Ze wspomnień niemłodej lekarki: Hienowaty pacjęt

Obrazek użytkownika Kapitan Nemo
Humor i satyra

Będąc niemłodą już lekarką, którą nowa władza wyrzuciła z gabinetu we stolicy na głębokie zadupie – paląc malborasa za malborasem, czekałam na pierwszego pacjęta – jako, że mnie już wszyscy opuścili. Nawet moje psiapsiółki przestały mnie odwiedzać, a mój ukochany Misiek – obśliniać. Bo jak niektórzy mawiają: „Baba z wozu – koniom lżej” – pomyślała ja sobie w tem momencie o bankierze, co w sejmie dosiada swego Rubikonia. Nawet we święto Sześciu Króli…

I tak pomiędzy malborasem a czarną kawą za własne oszczędności, bo mnie te siepacze nawet fundusz reprezentacyjny obcięli – usłyszała ja walenie do drzwi, jakby się kto wściekł.

- Wlaz ! – wykrzykła ja w stronę drzwi mojego obskurnego gabinetu i już po chwili ukazała mnie się postura marna, wybladła i w dodatku o hienowatym wyglądzie. Osobnik ten w nowym choć przybrudzonym garniturze wyglądał tak, jakby się ledwo co z grobowca wydostał. W dodatku w ręku trzymał bukiet chryzantem z filetową szarfą…

- Dzię dobry pani doktór ! – rzekł, rozglądając się podejrzliwie dokoła, jakby tu do mnie jakieś tłumy waliły…

- Dzię dobry panu ! – odpowiedziałam niepewnie na hienowaty widok pacjęta i choć jestem tylko kobietą – nie uciekłam bynamniej na zaplecze, lecz rezolutnie zapytałam:

- Czyżby się pan z grobowca wydostał, żeby się u mnie za przeproszeniem zre.., zre i karować? Ja nie jestem ten niemiecki doktór Frakensztajn, co trupy ożywia ! Proszę wybaczyć !

Na te słowa pacjęt o hienowatym wyglądzie przybliżył się do mojego biurka i nachylając się tak, iż nie mogłam się już nigdzie cofnąć, rzekł grobowem głosem :

- Ja do pani przyszłem, pani doktór, bo mnie tak jak i panią doktór odstrzelili ! Nie słyszała pani o tym, albo głuchą udaje ?

Zebrawszy się na całą odwagę, chociaż jestem tylko kobietą, wstałam ja z krzesła i wypaliłam - choć wyczułam, że jeszcze mnie się wargi trzęsą:

- Co tu do mnie przychodzi z temi chryzantemami z grobowca i się żali, jakby był zaproszonym do parlamentu przez tego Szulca ! A co ja, za przeproszeniem Angela Mekel jestem – czy Junkers jakiś? Tak ! Mnie też odstrzelili ! Ale ja bez protestu gabinet we stolicy opuściła i wyjechała na głębokie zadupie, choć mnie tu już nawet Misiek nie odwiedza, żeby moje rączki obcałować ! Tu Vincent z Londyna nie przyjedzie, a moje psiapsiółki to się pozapadali na jeden metr pod ziemię ! To co ja mam teraz zrobić, jak mnie tu tylko ta hiena przychodzi i chce by ją do życia przywrócić ! Gdzie ja się pożalę, jak mnie tylko Urban chciał wysłuchać ?

- Niech mnie pani doktór nie wspomina o tym Orbanie, bo się znowu wścieknę a wtedy nie panuję nad sobą ! – wykrzykł pacjęt o hienowatem wyglądzie.

- Nie żaden Orban, tylko Urban ! – odpowiedziałam zdecydowanie

- Ten nasz Urban ? – zapytał uspokojony pacjęt

- Tak. Ten nasz Urban. Obrońca demokracji, co teraz do kodowców należy…- odrzekłam

- Porządny gość i kodowiec… - odpowiedział uspokojony pacjęt, dodając:

- A co do tej hieny, to ja nie jestem żadna hiena – za pozwoleniem! Mnie tylko tak nazwali, jak się wściekłem po tym, że nasz gajowy może wybory przegrać !

