Demokracja w Polsce?

Obrazek użytkownika Anonymous
Idee

Nie znaleziono.

Jeśli wygooglamy sobie słowo „demokracja”, jako pierwsze pojawia się hasło w polskiej wikipedii. Czytamy w nim, że myśl liberalna za kryteria demokracji uznaje możliwość wyboru władzy przez wolne i uczciwe wybory, możliwość kandydowania do ciał tworzących władzę przez wszystkich obywateli, rządy prawa i jawność stanowienia prawa, przestrzeganie humanistycznej idei praw człowieka (wolność głoszenia swoich poglądów, wolność zrzeszania się i tworzenia politycznych grup nacisku, wolność od dyskryminacji klasowej, religijnej, z uwagi na orientację seksualną, niedopuszczanie uciskania jakiejkolwiek grupy ludzi (mniejszości)). Dalej następuje plejeda temu podobnych prawniczych formułek, zwieńczona cudownym cytatem, podobno z Marksa: „Na to, by w danym kraju zapanował socjalizm, wystarczy wprowadzić w nim demokrację”...

A zatem demokracja plus wikipedia równa się socjalizm – chciałoby się powiedzieć. Jest w tym jednak coś więcej. Na przykładzie tej definicji w wikipedii widzimy bowiem, że współczesny polski internauta, a zapewne i w ogóle współczesny Polak zagubił gdzieś istotę demokracji, jaką jest – UWAGA, CZYTAMY UWAŻNIE! - przetarg pomiędzy elitą sprawującą władzę a poddanymi jej obywatelami. Albowiem elity władzy nie tworzą bezpłciowe metroseksualne „anioły”, ale ludzie, którzy mają dzieci, żony, mężów, kochanki i kochanków, wchodzą w najróżniejsze relacje towarzyskie i relacje interesów. To wszystko kruczkarskim i technokratycznym definicjom demokracji jakoś się wymyka. Konia z rzędem dam temu, kto pokaże mi kraj, w którym elita nie buduje tzw. „dzielnic rządowych”, nie wysyła dzieci do tych samych, elitarnych szkół, nie wchodzi w związki małżeńskie i nie prowadzi interesów we własnym, dobranym gronie. Dwa konie i dwa rzędy dam temu, kto wskaże mi kraj, w którym elita nie obsadza administracji rządowej, nie próbuje kształtować opinii publicznej za pomocą massmediów i innych środków przekazu. A w ogóle cały tabun koni z rzędem dam temu, kto pokaże mi kraj, w którym elita nie nakłada podatków (pod takim czy innym kryptonimem) i nie podejmuje wysiłków na rzecz zapewnienia swoim dzieciom płynnego przejęcia władzy.

Najwyraźniej jednak opłaca się studiowanie historii Pierwszej Rzeczypospolitej...! ;-)

Tego wszystkiego, czyli funkcjonowania elity w demokracji, „instytucjonalne” definicje demokracji nie uwzględniają. A tu właśnie jest cały sekret jak ustrój działa naprawdę. Jest i drugi sekret: „parlamentaryzm”. Wpiszmy go w google i wyskoczą nam odpowiedzi takie lub siakie, w każdym razie nie udzielające odpowiedzi do czego parlament w ogóle służy. Na ogół zaś potocznie sądzimy, że parlament służy do partyjniackiego skoku na kasę i urzędy oraz do dorocznej, pokazowej kłótni o dotacje z budżetu państwa lub budżetu Unii Europejskiej. A parlament europejski? Nie służy do niczego, podobnie jak samorząd szkolny.

Obecna pasożytnicza elita naszego kraju wkłada ogromny wysiłek w tworzenie inscenizacji demokratycznych instytucji (patrz mój tekst

demokratura), a koszty budowania wszystkich kostiumów, atrap i innych dekoracji są gigantyczne. Różne rzeczy można by tolerować, gdyby elita choć trochę była „nasza”, to znaczy przynajmniej próbowała realizować rację stanu, usuwała ze swych szeregów czarne owce, pomagała maluczkim w przetrwaniu. Jednym słowem - „starała się”. Taką elitę próbował budować Lech Kaczyński i pewnie chciałby to kontynuować jego brat, Jarosław. Mamy jednak elitę pasożytniczą, co w pewnym stopniu zwalnia nas od niektórych obowiązków wobec elity władzy. Szczególnie zaś pod znakiem zapytania staje obowiązek łożenia danin – w tym także lichwy.

