Przybyłowicz ostrzegł Tuska
Pod poprzednim wpisem ktoś
przypomniał (dziękuję!) o liście jaki 14 lipca 2009 Marek Przybyłowicz
wysłał do premiera. Nie zwróciłam wcześniej na ten list uwagi,
wiedziałam, że jest i że jest w nim wzmianka o piśmie Drzewieckiego
wycofującym się z dopłat. Teraz przyjrzałam mu się bliżej, i okazuje
się, że jest o wiele ciekawiej niż myślałam.
W "Teraz My" zobaczyliśmy tylko jedną stronę tego listu, a cytowany był
tylko fragment dotyczący pisma Drzewieckiego. Tymczasem jak się wczytać
w pełną treść tej jednej strony, widać wyraźnie, że list Przybyłowicza
wcale nie dotyczył tylko wycofania dopłat, ale zwracał uwagę także na
inne elementy "projektu", w tym ten całkowicie ignorowany przez media,
czyli wątek córki Sobiesiaka. Mam nadzieję, że docenicie moje
poświęcenie, spisałam z ekranu resztę, którą dziennikarze zlekceważyli,
dopiero ona pozwala ocenić wagę tego listu w kontekście innych
wydarzeń. A jeśli ktoś ma pełny list Przybyłowicza, będę wdzięczna za
podrzucenie mi go.
Marek Przybyłowicz: "Przypadkowo", w tym samym dniu 30 czerwca
minister sportu pan Mirosław Drzewiecki wystosował pismo do pana Jacka
Kapicy, wiceministra finansów, w którym niewątpliwie pod wpływem
działań lobbingowych wycofał się z propozycji objęcia dopłatą
zasilającą Fundusz Rozwoju Kultury Fizycznej innych gier, niż gry
objęte monopolem państwowym"Skutecznie wprowadzona przez ministra Grada
"niepisana zasada", iż do władz spółki Totalizator Sportowy spółka z
o.o. powoływać należy wyłącznie osoby, które nigdy nie miały nic
wspólnego z zakładami wzajemnymi została i tym razem zachowana. I
chociaż żadna z powołanych osób nie spełnia wymogów postawionych przez
Ministra Skarbu, który - jak czytamy w ogłoszeniu o naborze -
posiadałyby zarówno znajomość przepisów o grach i zakładach, jak i
znajomość rynku hazardu w Polsce - to ich powołanie stało się faktem.
Szanowny Panie Premierze! Wydaje się, iż w tak trudnej sytuacji budżetu
naszego państwa czas
najwyższy zakończyć to żenujące pasmo niekompetencji Członków Pańskiego
Rządu w zakresie sprawowania nadzoru właścicielskiego nad spółką Skarbu
Państwa Totalizator Sportowy .
Do czego odnosi się Przybyłowicz pisząc o "przypadkowej" zbieżności
pisma Drzewieckiego z innym wydarzeniem, które miało miejsce 30 czerwca
2009? Z dalszej części listu wynika niezbicie, że chodziło mu o decyzję
Grada, który tego dnia wykonując uprawnienia właściciela, powołał do
Rady Nadzorczej Totalizatora Sportowego "dziewczynę od Drzewka", czyli
Monikę Rolnik, i odwołał członka zarządu ds. sprzedaży i marketingu, na
które to stanowisko później wystartowała Magdalena Sobiesiak, a której
CV już kilka dni wcześniej asystent Drzewieckiego Marcin Rosół wysłał
do Ministerstwa Skarbu Państwa, z adnotacją, że to osoba rekomendowana
przez Ministerstwo Sportu i pytaniem kiedy może nastąpić jej wybór
(odsyłam do moich wcześniejszych wpisów na ten temat, tam będzie
dokładne kalendarium "projektu" i cytaty).
14 lipca premier nie został
poinformowany o dziwnej rezygnacji z dopłat, ale o całym kontekście,
został ostrzeżony przed "projektem". Przybyłowicz nie wiedział, i
prawdopodobnie nie pisał o zakulisowych przygotowaniach do wprowadzenia
Magdaleny Sobiesiak do Totalizatora Sportowego, ale dostarczył
wystarczająco dużo niepokojących informacji, żeby premier miał powód
aby szczegółowo odpytać Grada z jego decyzji dotyczących zmian
personalnych w Totalizatorze, a Drzewieckiego o dopłaty. Przypuszczam
zresztą, że w niepokazanych opinii publicznej częściach listu,
Przybyłowicz rozwija swoje wątpliwości, a zatem premier wiedział (lub
mógł i powinien podejrzewać) dużo więcej. Pytanie o reakcję na list
Przybyłowicza jest kolejnym z coraz dłuższej listy pytań, na które
Tuskowi trudno byłoby przekonująco odpowiedzieć. Gdyby oczywiście ktoś
je zadał.