- Jak zwał, tak zwał ! Nie ważne, czy hiena czy też wściekły lis, ale ja jezdem diplomowaną lekarką, a nie żaden weteryniarz! Chociaż czasowo jezdem na głębokim zadupiu, to nie powód bym się zajmywała chorobami odzwierzęcemi. Jak chce, to mu dam adres hodowcy zwierząt futerkowych, u którego weteryniarz na co dzień urzęduje ! O – tu mam ten adres…

Po moich słowach pacjęt cofnął się od mojego biurka i zrezygnowany siadł mnie na leżance…

- Niech mi na leżance nie siada, bo mnie jeszcze ogonem leżankę zanieczyści! Ja mam tu tylko nadmanganian potasu do dezynfekcji ! Na te słowa pacjent o hienowatym wyglądzie jakby spokorniał i grzecznie spytał, czy może na krześle usiąść. Pozwoliłam mu, żeby się bardziej nie wściekał, bo przecież pisowcy nawet mnie ochroniarzy odebrali. Powiedziałam mu więc spokojnem tonem, chociaż jestem tylko kobietą :

- Niech siądzie i położy te chryzantemy na ziemi, co je z pomnika zabrał…

 

*                                         *                                         *

- Mój pomnik i moje chryzantemy, pani doktór ! Dla pani je przyniosłem... Bo nie wie pani doktór, że nie tylko ja zostałem odstrzelony i to w trakcie programu „na żywo” ?! Oni odstrzelili także moją małżonkę, kanalie ! Tak więc z kasą teraz cienko, a na chryzantemy ktoś się przecież wykosztował. A co się zaś tyczy tego weterynarza, to ja już go sprawdziłem. On pracuje u hodowcy zwierząt futerkowych, któren PIS popiera ! Jak więc ja mam się tam udać ze swoją potrzebą ? Żeby mnie może jeszcze w klatce zamkli ???

- A co pan sobie myśli ? – zapytałam pacjęta, dodając:

– Pan myśli sobie, że ten hodowca trzyma weteryniarza po to, żeby mu zwierzęta futerkowe ożywiał ? Hę ? A pan ma jak rozumiem - chociaż jestem tylko kobietą – potrzebę być ożywionym po tym odstrzale w programie „na żywo”? Czy tak?

- No niby tak, pani doktór…- spokojniej już odpowiedział pacjęt o hienowatym wyglądzie, dodając:

- Bo ja sobie głośno tak myślę, że jak się znowu ożywię, to może mnie do tefałenu przyjmą?....

- Niech pan nie będzie taki naiwniak ! – błyskotliwie odpowiedziałam, chociaż jestem tylko kobietą:

- Myśli pan, że z tefałenu zwolnią tą kochanke, żeby sobie zafundować program „na żywo” z odstrzelonym trupem ??? Pan chyba nie rozumie, że teraz się każden na własną rękę ratuje, żeby go ręka prawa i sprawiedliwości nie dosięgła ! Ja też na głębokie zadupie zmuszoną została wyjechać, bo swoje za uszami też mam…A tu mnie tak szybko nie dopadną…

- To co ja mam w tej sytuacji zrobić, pani doktór ? – błagalnem tonem zapytał pacjęt o hienowatem wyglądzie…

 

*                                         *                                            *

- Co ja mogę panu doradzić, jako niemłoda już lekarka, wyrzucona na głębokie zadupie? Jak pan wie, ja tu nie mam żadnych przyrządów elektrycznych do ożywiania. Co innego we stolicy. Tam ożywialim nie takie trupy ! Z wuesi, z ubecji....Tutaj mam tylko czajnik na wodę, któren udało mi uratować z mojego gabinetu we stolicy! Mam przyrząd do narkozy, nadmanganian potasu, catgut i waciki, ale tym panu za bardzo nie pomogę. Mogę panu co najwyżej otwór gębowy nadmanganianem potasu wypędzlować i oczyścić z tej piany wacikami… Mogę też dać panu telefon do gajowego, któren zna gościa, któren chałupniczo zajmywa się zamrażaniem odstrzelonej zwierzyny – dodałam po zastanowieniu.

- Wiem, wiem o tym pani doktór… - jeszcze bardziej zrezygnowany odpowiedział pacjęt o hienowatym wyglądzie, dodając:

- Ale ten koleś gajowego nie daje żadnych gwarancji na odmrożenie. Na przykład, jak w tej Ameryce, gdzie nie jednego już zamrozili. I to człowieka !

