Podążanie za pracą

Obrazek użytkownika Marcin B. Brixen
Humor i satyra

W pierwszej chwili trudno było uwierzyć w to, co przekazała babcia Łukaszka. Podobno dziadka spotkała kara boska.
- A co konkretnie? - zainteresowała się siostra Łukaszka.
Nie, nie mogli uwierzyć, że dziadek Łukaszka złamał nogę podczas bójki na mszy.
- Zaraz tu będzie to sam wam opowie.
Przez otwarte drzwi wejściowe do mieszkania najpierw wtargnął zapach piwa, potem wszedł pan Sitko, a następnie wczłapał uczepiony jego ramienia dziadek Łukaszka.
Hiboowscy zarzucili go pytaniami.
- Zaraz tam bójka! No nie, nie zdzierżyłem po prostu! Też byście na moim miejscu nie wytrzymali!
- W świętym miejscu... - zaczęła zgryźliwie babcia.
- Żadne tam święte! To wcale nie było w kościele! Tylko w parku!
- Msza w parku? - zdumiał się Łukaszek.
- Właściwie to nie była msza tylko nabożeństwo - zazgrzytał protezą zębową dziadek Łukaszka. - Komitet Obrony Dawnowładców zaprosił tego swojego tam tak zwanego księdza i robili parodię drogi krzyżowej!
- Dlaczego parodię? - spytał spokojnie tata Łukaszka i odstawił pusty kubek po herbacie.
- Bo w prawdziwej drodze krzyżowej jest stacji... No, ile? Ile jest stacji? - dziadek potoczył wzrokiem po obecnych.
- W Poznaniu będzie z dziesięć stacji - i siostra Łukaszka zaczęła liczyć na ślicznych paluszkach:
- Główny, Garbary...
Nie dokończyła bo wyrzucono ją za drzwi.
- Czternaście - zachrypiał pan Sitko.
- Brawo! - dziadek spojrzał na niego z uznaniem.
- A właśnie, panie sąsiedzie... Coś mi się powinno należeć za doprowadzenie szanownego sąsiada do domu - przypomniał pan Sitko. - Od takiego prowadzenia strasznie zasycha w gardle. Może choć euro na piwo...
Niestety, pan Sitko zamiast bilonu został wyrzucony za drzwi.
- Pff! - sarkał dziadek. - Kpiny sobie robili! Przechodzą obok, a tu słyszę: stacja trzydziesta ósma! Piłat odmawia opublikowania wyroku Sanhedrynu! Nie wytrzymałem!
- Była bójka? - interesował się Łukaszek.
- No, w zasadzie to... Nie. Bo... Się potknąłem i... Chyba nogę złamałem.
Wszyscy Polacy znają się na polityce, medycynie i samochodach, więc cała rodzina oglądała nogę dziadka. Zdania były podzielone.
- Nie ma co, trzeba do szpitala - zadecydowała babcia Łukaszka. - Jak noga złamana, to gips i tyle. A może to tylko zwichnięcie?
- Na pewno nie zostanie w szpitalu - stwierdziła tata Łukaszka. - Przecież jest kompletny paraliż służby zdrowia. Totalny brak personelu.
- Jak to??? - nie wytrzymała mama Łukaszka. - Nie ma lekarzy???
- Są. Ale tylko lekarze. Nie ma pielęgniarek, sanitariuszy, salowych...
- Dlaczego?
- Ze względów ekonomicznych. Przecież te zawody są źle płatne. Są kompletnie bez przyszłości. Więc młodzież wybiera inne zajęcia, takie, które pozwolą utrzymać rodzinę. Nie trzeba już studiów. Wystarczy fach. Acha, i on nie jest jeden na całe życie. Trzeba iść za koniunkturą, cały czas trzymać rękę na pulsie, nieustannie śledzić trendy, czujnie obserwować zmiany na rynku pracy. I tyle. Teraz najlepiej jest zostać kierowcą ciężarówki.
- Idź, ty... - pogroził mu dziadek. - Czego t chcesz? Żeby mój wnuk z twój syn co dwa lata zmieniał zawód? Dziś kierowca, jutro rzeźnik, a pojutrze chirurg?
- Jedźcie już! - krzyknęła babcia Łukaszka.
I tata Łukaszka pojechał z dziadkiem autem do szpitala. Mieli spory problem zaparkować, bo wszędzie stały tiry.
Lekarz, który ich przyjął dokładnie zbadał nogę dziadka i oświadczył, że na szczęście nie jest złamana, lecz zwichnięta. Nie będzie gipsu, ale dziadkowi trzeba założyć opatrunek. Wyszedł, a do gabinetu weszła pielęgniarka. Miała rozpięty kitelek, spod którego wyzierał t-shirt i krótkie, workowate spodnie. Na bosych stopach miała sandały z grubą podeszwą.
- No i widzisz - rzekł do taty dziadek. - Nic się te twoje przepowiednie nie sprawdziły. Jak widzisz jest obsada etatów pielęgniarskich...
- Khm khm - chrząknęła pielęgniarka. - To nie do końca prawda. Owszem, pracuję tu, ale nie na etat tylko na umowę o dzieło.
- Co? Jak to?
- Ależ wszystkie pielęgniarki tak pracują. I sanitariusze i salowe...
- Przecież tak nie wolno! Zabronione!
- Tak, jeśli to jedyna praca.
- A... To pani... Jeszcze gdzieś pracuje? - jąkał się zaskoczony dziadek.
- Pewno w drugim szpitalu - zauważył złośliwie tata.
- Nie proszę pana. My wszyscy jesteśmy... Kierowcami ciężarówek. I akurat robimy teraz pauzę na parkingu pod szpitalem. Na przykład ja. Ja tu jestem jeszcze dwie godziny i jadę dalej z ładunkiem do Pawełkowic. Tam będą mnie ładować, a ja w tym czasie dorobię jako bibliotekarka.

--------------
Jest trzeci tom! ]]>http://www.wydawnictwo-lena.pl/brixen3.html]]>

]]>https://twitter.com/MarcinBrixen]]>
]]>https://pl-pl.facebook.com/marcin.brixen]]>
]]>http://kaktus-i-kamien.blogspot.com]]>

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (5 głosów)

Komentarze

Vote up!
1
Vote down!
0
#1517430