Szok! – S. Broniarz chce autonomii nauczycieli!
Dla mnie szok!
Pan Broniarz chce, aby nauczyciele mieli swobodę w tym, czego i jak nauczają, i to niezależnie od wytycznych polskiego państwa, wytycznych dotyczących ramowego zakresu minimalnej wiedzy, jaką uczniowie winni posiadać na zakończenie poszczególnych etapów nauczania szkolnego.
Wskazał w tym obszarze np. na dobór podręczników, które nauczyciel ma sam sobie wybierać według własnego widzimisię czy też na uszczuplenie zakresu wymagań szkolnych dotyczących obszaru tegoż nauczania i zmniejszenie obostrzeń administracyjnych.
Wszystkie te propozycje są zgodne z tym, w jaki sposób niszczono poziom nauczania przez ostatnie 30 lat, kiedy nawet student UW dziś nie wie, z jakimi krajami graniczy Polska a przez 20 lat nie było matematyki jako obowiązkowego przedmiotu na maturze, co wpłynęło zdecydowanie na niski poziom logicznego myślenia abiturientów i absolwentów szkół, w tym też wyższych.
Bo przecież, im wyższy poziom nauczania i wyższe wymogi wobec uczniów i nauczycieli w szkole podstawowej i średniej, to wyższy poziom nauczania wyższego i tworzenia polskich elit inteligencji, wpływających na wzrost i rozwój naszego kraju a także tworzenia społeczeństwa mądrego, wykształconego i umiejącego wyciągać wnioski z otaczającego nas szumu informacyjnego.
Oj... nauczyciele chcą jeszcze mniej pracować i jednocześnie dostać większą pensję? To też szok! Hipokryzja towarzyszy S. Broniarza nie zna granic, ale niektórzy pseudo nauczyciele znów się będą cieszyć, bo będą mieli mniej obowiązków, czyli już zupełnie ich "socjal" będzie najwyższy ze wszystkich grup zawodowych w Polsce, będzie wyższy niż w krajach bogatych a jednocześnie będą mieli mniej pracy niż wszyscy.
A może towarzyszowi S. Broniarzowi i jego prowadzącym w postaci KE właśnie o to chodzi, o co chodziło niemal wszystkim rządom po 1989 roku - mieć do czynienia z mało wykształcona masą młodych ludzi, którymi będzie łatwo sterować? Jakie to zgodne z nurtem obecnego komunizmu kulturowego obowiązującego niemal w całej Europie zachodniej i Ameryce, gdzie właśnie wykreowuje się taką bezwolną i bezmyślną masę ludzką.
Ciekawym były też słowa towarzysza S.B. o godności zawodu nauczyciela, o którą to godność też zamierza walczyć. Śmieszne jest to, bo przecież w czasie strajku zostały obnażone wszystkie wady nauczycieli i sami sobie tą godność odebrali.
W sumie po raz pierwszy w słowach szefa ZNP pojawiły się tego typu postulaty, co wynika ze społecznego braku akceptacji tego strajku i spadających sondaży G. Schetyny i jego spółki z KE.
Co S.B. chce uzyskać i co chcą uzyskać jego mocodawcy z KE?
Oczywiście tak oddolnie pozyskać choć po części uczniów, którzy mogą się ucieszyć z niższego poziomu wykształcenia i całej edukacji, choć ja osobiście w to wątpię, bo i w większości dzisiejsi młodzi ludzi zaczęli sobie zdawać sprawę, że jednak warto się uczyć... tym niemniej istnieje ta mniejszość mniejszość.
Innym celem jest odzyskanie godności nauczycieli, co będzie - jak wspomniałem - bardzo trudne.
Kolejnym jest stworzenie kolejnego zaporowego postulatu, bo ten rząd z pewnością nie zgodzi się na autonomię nauczycieli i stworzeni czegoś na kształt jeszcze niedawno wyższej "klasy" społecznej w postaci sędziów.
Autonomia nauczycieli jest niemożliwa, jeżeli nie chce się zniszczyć integralności państwowości polskiej a tym samym zmniejszając jego suwerenność.
Zbyt daleko posunięta interpretacja?
Otóż nie, bowiem jest identyczna z postulatami KE, aby zniszczyć państwo polskie i w jego miejsce stworzyć coś na kształt samorządowej regionalności i laindyizacji państwa polskiego. Przecież to wynika np. z postulatu likwidacji urzędów wojewódzkich i przeniesienie ich prerogatyw na samorządy, które będą decydowały w skrajnych przypadkach o samodzielnej polityce regionu w obszarze wewnętrznym a być może też i zewnętrznym. Są też postulaty autonomii Śląska czy też ziem warmińsko-mazurskich.
A czyż postulat autonomii nauczycieli nie idzie tą drogą i nie ma takiego pośredniego celu, o którym strajkujący nauczyciele zapewne nie mają zielonego pojęcia?
S.B. zapowiedział, że strajk będzie kontynuowany i niejasno się wyraził na temat uczestnictwa w "okrągłym stole" zapowiedzianym przez premiera, podobnie niejasno wyraził się też przedstawiciel drugiego strajkującego związku zawodowego, czyli FZZ. W sumie to mu sie nie dziwie, bowiem już dziś zapowiedział, że żadnej dyskusji na temat wysokości plac nie będzie i z tego nie zrezygnuje... więc gdzie tu pole do negocjacji i consensusu?
jeszcze w zakresie autonomii nauczycieli... Może tak wszystkie zawody publiczne mają uzyskać autonomię: policja, wojsko, lekarze i służba medyczna, pracownicy komunalni i inne?
P.S. - dopisek z godziny 15.30 dzięki Maryli z BM24
O innym, ideologicznym aspekcie tej hucpy pisze też Pani Nykiel z portalu wpolityce.pl i choć zahaczyłem też o ten temat, to warto mój tekst uzupełnić poniższym:
https://wpolityce.pl/polityka/443714-szef-znp-odkrywa-kartychce-ideologi...
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 4909 odsłon
Komentarze
Ta autonomia już istnieje i mamy tego skutki...
23 Kwietnia, 2019 - 15:08
Jako nauczyciel mogę sam napisać sobie program nauczania, dobrać podręczniki, ba nawet nazwać przedmioty (uczę przedmiotów zawodowych w technikum). Musze jedynie zmieścić się w tzw. podstawie programowej, czyli minimum do nauczenia (co nie znaczy, że jest to jedna kartka - trudno to rozsądnie podzielić na przyznaną ilość godzin). Możliwe, że Broniarz chce znieść i to minimum podstawy programowej. A i tak każda szkoła ma swoje programy nauczania i swoje siatki godzin. Uczeń zmieniający szkołę średnią (o podstawowych się nie wypowiem - nie mam danych) może dostać kolosalne różnice programowe wynikające z innego rozłożenia materiału. Poza tym, każdy nauczyciel kładzie nacisk na to, co jak mu się wydaje, jest istotne z punktu czekających uczniów egzaminów. Bałagan potworny. Jako nauczyciel wolałbym odgórnie ułożone programy nauczania i jako takie usystematyzowanie nauczania w skali kraju. Tylko, żeby zrobili to ludzie kompetentni, bo patrząc na podstawy nauczania przedmiotów zawodowych mam wrażenie, że autorzy nie znają się zupełnie na dziedzinach, o których pisali.