Z tego co się wokół Totalizatora działo w lipcu i wrześniu, wyraźnie
widać, że premier nie podjął żadnych kroków, żeby niepokojący ilst
Przybyłowicza zweryfikować u Drzewieckiego i Grada (a przecież
przeczytał on całość, nie tylko ten znany nam fragment, choć on sam
powinien wystarczyć do podjęcia działań). Plan wprowadzenia wtyki
branży hazardowej do Totalizatora Sportowego był spokojnie realizowany
przez Sobiesiaka i Rosoła, a umożliwiła to decyzja Grada, który dla
Sobiesiakówny zrobił miejsce odwołując poprzednika, a do Rady mającej
dokonać ostatecznego wyboru powołując "dziewczynę od Drzewka". Jeszcze
24 sierpnia Magda Sobiesiak spokojnie przygotowywała się do rozmowy
kwalifikacyjnej.
25 sierpnia, dzień przed szczęśliwym finałem, Magdalena Sobiesiak "wycofała się z projektu". Marcin Rosół tłumaczył to tak:
Marcin Rosół: Powiedziałem
jej, żeby się wycofała. Że zostaniemy doklejeni do jakiejś mafii
hazardowej, że jeśli wystartuje, to ten Marek Przybyłowicz zrobi z tego
aferę. I ona się wycofała.
List Przybyłowicza leżał u Tuska już ponad miesiąc i do tej pory nikt
się nim nie przejmował, Sobiesiakówna papiery złożyła, wszystko było na
najlepszej drodze. Jeśli więc dopiero 25 sierpnia Rosół zaczął się
niepokoić, że osoba Sobiesiakówny posłuży Przybyłowiczowi do powiązania
z mafią hazardową Rosoła i jego szefa (tak rozumiem obiekcje Rosoła),
to znaczy chyba, że właśnie tego dnia dowiedział się o liście
Przybyłowicza, który w dopiero kontekście węszącego wokół Sobiesiaka
CBA był prawdziwym zagrożeniem.
Jutro w "Polsce" Zbigniew Chlebowski będzie wypłakiwał swoje krzywdy. W
dzisiejszym wydaniu jest zajawka, a w niej cytat, który tu chyba
świetnie pasuje, jeśli ktoś jeszcze nie rozumie o co chodziło w walce o
stanowisko członka zarządu ds. sprzedaży i marketingu dla wybitnie
uzdolnionej i niebiednej Magdaleny Sobiesiak, której tato wymarzył dla
niej nudną posadę objętą ustawą kominową.
Zbigniew Chlebowski: Nie wiem, jakie były ich [Sobiesiaka i Koska] intencje. Ale wiem, że dopłaty są jedynie zasłoną dymną. Rzecz idzie o wideoloterie, one są właśnie największym zagrożeniem.W nowelizowanej ustawie hazardowej prawdziwa gra toczyła się o organizację wideoloterii .
Totalizator Sportowy chciał takiego sformułowania przepisów, które
pozwalałoby na nieograniczony rozwój wideoloterii. (...) Znam szczegóły
umowy z 2001 roku zawartej między amerykańską firmą a Totalizatorem na
dostarczenie systemu umożliwiającego przyjmowanie zakładów w czasie
rzeczywistym i dostarczenie lottomatów. Ta umowa jest bardzo
niekorzystna, bo daje amerykańskiej firmie prowizję od dochodów
Totalizatora. Była ona akceptowana i forsowana przez polityków lewicy i
prawicy. Umowa obowiązuje do 2011 roku, czyli niebawem wygasa .
Gdyby nowa ustawa hazardowa o wideoloteriach weszła w życie, to
amerykańska firma, która obsługuje Totalizator, mogłaby dostać nowy
kontrakt opiewający na 2-3 mld zł. To za tym kontraktem chodzą
prawdziwi lobbyści (...) Sprawa jest znacznie poważniejsza niż to, że Chlebowski powiedział Sobiesiakowi, że coś mu załatwi i te nieszczęsne dwa zdania .
Chlebowski ma rację, sprawa jest dużo poważniejsza niż te dwa
nieszczęsne zdania. Gdyby nie Kamiński, to Magdalena Sobiesiak
zajmowałaby się dzisiaj w Totalizatorze Sportowym przygotowywaniem tej
nowej umowy, a kto będzie lepszym gwarantem, że nowa wieloletnia umowa
będzie dla Totalizatora niesamowicie korzystna, jak nie jego
bezpośrednia konkurencja?
Najpóźniej 14 lipca Tusk dostał sygnał tak poważny, że absolutnie nic
nie usprawiedliwia późniejszej bierności premiera. Jego bezradność
wobec tego co się za sprawą jego podwładnych działo w ustawie i w
spółce Skarbu Państwa jest naprawdę porażająca. Tak porażająca, że
zaczyna wyglądać na przyzwolenie.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1361 odsłon