Odwaga, ważna rzecz

Obrazek użytkownika kataryna
Kraj

Donald Tusk: Gdzie był Jarosław Kaczyński wtedy, kiedy Hanna Gronkiewicz-Waltz zrobiła porządek w środku Warszawy, bo tak stanowiło prawo i tak stanowił interes mieszkańców Warszawy? Był jak zawsze po stronie tych, którzy byli przeciwko takiemu mądremu i solidarnemu z mieszkańcami Warszawy działaniu. Bo rzeczywiście jest tak, że trzeba mieć naprawdę odwagę, nie wystarczy nosić spodnie, trzeba mieć naprawdę odwagę żeby tego typu decyzje podejmować.

Trzeba mieć nie tylko spodnie ale i spory tupet, żeby wyciągać akurat tę sprawę, zważywszy na to, że za tę "bohaterską" rozprawę z kupcami rząd Tuska odebrał wynajętej do tego przez Gronkiewicz-Waltz Agencji Zubrzycki koncesję ochroniarską.

Gazeta Wyborcza: MSWiA zdecydowało o cofnięciu koncesji agencji ochrony Zubrzycki - poinformowała rzeczniczka MSWiA Małgorzata Woźniak. To ta agencja została zatrudniona przy eksmisji kupców z hali KDT w Warszawie w lipcu ubiegłego roku. - W tym przypadku naruszono przepisy ustawy o ochronie osób i mienia - powiedziała Woźniak. Kontrolerzy MSWiA ustalili, że ochroniarze nie mieli prawa usuwać kupców z hali Kupieckich Domów Towarowych. W tym przypadku naruszono przepisy ustawy o ochronie osób i mienia. Pracownicy agencji mogli jedynie prewencyjnie ochraniać samego komornika i mienie, które miał zająć - wyjaśniła Woźniak. Jak dodała, działania pracowników agencji ochrony "mogły doprowadzić do bezpośredniego zagrożenia dla obywateli". Decyzja MSWiA została poparta przez resort sprawiedliwości oraz Komendę Główną Policji - zaznaczyła Woźniak.

Ale nie szukajmy logiki u człowieka, któremu strach i nienawiść odbiera władzę sądzenia. Po wczorajszym wyborczym wystąpieniu Tuska czas najwyższy zamienić puste hasło "Zgoda buduje" na bardziej adekwatne do agresji, na jakiej zbudowana jest kampania Komorowskiego. Ja chyba wybieram zaproponowane przez Junonę "Zgoda patroszy", bo zgrabnie nawiązuje do słynnej już wypowiedzi zabijaniu i patroszeniu Kaczyńskiego, którą popisał się ostatnio przyjaciel Komorowskiego i spin doktora jego kampanii, Janusza Palikota.

Ale skoro się zgadało o odwadze, to pociągnę temat. Od dłuższego czasu nie mogę się zebrać, żeby w jednym tekście wyłożyć powody dla których wybieram Kaczyńskiego, których nie ma zresztą wcale tak dużo, za to mają dla mnie ogromne znaczenie. Wczorajsza wypowiedź Tuska o odwadze Kaczyńskiego jest jednak dobrym pretekstem do nadgryzienia tematu, bo Tusk dotknął tego co w Kaczyńskim- olityku cenię najbardziej, a jest to odwaga właśnie. Trzeba bowiem ogromnej odwagi i siły, żeby przez dwadzieścia lat płynąć pod prąd, ze świadomością, że być może będzie to trud daremny, za to okupiony marginalizacją i odrzuceniem. Bo przecież dopiero w 2005 roku Jarosław Kaczyński sięgnął po władzę, na fali buntu przeciwko degrengoladzie III RP ujawnionej przez aferę Rywina, przez długie lata nic nie wskazywało na to, że konsekwentne zwracanie uwagi na coraz bardziej gnijące państwo może się kiedyś "opłacić" i przynieść coś więcej niż tylko chorobliwą wręcz nienawiść establishmentu.

Tomasz Lis: Nie przemawiał też do mnie pogląd drugi, reprezentowany głównie przez Jarosława Kaczyńskiego. Już od 1991 roku konsekwentnie mówił on o oplatającej Polskę sieci interesów grupy ludzi związanych z dawnym reżimem i o potężnym zagrożeniu budowy oligarchicznego układu w Polsce w sytuacji, gdyby komuniści wrócili do władzy. Miałem wtedy wrażenie, że Kaczyński histeryzuje i próbuje wywołać polaryzację sceny politycznej, by uzyskać punkty dla swojego Porozumienia Centrum. Niestety dla Polski, o czym przekonaliśmy się dziesięć lat później, Kaczyński w dużym stopniu miał rację. Wtedy jednak tego nie dostrzegałem, co - przyznaję - nie wystawiało mi najwyższej oceny jako obserwatorowi . (...)
Dziś gruba kreska, brak lustracji, brak dekomunizacji i historyczny relatywizm wychodzą nam bokiem. Kto ma się w III RP najlepiej? Ciężko pracujący, utalentowani ludzie czy cwaniacy z układów - partyjnych i służbowo-tajnych - którzy opanowali gospodarkę? Kto ma się lepiej - walczący o wolną Polskę czy kelnerzy przodującej idei? (...) Nie twierdzę, że lustracja i dekomunizacja,także moralna, byłaby odpowiedzią na większość polskich bolączek. Nie na większość. Ale na bardzo wiele tak. Za ten grzech zaniechania będziemy płacili bardzo długo

