiany li tylko w nazewnictwie mogą jednak sugerować, że coś było przyczyną tych zmian bo ludzie od KL-D do PO ciągle ci sami /z małymi wyjątkami - które wywołały przerażenie w szeregach PO/ to aż trudno nie zapytać o co w tym wszystkim chodzi?
I jak zwykle gdy nie wiadomo o co chodzi to chodzi o pieniądze, tylko tutaj jest poważniejsza sprawa bo chodzi o pieniądze z zagranicy i złamanie prawa co powinno mieć odpowiednie zakończenie zgodne z prawem.
Ten co ujawnił i upublicznił aferę /to wszystko w trybie przypuszczającym choć bardzo prawdopodobnym ;) / zrobił to dopiero teraz a jeżeli o tym wiedział to dlaczego nie wyciągnął tego na światło dzienne w czasie przywożenia ‘dojcz marek”?, może sam dostał za mało /też tryb przypuszczający/ i doszedł do wniosku ile stracił gdyby miał więcej na obstawianie w ruletkę?, albo czekał aż „rozgrzane Sądy” oczyszczą z niecnych pomówień i niewiary w nadzwyczajny fart w grach hazardowych? /kilka spraw się toczy-widocznie jako haki/, trudno wyczuć, jednak fakt jest faktem, że ktoś mający bezpośredni dostęp do tych wiadomości postanowił to upublicznić.
Te szokujące wiadomości jakoś dziwnie /wszystko jest u nas dziwne/ nie docierają do odpowiednich służb a postępowanie w celu jej wyjaśnienia powinno być, tak się wydaje, podjęte z urzędu. Noo, gdyby to chodziło o ten wredny PiS to co innego, im trzeba by dołożyć „z grubej rury” a PO jest czyste jak łza, dlaczego?- bo afery to normalność, gorzej z polskością, o ta to już „nienormalność”.
Sami prominentni działacze/aktywiści i ci jeszcze z KL-D i wszyscy którzy dzięki bilokacji są w PO a byli i w KL-D próbują zbagatelizować sprawę – p.J.Lewandowski przyznał, że w owym czasie utrzymywali kontakty z CDU ale żadnych pieniędzy nie brali, p.K.Bielecki /ten od kradzieży pierwszego miliona/ nabrał wody w usta i milczy, p.D.Tusk zapewnia że on żadnych pieniędzy nie brał a p.Kidawa-Błońska z rozbrajającą szczerością oznajmia że wtedy PO nie było /ta forma ‘obrony’ jest naprawdę bardzo inteligentna(?)/, inne wypowiedzi to raczej forma kabaretu politycznego.
Jak widać nikt nie zaprzeczył tym „kłamstwom” szczęśliwca gry w ruletkę, służby śpią, potencjalni winni nie czują się pomówieni i nie występują o swoje dobre imię co tylko może potwierdzić /cały czas tryb przypuszczający/ obawy ujawnieniem tego co jeszcze nie ujawnione, sama kilkukrotna zmiana nazw partii nie zabezpieczyła jak się okazuje przed ujawnieniem afery, ludzie pozostali ci sami /niektórzy z milionami na kontach/.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1759 odsłon
Komentarze
Jak daleko sięgają macki Fundacji Adenauera?
30 Kwietnia, 2014 - 21:54
Tygodnik „Wprost” w swym numerze z 28. kwietnia poruszył temat, który w polskiej polityce przewijał się już kilkakrotnie w przeszłości: mowa o przypuszczalnym finansowaniu polskich liberałów z Donaldem Tuskiem, J. Lewandowskim i J. K. Bieleckim na czele, przez niemieckich chadeków związanych z największą niemiecką partią polityczną (CDU) i jej Fundacją Konrada Adenauera (FKA).
Niemieckie pieniądze, i to bynajmniej nie małe, płynąć miały do kieszeni polskich polityków, sprawujących obecnie najwyższe funkcje w państwie oraz robiących kariery na poziomie unijnym. Płynęły, i płyną, też na pewno do naukowców, dziennikarzy, pisarzy i innych ludzi kultury i sztuki już od ćwierćwiecza. Zresztą Niemcy finansują bliskich sobie ideologicznie (co niestety oznacza także: uległych wobec Berlina i Brukseli) polityków nie tylko w Polsce, ale i w innych krajach postsowieckich, a obecnie także na Ukrainie.