Przestrzeń wolności w późnośredniowiecznej Polsce pojawiła się wtedy, gdy rycerstwo zbierało się na pospolite ruszenie w jednym miejscu. Historycy wielokrotnie piętnowali to co następowało potem: te przetargi z królem o rozmaite przywileje, te „wojny kokosze” - ale to jest właśnie droga do demokracji. Wszystko to nie byłoby możliwe bez zagwarantowania szlachcie-obywatelom immunitetu podatkowego i bez ustanowienia instytucji „króla kontraktowego”. W przeciwieństwie do Anglików, którzy ustanowili ostatecznie słabego króla-dynastę i silnego, partyjnego premiera, my woleliśmy silnego króla, ale bez dynastii i bez systemu partyjnego. Odkąd płacenie podatków i następstwo tronu zależało od decyzji narodu, ustrój monarchiczny stał o lata świetlne bliżej demokracji, niż baloniaste instytucje III RP...

Gra toczy się o pieniądze. Jeśli parlament nie kłóci się o podatki, nie rozmawia o kredytach, to znaczy, że kapitalizm to może i jest, ale demokracji nie ma i nie pomogą tu zaklęcia o „humanistycznych wartościach” i tego rodzaju banały. Pierwsza Solidarność walczyła z władzą za pomocą strajków, albowiem jedynym „pieniądzem” w socjaliźmie była niewolnicza praca obywateli. Gdybyśmy dzisiaj chcieli działać naprawdę skutecznie (a nie tylko inscenizować protesty z czasów stanu wojennego) musielibyśmy zmusić pasożytniczą elitę do rozmowy o podatkach i kredytach.

Jaka byłaby forma tej rozmowy - to już rzecz do dyskusji. Do tej pory zamykano nam usta zaklęciami, że jak będziemy debatować o ekonomii, to rynki źle zareagują. Przez cały okres 3RP ekonomia była tematem tabu, realnie wyłączonym spod demokratycznej kontroli i dyskusji. Mieliśmy więc tyle demokracji, co samorząd szkolny. Może teraz jest wreszcie czas aby to zmienić?

Jakub Brodacki

ps. tekst jest częściowo odpowiedzią na teksty fotoamatora pt. kto pierwszy zacznie strzelać oraz krótki tekst o demokracji. Jest także – jak się okazuje – odpowiedzią na koncepcję demokracji wyrażoną przez Ewę Stankiewicz (podaję link – minuty 2-3). Wobec ostatnich informacji o rzekomym zamachowcu, polecam ostudzenie emocji i chwilę zadumy nad tym co naprawdę jest ważne.

0
Brak głosów

Komentarze

Rozmowy o kredytach i podatkach, powiadasz? No, musiałyby być to rozmowy trilateralne ;-) Co najmniej. Jeśli nie wręcz multilateralne... Tyle, że temu trzeciemu - i kolejnym ewentualnym partnerom - nie chce się z nami gadać ;-). Bo i po co...

Drugiemu partnerowi też się zresztą nie chce. Przynajmniej dopóki ma środki produkcji w postaci maszynki do głosowania ;-)

Dobry tekst.

Pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0
#308455

Tak, te maszynki do głosowania to najwieksze zło.

Ale - jak powiadam - forma rozmowy jest do dyskusji. Poza tym obawiam się, że jesteśmy w takim letargu, że obudzimy się za chwilę z pustą sakiewką i wekslami zapisanymi na wnuki.

alchymista
===
Obywatel, który wybiera królów i obala tyranów
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart

Vote up!
0
Vote down!
0
#308465

A co mi tam ;-). Sakiewkę już mam pustą, weksli nie podpisywałem, a wnuków nie mam... ;-)

Apres nous... - jak mawiał pewien król ;-)))

Choć - trzeba przyznać - potop to kusząca alternatywa. Budujmy arkę, jak radzili Jacek i Przemek... ;-)

Vote up!
0
Vote down!
0
#308468

Obaj nie żyją, biedacy. Jacek bardziej mi trafiał do serca; Przemysław był dla mnie zbyt przejmujący emocjonalnie...
http://www.youtube.com/watch?v=hIAc47inayQ&feature=share&list=PL5ADF526D71D20ED5

Żałuję tylko, że jako naród gremialnie mieszkamy w miastach - a przecież... klaczka, pszczółka i pszenica... ;-)

alchymista
===
Obywatel, który wybiera królów i obala tyranów
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart

Vote up!
0
Vote down!
0
#308469

Och, Alchymisto, degeneracja cywilizacji zaczęła się od urbanizacji... ;-)

Vote up!
0
Vote down!
0
#308472

Ooo... Kiedy wreszcie doczekam się Twojego wielkiego eseju? Coś czuję, że to idzie w temacie rzeki, nad którą siadasz i czekasz aż spłynie krwią Twoich wrogów... ;-)))

alchymista
===
Obywatel, który wybiera królów i obala tyranów
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart

Vote up!
0
Vote down!
0
#308474

Niedoczekanie Twoje !!! :-)))

PS> Krew mnie nie urządza. Poczekam na wzdęte trupy ;-)

