Relatywizm w czasach kryzysu

Obrazek użytkownika Anonymous
Kraj

Siedzę przy komputerze i chcę ku zbudowaniu czytelników napisać tekst o relatywizmie wykorzystując przykład z bliźniętami a tu jeden z drugim plądrują moją walizkę. W związku z tak dramatyczną sytuacją schodzę do piwnicy i pytam:

- Nie dość wam ogromu nieszczęść, jakie sprowadziliście na mnie? Nie dość wam, że popadłem w niemoc twórczą a mój budżet skurczył się do rozmiarów dwóch papierków to jeszcze zamiast pomóc i wziąć na siebie ciężar odpowiedzialności, wy bezczelnie plądrujecie moją walizkę?

- Przepraszamy – odpowiadają chórem, – ale taka już nasza dola, że własne błędy i zaniechania staramy się w ten sposób tuszować. My nie potrafiliśmy ani domu wybudować ani nawet autostrady. My potrafimy tylko plądrować walizki oraz wkładać kij w szprychy.

Tknęło mnie i poszedłem do składziku obejrzeć mój rower. Faktycznie zdążyli nawpychać w szprychy pełno różnych kijków.

- Który to zrobił? – pytam, a już zły jestem i grożę im szpadlem.

- Ja – mówi ten mniejszy i dodaje bezczelnie – Z tą walizką sprawa idzie do reklamacji. Natkał pan do nesesera starych gazet. Aż przykro plądrować takie coś!

- No właśnie – dodaje grubszy – porządny obywatel trzyma w walizce różne precjoza, czasem cenne albo na przykład pamiątki, z których wiele można wyczytać, a tu gazety. Gdybyśmy nie byli w gościach to po prostu naplułbym na podłogę ze złości.

- Żebym ja ci nie napluł! Goście nie wchodzą przez okienko do piwnicy i nie plądrują walizek w takim momencie. Czy panowie jesteście w ogóle odpowiedzialni, żeby biorąc pod uwagę ogólnoświatowy kryzys, plądrować?

Stoją, nosy spuścili. Widzę, że trochę się wstydzą. Złagodniałem i tłumaczę, że te gazety zbieram nie bez powodu. – Jest to – mówię – coś jakby kronika sukcesów naszego kochanego rządu, umyślnie spakowana do walizki na wypadek gdyby trzeba było wiać. Zaniosłem im nawet poręczną lampkę z konikiem. Siedzą w piwnicy i studiują gazety. Co jakiś czas słyszę wybuchy śmiechu. Może będą z nich jeszcze ludzie.

Sukcesy. Liczne sukcesy. Chwilowo – przyznajmy – nieco zwolniono tempo ich odnoszenia. Jeszcze ta powódź. Przykra sprawa. Nawet nie można jednoznacznie wskazać winnego, bo można oberwać od episkopatu. Ogólnie można by spróbować narracji z wykorzystaniem wałów nie uwałowanych przez naszych poprzedników, ale to nieco ryzykowne, bo w innych krajach naszych poprzedników nie było a też je zalewa. Relatywnie ich więcej zalewa niż nas, czyli jakiś względy sukces jest. Nie żeby latać z trąbką i na rogatkach obwieszczać zdumionym tłumom, ale po cichu można zatrzeć jedną czy drugą rękę.

Na przykład – bo na przykładzie najlepiej jest tłumaczyć – nasz minister finansów co prawda ostro przeprognozował po linii oraz w ogóle niezbyt trafnie. No i z palca wyssał to i owo, ale inni, zagraniczni ministrowie wypadli jeszcze gorzej, czyli znowu relatywny sukces. Można też zagrać ostrzej - Rostowski wam się nie podoba? Taki dobry minister wam nie pasuje, a co powiecie o pani minister Hall, Kopacz czy nawet pani Kudryckiej? Przecież przy nich minister finansów jest relatywnie geniuszem po prostu, a jeden z drugim się czepia?
To jest to, co zawdzięczamy samemu Einsteinowi! Gdyby nie on, moglibyśmy być postrzegani niczym ta niedojda okazana Jurandowi ze Spychowa w Szczytnie, a tak to sobie możemy bimbać na wszystko. A jeszcze Einstein wymyślił taki cytat, który też tutaj pasuje:
„Wyobraźnia jest ważniejsza od wiedzy” – No właśnie!
I zobaczcie takiego Einsteina. Nie żebym się czepiał, ale niby geniusz, że morda w kubeł i klekajcie narody, a od premierowania Izraelowi się uchylił, podczas gdy nasz premier się nie uchyla, a wręcz przeciwnie! A przecież w Izraelu nie miałby takich poprzedników, ani nikt by mu nie plądrował walizek!

Jasne - Niektórzy w tej decyzji dostrzegają właśnie przejaw geniuszu wielkiego uczonego, ale są to ludzie złośliwi oraz małego ducha. Poczuł, że nie dałby rady, bo bycie premierem to jest relatywnie ciężka robota. Ciężka i odpowiedzialna, nie to, co jakieś esy floresy kredą na tablicy, albo, co?

Ach, gdybyśmy mieli rakietę moglibyśmy wysłać jednego bliźniaka z szybkością światła na przejażdżkę pod pozorem naukowym a po powrocie ich porównać. Ale nie mamy rakiety!

To też jest sukces, ale nie bardzo wiem, jaki?

0
Brak głosów

Komentarze

Krzysztof J. Wojtas
Czyżbyś sugerowaać chciał, że Tusk już się wybierał do Izraela na premierowanie tylko ktoś mu walizki przygotowane pieczołowicie splądrował?
Jak śmiał antynarodowiec perfidny.
Dobrze, że chociaż tego Lewandowskiego do Brukseli wyślą; tu spiepszył, co mógł to i tam swoje zrobi.
Te europejczyki to pragmatyczne takie; pewnie jak go będą słali do Izraela to mu walizek nie splądrują - żeby nie opóźniać wyjazdu.

Vote up!
0
Vote down!
0

Krzysztof J. Wojtas

#24317