Fundacja Adenauera – polityczna ekspozytura niemieckiej chadecji za granicami RFN
FKA jest instytucją „ideowo bliską Unii Chrześcijansko-Demokratycznej” – największej niemieckiej partii politycznej, od lat sprawującej samodzielnie lub w „wielkiej koalicji” z socjaldemokracją władzę w państwie. CDU jest partią kanclerzy Helmuta Kohla i obecnie Angeli Merkel.
Finansowana jest z budżetu państwa niemieckiego [a podobno jest "pozarządowa" - admin] – co nie stanowi zresztą wyjątku w realiach niemieckich, każda z 5 głównych niemieckich partii politycznych posiada bowiem własną fundację, działającą poza RFN i finansowaną przez państwo.
Cele międzynarodowej działalności FKA brzmią dość znajomo-postępowo i poprawnie politycznie: „wspieranie prawa ludzi do życia w wolności i godności”, „zachęcanie ludzi do budowy wspólnej przyszłości w duchu poszanowania praw człowieka”, „wspieranie rozwoju demokracji, państwa prawa i społecznej gospodarki rynkowej”, „wspieranie dialogu w polityce wewnętrznej i międzynarodowej, jak i porozumienia między kulturami i religiami”, obrona „niezbywalnej godności” i „praw” człowieka będących „źródłem sprawiedliwości społecznej, liberalnej demokracji i zrównoważonego rozwoju”, współpraca „na zasadach partnerskich z instytucjami państwowymi, partiami politycznymi, organizacjami pozarządowymi promującymi społeczeństwo obywatelskie”…
Wszystko to są hasła i slogany w równym stopniu dobrze znane z różnego rodzaju ponadnarodowych gremiów i organizacji, stojących na straży „niezbywalnych praw człowieka, tolerancji, dialogu między kulturami i wyznaniami, liberalnej demokracji” itd. itp. – jak i w zasadzie nie mówiące nic konkretnego.
Wyjątkiem jest tylko jeden, jedyny z podawanych oficjalnie celów FKA: „wnoszenie wkładu w to, aby Niemcy sprostały swojej rosnącej odpowiedzialności w świecie”. To jedno, ładnie brzmiące zdanie oddaje jednak sens działalności FKA – wzmacnianie międzynarodowej roli i wpływów Niemiec, promowanie niemieckich interesów ekonomicznych i politycznych, i finansowanie ludzi i organizacji, które mogłyby te niemieckie interesy w świecie wspierać.
Nie bez znaczenia jest też wybór patrona FKA: Adenauer to kanclerz RFN w latach 1949-63. Odbudował Niemcy ze zniszczeń wojennych dzięki Planowi Marshalla i przyjęciu RFN do EWG (poprzedniczka dzisiejszej UE) i NATO. Był zwolennikiem zjednoczenia Niemiec, a także konsekwentnym i zdecydowanym przeciwnikiem uznania NRD i granicy polskiej na Odrze i Nysie! Aktywnie zabiegał o remilitaryzację zachodnich Niemiec! Ze względu na taką politykę w propagandzie PRL wykorzystano wizerunek Adenauera w płaszczu krzyżackim, z średniowiecznym rycerzem w tle i z napisem „Krucjata przeciwko Polsce”. Faktycznie Adenauer był „honorowym rycerzem” Zakonu.
Obecnie FKA posiada ok. 80 przedstawicielstw w krajach Europy, Afryki, Azji i Pacyfiku, wszystkich Ameryk i na Bliskim Wschodzie, a swoje projekty prowadzi w 100-120 krajach świata. Tak rozbudowana struktura organizacyjna służy „reprezentacji politycznych i gospodarczych interesów Niemiec” i „gwarantowaniu transferu wiedzy do i z Niemiec”.
