Powolna choć bolesna śmierć TV

Obrazek użytkownika jazgdyni
Kraj

 

Po prawdzie, chciałem zatytułować ten krótki tekst "Powolne gnicie TV".

Bo stacje telewizyjne opanował trąd. To potworna choroba, gdzie w końcowych etapach ciało chorego zaczyna gnić i kawałkami odpadać.

A trąd telewizyjny to taka sprawa, że stacje zostały opanowane przez dzisiejszych burżujów, albo też władze o twardej i zamkniętej ideologii, tak, że jak to było w zamyśle twórców, to już nie źródła informacji, kultury i różnorodnych poglądów, tylko ordynarne tuby propagandy, chamskie, brutalne i niesamowicie głupie.

 

Telewidzowie nie są durni. Przynajmniej nie wszyscy – ale ci bardziej kumaci. Więc odchodzą od telewizora, bo nie dość, że to nudzi, to jeszcze budzi złe emocje. A końcowy wniosek, żeby wyrzucić telewizor z wysokiego piętra na bruk, powodowany jest tym, że ci, co rządzą taką stacją telewizyjną, mają nas, użytkowników za kretynów.

 

 

Wkrótce będą trzy lata, jak kupiłem sobie – nie zwykły telewizor – tylko właśnie taki nowej generacji – SMART TV.

Niby wszystko to samo: duży płaski i cienki ekran w najnowszej technologii. Cwany pilot, a jak lubisz udawać jaśnie pana, to komendy, czy rozkazy możesz dawać głosem. Ale to takie duperele, jak śmieszny dodatkowy silniczek elektryczny w samochodach hybrydowych.

 

To co SMARTA odróżnia od poprzedniej generacji, to fakt, że nie odbiera on wyłącznie sygnałów z różnych stacji telewizyjnych – czy to naziemnych, przez antenkę na dachu, albo satelitarnych z precyzyjnie ustawionego talerza, a trzecia możliwość to sygnał dostarczany kablem od operatora, któremu za to się płaci.

SMART ma wewnątrz, na stałe wbudowany procesor, tak jak w komputerze, czy telefonie, który organizuje pełne połączenie z siecią, z Internetem.

 

Ponieważ Internet w domu miałem już od dawna, przesyłany kablem od dostawcy sygnału, a potem rozprowadzany Wi-Fi po wszystkich pokojach, to nie było problemu z podłączeniem telewizora do tej bezprzewodowej sieci. Włączyłem i w parę minut nowy TV sam się zsynchronizował, ściągnął sobie moje dane (szpieg jeden) i już mogłem sobie oglądać, co mi się żywnie podoba;

 

Dzisiaj, i tak już chyba na długo pozostanie, korzystam z trzech źródeł: - HBO MAX, Netflix i You Tube.

Uczciwie mówiąc, głównie zależało mi na tych HBO i Netflixie. Dlaczego? Bo jestem zwariowanym kinomanem. 40 lat pracy na morzu pozbawiły mnie przyjemności oglądania setek filmów, o których tylko słyszałem, albo czytałem.

A te dwa kanały dały mi dostęp do ponad 10 tysięcy filmów. Do wyboru i koloru. Filmów z całego świata. Starych i nowych. Tradycyjnych i seriali. Fabularnych i dokumentalnych. Dla emeryta, który jeszcze na dodatek śpi tylko 4 godziny, uwielbia kawę i ma komfortową kanapę – żyć, nie umierać.

I w każdej chwili mogę obraz zatrzymać i zrobić sobie kawę, albo nakarmić kota, który właśnie wrócił z nocnych łowów. Mogę też cofnąć film tam, do miejsca, które mnie zainteresowało.

 

Powoli, powoli, jednak zacząłem się koncentrować na kanale You Tube.

 

Zanim zainstalowałem te telewizyjne cudo, miałem słabe informacje o YT – You Tube. Generalnie wiedziałem wtedy, że na YT można znaleźć dobrą muzykę. A tu panie – Eureka! - odkrywam, że to coś, co pogrzebie klasyczną, nie ważne czy starą analogową (Śp.), czy cyfrową TV. Cóż, jestem fachowcem m.in. od komunikacji, to szybko pojąłem, że to kolejny etap w cyfrowym świecie. You Tube grabarzem TVP, TVN, Polsatu... i setki innych.

Cywilizacja i cyfrowe technologie zapieprzają tak szybko, że w swoim życiu przeżyłem wzrost tv, a teraz ta tv już odchodzi do lamusa. Kina także już nie będą miejscem upragnionym.