Cytat pochodzi z książki Tomasza Lisa "Nie tylko fakty", wydanej w 2004 roku, na fali porywinowego buntu, kiedy na chwilę otworzyło się okienko i można było otwarcie przyznawać Jarosławowi Kaczyńskiemu rację. Ba, można było nawet mówić, że miał ją już dawno temu, być może nawet od początku, tylko my byliśmy niezbyt bystrzy i nie dostrzegliśmy w porę tego, przed czym słusznie przestrzegał. Tyle tylko, że to nie była wcale kwestia spostrzegawczości, a na pewno nie tylko. Może się mylę, ale mam wrażenie, że dzisiaj Tomasz Lis by już tego nie powtórzył, nie przyznałby racji Kaczyńskiemu w kwestii "oplatającej Polskę sieci interesów grupy ludzi związanych z dawnym reżimem i o potężnym zagrożeniu budowy oligarchicznego układu w Polsce", a dziennikarza tak mówiącego wyśmiałby jako pisowskiego oszołoma. Bo powstała po Rywinie koniunktura na dostrzeganie i mówienie głośno o tym, co Kaczyński dostrzegał od zawsze szybko minęła, i po wygranych przez PiS wyborach politycy i dziennikarze, którzy - żeby się za bardzo ze społeczeństwem nie rozjechać - na krótko musieli przyjąć optykę Kaczyńskiego, mogli ją z ulgą porzucić i wrócić do swojej ulubionej retoryki, w której generalnie "jest super, jest super, więc o co ci chodzi". A przecież nie jest i nigdy nie było super, i nie tylko Kaczyński to widział.

***


Jacek Kuroń: Nie mam wątpliwości, że jest to zjawisko o kluczowym znaczeniu dla rozwoju polskiej demokracji i gospodarki rynkowej. Ludzie byłej nomenklatury, dawni esbecy, niektórzy prywaciarze i częściowo ludzie solidarnościowego etosu przenieśli do III Rzeczypospolitej mechanizmy peerelowskiego klientelizmu. Częściowo świadomie - z chęci zysku, popychani odwieczną żądzą pieniądza i władzy, częściowo zaś w odruchu samoobrony, albo w naturalnym dążeniu do stworzenia sobie oazy bezpieczeństwa, gdy ziemia się pod nogami trzęsie, opletli Polskę siecią niejawnych powiązań przyjacielskich,
politycznych, gospodarczych, korupcyjnych, nepotycznych, a także jednoznacznie przestępczych. (fragment książki "Siedmiolatka,czyli kto ukradł Polskę")

Jerzy Urban: Jednakże teraz o wiele bardziej niepokojące się wydawało to, że być może jakieś układy interesów, być może pomiędzy władzą a... mające związek z władzą, nabierają objawów gangsterskich. No, ja rozumiałem to w ten sposób, że jeśli przemoc fizyczna już funkcjonuje jako metoda towarzysząca śledztwu, to jest to bardzo groźne dla stanu stosunków w Polsce, to znaczy, że interesy typu korupcyjnego mogą nabierać form gangsterskich - tak jak to w Rosji bywa, gdzie trup się ściele gęsto - a też że istnieje to kolosalne niebezpieczeństwo, iż wymiar sprawiedliwości zaczyna być oparty czy może być oparty o wymuszanie siłą jakiejś zawartości śledczej. (fragment przesłuchania przed komisją śledczą, Urban mówi tu o sprawie "spadnięcia" Wieczerzaka ze schodów w więzieniu)

Lech Wałęsa: To  [służby specjalne] było państwo w państwie i to dość długo. To była taka siła, że byliśmy za słabi, żeby jakiś większy ruch tu zrobić; to nieprawda, że i dzisiaj jesteśmy mocni ale jesteśmy dużo mocniejsi (...) Gdybym tu [chodzi o sprawę inwigilacji prawicy w 92 r - kat] próbował mocniej wyjaśniać, czy atakować, prawdopodobnie bym doprowadził do wielkiego zwarcia i nie wiem, czy by się krew nie polała (...) Gdybyśmy dziób otworzyli nieodpowiednio, to byśmy wszyscy poszli w chmurkę.