Placówki FKA są jawnymi ekspozyturami interesów Niemiec, reprezentują interesy partii obecnie rządzącej w Niemczech, i są po prostu instrumentem realizacji niemieckich celów i interesów przy wykorzystaniu całego, ogromnego potencjału „soft power” Niemiec: ich gospodarki, finansów, autorytetu, kultury, nauki, wymiany studenckiej i szkolnej, sportu i turystyki… [W USA były by zarejestrowane jako agentury zagraniczne. Podobnie od niedawna w Rosji - admin]
Przyjmowanie funduszy, dotacji i stypendiów z takich źródeł jest równoznaczne z podporządkowaniem się polityce Berlina – ale chętnych i potencjalnych beneficjentów FKA, czerpiących duże korzyści dawniej w markach, a teraz w euro, niestety nie brakuje. W Polsce i innych krajach dawnego bloku wschodniego FKA pojawiła się wraz z upadkiem muru berlińskiego w 1989 roku; na swą działalność rocznie ma do dyspozycji od 100 do 200 mln euro.
Polska: od liberałów po Instytut Zachodni. Beneficjenci Fundacji Konrada Adenauera.
Dawny bliski współpracownik Donalda Tuska P. Piskorski w wydanym właśnie wywiadzie-rzece oraz promującym tą książkę artykule w „Wprost” wspomniał jedynie o finansowaniu przez niemieckich chadeków na początku lat 90-tych polskich liberałów: samego Tuska jako szefa Kongresu Liberalno-Demokratycznego, byłego szefa rządu J.K. Bieleckiego i byłego ministra przekształceń własnościowych J. Lewandowskiego. Ale lista beneficjentów niemieckich funduszy w Polsce jest bardzo długa, i bardzo ciekawa.
Pierwszym „partnerem”, wymienionym na stronie FKA, jest Instytut Badań nad Gospodarką Rynkową, powołany w 1989 jako organizacja badań nad rozwojem i modernizacją nie tylko gospodarczą, ale i „fundamentów kulturowych” Polski („co jest źle – niemal alergicznie – przyjmowane przez niektóre kręgi – narodowo-konserwatywne”) i wspierania demokracji i dialogu. IBGR w „zróżnicowaniu kulturowym i aksjologicznym Polski widzi raczej szansę, niż zagrożenie” i wspiera wzmacnianie „procesu integracji europejskiej”.
Inicjatorami powstania Instytutu byli: Jan Szomburg (należący do ekipy „gdańskich liberałów” – czyli najbliższych współpracowników Tuska i elity KL-D z początku lat 90-tych, oskarżanych co jakiś czas o przyjmowanie niemieckich pieniędzy na tworzenie struktur KL-D w całej Polsce) i wspomniany już J. Lewandowski, znany głównie jako minister odpowiedzialny za przeprowadzanie prywatyzacji i oskarżany właśnie przez Piskorskiego o nieprzejrzyste i nieuczciwe kontakty z różnymi biznesmenami, zainteresowanymi kupnem konkretnych zakładów na wyjątkowo korzystnych, oczywiście, warunkach, oraz jako unijny komisarz ds. budżetu. W skład Rady Fundatorów wchodzi także abp T. Gocłowski i kolejny liberał z początku lat 90-tych, Jacek Merkel (także z środowiska „gdańskich liberałów” i KL-D).
Drugi z „partnerów” to znana dobrze Polska Fundacja im. Roberta Schumana, której działalność najkrócej określić można jako „promowanie integracji europejskiej” i „edukacja europejska”, wyrażająca się „radosnymi” Paradami Schumana w Warszawie. Aż do śmierci w październiku 2013 przewodniczącym był Tadeusz Mazowiecki – współtwórca i przewodniczący Unii Demokratycznej i Unii Wolności, pierwszy premier III RP, którego nazwisko nierozerwalnie kojarzy się z planem Balcerowicza i polityką „grubej kreski”. Do władz Fundacji należą ponadto Piotr Nowina-Konopka (były członek Unii Wolności i wiceprzewodniczący Urzędu Komitetu Integracji Europejskiej), Michał Wojtczak (senator PO), Henryk Woźniakowski (były członek UD i UW, członek komitetu poparcia Bronisława Komorowskiego w przedterminowych wyborach po katastrofie smoleńskiej) czy Jan Kułakowski (członek UW, UKIE, potem eurodeputowany).
