Dzieci Miasta i tęczowe tabliczki parkingowe, część 3, ostatnia

Obrazek użytkownika Marcin B. Brixen
Humor i satyra

Najpierw zaczęło się od jednej. Później były dwie. A dalej to już poszło.
Tęczowe tabliczki parkingowe były notorycznie niszczone albo po prostu znikały. Jednak władze osiedla z maniackim uporem stawiały wciąż nowe.
- Wstydzę się przyznać, że jestem z tego osiedla - wyznała niespodziewanie siostra Łukaszka któregoś wieczora przy kolacji. - Wszyscy się z nas śmieją! A jak nazywają!
- Jak? - zaciekawił się Łukaszek.
- Homofobami motoryzacyjnymi - oświadczyła mama Łukaszka i zajrzała do "Wiodącego Tytułu Prasowego". - Możemy zrobić tylko jedno. Wstydzić się.
- Albo zapłacić - rzucił jadowicie dziadek Łukaszka.
- Ciekawe komu - wzruszyła ramionami babcia Łukaszka.
Drzwi się otworzyły i wszedł tata Łukaszka . Miał zacięte ze złości usta.
- To są szczyty - tata Łukaszka rzucił jakiś papier na stół. - Władze osiedla każą nam trzeci raz płacić za te tabliczki parkingowe.
- Przecież ktoś je niszczy - odparła mama.
- To niech płacą ci co niszczą!
- Nie wygłupiaj się, przecież policja ich nie złapie.
- To po władze osiedla w kółko stawiają te tabliczki? Niech przestaną.
- No coś ty - mama zrobiła okrągłe oczy. - Wiesz jaka komisja by do nas przyjechała?
- Nie i nic mnie to nie obchodzi!
- Każdy tak mówi.
- Ale ktoś powinien coś z tym zrobić! - wykrzykiwał tata. - Ale nikt się oczywiście nie ruszy!
- Może dlatego, że każdy tak mówi - wtrącił się Łukaszek. - Tylko mówi.
Zapadła niezręczna cisza i wszyscy zajęli się jedzeniem.
Po kolacji Łukaszek zadzwonił do swoich kolegów, Grubego Maćka i okularnika z trzeciej ławki. Poprosił ich o pomoc i długo potem ustalali plan działania.
Wreszcie późnym wieczorem, kiedy wszyscy już spali, Łukaszek dyskretnie ubrał się i wymknął na klatkę schodową. Okularnik i Gruby Maciek czekali już pod blokiem.
- Sprzęt gotowy? - rzucił Łukaszek.
- Gotowy - pokazali silną latarkę i telefon komórkowy.
- No to zaczynamy.
Schowali się za śmietnikiem. Czekać musieli długo, ale za to połów był obfity.
- Kogo tam nie ma... - mruknął Gruby Maciek spoglądając na grupę kilkunastu osób wyrywających i niszczących tabliczki w ciszy nocnej scenerii śpiącego osiedla.
- No to do roboty - zatarł dłonie Łukaszek. - Zaganiamy ich pod blok. Ty świecisz, ty filmujesz, a ja pytam.
Kilka minut trwały szaleńcze miotanie się grupy osób po trawniku. Trójka chłopców zagoniła ich pod blok, Gruby Maciek świecił, a okularnik filmował.
- Witam prezesa władz osiedla... - Łukaszek nie był nawet zaskoczony.
- Błagam, tylko nie filmujcie... Ja wszystko wyjaśnię! My tylko usuwaliśmy tabliczki. Nie niszczyliśmy ich! A jak trzeba było zakładaliśmy je z powrotem. Tak, to prawda, kasowaliśmy za nie pieniądze od lokatorów, ale za to dzięki tym pieniądzom powstał chodnik do drugiego osiedla!
- O, mamy i Urban Children...
- Bo nikt o nas nie mówił! Taki piękny, pomysł, taki pożyteczny! A tu nic, ani słowa że to dzięki nam! A jak zniszczyliśmy jedną czy dwie to od razu jaki fejm!
- Pani Sitko, ale żeby nasza dozorczyni...
- Ty Hiobowski nic nie rozumiesz, nie wiesz jak to jest być dozorczynią! Wszyscy o wszystko pretensje! Wiesz, że ciągle ktoś sra na schodach oz ósmym piętrze? No wiesz! I nie wiadomo kto! Kogo zgłosić na policję? A problem poważny! Ale jak tylko zaczęło się z tymi tabliczkami wszyscy o tym ósmym piętrze ani słowa. Więc chciałam tylko trochę pomóc losowi...
- Ale pan, spokojny emeryt...
- Emeryt owszem, ale spokojny nie jestem! Ty wiesz chłopcze, mnie z tej emerytury na bak paliwa nie stać, o samochodzie już nie wspomnę! A niektórzy mają po trzy auta! Nie wytrzymałem!
- A jakiej pani jest redakcji?
- Z "Wiodącego Tytułu Prasowego". Ja tylko tak trochę... Pogłębiałam koloryt. Bo te artykuły o homofobii napędzały sprzedaż naszej gazety...
- Ja was znam, wy jesteście z sąsiedniego osiedla. Czego tu szukacie?
- Jakby to powiedzieć... Hm... Wszyscy zawsze twierdzili, że nasze osiedle jest najgorsze. A od czasu tej afery z tabliczkami mówią tak o waszym. Więc sami rozumiecie...
- Pierwszy raz widziałem, żeby facet torebką swojej dziewczyny niszczył tabliczki.
- To nie jest tabliczka mojej dziewczyny, tylko mojego chłopaka. Bo do tej pory żyliśmy sobie spokojnie, a od czasu jak się pojawiły te tabliczki to wszyscy mają do nas pretensje, a nawet odnoszą się do nas wrogo. A myśmy wcale ich nie chcieli!
- Co robimy? - Gruby Maciek zgasił latarkę.
Łukaszek myślał przez dłuższą chwilę. Westchnął i powiedział:
- My nic. Idziemy spać. To oni niech zasuwają. Tabliczki sprzątnąć i usunąć. Nowych nie stawiać. Trawnik uporządkować. Już.
- Nie zostajemy ich pilnować? - zdumiał się okularnik.
- Po co? Rano się sprawdzi czy zniknęły i w razie czego wszystkie filmy idą do internetu.
- A właściwie - zająknął się Gruby Maciek - dlaczego je usuwamy?
- Matka mi to kiedyś tłumaczyła. Że najcenniejszą i najpiękniejszą cechą demokracji jest to, żeby było tak jak było.

--------------
]]>http://www.wydawnictwo-lena.pl/brixen3.html]]> - blog w formie książki
]]>https://twitter.com/MarcinBrixen]]>
]]>https://pl-pl.facebook.com/marcin.brixen]]>
]]>http://kaktus-i-kamien.blogspot.com]]>
]]>http://grunt-rola.blogspot.com]]>

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 4.8 (10 głosów)