M-)
Zgadzam się
23 Kwietnia, 2019 - 15:47
Panem. Specyfika technikum jest nieco inna, ale faktycznie winno się usystematyzować program i nie tylko w technikach, ale i w liceach. To byłoby lepsze. Do wyboru dwa podręczniki i koniec. Lektury obowiązkowe i uzupełniające, też usystematyzowane, zakres historii identyczny, itd...
Pozdrawiam serdecznie
krzysztofjaw
Taki bałagan ma konsekwencje głównie dla uczniów.
23 Kwietnia, 2019 - 16:01
Chociaż i dla nauczycieli jest mało korzystne, że zamiast przekazywać wiedzę muszą się gimnastykować nad tworzeniem programu. Dochodzi do takich paranoi, że chyba przez zwykłe przeoczenie w programie nauczania dla technika energetyka brakło kompensacji mocy biernej - jednej z podstawowych kompetencji energetyka.
Ale proszę sobie wyobrazić ucznia, który przeniósł się do innego miasta i ma nie dość, że przedmioty o różnych nazwach, ale jeszcze w różnej kolejności. Możliwe, że idąc do szkoły w "A" zdał egzamin z kwalifikacji zawodowej X-01 i został mu egzamin X-03, a w miejscowości "B" jego nowi koledzy zdali już X-03, a przygotowują się do X-01 (numery kwalifikacji fikcyjne). I to naprawdę jest możliwe!
M-)
maciej1965
23 Kwietnia, 2019 - 16:19
Nie wiem dokładnie jak jest dzisiaj, ale dziękuję za wskazówki. Ja kończyłem technikum w 1988 roku i o ile sobie przypominam to w zakresie nauczania zawodowego był mniej więcej podobny zakres dla każdego przedmiotu i danej specjalizacji zawodowej. Ja jestem technikiem aparatury kontrolno-pomiarowej i automatyki przemysłowej. I ówcześnie w innych technikach ta specjalność miała podobny zakres. Nawet w zakresie matematyki na automatyce miałem wyższy poziom niż na samej matematyce: były różniczki, liczby zespolone, całki, macierze, elementy rachunku prawdopodobieństwa, itd. Dlatego też nie miałem problemów z przedmiotami ścisłymi później, na ekonomii. Przedmioty humanistyczne (raczej w dużej mierzez skomunizowane) były trochę na niższym poziomie oprócz j. polskiego (matematyka i język polski były obowiązkowe na maturze). Było mniej historii, wiedzy o społeczeństwie, nie było biologii i tylko po łebkach chemia. I tu też wszystko zależało od nauczycieli, ale swobodnie można było korzystać z ówczesnych podręczników w wielu szkołach, bo miały podobny zakres a większość była ta sama. Na ekonomii też były w pierwszych trzech latach podobne przedmioty w wielu uczelniach. Dopiero później następowała specjalizacja. Najgłupszą reformą to było wprowadzenie dwóch etapów szkoły wyższej: licencjatu, i magisterium. U mnie na ekonomii jeszcze niedawno ktoś, kto kończył np. historię sztuki jako licencjat na dwa lata przenosił się na ekonomię i zostawał magistrem ekonomii. Toż to był cyrk.
Cała edukacja wymaga gruntownej zmiany i to od teraz, bo proces będzie długotrwały. Oby w ogłole się zaczął bo jak przejmie władzę PO to nasze wykształacenie będzie nas przygotowwywało do pracy niewolniej dla UE, czyli Niemiec.
Pozdrawiam
krzysztofjaw
Właśnie widzę, że społeczeństwo nie ma pojęcia o obecnym
23 Kwietnia, 2019 - 18:18
systemie edukacji. I stąd zapewne bierze się sporo nieporozumień.
Kiedyś w technikach robiło się pracę dyplomową i broniło ustnie kilka dni po maturze. Potem wprowadzono ujednolicone prace kontrolne składające się z zamkniętego testu (50 pytań po 4 odpowiedzi, zaliczanego od 50%) i części "praktycznej", która miała wykonanie w niektórych zawodach a w niektórych była jedynie rozprawką, w której według standardowego wzorca (w tym gotowych tabel z ewentualnymi wynikami i obserwacjami z pomiarów) należało napisać wstęp, plan pracy, rozwinięcie, wnioski i wskazania eksploatacyjne dla użytkownika. Nota bene ogólny plan pracy był identyczny np. dla technika elektryka i technika fryzjera! Nawet tam, gdzie było wykonanie, uczniowie musieli w oparciu o wykonaną pracę napisać podobną rozprawkę, która była oceniana wiele dni później przez egzaminatora, który nie był obecny na egzaminie. Tą rozprawkę trzeba było zaliczyć na 75% klucza, co spowodowało tragiczne nieraz obniżenie zdawalności egzaminów.