W ten sam nurt prounijny i proniemiecki wpisać można kolejnych beneficjentów: Centrum Stosunków Międzynarodowych, które chce „uświadamiać i edukować” liderów polskiej polityki zagranicznej w kierunku wzmacniania integracji europejskiej, polsko-niemieckiej „współpracy” gospodarczej, rozszerzania UE na wschód oraz o Turcję, wspierania procesów „transformacyjnych i modernizacyjnych w innych krajach”, pogłębianie globalizacji i współpracy transatlantyckiej. W skład Rady Programowej wchodzą: Jerzy Buzek, Hanna Gronkiewicz-Waltz, Henryka Bochniarz, Zbigniew Brzeziński, Andrzej Olechowski, Dariusz Rosati, Hanna Suchocka, Jan Szomburg, Zdzisław Najder… Czyli pokaźna część tzw. salonu III RP.
Kolejni beneficjenci to: Instytut Spraw Publicznych (misja: „aby polskie społeczeństwo było otwarte, tolerancyjne, inkluzyjne”, „zamożne i europejskie” oraz „aby państwo polskie było demokratyczne, deliberujące, praworządne, nowoczesne” i „partnerskie”’ władze: M. Król, D. Hübner, J. Baczyński z „Polityki”, J. Kurski z „Gazety Wyborczej”).
Instytut Studiów Strategicznych (obszary zainteresowań: integracja europejska, historia i kultura Żydów polskich, transatlantycka współpraca obronna). Dom Współpracy Polsko-Niemieckiej (wspierający współpracę polsko-niemiecką, wymianę młodzieży i inne projekty edukacyjne, integrację europejską. Jak na równoprawną współpracę między dwoma narodami, tzw. „Haus” ma aż 2 siedziby… w Gliwicach, i Opolu). Centrum Studiów Niemieckich i Europejskich im. Willy Brandta (cele: „popularyzowanie problematyki niemieckiej i relacji polsko-niemieckich”. Obszary zainteresowań: „Nacjonalizm, religie i integracja europejska”, „Polska i Niemcy w zjednoczonej Europie” „Historia Niemiec i kontrowersji polsko-niemieckich”). Międzynarodowy Dom Spotkań Młodzieży w Oświęcimiu: placówka wspierająca „proces polsko-niemieckiego pojednania i w dialog chrześcijańsko-żydowski”, „przełamywanie barier i wzajemnych uprzedzeń”. I wreszcieInstytut Zachodni w Poznaniu: dawniej ośrodek tzw. badań niemcoznawczych i polskiej myśli zachodniej – obecnie zajmuje się „relacjami polsko-niemieckimi oraz polityką europejską”. FKA wspiera też wybrane uczelnie wyższe w Polsce: Wyższą Szkołę Europejską im. Ks. J. Tischnera, Katolicki Uniwersytet Lubelski Jana Pawła II, Instytut Politologii UKSW w Warszawie.
A w przeszłości do beneficjentów FKA należały: Fundacja Forum Obywatelskiego Rozwoju (L. Balcerowicz, W. Bartoszewski, R. Dutkiewicz, A. Olechowski, A. Zoll, K. Janda, o. M. Zięba), Fundacja im. Stefana Batorego (M. Król, J. K. Bielecki, B. Borusewicz, A. Holland, A. Olechowski, H. Suchocka), a nawet… Stowarzyszenie Otwarta Rzeczpospolita, zawodowo zajmująca się tropieniem polskiego antysemityzmu, faszyzmu i ksenofobii.
Oczywiście lista wzajemnych powiązań, relacji finansowych i towarzyskich obejmuje jeszcze wiele innych organizacji o podobnym profilu. Wszystkie jednak łączy to, że zarówno ukierunkowanie działalności i zainteresowań tych podmiotów, jak i wciąż powtarzające się nazwiska ich kierownictwa śmiało wpisać można w szeroko rozumiany „salon” towarzysko-polityczny III RP. Ludzie wywodzą się z ugrupowań liberalnych – UD, UW, PO – a wyznawane poglądy należą do ideologii „Europejczyków”, postępowych liberałów i demokratów, wspierających integrację w UE, „otwartość” państwa i globalizację, zwalczających tradycję, konserwatywne wartości i patriotyzm.
Tymczasem po stronie niemieckiej mamy także powiązania z innymi instytucjami, promującymi niemieckie interesy i niemiecką kulturę w Polsce (jak chociażby DAAD (Niemiecka Centrala Wymiany Akademickiej), oraz z instytucjami unijnymi, propagującymi ściślejszą integrację.Żaden inny kraj nie posiada choćby porównywalnie potężnego narzędzia realizacji własnych interesów politycznych za granicą, przez co całość tego układu nie przypomina absolutnie partnerskiej współpracy, lecz raczej stosunku metropolii do kolonii, finansującej uległych wobec siebie lokalnych polityków.
