Redystrybucja zalania mieszkania
Zaczynała się wiosna. Był piękny, ciepły dzień. Taki spokojny dzień, w który nic złego nie powinno się zdarzyć. Babcia Łukaszka wyszła na chwilę na balkon i po paru minutach rozległ się jej przenikliwy krzyk.
- Balkon się urwał! - siostra Łukaszka pobladła okrutnie. Hiobowscy najpierw wyrzucili siostrę za drzwi a potem runęli na balkon.
- Nie wszyscy naraz, bo balkon się urwie! - piszczała przerażona babcia.
- Co się stało? - dopytywali się wszyscy.
- No jak to, nie widzicie, że leci woda?
Wszyscy odruchowo popatrzyli do góry.
- Nic nie cieknie zauważył tata Łukaszka.
- Nie tam! - rozzłościła się babcia. - W dół popatrzcie!
- Co mnie jakaś woda na dole... - zaczął dziadek, spojrzał we wskazanym kierunku i urwał. Inni nie mówili nic. Widok był tyleż paraliżujący, co abstrakcyjny. Z drzwi wejściowych bloku, w którym mieszkali, waliła ogromna fala wody. Jej jęzor w szybkim tempie rozlewał się po alejkach i wpływał na trawniki. Przed blokiem miotała się w furii dozorczyni, pani Sitko.
- Chyba kogoś zalało - powiedziała niepewnym tonem mama Łukaszka.
- To za słabe słowo. To prawdziwy potop - stwierdził dziadek Łukaszka.
Wyszli z mieszkania i ruszyli na poszukiwania miejsca skąd wylewała się woda. Było to mieszkanie pewnej starszej pani o zniszczonych włosach. Mieszkała trzy piętra poniżej Hiobowskich. Pół bloku stało pod jej mieszkaniem i krzyczało:
- Co pani najlepszego narobiła!
- Chciałam umyć podłogę, a cóż lepszego niż woda? - tłumaczyła spokojnie pani.
Okazało się, że odkręciła wszystkie krany do oporu i woda płynęła z maksymalnym natężeniem z wszystkich punktów poboru. Wszystkie mieszkania poniżej i na tym samym piętrze zostały dokumentnie zalane. No, prawie wszystkie.
Lokatorzy przyjęli różną strategię. Niektórzy, na przykład, wiedzieli bowiem, że nie oni są punktem docelowym nadciągającego kataklizmu, lecz jedynie stoją na jego drodze. Otwierali wszystkie drzwi na oścież. Woda wpadła jednymi drzwiami, wypłynęła drugimi i tyle ją widzieli. Część z nich, aby zminimalizować straty wręcz tworzył specjalne korytarze dla wody z tektury, plastiku i innych materiałów.
- To nie fair! - złościli się mieszkańcy ostatnich mieszkań na każdym piętrze, bo od nich z kolei już woda nie miała gdzie dalej spływać i się tam zbierała.
Jeszcze inni twierdzili, że nic złego się nie stało. Woda to życie, nasza planeta w dużej mierze to woda, a i człowiek to też w wielu procentach woda. Woda myje, woda ubogaca. Wyrzekając się wody wyrzekamy się znacznej części samych siebie. Wodę należy zaprosić do siebie, zatrzymać, zaakceptować i zastanowić się jak w tej sytuacji zmienić swoje życie na lepsze.
Bardzo więc ich zdenerwował pewien lokator, który na samym początku wysypał ziemię z doniczek do worków, ustawił worki pod drzwiami i woda po prostu do jego mieszkania nie wpłynęła. Teraz ze stoickim spokojem obserwował, jak inni miotają się próbując ratować meble czy dywany.
- Niech pan wpuści wodę też do siebie, żądamy tego! - wołali. - Tego wymaga blokowa solidarność! Wszyscy powinni mieć równo zalane mieszkania!
Lokator ramionami wzruszył i worków nie ruszył.
- Tak pani mówiła, że będzie czysto, będzie czysto. I co? - Łukaszek zapytał panią o zniszczonych włosach. Faktycznie, kałuże na korytarzach i w mieszkaniach były pełne brudu, kurzu, ziemi i kto wie czego jeszcze.
- Jest tylko jeden sposób - odparła w natchnieniu pani. - Więcej wody!
I ruszyła do swojego mieszkania by ponownie odkręcić krany.
- Oszalała baba! – krzyczeli jedni. – Zakręcić jej wodę!
- Ma rację! – wołali drudzy. – Woda to przyszłość! Tylko tam zmyjemy ten brud!
Hiobowscy wycofali się na swoje piętro. Kiedy wysiadali z windy, przed kabiną czekała ich sąsiadka, mama Wiktymiusza. Pod pachą dzierżyła ogromną miskę.
- Jedzie pani pomagać zbierać wodę? To ładnie. Może my też... - zaczął tata Łukaszka, ale mama Wiktymiusza mu przerwała:
- Jadę po wodę.
- A co, zakręcili?
- Nie, nie zakręcili. Jadę po tą wodę, która rozlała się w mieszkaniach naszych sąsiadów. Tak nie może być, że tylko oni cierpią, a my nie. To powód do wstydu. Należy natychmiast redystrybuować zalania mieszkań. Jadę z tą miską aby nabrać wody tam, i rozlać ją u siebie w mieszkaniu. Tego wymaga blokowa solidarność. Państwu też to polecam. Ba, ja od państwa tego żądam. Jaka jest wasza odpowiedź?
Tata Łukaszka pokazał jej dwa miliardy i poszli.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1295 odsłon
Komentarze
od pierwszego wejścia na niepoprawnych
5 Kwietnia, 2020 - 14:03
przez każdy wpis byłam jestem i i pozostają fanką Twoich tekstów :-).
To powinno być odczytywane po każdej publikacji jako zamiennik czegoś, co się kiedyś nazywało "dobranoc dla dorosłych".
Nie minusuję bez uzasadnienia, bo to jak cios po ciemku w plecy. Komentarze niemerytoryczne i agresywne minusuję bez dodatkowego wyjaśniania. Uwagi osobiste proszę kierować na PW.
nie trzeba być epidemiologiem w randze profesora Guta, aby
5 Kwietnia, 2020 - 18:38
dostrzec, że mama Łukaszka musi mieć straszliwą odporność na najbardziej niebezpieczną zarazę, skoro od tak wielu już lat bierze do ręki bez maseczki, rękawiczek oraz czyta bez gogli Wiodący Numer z czerskiej.
pzdr
antysalon
Taki
7 Kwietnia, 2020 - 20:22
masaz przepony to delikates w dzisiejszych czasach.