Później, wraz z reformą 6-latków i rzezią przedmiotów ogólnokształcących za PO, zmieniono system szkolenia i oceniania w technikach. Wtedy szkoły odeszły od starych, ministerialnych programów nauczania i zaczęła się wolna amerykanka, o której pisałem w pierwszym komentarzu. Każdy miał pisać własny program, lub adaptować program KOWEZiU (taka firma, zarabiająca na tworzeniu dokumentów na potrzeby reformy edukacji), szkoły układały własne, dowolne w zasadzie siatki godzin (obowiązkowy był jedynie ogólny wymiar godzin w danym roku szkolnym dla wszystkich przedmiotów zawodowych hurtem). W wyniku tej reformy, uczniowie zdawali (i zdają nadal, a po reformie 8-klasowej szkoły podstawowej to się co do zasady nie zmieni) od 2 do 3 egzaminów, tzw. kwalifikacji zawodowych, które mogą być zdawane na dowolnym etapie edukacji, w jednej z 3 kiedyś, a teraz 2 sesji podczas roku szkolnego. O terminie zdawania kwalifikacji decyduje szkoła w oparciu o realizowany program nauczania. I tak, np. elektrycy z roczników do 2017/18 musieli zdawać 3 kwalifikacje E-07. E-08 i E-24 np. w czerwcu 2 i 3 klasy oraz w styczniu 4 klasy. Gdyby przedmioty rozłożyć inaczej, w innej szkole mogli by np. zdawać je w styczniu 2 klasy, czerwcu 3 klasy i styczniu 4 klasy. I nie koniecznie w kolejności narastania numerów. Każda kwalifikacja składa się z części teoretycznej (test 40 zamkniętych pytań na 50%) i praktycznej, wykonywanej na stanowisku i ocenianej na bieżąco przez egzaminatora, lub w formie projektu, pisanego na kartce i ocenianej centralnie po zakończeniu sesji. Część praktyczna jest zaliczona od 75% zgodności z kluczem. Co więcej, egzaminator ocenia efekty, nie wiedząc, jaka mają wagę punktową. Musi jedynie odpowiedzieć TAK lub NIE na serię pytań z klucza, np. czy urządzenie ruszyło, czy rynienki były równolegle położone, czy śruby przykręcono dokładnie itp. Ale tu już zdawalność jest lepsza, niż przy poprzedniej rozprawce. Dopiero zebranie kompletu kwalifikacji i ukończenie szkoły, daje tytuł technika. Teoretycznie można na kursach "dorobić" inne kwalifikacje i uzupełnić wykształcenie do technika innej specjalności. Jednak bardzo mało kwalifikacji dubluje się w różnych zawodach. Ale przynajmniej te egzaminy (z wyjątkiem projektu, który wprowadzono ewidentnie dla obniżenia kosztów egzaminowania) dają możliwość sprawdzenia, czy przyszły technik potrafi coś zrobić. W poprzednim systemie, dobry technik niekoniecznie potrafił właściwie napisać rozprawkę, za to ktoś, kto nie wie, czy śrubokręt trzyma się za grubszą czy za cieńszą część, mógł jako dobry pisarz zdać egzamin na 100%. Z drugiej strony, tematyka tych egzaminów praktycznych jest żenująco prosta - np. założyć skrzynkę z zabezpieczeniami, dwie puszki rozgałęźne, łącznik i 2 lampy + jedno gniazdko na płycie o wymiarach 3x2,5 m. Położenie instalacji w rzeczywistym pokoju jest o niebo trudniejsze, bo wymaga rycia w tynku i późniejszego zagipsowania przewodów w ścianie.
Jednak, jak pisałem, ta reforma zawodów wiązała się z przenicowaniem podstaw programowych (na ich podstawie pisze się programy), a przy okazji ich wykastrowaniem z licznych ważnych treści. I tak elektryk według tych podstaw nie musi wiedzieć, skąd prąd wziął się w gniazdku, które ma zainstalować, bo o produkcji i przesyle energii nie ma nic w jego podstawie nauczania. Podobnie nie ma zajęć z wszechobecnej obecnie w przemyśle energoelektronice sterującej urządzeniami elektrycznymi. Tych informacji nauczyłby się przed reformą z dwu przedmiotów nauczanych przez 2 lata w wymiarze 3 godzin tygodniowo! Teraz zniknęły. Za to technik energetyk nie wie, jak korzysta się z produkowanego i przesyłanego przez niego prądu na poziomie domu czy mieszkania.
M-)
maciej1965
23 Kwietnia, 2019 - 21:49
Z tego co widzę, to masz w sumie misz-masz w tej szkole. A są jeszcze praktyki zawodowe lub warsztatowe. Za moich czasów była praktyka na warsztatach a później w określonych firmach. Teraz chyba nie ma. Ja na przykład miałem praktykę w Zakładach Azotowych we Włocławku (dzisiejszy Anwil) właśnie przy urządzeniach z automatyki przemysłowej. Później pracowałem w Apatorze, gdzie nawet po ekonomii wykorzystywałem swój zawód technika, m.in. w zakresie łączników krzywkowych czy też szaf sterowniczych. Była świetna kadra inżynierska i chyba dlatego teraz Apator S.A. jest jedną z wiodących firm w swojej branży a prywatyzacja owszem była, ale jako prywatyzacja pracownicza, podobnie taka prywatyzacja była w Toruńskich Zakładach Materiałów Opatrunkowych TZMO S.A.), dziś potentata międzynarodowego (obie firmy mieściły się naprzeciwko siebie zresztą, przedzielała je tylko droga asfaltowa). Jak widać po tych firmach taka prywatyzacja dawała rezultaty, ale była niszczona przez Janusza Lewandowskiego - koszmaru dla Polski, podobnie jak L. Balcerowicz. Za czasów PO i PSL starano się zniszczyć Anwil S.A. co się na szczęście nie udało, ale zniszczono Nobiles (został tylko znak towarowy dla chyba Duluksu) i w sumie dawny Drumet (choć on jeszcze we Włocławku istnieje i produkuje liny stalowe, ale właścicielem jest firma zagraniczna).
Jakby nie oceniać rządów lat 1970-1976 to dla przemysłu polskiego był to złoty okres a po 1989 łakomy kąsek dla firm zagranicznych, które raczej koncentrowały się na tzw. wrogim przejęciu polskich firm i np. tzamykaniu ich lub tworzeniu z nich zaplecza magazynowego dla firm matek. Tak zniszczono to za czasów L.B. i J.L. Winni stanąć przed TS. I powinna powstać komisja sledcza do tych prywatyzacji i czy nowi własciciele zrealizowali swoje zobowiązania wobec polskich firm.
Pozdrawiam
A powtarzam. potrzeba gruntownej reformy szkolnictwa wyższego
krzysztofjaw
Ano, jest misz-masz...
23 Kwietnia, 2019 - 22:50
Co do Apatora, to byłem w toruńskim w zeszłym roku na zwiedzaniu hali produkującej liczniki energii elektrycznej. Przywieźli nas z Bydgoszczy w ramach wycieczki dla uczestników (i ich opiekunów) finału Olimpiady Wiedzy Elektrycznej i Elektronicznej. Rzeczywiście, wysokiej klasy technologia.
Praktyki w przemyśle uczniowie mają nadal. Właśnie od maja będę praktycznie bezrobotny, bo klasa 3 idzie na praktykę, 4 kończy zajęcia, a ja zostanę z 4 godzinami tygodniowo regularnych zajęć. Jeśli strajk wreszcie się skończy (nie strajkuję, ale uczniowie i tak nie przychodzą, bo większości lekcji nie ma), to pewnie będę albo siedział na maturach, albo miał zastępstwa za polonistów i językowców siedzących na maturach ustnych. Poza tym ma to potworną wadę, bo wbrew słynnych tyrad o 18 godzinach pracy, żeby w moim zawodzie zarobić, trzeba mieć trochę nadgodzin. A ze względu na takie perturbacje nauczyciel ma uśredniony etat i ja np. w pierwszym półroczu miałem 26 godzin przy tablicy tygodniowo, żeby pokryć braki z maja, a przez cały rok dostaję pensję za 19 godzin. Nawet, jakbym chciał gdzieś dorobić w maju, to trudno coś akurat na miesiąc załapać, a dodatkowo dyrekcja ma prikaz, żeby nauczyciel był codziennie w pracy. To teoretycznie oznacza, że powinienem mieć po godzinie co dzień, a jak wiadomo tydzień ma 5 dni, an które trzeba mi rozłożyć 4 lekcje :-). Dodatkowo, jest to pracownia, która ma trwać 4 godziny pod rząd. Ale niech się dyrektor martwi...