Ukraina: od demokratów po neonazistów. Wsparcie FKA dla rewolucji.
Oficjalnych informacji na temat udziału niemieckiej chadecji w obalaniu legalnej władzy państwowej na Ukrainie nie ma. Ale są przecieki i spekulacje medialne. Jeszcze na początku protestów w Kijowie, w grudniu 2013, spotkałem się z opinią mieszkającej w Polsce Ukrainki z Kijowa: jej zdaniem „dniówka” za udział w protestach na Majdanie wynosi 10-15 euro. Jeszcze wtedy trudno było w to uwierzyć. Kto konkretnie miałby za to zapłacić?
Wątpliwości zaczął rozwiewać przebieg wydarzeń. Mimo zakazania przez władze udziału w demonstracjach, tłum nie malał, a nad nim powiewało coraz więcej coraz większych flag i transparentów unijnych. Czy płacili za nie biedni ukraińscy studenci czy osoby zarabiające w przeliczeniu 800 zł miesięcznie? Zastanawiać mogła też nagła aktywność partii Udar Witalija Kliczki – partii, która choć nie posiadała struktur ani poparcia w większości kraju, na Majdanie była jedną z głównych sił (obok neonazistowskiej Swobody i Batkiwszczyny trzymanej jeszcze w więzieniu Julii Tymoszenko).
I od stycznia tego roku zaczęły się pojawiać informacje w niemieckich mediach, według których FKA i bezpośrednio CDU miały wspierać ukraińskich rewolucjonistów. To chadecy z partii rządzącej i ich fundacja finansowała w ostatnim czasie ukraińskich rewolucjonistów, przede wszystkim partię Udar żyjącego od lat w Niemczech boksera Kliczki, który miał być też od grudnia 2013 promowany i wspierany jako kandydat na prezydenta Ukrainy przez chadecką część niemieckiego rządu – między innymi przez wspólne występy z kanclerz Merkel i ministrem spraw zagranicznych Steinmeierem.
Niemcy finansowali jednak także radykalnie nacjonalistyczną i antypolską partię Swoboda i partię Batkiwszczyna obecnego premiera Jaceniuka. Politycy niemieckiej chadecji przyznają, że Udar Kliczki (którego niektórzy krytycy w Niemczech nazywają wprost agentem kanclerz Merkel) założony miał zostać w 2010 na bezpośrednie polecenie FKA, że cieszy się nie tylko wsparciem finansowym z Niemiec, ale i pomocą w tworzeniu i rozbudowywaniu struktur, organizacji młodzieżowej czy prowadzeniu kampanii wyborczej. I – co najważniejsze: że Berlin celowo w swą politykę obalania prezydenta Janukowycza i wspierania prounijnej opozycji angażował rząd polski, z premierem Tuskiem na czele.
Sądząc po bezwzględności zaangażowania władz polskich w ukraińską awanturę i nie zważanie nawet na poważne negatywne konsekwencje ekonomiczne dla Polski (a raczej: dla polskich przedsiębiorców) tego mieszania się w obalanie władzy państwowej na Ukrainie, można przypuścić, że jednak polskimi politykami kierowały jakieś ważniejsze motywy, niż sama ideologiczna niechęć do Rosji.
Zwłaszcza, że scenariusz niemieckiego działania na Ukrainie łudząco przypomina finansowanie polskich liberałów 25 lat temu: najpierw wybrani politycy, sprzyjający niemieckim interesom, są opłacani i udziela się im wsparcia w tworzeniu struktur, otwieraniu biur, prowadzeniu kampanii wyborczej itp. Potem, wcześniej czy później, ci politycy dochodzą do władzy, i odwdzięczają się prowadzeniem polityki realizującej interesy Berlina, nie stawiają oporu, nie stwarzają problemów. Typowa, niemiecka strategia – cele wyznaczone są długoterminowo, ich realizacja nie musi nastąpić od razu, za to ma być pewna i trwała.