***

Nie jest to więc kwestia dostrzeżenia rzeczywistości, tylko odwagi w powiedzeniu co się widzi. Naprawdę, nie znam wypowiedzi Kaczyńskiego bardziej bezlitosnej dla III RP niż to co o niej przy różnych okazjach powiedzieli ci, co jej dzisiaj chcą przed Kaczyńskim bronić. Różnica między "kaczystami" a "ludźmi rozumnymi" jest zatem nie w diagnozie stanu III RP (bo widzą ją mniej więcej tak samo) ale w stosunku do niej, w poziomie akceptacji jej zgnilizny. Obie strony oceniają III RP mniej więcej tak samo (tyle, że kaczyści stale i otwarcie, a ludzie rozumni tylko jak jest koniunktura, lub jak się zapomną i im się wyrwie) ale inne z tej oceny wyciągają wnioski. Kaczyński chciał to zmieniać, obrońcy III RP nie. Być może zresztą to ci drudzy mają rację, być może nie ma sensu kontestować III RP bo zmienić się jej już nie da i trzeba ją po prostu zaakceptować i nauczyć się z nią (i w niej) żyć. Być może wiara, że po kilkudziesięciu latach komuny i po kilkunastu latach postkomuny można tu jeszcze coś zmienić jest czystą naiwnością, a może nawet żałosnym frajerstwem. Niewątpliwie jednak konsekwentne głoszenie tego, o czym wiedzieli wszyscy, ale z tchórzostwa, konformizmu lub po prostu dla własnych interesów o tym milczeli, wymaga ogromnej odwagi.

Żadnej odwagi nie wymagało natomiast dołączenie do krytyków III RP w 2005 roku, bo wtedy wszyscy ją krytykowali i licytowali się na radykalizm proponowanych rozwiązań (to PO a nie PiS obiecywała wtedy "szarpnięcie cuglami demokracji", totalną lustrację i ostateczną rozprawę z WSI, krytykując Kaczyńskiego, że jest w tych sprawach za miękki). W tamtym czasie świadectwem odwagi byłoby raczej postawienie
się prezentowanej przez Kaczyńskiego wizji III RP jako zepsutego rywinlandu. Tylko na to jakoś nie było wtedy odważnych, Tusk i jego partyjni koledzy nabrali odwagi do stawiania się Kaczyńskiemu dopiero wtedy, gdy przegrali wybory i jedyną szansą na wygranie kolejnych było odróżnienie się od Kaczyńskiego. Nawet kosztem zaparcia się do niedawna jeszcze głoszonych swoich podobno poglądów.

Kaczyński mówi o Polsce i jej problemach to samo od 20 lat, w tym czasie jego przeciwnicy zmieniają zdanie w zależności od koniunktury, starając się zawsze płynąć z prądem. Co nie wymaga ani siły, ani odwagi, wystarczy chęć utrzymania się na fali, bez względu na to, gdzie człowieka poniesie.

Nie wiem jak Tusk definiuje odwagę, dla mnie jest to właśnie gotowość do mówienia rzeczy trudnych, nawet jeśli cena za to jest tak wysoka, że większość z nas zastanawiałaby się czy warta płacenia. Tak rozumianej odwagi Kaczyński ma aż zanadto, czego nie można powiedzieć o jego rywalach. Bo jeśli nigdy się nie zgadzali z krytyczną oceną III RP, to dlaczego nie mieli odwagi jej bronić w kampanii wyborczej 2005 tylko tchórzliwie podpięli się na chwilę pod retorykę Kaczyńskiego, tylko dlatego, że przez chwilę była na nią koniunktura? A jeśli w 2005 roku powiedzieli o III RP to co naprawdę o niej myślą, dlaczego dzisiaj nie mają odwagi tego powtórzyć, ani tym bardziej zrobić coś, żeby ją zmieniać?

Nie trzeba wielkiej odwagi, żeby dzisiaj stanąć na czele tłumu dopingowanego przez mainstreamowe media i wygrażać Kaczyńskiemu, ale z pewnością trzeba było niesamowitej odwagi, determinacji i graniczącej z szaleństwem wiary, żeby przez kilkanaście lat bronić swoich racji, tak konsekwentnie, żeby po kilkunastu latach musiał ją przyznać nawet Tomasz Lis. I jakoś trudno mi sobie wyobrazić w takiej sytuacji Komorowskiego czy Tuska, którzy boją się swojemu elektoratowi przyznać do powyborczych planów, a o tym jaką mają opinię na dany temat dowiadują się dopiero z sondaży. Na miejscu Tuska odpuściłabym więc sobie odwagę jako argument w tych wyborach, bo, panie premierze, co pan wie o odwadze? 

Brak głosów