Co do praktyk warsztatowych, to jest kilka godzin w pierwszej klasie, ale to już nie te 5,5 godziny zegarowej na tydzień, które były jeszcze 10 lat temu. Nowe podstawy i siatki godzin wymagają za to dużej liczby godzin pracowni. I jest to teraz pracownia na warsztatach, na której u mnie na deskach uczniowie montują miniatury instalacji elektrycznych czy też układy sterowania silnikami. Mechanicy toczą na CNC, mechatronicy składają układy elektropeneumatyczne, elektronicy montują anteny, alarmy czy domofony, a analitycy coś grzebią w kolbach, ale od tego to akurat wolę się trzymać z daleka. Problemem jest głównie to, że aparatura, która w przemyśle jest montowana raz na wiele lat, tu składana i rozkładana jest kilka razy w tygodniu, co w rezultacie powoduje jej szybkie zużycie. A na nową zwykle nie ma pieniędzy.
M-)
Oj...
23 Kwietnia, 2019 - 23:21
... przyszły wspomnienia, bo prace nad przedpłatowym licznikiem elektronicznym energii elektrycznej w Apatorze zaczęły się już w 1995 roku, kiedy ja jeszcze tam pracowałem i niejako byłem świadkiem tej pracy, którą na początku wykonywał tylko jeden inżynier, później powstał zespół. Pierwsze liczniki były na licencji firmy z RPA. Później je zmodyfikowano i teraz są autorskie, chyba "Lew" się nazywają. Obecny prezes zarządu Apatora był moim pierwszym szefem po studiach... Niedawno miałem przyjemność spotkania z nim. Zresztą linia awansu jest w tej firmie naturalna i pozioma i pionowa. Wielu pracowników pracuje tam nawet kilkadziesiąt lat. W sumie to nawet żałuję, że tam nie zostałem, ale w tamtym czasie zarobki jeszcze były niskie a ja miałem już rodzinę, studiującą dziennie żonę i syna i trzeba było spłacić kredyt mieszkaniowy.
Pozdrawiam
krzysztofjaw
Podobno strajk Broniarza ma
23 Kwietnia, 2019 - 17:40
Podobno strajk Broniarza ma trwać do przyjazdu Tuska na kobyle lub innym ośle, który ogłosi zbawienie ten kraju. Niczym za dotknięciem magicznej różdżki Lorda Voldemorta znikną roszczenia nauczycieli a tvn-y ogłoszą jak bardzo potrzebna jest nam ta szara eminencja, zakała narodu.
Pozwy o odszkodowanie - komornicy - majątek ZNP ... i po temacie
23 Kwietnia, 2019 - 18:17
Pozwy o odszkodowanie - komornicy - majątek ZNP ... i po temacie!
Ta komunistyczna miernota robi sobie kampanię do PE a ciemne masy myślą, że to na poważnie. Broniarza ze zbrodniczej PZPR wsadziłbym do obozu o zaostrzonym rygorze a tych pseudo-nauczycieli wypierdzielił na bruk z zakazem dożywotnim pracy na państwowych posadach tak jak to zrobił Reagan z kontrolerami ruchu lotniczego w A.D. 1980.
Barierą w zapewnieniu Polsce dobrobytu i bezpieczeństwa jest ulokowana na szczytach państwa 6 000 000. spuścizna po żydokomunie. To są beneficjenci i zstępni IW, UB, KBW, SB, MO, ORMO, PZPR, LWP, wywiadu PRL i WSI a nawet ZNP. PO to szajka dzieci i wnucząt UBowców, milicjantów, LWP, sędziów, prokuratorów, czerwonych nauczycieli z ZNP, PZPRowców i tym podobnego szajsu.
Dopóki nie wymrze ten sowiecki twór to zawsze będzie maił 15 – 20% tzw. poparcia społecznego.
Cat-Mackiewicz zastanawiał się w wileńskim Słowie w roku 1938 "co wyrośnie z masońskiego ZNP?" (w książce "Pisarz dla dorosłych. Opowieść o Józefie Mackiewiczu" - Grzegorz Eberhardt)
Wyrósł komunista Broniarz z pensją 12 000 zł miesięcznie.
cyt. za klepa1800
Jest wielu ludzi po ciężkich studiach, często trudniejszych niż pedagogiczne, którzy zarabiają grosze w biurach czy urzędach, o nich nikt nie mówi ! 3 tys. za 72 h/miesiąc to bardzo dobra pensja ! Gdyby pracowali jak reszta społeczeństwa 160 godzin to by zarabiali prawie 7 tys. czy to mało ?! Stawkę w przeliczeniu na godzinę mają kosmiczną, o 3 miesiącach wolnego w roku już nie będę wspominać... Czy wy wszyscy sobie kpicie ?!
Gdyby pracowali normalną ilość godzin, to co najmniej połowa byłaby z dnia na dzień do wyrzucenia, po drugie jest masa młodych ludzi po studiach, którzy marzą aby zostać nauczycielami i tylko czekają aż zwolnią się jakieś miejsca.
panMarek
autonomia
23 Kwietnia, 2019 - 19:15
Autonomii w szkołach jest aż za dużo. Co z tego, że MEN i kuratorzy centralizują przekazy dla uczniów skoro organami prowadzącymi szkoły są samorządy i to one dyktują bezwolnym dyrektorom szkól warunki. Wystarczy popatrzeć na duże miasta gdzie gender i dewianci maja pozwolenie i aprobatę do deprawowania polskich dzieci...każda gmina czy powiat to takie oddzielne księstwo...
Yagon 12
Ekstremalna decentralizacja
23 Kwietnia, 2019 - 21:28
Pan Broniarz chce ekstremalnie zdecentralizować polski system edukacji. Decentralizacja polityczna, administracyjna i ekonomiczna jest preferowana w zglobalizowanym świecie, a jej rzekome pozytywy propaguje ONZ i Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Liberałowie uważają, że korzyści płynące z decentralizowanego systemu edukacji przerastają oczywiste negatywy. Czy aby na pewno? Najwyżej cenionym pozytywem decentralizacji jest tzw. uwzględnienie lokalnych potrzeb - a mogą to być nawet potrzeby gminy, czy miasteczka. Pozbawienie państwa roli decydenta w sprawie standardu edukacji i pozostawienie decyzji wyboru curriculum poszczególnym nauczycielom przyniesie jednak gorzkie owoce. Decentralizacja edukacji prowadzi do obniżenia poziomu nauczania. Polskim liberałom to jednak nie przeszkadza. Chcą władzy i więcej pieniędzy. Wiedzą, że nawet gdyby zdecentralizowany system zaprowadził polskie szkoły na ostatnie pozycje w rankingach, to przecież normalny obywatel nie będzie oskarżał o to nauczycieli tylko finansujące szkoły i nie mające nic do powiedzenia w sprawie standardów nauczania państwo.