Vote up!
0
Vote down!
0
#308475

Wszystko zaczyna się od pierwotnego znaczenia słów, więc dlatego najbliższa temu pierwotnemu znaczeniu jest demokracja ateńska. Zmiana pierwotnego znaczenia wyrażeń jest cechą nowomowy stworzonej przez komunistów. Nie oparło się temu pierwotne znaczenie demokracji, a i wieki historii zrobiły swoje.
Dlatego obecnie słowo to obrosło w tak różnorodne i przeciwstawne definicje, że pierwotne znaczenie przestało w ogóle funkcjonować w świadomości obywateli.
To, co opisujesz jest typowa oligarchią. Zamiast demokracji mamy rządy elit, które żerują na społeczeństwie, oddzielając się od niego kordonem służb i prawem tworzonym na własne potrzeby. Równości - w pojęciu demokratycznym - nie ma. W zasadzie słowo - demokracja - jest obecnie takim samym sloganem jak wiele innych słów, które utraciły pierwotne znaczenie. Seks nazywany jest miłością, wojna nazywana jest konfliktem zbrojnym, hedonizm nazywany jest radością, a zboczenie inną orientacją seksualną. Obowiązuje poprawność językowa i kaganiec na semantykę opartą na prawdziwym znaczeniu słów. W zasadzie przypomina o orwellowski rok 1984 - Orwell przewidział przyszłość lepiej niż Juliusz Verne.

Ewa Stankiewicz również pięknie opisuje naszą rzeczywistość. Musimy wrócić do pierwotnych znaczeń, aby zrozumieć co jest na prawdę ważne. Ta chwila zadumy powinna trwać nieco dłużej, a nasze rozważania powinny pogłębiać tematy niezrozumiałe dla tych, którzy nie dostrzegają zniewolenia.

serdecznie pozdrawiam !

Vote up!
0
Vote down!
0

Zapraszam do odwiedzania autorskiego bloga http://wojnaznarodem.blogspot.com/

#308748

Dziękuję za dobre słowo :-)

natomiast to właściwie kolejny wpiso-komentarz, z którym się nie zgadzam, a w kazdym razie nie w kazdym calu. Diabeł siedzi w szczegółach...

już konfucjaniści wzywali do tego, aby przywrócić prawidłowe znaczenie słów. Problem w tym, że słowa ewoluuują nie tylko na skutek manipulacji, ale także zupełnie naturalnie. Na przykład słowo "powinien" znaczyło dawniej "ma obowiązek". Dzisiaj to jest zaledwie rodzaj "intencji". Z demokracją jest jeszcze gorzej... Demokracja ateńska dotyczyła tylko ludzi wolnych, obywateli. A co z resztą? Reszta dowiedziała się nowego znaczenia słowa "demokracja" w XIX wieku. Prawdopodobnie tym znaczeniem Pan się posługuje... Nota bene "demos" nie musi znaczyć "lud" tylko bardziej "naród" - ale tu już wchodze w kompetencje blogera TŁ ;-)

Nawiązując do pańskiego pseudonimu - fotoamatorze - moją fascynacją jest uchwycenie rzeczywistości nie za pomocą terminologii i precyzji, ale in statu nascendi. Uchwycenie klatek foto z realności. Taki to już ze mnie taoista. Używam więc słów niekiedy swobodnie, próbując bardziej nakierować na rzeczywistość, niż na słowa.

Co do konkretu: chyba ma Pan na myśli cywilizację chrześcijańską, a ściśle - katolicką - która stworzyła pewien zasób pojęć i wzajemne powiązania. Uchylam czapki z szacunkiem, ale nie podzielam tego systemu wartości w całej ich strukturze wzajemnych zależności.

alchymista
===
Obywatel, który wybiera królów i obala tyranów
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart

Vote up!
0
Vote down!
0
#309484

Ale jednak, aby poruszać się nawet w tym wycinku rzeczywistości musimy kierować się precyzją znaczeń pierwotnych, aby prześledzić wszelkie zmiany. Ewolucja semantyczna przebiega cały czas i słowa "obrastają" w swych definicjach coraz bardziej, wraz z coraz większym bogactwem języka. Trzeba jednak odróżnić pewną "intuicyjność" znaczenia -wywodzącą się wprost z bezpośredniego tłumaczenia słowa, które powstało w konkretnym języku i określonej rzeczywistości historycznej od "nadbudowy" - czyli zamierzonej zmiany znaczenia.
Ale...wolałbym przejść jednak do praktyki..Obecnie wiele słów straciło swoje pierwotne znaczenie dlatego, że używane są w języku propagandy. Dlatego właśnie tak trudno jest przekonać część społeczeństwa, że użycie słowa "demokracja" przez propagandystów rządowych nie oznacza że nasz ustrój jest demokratyczny. Wydaje mi się, że kluczem do walki z tym zjawiskiem jest opis obecnej rzeczywistości i pytanie do społeczeństwa - co przedstawia ten opis ?
Taki przykład - wypowiedż prof. Ireneusza Krzemińskiego dla Faktu :
(...)Bardzo wyraźnie widać odbudowę i niczym nieskrępowaną ekspresję treści skrajnie nacjonalistycznych. Treści, które mogłyby zostać zakwestionowane w ramach litery polskiego prawa. Treści, które są pełne nienawiści, promują walkę nie tylko z demokratycznie wybranymi władzami, ale z demokratycznym państwem jako takim!(...)

