Red. Wróblewski między honorem a samokrytyką
Zupełnie nie rozumiem wolt red. Wróblewskiego, poza może tym, że człowiek zaszczuty popełnia czasem kardynalne błędy. Mówię to, patrząc dzisiaj na zimno na artykuł red. Gmyza, a więc w kontekście mataczenia płk. Szeląga, który usiłował wmówić dziennikarzom, że dane z przyrządu używanego przez Scotland Yard do wykrywania materiałów wybuchowych muszą przejść półroczną obróbkę w Rosji, by ustalić czy rzeczywiście był to materiał wybuchowy ! Podczas, gdy detektor materiałów wybuchowych PED-8800 Pro natychmiast pokazuje obecność materiału wybuchowego, np. nitrogliceryny ! I to na wskaźniku… Ten detektor stosuje się na lotniskach, w celu wykrycia ewentualnych terrorystów…
„Rzeczpospolita”, zamiast uzyskać odpowiedź od prokuratury o sens „badania” przez Rosję jednoznacznych wyników testów (które kablem USB od razu można przesłać na komputer) – najpierw przeprosiła za pomyłkę (nie bardzo wiadomo - jaką), potem się z tego wycofała, a zaszczuty przez mainstream red. Wróblewski poszedł na urlop, co jest preludium do jego dymisji. Teraz Rada Nadzorcza i właściciel „Rzeczpospolitej” mają się zająć artykułem red. Gmyza, który z niczego się nie wycofał. W tym samym czasie, nie mający wiele do roboty poza pisaniem na twitterze min. Sikorski – z satysfakcją odnotował „kompromitację” Rzeczpospolitej, red. Wróblewskiego i red. Gmyza. Dodam, ten sam minister, którego urzędnicy – tak jak za PRL-u – usiłowali nie dopuścić do publikacji informacji na temat wysłania PIT-ów białoruskim opozycjonistom wraz z umieszczeniem na ogólnodostępnym portalu informacji o wsparciu przez polskie MSZ opozycji na Białorusi i Ukrainie.
I w tej neo-peerelowskiej rzeczywistości znalazł się red. Wróblewski, czyli między honorem a samokrytyką. Bo tak jak nie ma w dzisiejszej Polsce miejsca dla takich ludzi, jak Kaczyński (a raczej obaj Kaczyńscy), jak nie ma miejsca na niezależne od władzy badania, jak nie ma miejsca na podważanie niepodważalnych decyzji, gdyż w ramach dyktatury partii obywatelskiej – wszystko zostanie przegłosowane tak, jak chce naczelny wódz partii i państwa – tak nie ma miejsca w państwie Tuska na niezależne od władzy media. A władza wiele może, więc prawdopodobnie właściciel Rzeczpospolitej Grzegorz Hajdarowicz podejmie jedynie słuszną decyzję, aby nie skazać Rzeczpospolitej na samobójstwo. Ale i tak ją skaże, pozbywszy się red. Wróblewskiego i Gmyza, gdyż nikt nie zechce kupować gazety, będącej kolejnym klonem Gazety Wyborczej.
Mówiąc o honorze red. Wróblewskiego, który podał się do dyspozycji właściciela, to nie słyszałem, by w tym kraju ktokolwiek podawał się do dyspozycji właściciela za rozgłaszane jawne kłamstwa o katastrofie pod Smoleńskiem. Bo gdyby tak było – nie mielibyśmy już rządu Tuska, a w Gazecie Wyborczej pisałby tylko red. naczelny. Honor to można mieć w kraju, gdzie jest On jakąś wartością. Honor w III RP stał się bowiem czymś tak archaicznym, jak Bóg i Ojczyzna…
W III RP pozostała już tylko samokrytyka, którą warto przypomnieć wszystkim na wypadek, gdyby zbłądzili. A to się będzie zdarzać, gdyż państwo Tuska wkroczyło już we wszystkie rewiry niby-wolnego społeczeństwa, w tym swobodę badań naukowych i wolności wypowiedzi i zgromadzeń. Słynna sprawa blokowania książki Cenckiewicza o Wałęsie, czy też wykpiwanie nielicznych naukowców, którzy ośmielili się mieć inne zdanie niż komisja Millera - skazanie blogera Frycza, który kpił sobie z Jego Ekscelencji, że wspomnę też o jawnym przyzwoleniu na drwiny z Krzyża, Biblii, ś.p. Lecha Kaczyńskiego, „moherów” i „pro-pisowskich” lizusów wskazuje, że stoimy przed problemem samokrytyki. Trzeba więc odkurzyć stare wzorce, by w razie czego móc się rozgrzeszyć przed państwem Tuska.
W latach sowietyzowania Polski przez Stalina, wielu składało samokrytykę, w tym Ildefons Gałczyński, który złożył następujące oświadczenie: „(...) pragnę dzisiaj wspomnieć o mojej poetyckiej przeszłości, o rzeczach, których się wstydzę. Tak, bo wstydzę się tego, że razem z Broniewskim czy Wygodzkim nie łamałem się chlebem więziennym w Polsce faszystowskiej; wstydzę się tego, że kręte dróżki faszystowskiej nocy doprowadziły mnie do tygodnika pod nazwą „Prosto z Mostu". (...) My, poeci, robimy publicznie łącznie ze społeczeństwem obrachunek naszego wkładu do socjalizmu i to nie może się obejść bez prania naszej brudnej bielizny" - Odrodzenie 1950 nr 8). Adam Ważyk zaś oświadczył: „Nie widziałem dość jasno perspektywy rozwojowej literatury Polski Ludowej. Nie doceniłem nowatorstwa literatury radzieckiej" -A przecież gdybym sięgnął wtedy do radzieckiej książki Smirina o reformacji, lepiej bym zrozumiał to zjawisko i trafniej ocenił recenzowaną pracę".