W rankingu systemów edukacji na świecie kraje azjatyckie, takie jak Korea lub Japonia, zajmują jedne z najwyższych miejsc. W krajach tych system edukacji jest scentralizowany, a poszczególne szkoły, o nauczycielach nawet nie wspominając, dysponują bardzo ograniczoną autonomią. Decyzje o edukacji podejmowane są na najwyższym, państwowym poziomie. Dla porównania podam Peru, gdzie edukacja została całkowicie zdecentralizowana. Peru znalazło się prawie na końcu rankingu. Meksyk również nie wypadł najlepiej. Tam system edukacji jest częściowo zdecentralizowany. Polska jest jeszcze na górze tej listy - powyżej USA. Obawiam się, że Broniarz, wielki miłośnik indywidualizmu i nauczycielskiej autonomii, może w krótkim czasie przesunąć ranking Polski daleko w dół.
https://www.theguardian.com/news/datablog/2010/dec/07/world-education-rankings-maths-science-reading
AgnieszkaS
"Pana" Broniarza, należałoby, pod jakimkolwiek pozorem
23 Kwietnia, 2019 - 22:23
odizolować od tzw. "masy" nauczycielskiej. To, co robi ów "pan", to czystej wody dywersja polityczna. Czy nie ma rzeczywiście, żadnego powodu, aby tego dywersanta "usadzić" (albo, ostatecznie - wsadzić)?
Jeden z moich siostrzeńców, z wykształcenia historyk, z postawy - polski patriota, chciałby, z pocałowaniem ręki, podjąć pracę nauczyciela w szkole. "Historyków nam nie trzeba", "nie mamy zapotrzebowania", "nie mamy pensum"...
Dostają pracę ci - mniej niż mierni, za to - "wierni" (zasadom lewackiego ZNP). "System" zatrudniania w szkołach to także "układ zamknięty".
"Takie będą rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie".
Z takimi jak Broniarz "panami" - tragicznie to widzę. Przecież jego "walka" ma za cel potęgowanie chaosu, bylejakości, bezwartościowości...
Jeśli systemu nauczania nie zreformujemy, to mamy, jako Naród - przegraną bitwę o następne pokolenia. A czy minister Zaleska to ten najbardziej właściwy "reformator"? Ja nie wiem!
Pozdrawiam,
_________________________________________________________
Nemo me impune lacessit - nie ujdzie bezkarnie ten, kto ze mną zacznie
katarzyna.tarnawska
Decentralizacja tak, ale nie taka!
23 Kwietnia, 2019 - 23:06
Czy na poziomie gminy prawa fizyki są inne niż w sąsiedniej gminie? Owszem decentralizacja ma sens w tym znaczeniu, że bez sensu jest kształcenie chemików, gdy w promieniu 100 km nie ma żadnego zakładu chemicznego i nikt nie zamierza takiego otworzyć, czy kształcenie marynarzy w Zakopanem. Ale elektryk czy informatyk w Gdańsku czy Krakowie musi umieć to samo! 2+2=4 niezależnie od województwa. Sobieski zwyciężył pod Wiedniem niezależnie od tego, czy uczy tego nauczyciel w Zamościu, czy Warszawie. Można w ramach decentralizacji położyć większy nacisk na pewne niuanse regionalne przy nauce J.Polskiego czy historii w różnych regionach. Ale tylko tyle.
M-)
maciej1965
24 Kwietnia, 2019 - 00:15
Owszem decentralizacja ma sens w tym znaczeniu, że bez sensu jest kształcenie chemików, gdy w promieniu 100 km nie ma żadnego zakładu chemicznego i nikt nie zamierza takiego otworzyć, czy kształcenie marynarzy w Zakopanem.
-------------------------------
Nie koniecznie bez sensu, ponieważ szkoły w promieniu 100 km potrzebują nauczycieli chemii. Chemicy są potrzebni w rozwiązywaniu problemów ochrony środowiska, transportu materiałów na lądzie i morzu. Chemicy prowadzą prace badawcze w laboratoriach. A więc nie tylko zakłady mają zapotrzebowanie na fachowców o tej specjalności.
Istota problemu polega na tym, że uczeń w szkole w Zakopanem mógł otrzymać nie najlepszy podręcznik do nauki chemii. Podręcznik był napisany niezbyt przejrzyście, z okrojonym materiałem. Jednak nauczyciel wybrał ten podręcznik ponieważ, ma bliskiego przyjaciela, który go napisał i nie wykluczone, że będzie czerpał z tego wyboru jakieś materialne korzyści.
Uczeń w szkole w Zakopanem nie osiągnął w związku z tym najlepszych wnyków z chemii, a nawet nabrał awersji do przedmiotu. Jego wiedza jest ograniczona w porównaniu z innym uczniem szkoły średniej, na przykład z Gdańska. Uczeń z Gdańska miał nauczyciela chemika-entuzjastę, który wybierał najlepsze i najbardziej przystępne podręczniki. Podręczniki te zawierały dodatkowe informacje, najnowsze badania, a nawet materiały, które poznają dopiero studenci uniwersytetów. Rozdziały w podręczniku były przejrzyste, łatwo zrozumiałe i budzące ciekawość.
Czy trudno jest wytłumaczyć dlaczego zaistniała tak wielka różnica w poziomie wiedzy chemicznej ucznia z Zakopanego i Gdańska? Gdyby w identycznych szkołach, w dwóch różnych miejscach, obowiązywał ten sam program i podręcznik, to i zakres wiedzy u obydwu uczniów tak bardzo by się nie różnił. Oczywiście żadna instytucja państwowa dbająca o edukację kraju nie wybrałaby podręcznika do chemii, na który zdecydował się nauczyciel z Zakopanego.
AgnieszkaS
W zasadzie masz rację...