Przed taką wypowiedzią trudno się obronić, ponieważ ostatnie słowa nie określają bezpośrednio iż chodzi tu o Polskę. Krzemiński pozostawia sobie furtkę interpretacyjną, na wypadek, gdyby ktoś chciał mu zarzucić, że Polska nie spełnia standardów demokracji. Nie mówi więc "z demokratycznie wybranymi polskimi władzami" i nie mówi "z demokratycznym państwem polskim" Zresztą, słowo Polska nie pojawia się w ogóle w całości jego wypowiedzi. To nie jest przypadkowe, lecz świadczy o manipulacji i asekuracji.

Znacznie trudniej byłoby jakiemukolwiek reżimowemu dziennikarzowi, lub naukowcowi nazwać "system" po dokładnym jego opisie. Nie mógłby posłużyć się słowem "demokratyczny ustrój" jeśli przedstawilibyśmy takie fakty z rzeczywistości, które nie mogą w demokracji występować - ba, nie tylko fakty, ale także skalę występowania tych zjawisk.

To jest pewien sposób, aby przekonywać ludzi. Nie należy na siłę kłócić się z tymi, którzy maja wyprane mózgi. Raczej trzeba im podsuwać fakty i pytać, co o tym sądzą. Z językiem propagandy trudno wygrać, ale można sprawić, że ludzie zrozumieją, iż jest to jedynie relatywizm, nie mający nic wspólnego z prawdą obiektywną.

pzdr :)

Vote up!
0
Vote down!
0

Zapraszam do odwiedzania autorskiego bloga http://wojnaznarodem.blogspot.com/

#309508

Język i znaczenie słów to fundamenty państwa. Wynaradawianie zaczyna sie od zmian języka. Zmienia się znaczenie dotychczasowe słów (klient banku wypłaca pieniądze - a co robi kasjer?), burdel nazywa sie agencja towarzyska i chodzi się tam żeby się "kochać". Wszelkie "promocje", "procedury" (np.medyczne - już sie nie leczy, tylko stosuje sie procedury medyczne w poszczegolnych chorobach) itp.itd. służą tylko relatywizacji wszystkiego i odbieraniu człowiekowi podmiotowości.

Służy to nowej wladzy bezustannie od końca wojny. 

I nie ma tu nic do rzeczy ewoluowanie znaczenia niektorych slów. Prawo rzymskie dokładnie opisało wszystkier sytuacje życiowe i to nie zmieniło się do tej pory. Ale odejście od jezyka prawa rzymskiego spowodowało, że system prawny w Polsce jest taki jak widać.

Dlatego i ludowładztwo, kiedy nie ma ludu nic nie znaczy.

cui bono

Vote up!
0
Vote down!
0

cui bono

#309499

chodzi mi o nadużywanie słowa narracja - przynajmniej patrioci niech tego nie powielają; narracja znaczy opowieść, a nie kłamliwą propagandę; albo potworek słowny pijar, zabranie nazwy zacnych braci zakonnych.

Vote up!
0
Vote down!
0

Bóg - Honor - Ojczyzna!

#309507

Propaganda jest tez pewna forma narracji - czy chcemy tego czy nie. Tak jak w Kronice filmowej - narrator- propagandysta był narratorem dla paradokumentu filmowego i opowiadał jak to "szczęśliwe dzieci z socjalistycznych szkół kochają dobrego wujka Stalina" a w tym czasie pokazywano twarze uśmiechniętej dzieciarni, a potem portret "dobrego wujka" A że dzieci sfilmowano w Polsce, a portret wmontowano z innego paradokumentu, przysłanego z Moskwy to już inna sprawa :)

Vote up!
0
Vote down!
0

Zapraszam do odwiedzania autorskiego bloga http://wojnaznarodem.blogspot.com/

#309521

Pisałem o tym szerzej w tekście "Państwo bezprawia" - jako uzupełnienie podaję link:

http://niepoprawni.pl/blog/6041/panstwo-bezprawia

pzdr !

Vote up!
0
Vote down!
0

Zapraszam do odwiedzania autorskiego bloga http://wojnaznarodem.blogspot.com/

#309516