I tylko na podstawie tych wzorców, można sformułować tekst samokrytyki, który powinien znać każdy, kto udziela się na polu już zawłaszczonym przez państwo Tuska:
Ja niżej podpisany…… przyznaję się do popełnionego błędu na łamach (tu wpisać odpowiedni tytuł), który dokonałem w nienawiści do naszej partii, zaślepiony podszeptami anty-systemowej opozycji i Jarosława Kaczyńskiego. W tekście, który ukazał się na łamach (tu wpisać odpowiedni tytuł), podważyłem niewątpliwe osiągnięcia naszej ludowo-obywatelskiej ojczyzny, zwłaszcza w (np.: rozwiązaniu przyczyn katastrofy pod Smoleńskiem, dynamicznym wzroście dobrobytu, ukróceniu korupcji, postępie demokratyzacji, rozwoju przemysłu in vitro, dostępie do służby zdrowia, zmniejszaniu nędzy, budownictwie autostrad, kolejnictwie, skupie jaj i żywca wieprzowego, itd..itp..). Skutkiem mojego zaślepienia było nieustanne podważanie dyktatury partii obywatelskiej, dzięki której od pięciu lat obserwujemy wzrost znaczenia naszego kraju na całym świecie. Nie dostrzegłem nawet tego, że Papież Benedykt XVI mówiąc ostatnio o Polsce, wypowiedział znamienne słowa: „Jezus, Maria !”. Nie potrafiłem dostrzec szacunku przywódców wielkich mocarstw do przywódców naszej Ojczyzny, którzy niejednokrotnie więcej czasu spędzają zagranicą niż w Polsce. Tak, ja sobie z nich kpiłem, wbrew wskazaniom partii i rządu !
Dzisiaj wstydzę się moich czynów, które popełniłem w pełni świadomie, co było wynikiem wypitej z mlekiem mojej matki nienawiści do dyktatury proletariatu i wdrażanego już wtedy postępu. Z tej przyczyny nie mogłem dostrzec perspektywy rozwojowej naszej ojczyzny, tak jasno wyłożonej w pierwszym, drugim i trzecim expose naszego premiera. A przecież już wtedy, w 2007 roku – gdybym sięgnął do postępowych artykułów, publikowanych na łamach Gazety Wyborczej, lepiej bym zrozumiał cele, do których przecież wszyscy zmierzamy…
Na koniec przypomnę fragment najpiękniejszej według wielu historyków literatury samokrytyki, autorstwa Antoniego Słonimskiego, który w wierszu Do czytelnika pisze:
Bo pieśń, choć nieba sięgnie wyniosła,
Gdy samej sobie zaczyna kłamać,
Trzeba, jak rękę, co się źle zrosła,
Na nowo łamać!
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1899 odsłon
Komentarze
artykuł świetny,
4 Listopada, 2012 - 14:35
artykuł świetny, zjadliwo-ironiczny i aż do bólu prawdziwy. Zastanawiam się dokąd zmierzamy,akceptując podłość, nieprawość, cynizm i arogancję na najwyższych szczeblach władzy.Czy tylko rząd Tuska się moralnie kompromituje, czy my tez razem z nim.? Gdzie w POLSCE są obrońcy wolności słowa, Rada Etyki Mediów, Związek Dziennikarzy, gremia, które zajęłyby obiektywne stanowisko wobec zaistniałej sytuacji? Paraliżuje je strach czy obojętność na losy kolegów po piórze?.Mam się odwoływać już tylko do " potęgi smaku " czy jeszcze mieć nadzieję, że znajdzie się jakiś rycerz, któremu nieobce będą :Bóg, Honor, Ojczyzna.
mika54
Rzetelność Czarka Gmyza jest bezdyskusyjna.
4 Listopada, 2012 - 15:52
Dowodem na to są przecież słowa prokuratora Szeląga, który przyznał, że detektory wskazały obecność materiałów wybuchowych. Wynika to z rozbioru logicznego wypowiedzianych przez niego zdań. Wszyscy wiemy, że potwierdzenie tych wyników w laboratorium to czysta formalność.
Chętnie bym się natomiast dowiedział, kto wpadł na pomysł użycia w "sprostowaniu" słowa "pomyliliśmy się". Na tym jednym słowie towarzysze z proradzieckich mediów zbudowali całą dynamikę swojej akcji odwracania wektora emocji.
ixi band
Drogi Kapitanie,
4 Listopada, 2012 - 19:52
Jeśli wyleci z Rzepy redaktor Cezary Gmyz, bo to on jest do odstrzału, a nie Wróblewski, (zwłaszcza po złożeniu cennej samokrytyki), uroczyście oświadczam, że przestaję czytać rzeczoną gazetę, która jest ostatnią reżimową gazetą, jaką brałem jeszcze do ręki.
W onym dniu, jeśli nastąpi, w co w zasadzie nie wątpię, rozpocznę bojkot sprzedajnego szmatławca jakim Rzeczpospolita się stanie, co mam nadzieję doprowadzi do co rychlejszego upadku tego tytułu, a jego właściciela do finansowej ruiny. Amen.
Pozdrawiam Niepoprawnie
krisp