Tylko dla wesołków

Dlaczego ludzie Michnika tak bardzo nienawidzą Kaczyńskiego?
Nienawidzą go głównie za to, za co nienawidzi go część (podkreślam:) część tzw. prawicy narodowej. Za usilne podkradanie elektoratu.
III RP to całe moje młode i dorosłe życie. Gdy Wałęsa został prezydentem, miałem 15 lat. Chodziłem wtedy do liceum. Większość moich kolegów była załamana zwycięstwem Wałęsy, nie cierpiała Kaczyńskiego. W całej prawie 30-osobowej klasie szkolnej tylko cztery osoby popierały Wałęsę, tak że moglibyśmy śmiało powołać ekskluzywny klub „wałęsistów”.
Wśród kolegów nikt poważnie nie traktował ZChN-u, śmiano się z KPN-u, wykpiwano Solidarność i ludowców, ale Porozumienie Centrum – o nie, to było poważne zagrożenie. Nerwowe uśmieszki i zawoalowane złośliwości, czytaj: niepokój kto ma rację. Przypominam, że wiosną 1991 roku sondaże dawały 20% poparcia PC i 15% UD. No i ten cholerny, inteligencki target...
Tak, Porozumienie Centrum miało być w założeniu partią polskich „gaullistów”, z Wałęsą jako surogatem de Gaulle'a, który był wszak uczniem marszałka Piłsudskiego. Post-PRLowska inteligencja była wtedy jeszcze pod wielkim wpływem zarówno Francuza, jak i Litwina. Co prawda powtarzano jak mantrę, że Piłsudski był „złym dyktatorem”, ale ciągle pozostawał jakimś punktem odniesienia. Szczególnie zaś ten jego program federacyjny...
Pojawienie się konkurencji wobec Michnika było więc dla jego środowiska śmiertelnym zagrożeniem i pozostaje tym zagrożeniem do dzisiaj, co pokazuje przykład profesora Glińskiego. ZChN nawet z najlepszym wynikiem wyborczym nie zagrażał Michnikowi, bo był aż nadto przewidywalny, co zresztą pokazały później rządy Suchockiej i Buzka. KPN miał patriotyczne kadry, ale fatalne przywództwo, o czym wszyscy wiedzieli poza samym KPN-em. Tymczasem Kaczyński niemal z niczego stworzył partię polityczną, wygrał Wałęsie prezydenturę, potem powołał własny rząd, zlustrował Wałęsę i do spółki z Alojzym Pietrzykiem obalił Suchocką. Przycichł za AWS-u, zdawał się drzemać za czasów PiS i nagle zaatakował w 2005 roku. Wyrwał zwycięstwo obrażonym primadonnom, wygrał prezydenturę dla brata, wymanewrował „bezpieczny” LPR i „wydmuszkową” Samoobronę. Rzec można, że nie było wówczas bardziej wpływowego człowieka Czwartej Rzeczypospolitej w III RP.
Oczywiście można z tego robić zarzut. Że brał udział w Okrągłym Stole, że jest „łże-prawicowcem”, że to mason, że to najbardziej destrukcyjny polityk, że powołał na prezydenta agenta Bolka, że nie zbudował Olszewskiemu poparcia, że otworzył drogę do długoletnich rządów SLD. Rozwalił „jedyne polskie partie” - LPR i Samoobronę, rozbił „zbawienną” koalicję PO-PiS. Słyszę w kółko powtarzane szepty, że jest sługusem Izraela, że rozwiązanie WSI to największy błąd i że właśnie realizuje jakiś czarny scenariusz, który prowadzi do kolejnej „magdalenki”. Jest to zbiór zarzutów tak absurdalny i tak sprzeczny wewnętrznie, że nie pozostaje mi nic innego, jak oskarżyć Reytana o pierwszy rozbiór Polski... Tak, to Reytan wprowadził do kraju obcych żołnierzy i Reytan nie pozwalał „prawdziwym patriotom” ratować tego, co w tamtych warunkach dałoby się uratować.
