Cudze chwalicie, swego nie znacie. Polskie wynalazki (1)
Od czasów zakończenia II wojny światowej, najpierw władze komunistyczne, potem libertyńsko-platformerskie, obsesyjnie niszczą na wszelkie sposoby polską myśl naukową, techniczną i polskie wynalazki.
I nie będzie przesadą jeśli napiszę, że robią to z perfidią – zaszczepiając w Polakach poczucie małości i opinię, że na przykład polski inżynier z doktoratem w dziedzinie mechaniki płynów świetnie się realizuje jako… osławiony hydraulik. przepychający rury w WC w zachodnioeuropejskich krajach.
Dzisiaj napiszę o „Systemie Sensor 2011”.
Otóż „System Sensor” – jest nowatorskim wynalazkiem ułatwiającym osobie niepełnosprawnej z częściowo lub całkowicie sparaliżowanymi kończynami górnymi komunikację z otoczeniem dzięki umożliwieniu jej obsługiwania komputera oraz sprzętu RTV przy użyciu mimiki twarzy lub ruchów dowolnej części ciała, którą osoba niepełnosprawna może kontrolować. Pokaz działania „Systemu” odbył się 21 lutego 2011 roku.
Autorami projektu oraz oprogramowania układowego i wykonawcami układów elektronicznych „Systemu Sensor” są: Roman Biadała (na zdjęciu) i Edward Tyburcy. Natomiast głównym programistą aplikacji PC był Kamil Adamczuk, a drugim programistą aplikacji PC był Roman Biadała. Wszyscy pochodzą z Ostrowa Wielkopolskiego.
System ten dzięki zespołowi urządzeń elektronicznych zarządzanych za pomocą komputera, przeznaczony jest przede wszystkim dla osób niepełnosprawnych cierpiących na częściowy lub całkowity paraliż kończyn górnych i dolnych (tetraplegię), połączony lub nie z utratą mowy, umożliwiający im kontakt z otoczeniem.
Najważniejszym elementem systemu jest czujnik nadawczo-odbiorczy oraz centralka. Czujnik można skierować na dowolną część ciała, którą osoba niepełnosprawna jest w stanie poruszać. Stamtąd sygnał odebrany przez czujnik trafia do komputera. Na początku była opcja sterowania tylko przy pomocy powiek. Ale po wielu miesiącach testów i sprawdzeniu kilku wariantów, konstruktorzy doszli do konsensusu. Tym sensorem można sterować za pomocą każdej części ciała, także ruchami mięśni twarzy.
„System Sensor” pozwala chorym na uczestnictwo w realizacji wybranych procesów produkcyjnych w zakładach pracy chronionej, sterowanie urządzeniami gospodarstwa domowego, a w szczególności sprzętem RTV, wykonywanie określonych prac biurowo-administracyjnych, menadżerskich, informatycznych, literackich itp. Pozawala także korzystać z wszystkich możliwości, jakie daje praca z komputerem w szerokim tego słowa znaczeniu. Za pomocą tego panelu osoba niepełnosprawna może nie tylko pisać ale i poruszać się po ekranie kursorem czy nawet wezwać pomoc. Innymi słowy, „System Sensor” umożliwia spełnienie podstawowych potrzeb osób niepełnosprawnych, a przede wszystkim uczynienie możliwym ich uczestnictwo w życiu publicznym. Dzięki niemu w sposób zdecydowany wpływa na poczucie przez nich własnej wartości, przestają czuć się wyobcowani, zaczynają wierzyć we własne możliwości.
Ale jak to w Polsce bywa, tam gdzie platformersi, tam… kłopoty i problemy. Czas więc na łyżkę dziegciu w beczce miodu.
Choć twórcy pracowali razem przy wynalazku, teraz nie mogą na siebie patrzeć.
– To ja wymyśliłem „System Sensor”, – powiedział 61-letni dr cybernetyki akustycznej, naukowiec i wykładowca Edward Tyburcy. Po czym dodał: – mgr Roman Biadała tylko mnie zainspirował i mi pomagał.
– Bzdura! – odpowiedział 42-letni mgr Roman Biadała, kiedyś student doktora.
– To mój wynalazek. Dr Tyburcy tylko sporządził dokumentację. Dalej tłumacząc, jak wyglądała prawda, rzekł: – tak naprawdę zainspirował mnie mój przyjaciel mgr Zygmunt Garlik, który zachorował na stwardnienie zanikowe boczne, które przykuło go do łóżka. Przez wiele miesięcy nie miał dostępu do świata. Dopiero od niedawna w miarę swobodnie serfuje po internecie. To dla niego stworzyłem „System Sensor” i to ja wciągnąłem do prac dr. Tyburcego, żeby pomógł mi przy sporządzaniu dokumentów i certyfikatów. Poprosiłem też kolegów informatyków, żeby napisali dla mnie program komputerowy. Wszystkim im zapłaciłem za tę ciężka i żmudną pracę.