- No tak, słyszała ja o tem, chociaż jestem tylko kobietą. Ale to kosztuje fortunę, której pan zapewne nie ma, chociaż przez tyle lat występował „na żywo” …

- Mam tylko fortunkę, pani doktór, ale fortunka to oczywiście nie to, co prawdziwa fortuna.…

- To już nic już panu nie pozostało, jak wziąć te chryzantemy złociste i przeczekać trudne czasy w rodzinnem grobowcu. Innej rady dla pana nie mam…- odważnie odpowiedziałam, wstając zza biurka, aby dać pacjentowi do zrozumienia, że jego czas już bezpowrotnie minął.

Na te słowa pacjent o hienowatym wyglądzie raptownie się podniósł z krzesła i na powrót tocząc pianę z pyska zaczął wykrzykiwać, kręcąc się w kółko niczym wściekły lis:

- To ja przez lata broniłem pani doktór przed ciemnymi mocami ! To ja osobiście broniłem was przed tym zaściankiem i ciemnogrodem ! To ja lansowałem wraz gronem wiernych przydupasów partyjnych te wszystkie miernoty, co się przez pani doktór gabinet i gabinet doktora Mengele przewinęły ! Ja już za Donka robiłem z siebie wariata, dając odpór faszystom, ksenofobom, antysemitom, rewanżystom, putinowcom, palantom, szczujniom i warchołom ! Ja, wbrew nagonce, która mnie w końcu dopadła – fałszowałem, kantowałem i opluwałem, żeby wam tylko robić na rękę – a ta mnie tu mówi, żebym się teraz do grobowca położył ! Tylko tyle? Tylko tyle ma mnie pani doktór do powiedzenia po tych dwudziestu latach mojej ciężkiej pracy na polu postępowej propagandy !!!? Tylko tyle???

 

*                                           *                                              *

Gdy pacjęt wreszcie zamilkł i zaczął obcierać rękawem pianę, co mu się znowu na odzież rzuciła – zebrała ja się w sobie - chociaż jestem tylko kobietą - wyciągła malborasa i jakby nigdy nic zaciągła się i odpowiedziała pacjętu:

- No mogę jeszcze powiedzieć panu w tej sytuacji, żeby się pan wypchał….

Na te moje słowa - pacjęta o hienowatym wyglądzie, jakby szlag jasny trafił. Kopnął leżące na ziemi chryzantemy złociste, zakręcił się w kółko jakby chciał komuś z kiści przyładować, wreszcie wyskoczył na korytarz, trzaskając drzwiami tak, że prawie z futryny wypadły…

Nie czekając aż tu wróci – szybko zamkłam drzwi na kluczyk, wzięłam z paczki malborasa i zaciągając się wyjrzała przez okno mojego gabinetu na głębokiem zadupiu. Pacjęta o hienowatym wyglądzie dostrzegłam, jak kluczył nerwowo pomiędzy drzewami mirabelek, jakby się przed kimś skrywał. Wreszcie, wydostawszy się na otwartą przestrzeń – puścił się z podkulonym ogonem przez ośnieżone pola. W kierunku najbliższego lasu…

Zanim usiadła przy biurku, by zrobić sobie kolejną kawę, zebrała ja te chryzantemy z podłogi oraz podeptaną przez pacjęta fioletową szarfę. Na szarfie złotemi zgłoskami wypisane było: „W DOWÓD DOZGONNEJ WDZIĘCZNOŚCI – RODACY”.

Wyprostowałam podeptaną szarfę, nalałam wody do menzurki i włożyłam do niej chryzantemy złociste, przewieszając szarfę tak, by ją mógł odczytać każden pacjęt, któren zawita do mojego gabinetu na głębokiem zadupiu…

- W końcu mnie też się coś od Narodu należy za moją niewątpliwą krwawicę – pomyślała ja sobie siedząc przy biurku, popijając kawę i zaciągając kolejnym malborasem…

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (16 głosów)

Komentarze

wiązanka + szarfa z napisem "Nigdy cię nie zapomnimy - przyjaciele z Wsi" ;) .

Wpis - przepiękny!

Vote up!
7
Vote down!
0

_________________________________________________________

Nemo me impune lacessit - nie ujdzie bezkarnie ten, kto ze mną zacznie

katarzyna.tarnawska

#1505495

to już codzienność tych cwaniaków pogonionych od koryta.
A tekst jak zawsze u pana ,świetny.

Vote up!
4
Vote down!
0

zza winkla

#1505508

po wizycie Kaczyńskiego w Programie "na żywo", ale teraz znowu odzyskał aktualność:

Vote up!
3
Vote down!
0

M-)

#1505566