Polityka to brydż. Siadając do brydża nie można z góry zakładać przegranej. Licytacja w brydżu jest zawsze kosztowna. Gdy zaczyna się licytację, koszty są nieuniknione, ale jak się ma kilkanaście punktów w kartach, trzeba próbować przejąć inicjatywę, bo oddanie walkowerem gry przeciwnikom to oczywisty nonsens. Gdzie byłaby prawica dzisiaj, gdyby Kaczyński nie usiadł do Okrągłego Stołu i gdyby nie było Porozumienia Centrum? W absolutnym dołku, na marginesie życia, może nawet poza parlamentem, wykorzystywana jedynie do wywoływania zadym w obozie władzy. Ryzyko polityki manewrowej jest zawsze, bo zawsze jakiś Kowal, Poncyliusz czy Kluzik może nagle wybrać politykę miłości. Ale mimo wszystko warto próbować. Czasem jeden idiota bardziej się przyda, niż stu narodowych mędrców. Profesor Gliński nie jest idiotą, ale też nie jest błyskotliwy jak wierny mąż Isabelle. Medialny przeciętniak. I o to właśnie chodzi. Jeśli się sprawdzi – będzie liderem zwycięskiej listy wyborczej. Jak się nie sprawdzi – zastąpi go ktoś inny.
Mówi się wiele o tym, że teraz prawica „łyknie” koszty kryzysu, bo weźmie rząd w trudnych warunkach. Ale czy myślicie o tym kto „łyknie” koszty kryzysu, gdy do władzy dorwie się lewica? My wszyscy! To My zapłacimy wyższe podatki, utracimy resztki oszczędności i utoniemy w długach na wiele pokoleń. I będziemy jeździć czerwonym tramwajem, w którym obok nas będzie specjalna wydzielona część „tylko dla wesołków”. I to będzie większa część tego tramwaju...
Jarosław Kaczyński mówi bełkotliwym, inteligenckim żargonem, którego chyba nikt nie rozumie poza ojcem Rydzykiem. Ale właśnie dlatego Jarosław Kaczyński ciągle pozostaje dla środowiska Gazety Wyborczej śmiertelnym zagrożeniem. Sprawa profesora Glińskiego pokazuje, że „mają się czego bać”.
Jakub Brodacki
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1447 odsłon
Komentarze
@alchymista
2 Października, 2012 - 10:13
Bardzo interesujący tekst. Szczególnie jego pierwsza część. Postaram się szerzej skomentować go później.
Pozdrawiam
Kaczyński
2 Października, 2012 - 15:14
To że Kaczyński jest śmiertelnym zagrożeniem dla wszelkiego rodzaju zaprzaństwa z Michnikiem na czele, to nie podlega dyskusji. Dlaczego jednak poprawną polszczyznę prezesa PiS autor nazywa "inteligenckim żargonem"? Rozumiem że to jest także przejaw niezwykłej przebiegłości w/w mającej na celu zmylenie przeciwnika nie umiejącego psługiwac się tymże.
Tango
Proszę mnie dobrze zrozumieć
2 Października, 2012 - 18:04
To nie jest jakaś złośliwość pod adresem Kaczyńskiego. On rzeczywiście mówi bardzo zawile, używa mnóstwa trudnych słów, o których przeciętny zjadacz chleba nie ma pojęcia. Przypominam sobie jak kolega wywodzący się z dobrej, robotniczej rodziny, tłumaczył swemu ojcu, że dekomunizacja jest konieczna. A jego ojciec zapytał co to znaczy dekomunizacja. Więc mu zaczął wyjaśniać, że chodzi odsunięcie komunistów od władzy, na co jego ojciec odpowiedział: czemu on (Kaczyński) nie mówi wprost o co mu chodzi?
alchymista
===
Obywatel, który wybiera królów i obala tyranów
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart