Postępowe tendencje w żywieniu Narodu
“Co jeść, żeby przeżyć ?” jest zasadniczym pytaniem w dzisiejszej rzeczywistości III RP. Odpowiedź na to pytanie jest niezwykle trudna, ze względu na brak szerszego dostępu mas obywatelskich do niezależnych opinii na ten temat. Masy obywatelskie – przykute do telewizorów - siłą rzeczy narażone są na agitację jednego, postępowego sposobu na przeżycie. Czyli na McDonalda. Jaki więc rezultat przyniesie straszenie mas obywatelskich próbą dokonania innego, niż postępowy wybór – wkrótce się dowiemy. Nie mniej jednak, lepiej nic nie jeść, a zwłaszcza McDonaldsa w niedzielę – twierdzą niektórzy dietetycy.
Można więc przewidzieć, że Polacy wzorem Czechów zrezygnują w dużej części z pójścia w dniu dzisiejszym do restauracji. Brak pieniędzy jest oczywiście podstawową przyczyną rezygnacji ze zbiorowego żywienia. Dlatego dziś wielu Czechów, a także Polaków zadaje sobie pytanie: Czy po kolejnej, niedzielnej wizycie w restauracji nie dostanę potem wymiotów albo nawet skrętu kiszek ? Bo czym zakończyło się tzw. zbiorowe, czyli stadne żywienie w czasach komuny mniej więcej wiadomo, więc Naród nie już tak skory, by uwierzyć w nachalną agitację brukselskich muli...
To, że mielony w czasach komuny zawierał niedostępny na rynku papier toaletowy – okazało się dopiero wtedy, gdy komuna upadła. Dopiero po upadku komuny wyjaśnił się notoryczny brak papieru toaletowego. Nic więc dziwnego, że restauratorzy w ramach postępowego żywienia Narodu starają się tak urozmaicić ofertę żywieniową, czyli z francuska „menu” – aby przeciętny konsument myślał, że wybiera z karty coś innego niż to, czym go dotychczas karmiono. Zatem w jednym z regionów pojawiło się danie z misia, podlane sosem brukselskim. W innym zaś regionie – przyzwyczajonym do tradycyjnej kuchni – oferowany jest nawet kucyk z kopytkami ! Także proponowany w okolicach Krakowa deser pod nazwą „Róża z brukselki” uznać można za daleką przesadę… Niedzielnej imprezie kulinarnej towarzyszą tańce na rurze, obecność mężczyzny bez brody oraz milczenie telewizji – aby tylko wygnać Polaków do restauracji.
Oczywiście - tradycyjna większość Polaków pójdzie dzisiaj do kościoła, jednak po Mszy św. pojawi się dręczące pytanie: „Iść, czy nie iść do restauracji ?” Kolejne pytanie będzie równie ważne: „Jeżeli iść, to co wybrać ? Kucyka z kopytkami, czy też tradycyjne danie z kartoflami ?” Jedno jest pewne – normalny Polak spaghetti dzisiaj nie wybierze, gdyż wystarczy mu straszenie misiem i kucykiem. Po co mu jeszcze latający potwór spaghetti ?
Nie muszę nikogo przekonywać, że „kartofel” jest uważany przez siły postępu za dowód zacofania Polaków, którzy odważnie powinni opowiedzieć się za bananami. Nie muszę dodawać, że o tym co postępowe, a to co wsteczne – siły postępu III RP dowiadują się jak nie z Niemiec to z Francji. Dlatego właśnie banan w naszej Republice staje się synonimem nowoczesności, a kto wie – może się stanie nawet synonimem naszej Republiki ? Przyjście z bananem do programu Moniki Olejnik już samo w sobie potwierdza, że mamy do czynienia z postępowym europejczykiem, co naocznie udowodnił na wizji współpracownik byłego prezydenta Ukrainy, Janukowycza. Rytuał dzielenia się bananem ma więc szansę stać się nową, świecką tradycją III RP. Tradycją, która ostatecznie wyprze dzielenie się chlebem. Chleb jest bowiem symbolem Ciemnogrodu i zacofania Polaków, zwłaszcza tych Polaków, którzy uczestniczą w świętym dla nich obrzędzie dzielenia się chlebem. Zatem – tuż za bramą kościoła – Polak zderza się z postępem, wywracając się na skórce od banana…
Dużym problemem są też czerwone buraki, które w III RP poddano niezbędnym krzyżówkom, aby nie wyglądały na czerwone buraki. Wystarczy jednak takiego buraka poddać niewielkiej obróbce, aby okazało się, że jednak czerwony burak udanie przetrwał okres transformacji. Tak więc tradycyjny, czyli zacofany Polak z pewnością wybierze na niedzielny obiad kartofla - lecz czy polską świnię, wyhodowaną na czerwonych burakach ? Bo przez 25 lat transformacji - polskie świnie były skutecznie lansowane przez wszystkie media, więc nagłe przejście na misia w sosie z brukselek, czy też na kucyka z kopytkami – tak szybko w tym kraju nie przejdzie...
Bo świnia ma to do siebie, że choć śmierdzi – na talerzu zupełnie inaczej smakuje. Smakuje tak dobrze, jak McDonald. I choć świnia i McDonald są niezdrowe, sprzyjające miażdżycy a nawet udarowi mózgu – będą dzisiaj konkurować z zakazanym dorszem z frytkami. Nie trzeba dodawać, że wykrycie wyboru dorsza z frytkami zapoczątkowało agitację wyboru przez Polaków McDonalda i świń . Zatem, idąc już do restauracji Polak tłuc się będzie z myślami, czy iść z duchem postępu, czy też wybrać „zakazany owoc” w postaci dorsza, albo co gorsze - kaczki ? Wielu zaś machnie rękę na te wszystkie restauracje, tak jak nasi bracia Czesi…
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1006 odsłon
Komentarze
Restauracja?
25 Maja, 2014 - 16:11
Mc Donald to cos co mozna nazwać budą z tanim zarciem dla psa.To restauracji nawet z wygladu nie przypomina a obsługa ze swoimi nachalnymi zachetami aby do dania poprosic jeszcze o frytki odrzuca z odwiedzania takich nowoczesnych przybytków ogólnie dostępnego tuczu dla gawiedzi.Do pełni szczęścia brakuje aby w spozywczym pani przy zakupie mleka proponowała ćwiartkę wódki albo piwo.To popiepszone panstwo i jego obywatele ze swoimi zmanierowanymi smakami konsumpcyjnymi i słownictwem.
Jeszcze zaświeci słoneczko
Bracia Czesi nie szturmowali
25 Maja, 2014 - 16:19
Bracia Czesi nie szturmowali restauaracji,ale za to wybrali menu inne niż obowiązujące.Polacy powinni brać przykład z Czechów. Co do wyboru dań oczywiście. :)
markiza