24 Kwietnia, 2019 - 03:03
Tyle, że nauczycielem zostanie człowiek po studiach, a nie po szkole średniej. Poza tym, jeśli w regionie pozbawionym miejsc pracy w jakimś zawodzie otworzymy szkoły kształcące w tym zawodzie, to szybko naprodukujemy bezrobotnych, którzy albo będą musieli wyjechać za pracą, albo szukać jej poza zawodem. A czasem nawet zakładając, że w regionie będzie potrzeba 30 specjalistów z wąskiej dziedziny, to zakładanie szkoły, która będzie wypuszczać ich 25 rocznie nie ma sensu. Bo po roku nasycimy rynek pracy, a szkołę trzeba będzie zamknąć. Nikt nie zainwestuje w jej wyposażenie. Podobnie będzie, gdy na danym terenie będzie działało więcej szkół kształcących w zawodzie, na który jest ograniczone zapotrzebowanie. To się po prostu musi bilansować.
Co do podręczników, to jako praktyk w zawodach elektrycznych, najbardziej cenię sobie stare podręczniki. Im nowsze, tym bardziej tandetne, że nie wspomnę o błędach. Teraz chyba nikt tego nie recenzuje, że nie wspomnę o korekcie. Tyle, że WSiP czy Nowa Era nie wydają wznowień tych starych porządnych podręczników. A nowych nawet nie proponuję uczniom. Dlatego większość zajęć muszę opierać na materiałach własnych (prezentacje) opartych na starych książkach. Ponieważ materiału jest mniej, niż kiedyś, wystarczy wyciąg z tych książek.
Dodatkowo nie ma aż tak wielu podręczników. Ich opracowanie jest drogie, a częste zmiany podstaw programowych wymuszają krótki żywot tych nowych wydań. Stąd zapewne liczne błędy i brak staranności w opracowaniu. Na rynku są 2-3 wydawnictwa, a ich produkty są na ogół na podobnym poziomie. Z drugiej strony między bajki włożyłbym zainteresowanie nauczycieli konkretnym podręcznikiem ze względu na przyjaźń z autorem. To dotyczyło by może 1-2 szkół w skali kraju. Inna sprawa to wydawnictwa językowe. Tu ze względu na dużą konkurencję mogą być profity dla nauczyciela za wypromowanie konkretnego podręcznika. Ale i te książki są ujednolicane dla danej szkoły w ramach grupy nauczycieli, bo obowiązuje szkolny zestaw podręczników zatwierdzany przez komisję przedmiotowa a następnie (choć to już formalność) przez Radę Pedagogiczną.
M-)
Maciej1965
25 Kwietnia, 2019 - 17:59
USA jest jednym z tych krajów, który wydaje najwięcej pieniędzy na edukację swoich obywateli. Przy tak fenomenalnych wydatkach wypadałoby się spodziewać niewiarygodnych wyników. Tak jednak nie jest. System edukacji w USA jest całkowicie zdecentralizowany. Japonia wydaje mniej i ma lepsze wyniki w swoim scentralizowanym systemie. Warto te sprawy przemyśleć.
Jeśli chodzi o podręczniki uniwersyteckie, to jest to wielki biznes amerykańskich wykładowców, którzy często wymagają od swoich studentów zakupu napisanych przez siebie podręczników. Średnio cena jednego podręcznika oscyluje wokół okrągłej sumki 100 dolarów.
AgnieszkaS
Chyba trzeba tu coś usystematyzować...
25 Kwietnia, 2019 - 23:32
Podejrzewam, że prowadzimy częściowo jałowy spór wokół centralizacji lub decentralizacji oświaty, ponieważ nie zdefiniowaliśmy tych pojęć. Bo centralizacja i decentralizacja mogą dotyczyć różnych obszarów:
- programów nauczania,
- własności szkół i ich zarządzania oraz finansowania,
- terytorialnego usytuowania różnego rodzaju szkół,
- nadzoru pedagogicznego.
Pewnie znajdzie się jeszcze kilka obszarów, gdzie można by mówić o centralizacji.
W USA system jest zdecentralizowany, ale trudno o jednolitość w kraju zajmującym pół kontynentu i mającym charakter federacji stanów o szerokich własnych kompetencjach i prawach. Problemem jest niestety niski poziom wymagań w szkołach publicznych. Częściowo wynika to chyba z niewłaściwie pojętej wolności osobistej i traktowaniu wymagań jako jej ograniczenie. Ale już prestiżowe szkoły prywatne dają porządne wykształcenie na poziomie, dzięki któremu USA jest jednak potęgą naukową, przemysłową i finansową.
Japończycy z kolei mają inną tradycję kulturową. Zamiast poczucia wolności mają wpojoną pracę zespołową i posłuszeństwo. Ale paradoksalnie nie zapamiętują więcej, niż ich rówieśnicy z innych krajów. Uzyskana wiedza może być pochodną wysokiej samodyscypliny.
Ale wracając do Polski. Według mnie, programy nauczania i nadzór pedagogiczny powinny być scentralizowane. Nie zaszkodziło by też, żeby dotyczyło to własności i finansowania, bo często samorządy traktują oświatę jako piąte koło u wozu. Centralizacja powinna również dotyczyć szkół podstawowych, bo dostarczają one wiedzy niezbędnej do funkcjonowania w społeczeństwie i będącej podwaliną pod wybór przyszłego zawodu. Ale już na pewno samorządy powinny mieć wpływ na rodzaj szkół średnich, a szczególnie techników, funkcjonujących na ich terenie. Tu zakres szkolnictwa powinien być zgodny z charakterem regionu. Tak, żeby w centrum GOP-u nie tworzyć licznych (bo pewnie pojedyncza się nawet przydadzą) techników rolniczych, a w górach nie tworzyć klas technika mechanika okrętowego.
I jeszcze odnośnie programów nauczania. Ich centralizacja powinna być obligatoryjna w kontekście identycznych egzaminów zawodowych w całym kraju. Ale powinien też być pozostawiony margines na modyfikacje spowodowany często występującą dysproporcją w wyposażeniu różnych szkół. Trudno realizować pewne szczegółowe cele, nie dysponując do tego odpowiednimi środkami. Trzeba w takich sytuacjach adaptować program do posiadanej bazy dydaktycznej. Ale zaznaczam, że patrzę na ten problem z punktu widzenia nauczyciela zawodu.
M-)
takie tam rozmyslania
23 Kwietnia, 2019 - 23:10
Ja tez mam za soba przygode zwiazana z zawodem nauczycielskim. Pracowalam wprawdzie, zeby mlodziezy uprzyjemnic czas w szkole i to popoludniami, ale zakwalifikowana bylam do grona pedagogicznego i korzystalam z tych tzw, 18 godzin tygodniowo, oraz wolnego w czasie wakacji i ferii (oprocz dyzurow)
Wiem, ze porzadni i pracowici nauczyciele pracowali dodatkowo kilka godzin po poludniu i na tych 18 godzinach nigdy sie nie konczylo. Byli tez i inni, nalezeli do rzadkosci. Czytajac poprzednika wydaje sie, ze pisanie wlasnych programow zajmuje nauczycielom jeszcze wiecej czasu.