– Dziś urządzenie produkuję i sprzedaję tylko ja, – dodał Roman Biadała.
Z kolei dr Tyburcy powiedział zupełnie coś innego:
– Pan Biadała chciał urządzenie zrobić zupełnie inaczej. To ja wpadłem na pomysł, który został wdrożony. Jestem teoretykiem i praktykiem, to była dla mnie chwila. Teraz Biadała twierdzi, że jest jedynym autorem „Systemu”, a to kłamstwo.
„System Sensor” – jak nazwano wynalazek – został okrzyknięty w roku 2011 fenomenalnym i tanim rozwiązaniem w skali światowej. Obecnie jego koszt (w zmodernizowanej wersji 32.2 z roku 2012) w komplecie kształtuje się na poziomie 1550 PLN-ów.
Był wspólny sukces obu wynalazców, występy w telewizji, wyjazdy do Sejmu. Teraz są kłótnie i obrzucanie się błotem. Kłótnię wynalazców rozstrzygnie sąd. Tam Roman Biadała zamierza udowodnić, że to on stworzył projekt, schematy, kody źródłowe i jest konstruktorem urządzenia. I komu tu wierzyć?
Jest takie znane polskie popularne powiedzenie: jeśli nie wiadomo o co chodzi, to wiadomo, że chodzi o… pieniądze. Projekt był finansowany tylko i wyłącznie z własnej kieszeni twórcy – Romana Biadały. Konstruktorzy szukali środków, które mogłyby pomóc w dalszych badaniach i rozwoju „Systemu Sensor 2011”.
I jak zwykle w takich przypadkach, liczenie na grant (dofinansowanie) z Rady Nauki (dawnej Komisji Badań Naukowych, wcielonej 5 lutego 2005 r. w struktury Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego) było tylko pobożnym życzeniem naukowców.
Czyżby kolejny wynalazek polskich naukowców został „wyatutowany” i podzieli losy grafenu*?
Satyr
*Na temat grafenu pisałem 19 września br. tutaj: http://niepoprawni.pl/blog/6583/grafen-z-technologia-polskich-naukowcow-wyautowany
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 2316 odsłon
Komentarze
Ktos walczy z prawda w tym artykule masz 10
16 Listopada, 2012 - 06:07
A co do polskiego inżyniera z doktoratem w dziedzinie mechaniki płynów to wlasnie moj kolega ktory sie swietnie realizuje w swoim zawodzie przy projektowaniu turbin wodnych
w Kanadzie jest zaprzeczeniem tej ponizajacej Polakow teorji.
sukces ma wielku ojców
16 Listopada, 2012 - 07:14
kontynuuj, Satyrze tę serię - bardzo rozszerza horyzonty, pozdrowienia - M.
Bóg - Honor - Ojczyzna!
Witaj Markowa
16 Listopada, 2012 - 08:58
Właśnie mam taki zamiar. Powyższy artykuł jest inaugurującym cykl, stąd opatrzyłem go liczbą porządkową 1. Ale gorzej u mnie z czasem, bo obowiązki zawodowe nie pozwalają.
Przewiduję w tym cyklu około 8-10 artykułów dotyczących polskich wynalazków, nie mniej interesujących z punktu widzenia techniki oraz ich znaczenia, jakie odnotowano w świecie.
Również pozdrawiam Cię serdecznie, Satyr
________________________
"I złe to czasy, gdy prawda i sprawiedliwość nabiera wody w usta". (ks.J.Popiełuszko)
@ wilk_na_kacapy
16 Listopada, 2012 - 08:46
Zauważ Wilku_na_kacapy, że pisząc o naszych wysoko kwalifikowanych naukowcach i ich realizowaniu się jako (niestety)... hydraulicy - odniosłem sie do wykorzystania ich wiedzy, potencjału intelektualnego i umiejętności w Europie Zachodniej. Inaczej wygląda sprawa na kontynencie amerykańskim (USA, Kanada) i nie sposób Tobie nie przyznać racji. Istotnie, Kanadyjczycy i Amerykanie wiedzą, jak wykorzystać drzemiący w polskich naukowcach potencjał i to robią skutecznie.
Może jeszcze dodam, że w Polsce oprócz zaniżania kwot z przeznaczeniem na badania naukowe, polski naukowiec nie był, nie jest i długo nie będzie doceniany w Polsce. Znam to z autopsji. Ale posłużę się przykładem sprzed lat, co po części potwierdza Twoje zdanie i który dobitnie zobrazuje, jak wysoko kwalifikowana kadra naukowa uczelni była traktowana w okresie tzw. transformacji w Polsce, ale także i w obecnych czasach, bo w tej materii nic się nie zmieniło na lepsze.