Reszta świata: wspieranie „demokratycznych” buntów i zamachów stanu
W 2002 doszło do nieudanego zamachu stanu, podczas którego blisko było do obalenia prezydenta Hugo Cháveza. W Niemczech nie robi się wielkiej tajemnicy z tego, że FKA wspierała organizacyjnie i taktycznie zamachowców, doradzała im w sposobie aktywności i kierunku podejmowania kroków. Pracownicy wenezuelskiej filii FKA posiadali w 2002 doskonałą wiedzę o planach i zamiarach buntowników, co od razu wydało się podejrzane bardziej wnikliwym dziennikarzom. Mieli też bardzo dobre kontakty do kierownictwa głównej partii opozycyjnej Primero Justicia.
Oczywiście frakcja, która wspierana była przez FKA, pasowała do jej linii politycznej: reprezentowała tradycyjne, burżuazyjne, prozachodnie elity społeczeństwa Wenezueli, które po dojściu do władzy przez Cháveza straciły swą pozycję na rzecz radykalnych, lewicowo nastawionych dolnych warstw społecznych. Także po śmierci prezydenta Cháveza w 2013 znów uaktywniła się wenezuelska FKA, głośno krytykując cały system społeczno-polityczno-ekonomiczny Wenezueli, i jawnie opowiadając się po stronie „demokratycznej” – a przede wszystkim proamerykańskiej i prounijnej – opozycji, która jednak i tym razem nie była w stanie przejąć władzy w państwie.
Mimo, iż FKA w swych dokumentach potwierdzała, że zwycięstwo w wyborach Nicolása Manduro jest zgodne z wolą większości Wenezuelczyków, a wybory odbyły się w przeważającym stopniu w sposób demokratyczny, nadal wspierała opozycyjną Primero Justicia, mając już tylko i wyłącznie na celu destabilizację sytuacji i pokazanie światu, że Manduro nie cieszy się pełną legitymizacją swej władzy. Według niemieckich ekspertów publicznej telewizji (!), FKA w roku 2010 przeznaczyła aż 500 tys. euro na wspieranie pro-demokratycznych, liberalnych sił politycznych w Wenezueli, szkoli politycznie i organizacyjnie przywódców opozycji, i umożliwia im nawiązywanie kontaktów z władzami w Berlinie.
Na przełomie lat 2011 i 2012 – już po rewolucji i obaleniu prezydenta Mubaraka – toczyło się postępowanie sądowe przeciwko działaczom FKA w Egipcie – za nielegalne transfery finansowe i działania niezgodne z statutem organizacji, na które nie miała ona prawa. Wyrok zapadł w czerwcu: biuro zostało zamknięte, a jego kierownik (wraz z 42 członkami innych pozarządowych organizacji w Egipcie) skazany na karę więzienia.
To oczywiście tylko wybrane przykłady zaangażowania FKA poza granicami Niemiec na rzecz niemieckich interesów politycznych, geopolitycznych i gospodarczych.
Fundacja jawnie miesza się w wewnętrzne konflikty w suwerennych państwach. Wspiera bliskie sobie i posłuszne siły polityczne. Sprawa polskich liberałów nie jest żadnym wyjątkiem, scenariusz wydarzeń wydaje się dość typowy, i dlatego wszystko wydaje się bardzo prawdopodobne – niestety, jest jednak mało prawdopodobne, by ktoś z naocznych świadków „odbierania reklamówek wypchanych banknotami” zdecydował się na ujawnienie dokładnych szczegółów i nazwisk.
Póki co afera pozostać więc może tylko elementem politycznej walki i kampanii wyborczej, choć zdecydowanie powinna mieć swój finał w sądzie.
Michał Soska
rejms!, D. Tusk POwinien ufundować pomnik zasłużonej dojczmarce!
1 Maja, 2014 - 08:53
pzdr
antysalon
Jeżeli te dojcz marki
1 Maja, 2014 - 11:12
Jeżeli te dojcz marki doprowadziły na stołek Premiera to wypada się odwzajemnić i robi to z wielką gorliwością
niszcząc np.stoczniue a obecnie górnictwo nie mówiąc o gazie łupkowym który mógłby zagrozić bałtyckiej rurze
/ciekawe dlaczego dostała obiegową nazwę rury Ribentrop-Mołotow ;) /
To ya.