Na Warmii i Mazurach zawod nauczyciela to jeden z nielicznych zawodow, w ktorym ma sie pewna prace, wysokie bezrobocie powoduje, ze bardzo duzo ludzi w innych zawodach pracuje za 1200-1500 zl.
Osobiscie znam czlowieka po AWF-ie, ktory przed wielu laty zrezygnowal z pracy w szkole, zeby otworzyc prywatny interes. Pamietam przed 2 laty powiedzial mi," wiesz zaluje, ze rzucilem ta prace w szkolnictwie, ja dzis przez zime nie wiem czy mi starczy na opal, na pensje dla (zredukowanych w okresie zimowym) pracownikow. Chcialbym wrocic do szkoly i wiesc spokojny zywot za 3000 zl, ale nikt mnie nie wezmie, bo maja swoich, i ja spalilem za soba mosty"
Tam mysle malo kto wspolczuje nauczycielom, bo wiekszosc zarabia jeszcze gorzej. Bardzo duzo zalezy od perspektywy z ktorej sie patrzy.
Wracajac do panskiego artykulu, prawie wszystko popieram oprocz tej matematyki :-)) Taki zly egzamin z matematyki moglby zamknac droge jakiemus geniuszowi humanistycznemu.. Uczyc tak, ale nie egzaminowac.
Wiem tylko, ze taki pan Broniarz na Zachodzie nie mialby racji bytu, bo nauczyciele na stalym etacie sa urzednikami panstwowymi( przynajmniej ich wiekszosc) i strajkowac im nie wolno.
Reforma oswiaty jest konieczna, ale niektore,dobre pomysly z przeszlosci trzeba zachowac, obojetnie kto byl ich autorem. Ministeria powinny jak najbardziej rodzaj pewnego "rusztowania" wypracowac, a nauczyciele powinni je swoja inwencja i zaangazowaniem wypelniac. W zadnym wypadku nie powinnismy oszczedzac na historii czy jez. polskim, bo to nas przez wieki uchronilo przed unicestwieniem.
Rzad ma ciezki kamien do zgryzienia, a nauczyciele moga na tym protescie tez sporo stracic.
Gosia
Znam bardzo "zdolnego"
23 Kwietnia, 2019 - 23:22
Znam bardzo "zdolnego" wuefistę, który bierze zwolnienie lekarskie i remontuje mieszkania, montuje szafy, kładzie glazurę itp. Po zwolnieniu lekarskim wraca na salę gimnastyczną odpocząć, aby po 2-3 tygodniach wrócić kłaść podłogi, tynkować, malować...
Znam bardzo "zdolnego"
23 Kwietnia, 2019 - 23:33
Znam bardzo "zdolnego" wuefistę, który bierze zwolnienie lekarskie i remontuje mieszkania, montuje szafy, kładzie glazurę itp. Po zwolnieniu lekarskim wraca na salę gimnastyczną odpocząć, aby po 2-3 tygodniach wrócić kłaść podłogi, tynkować, malować...
Można? Można!
Gosiu
23 Kwietnia, 2019 - 23:31
Jeżeli tak można się zwrócić. No cóż matematyka... W dawnych wiekach wybitni byli i księżmi, i astronomami, i lekarzami, i politykami, i poetami, i filozofami jednocześnie. Ale takich mózgów było niewielu. Jakieś podstawy matematyki muszą być a już na pewno rachunek prawdopodobieństwa i elementy logiki matematycznej. To pomaga w usystematyzowaniu innych dziedzin nauki.
Kiedyś - bo interesowałem sie filozofią - stwierdziłem, że królową nauk nie jest matematyka a własnie filozofia jest w centrum, później dopiero matematyka i dalej inne dziedziny wiedzy.
Dlatego też uważam, że na każdym kierunku studiów winien być przedmiot o nazwie: podstawowe elementy filozofii, czy jakoś tak.
Sam nauczałem po studiach w prywatnych szkołach wieczorowych, policealnych i pomaturalnych. Uczyłem ekonomii i zarządzania.
A i jeszcze jedno. jestem za połączeniem ministerstwa edukacji z ministerstwem szkolnictwa wyższego, ale to już na inna notkę.
Pozdraiwm
krzysztofjaw
Osobiście znam matematyków, którzy zostali filozofami...
24 Kwietnia, 2019 - 00:21
Te dziedziny wbrew pozorom wzajemnie się przenikają. A my nawet na studiach uczymy się matematyki na poziomie jej osiągnięć do góra do XVI wieku. Współczesna matematyka do swojego zrozumienia wymaga odrobiny filozofii. Pamiętam, jak 30 lat temu po studiach spotkałem się z małżeństwem - koleżanką i kolegą z liceum oraz ich znajomymi, też młodym małżeństwem. Obie dziewczyny skończyły matematykę, a chłopcy politechnikę. I mój kolega z pracy magisterskiej żony rozumiał jedynie spójniki, a jej koleżanka rozumiała nawet temat pracy!
Ja natomiast jestem pewien, że zapał części nauczycieli do strajku za 1000 zł. Broniarza jest podyktowany właśnie nieznajomością zasad matematyki. Po prostu nie potrafili sobie policzyć, że koszty takiej podwyżki dla państwa są zaporowe i nikt przy zdrowych zmysłach nie może im jej dać. Matematyka powinna być obowiązkowa na maturze. Tym bardziej, że porównując obecną maturę z tą, jaka sam zdawałem 35 lat temu, uważam, że obecna jest prosta do bólu i wymaga może połowy wiedzy, jaką musieliśmy się wykazać kiedyś. Nie mówiąc o tym, że materiał w szkole średniej jest mocno ograniczony w stosunku do tego, który ja musiałem opanować.
M-)
Te postulaty są tak chore iż wprost sugerują że....
24 Kwietnia, 2019 - 08:00
.....niejaki Sławomir Broniarz albo jest na środkach odurzających, albo niewłada rozumem, zwyczajnie zwariował! To jak najbardziej logiczne bowiem żadne szanujące się państwo nie zgodzi się na taką formę anarchii w systemie nauczania, a jeśli to już było na polskich uczelniach jest to b. wyrazistym znakiem III RP Pomrocznej. Owoce wszyscy spożywamy od 27 lat! Ogromna większość uzdolnionej i dobrze wykszatałconej mołodzeiży, po prostu wzięła nogi za pas, bo nikt nie ma ochoty być bezterminowym więźniem we własnym domu.