Otóż znany z uporu w dążeniu do obranego celu badań, zdolny naukowiec Instytutu Mechaniki na Politechnice Warszawskiej doc. dr inżynier został nie doceniony przez postkomunistyczne władze uczelni. Coroczne „obcinanie” funduszy na cele badawcze, wprost żenujące wynagrodzenie za pracę postawiło kropkę nad „i” i przyspieszyło decyzję docenta o rozstaniu się z uczelnią. Wyemigrował do Kanady. Po dwóch latach pracy, wcale nie związanej z dotychczasowym profilem i po dopełnieniu formalności związanych z obywatelstwem, formalnościami nostryfikacyjnymi oraz zdaniu egzaminu z języka anglo-amerykańskiego, docent zostaje wykładowcą w swoim zawodzie na uczelni w Montrealu. Dołącza do niego także żona – dr anglistyki oraz trójka nieletnich dzieci. Osiągnięcia naukowe, które doc. dr inż. opublikował na kontynencie amerykańskim, spotkały się z zupełnie innym wydźwiękiem niż w Polsce. Jego dorobkiem naukowym zainteresował się między innymi Ośrodek Badań Kosmicznych NASA w Huston w stanie Texas w Stanach Zjednoczonych. NASA nawiązała ścisły kontakt z naukowcem, co zaowocowało zatrudnieniem docenta w tymże ośrodku w USA. Jego zdolności i upór w osiąganiu postawionych celów w pracy naukowej doprowadziły do znaczącego sukcesu, którym było zastosowanie jego wynalazku tj. – specjalnego rodzaju uszczelnienia, odpornego na wysokie różnice temperatur w kilkusegmentowym zbiorniku ciekłego tlenu promu kosmicznego Columbia! Konkludując, wypada tylko westchnąć, że polscy naukowcy potrafią osiągać świetne wyniki naukowe wszędzie tam, gdzie stwarza im się odpowiednie warunki finansowe i odpowiednie zaplecze naukowo-badawcze. Czyli wszędzie, tylko nie w Polsce. Wcześniej nie pozwalał na to „Wielki Brat ze Wschodu”, teraz platformersko-pawlakowa władza za namową "Wielkiego Brata z Zachodu”! Zatem polska myśl techniczna zasila przemysł obcych krajów, wpływa na jego rozwój, jeszcze bardziej podnosi high-tech. A polski przemysł w konfrontacji z obcym przemysłem, już na starcie skazany jest na przegraną. Kończąc ten wątek nadmienię, iż piszący te słowa, jako student Politechniki Warszawskiej miał przed bardzo wieloma laty zaszczyt „pobierać nauki” u owego docenta.
Pozdrawiam, Satyr
________________________
"I złe to czasy, gdy prawda i sprawiedliwość nabiera wody w usta". (ks.J.Popiełuszko)
wspomnienia z programów TV
16 Listopada, 2012 - 16:03
w mojej pamięci wciąż żyją obrazy z programu Cdn. Jeden z nich: młody inżynier z Wrocławia, który opracował prototyp traktora, który może jeżdzić po nierównym terenie - w przemyślny sposób traktor utrzymywał się na zboczu góry (bokiem) wspaniale sprawdzał się w rolnictwie - autor prototypu został ukarany i zwolniony z pracy; drugi - wymyślił sposób wiercenia studni głębinowych - tani i szybki - również skazany na niebyt zawodowy; lekarz, który odkrył sposób analizy krwi na obecność nowotworu - zanim powstały jakiekolwiek objawy - doprowadzony zawiścią innych lekarzy do ruiny. Są to wydarzenia sprzed ok. 40 lat.
Bóg - Honor - Ojczyzna!
Szanowny Satyrze,
16 Listopada, 2012 - 16:41
Znakomity pomysl z tymi wynalazkami. Polskie prawo patentowe bylo kiedys bardzo korzystne dla autora patentu (wlascicielem patentu, zgodnie z przepisami, byla instytucja, w ktorej autor pracowal). Za patent wdrozony do produkcji (o co autor sie staral) nalezalo sie autorowi 5 % od obrotow (moze od zyskow ?), w ciagu 3-ech (a moze 5-ciu) lat. te "lata" mogl sobie autor patentu wybrac sam.
Jezeli producent towaru/urzadzenia w/g takiego patentu nie chcial placic , to celowe i konieczne bylo wystapienie na droge sadowa.
Ja mam takie procedury za soba, lacznie z wygraniem procesu sadowego i otrzymaniem pieniedzy.
Czy to prawo patentowe obowiazuje nadal w Polsce ?
Pozdrawiam