 

W głowie ciągle miałem kanał You Tube, jako dostarczyciela wszelakiej muzyki.

Wszystko zmieniło się 18 lat temu, w roku 2006, kiedy YT zostało za 1,65 miliarda USD (dziś jest warte 10 razy tyle, a może i więcej), kupione przez internetowego giganta Google (Dzisiaj już też to tylko część jeszcze większego giganta – koncernu, czy holdingu – nie znam się na tym, Alphabet Inc.).

Ci naprawdę mają nosa do robienia biznesów. Więc zrobili z You Tube coś kompletnie rewolucyjnego. W moim prywatnym mniemaniu największe na świecie źródło informacji, komunikacji i (daj Boże by tego nie zmienili nigdy) miejsce otwartych, profesjonalnych, czy amatorskich (każdy może, jeżeli czuje, że ma talent) publikacji, wymiany poglądów, czy forum dyskusyjnego.

I pewnie się już przekonaliście – każdy może znaleźć tu co chce. Od onetu i soku z buraka, po tvtrwam i Republika TV.

 

Także znajdzie przełomowe dzieło Krzysztofa Stanowskiego i jego zespołu – kanał ZERO. O ile się nie mylę, to już dzisiaj, zaledwie po kilku miesiącach, zapewnia każdego dnia już około 8 godzin programów. Programów na przeróżne tematy.

Rewelacyjny start rozpoczął się od wywiadu z prezydentem Dudą ( Krzysiek Stanowski, licho go wie, dla żartu, albo by w polityce zamieszać, oświadczył, że on też będzie kandydował w przyszłych wyborach prezydenckich (?!?) ).

 

Dodatkowo wyciągnął dwa dalsze asy z rękawa. Zwabił do siebie najbardziej popularnych, właściwie już celebrytów, czy influencerów, dziennikarzy, publicystów, biznesmenów, naukowców i każdego, kogo ludzie chcą oglądać i słuchać. Drugi as jest taki, gdzie w odróżnieniu od programów TV, bo tam obowiązuje tzw. ramówka – czyli każdy program musi się, co do sekundy zacząć się w konkretnym momencie i tak samo skończyć. Stanowski zrobił tak, że panele dyskusyjne, wywiady, czy podobne inne ewenty, mają nieograniczony czas. Niektóre, naprawdę interesujące dyskusje, gromadzące na żywo kilkadziesiąt tysięcy słuchaczy, a potem nawet do miliona wejść, potrafią trwać nawet 3 godziny. I przysięgam – człowiek nawet przez chwilę się nie nudzi.

 

 

Długo nie trzeba było czekać, aby z gleby nie wyskoczył kolejny grzybek.

Oto właśnie "zmartwychwstał", kiedyś No.1 z prezenterów TVP, zniszczony i prześladowany, jak by to on był coś winien, za treść wiadomości o morderstwie prezydenta Gdańska Adamowicza, redaktor Krzysztof Ziemiec. To jeszcze młody człowiek – 56 latek. Sponiewierany, jak sam mówi "wyautowany", pozbierał pieniądze, nie szukał sponsorów i jak dumnie oświadcza, własnymi rękami wybudował studio i wystartował z kanałem Otwarta Konserwa.

Praktycznie od ZERO będzie się to różnić tylko skalą i rozmachem. Będzie skromniejszy. Ale kto wie, jak będzie za parę lat.

 

 

Podobno dwie pierwsze jaskółki wiosny nie czynią, ale ja jestem pewien, że wkrótce ruszy wyścig.

 

Telewizja jeszcze pociągnie parę lat. Trzeba przecież dać komunikację ludziom niemajętnym, ludziom, co nie nadążają za postępem technologicznym.

Radio, na przykład się uratowało, znajdując niszę w samochodach, gdzie tylko się słucha, a oglądanie grozi śmiercią.

Czy może TV znajdzie też jakieś ciekawe miejsce na dalszą egzystencję? Trzeba pamiętać, że na to medium wydaje się nie miliony, a miliardy złotych (PiS chciał dać TVP 2 miliardy, a Tusk teraz nawet 3!). Stanowski otwarcie oznajmił, że na uruchomienie ZERO wydał tylko 2,5 miliona zł.

 

Jak ja snuję takie proroctwa, to moja ukochana żona mówi; - Pożyjemy, zobaczymy...

 

 

 

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (11 głosów)