Nadto dziwię się niezmiernie, iż tak duża ilość nauczycieli w ojczyźnie toleruje, znosi, takiego człowieka swoim liderem, który składa tak dosłownie nierelane, bezsensowne propozycje. Jest to zarazem znakiem, jakiej maści jest b. wielu nauczycieli w Polsce, którzy gotowi są świecić oczami za wybrykami S. Broniarza. Poza tym jest szalenie niebezieczne skoro ludzie na takim poziomie intelektualnym i z takim poziomem odpowiedzialności społecznej, piastują tak strategicznie ważne pozycje, ucząc nowe pokolenia Polaków. Naturalnie powstaje to pytanie, czego możemy się zatem spodziewać na przyszłość?! Zgadzam się zatem, że jest to szokiem dla opinii społecznej, powiedziałbym zgroza! Pozdrawiam
Sławomir Tomasz Roch
Brak ataków na postkomunistów zachęca tylko te czerwone q**wy
25 Kwietnia, 2019 - 11:45
- do ataków na Polskę.
PiS dał tym antypolskim bandytom spokój a oni za ukradzione Narodowi polskiemu pieniądze (w tym z FOZZ i Amber Gold) - przy wsparciu faszystów i żydo-komunistów atakują wszystkie słabe punkty naszej Ojczyzny.
1) Kiedy dekomunizacja ?
2) Kiedy degradacja komunistycznych morderców i wykopki ich trupów na Warszawskich Powązkach ?
3) Kiedy wniosek do instytucji międzynarodowych o uznanie komunizmu na równi z faszyzmem za system zbrodniczo - ludobójczy ?
4) Kiedy ustawa o powszechnym posiadaniu broni palnej dla Polaków ?
5) Kiedy oczyczenie ostaniego gniazda czerwonych morderców w Sądzie Najwyższym ?
6) Kiedy ustawa o funkcjach wys. urzędników państwowych tylko dla obywateli polskich z polskim pochodzeniem - tak jak to jest w innych krajach ?
7) Kiedy ogólnopolska kontrola przejętych nielegalnie gruntów i innych nieruchomości poprzez fikcyjne akty darowizny i fikcyjne zasiadzenia ? - to największa afera w Polsce ! - większa niż wszystkie razem wzięte do tej pory w której biorą masowo udział bandyci w togach !
8) Kiedy zmiana numeracji Ksiąg Wieczystych które to dokumenty wyciekły (zostały wykradzione) - do Izraela ?
9) Kiedy zmiana budynku Muzeum Solidarności w Gdańsku który to projekt był prowokacją UB-eków (ta rozdrobniona bryła w kolorze rdzy ma się kojarzyć z czymś anachroniczym i wstydliwym) - nawet tu czerwone q...wy ograły wizerunkowo Polaków.
10) Kiedy kontrola we wszystkich firmach pasożytów od Ubezpieczeń Komunikacyjnych OC które to pasożyty twierdzili że dokładali po kilka miliardów rocznie z własnej kieszeni a prawdą jest że wpadli na pomysł jak ściągnąć nadwyżkę gotówki z 500+ z polskiego runku ? - wynik nieuzasadniona podwyżka OC o oprawie 100%.
10) Kiedy kontrola w Powiatowych Urzędach Pracy pod względem wyłudzeń środków na wsparcie komunistów ?
To tylko niewielka część zadań które wzmocnią Polskę a bardzo osłabią czerwonych morderców.
11) PS- i jako punkt jeden z najważniejszych o którym zapomniałem - dla urzędników państwowych i bandytów w togach od sędzi, prokuratora do adwokata za świadome złamanie prawa kara z K.K. razy dwa i dyscyplinarka bez prawa do emerytury resortowej.
To ostatnie PiS-iory mogły załatwić tylko jakoś dziwnie brak im ininicjatywy. Za Piłsudskego skorumpowanym q..om ucinałi łby i to była by najwłaściwsza kara.
Dlatego apeluję do PiS-u nie tolerujcie marazmu i tej zgnilizny w wymiarze sprawiedliwości !!!!
Motto na dziś: "Lepiej z mądrym zgubić niż z głupim znaleźć".
Podzielam
25 Kwietnia, 2019 - 14:04
Pana zdanie...
Pzdr
krzysztofjaw
Ciekawe jak TVN wytłumaczy
25 Kwietnia, 2019 - 18:23
Ciekawe jak TVN wytłumaczy zwycięstwo Broniarza nad PIS-em?
A było tak blisko ... Już widział swój pomnik ..
Zdjęcie z aureolą w portfelu każdego nauczyciela
tak, słyszałem tą jego
26 Kwietnia, 2019 - 14:37
tak, słyszałem tą jego wypowiedź - to juz szczyt skur.... i prosta droga do tego aby nasze dzieci uczyły się masturbacji w przedszkolu, bo "nauczyciele" dostaną wycieczke od lobby lgbt itd.
Już teraz "nauczyciele" wciskają na lekcje kumpli z róznych firm, a durni rodzice jeszcze z uśmiechem za to płacą dodatkowo - płacą za to, co powinien robić nauczyciel w ramach nauczania programowego - np. z życia wzięte - w przedszkolach płacili rodzice z uśmiechem za lekcje rytmiki dla dzieci - a lekcje rytmiki są w podstawie programowej i nauczyciele powinni to prowadzić - dla "nauczycieli" super - mają fanty od firemki prowadzącej za nich lekcje a w dodatku kase i tak dostają (potrójny zysk - dostają fanty od firmy, nie muszą nic robić i jeszcze dostają za to wynagrodzenie od państwa)
to samo się dzieje w szkołach podstawowych na lekcjach muzyki, plastyki, fizyki, chemii, przyrody itp. - wszędzie schemat ten sam - przychodzi firemka np. typek co na lekcjach przyrody pokazuje jakieś robaki dzieciom. Rodzice za to płacą dodatkowo, mimo, że taka lekcja odbywa sie w czasie zajęć szkolnych podstawy programowej (a więc ustawowo powinno być bezpłatne), "nauczyciel" nie robi nic, a dostaje kase za "nauczanie" i fanty od firemki - firemka oprócz kasy od rodziców, prowadzi jeszcze w czasie tych lekcji sprzedaż tych robaków (np. patyczaki) - na to wszystko z usmiechem na ustach godzą się skretyniali rodzice - niektórzy nie wiedzą na co się zgadzaja ale to nie zmienia fakty, ze są kretynami - nie zmienia to jednak faktu, ze takie praktyki powinny byc zakazane w szkołach i dostępne jedynie jako zajęcia dodatkowe poza szkolne - ps. nas kiedyś nauczyciele od przyrody aby pokazać robaki, to zabierali do ogródka przyszkolnego, gdzie pieliliśmy grządki itp. i wtedy najlepiej poznasz robaki i środowisko w jakim żyją (a przede wszystkim robaki żyjace wśród nas a nie jakieś wymysły - patyczaki itp.)
Dziękuję za uwagę,
Twój komentarz wezmę pod rozwagę ;)