Organy skarbowe – zbrojne ramię reżimu Tuska

Obrazek użytkownika Kapitan Nemo
Blog

Doprawdy nic tak nie potrafi wzruszyć, jak troska premiera o finanse państwa. Ale Tusk, podobnie jak Wałęsa, chociaż chce dobrze dla Polski – ale mu nie dają! Pozostaje mu więc gnębić szarych ludzi podatkami, żeby nam się Polska nie zawaliła pod ciężarem biurokracji, która wzrosła o około 100 tysięcy nowych biurokratów od czasu, gdy Tusk objął stery państwa 16 listopada 2007 roku.

Teraz media informują, że  urzędnicy ignorują polecenie premiera, który w lutym polecił resortom zmniejszenie zatrudnienia do stanu z końca 2007 roku: urzędy zamiast zwalniać – nadal zatrudniają ! A fe, tak robić wbrew swojemu kreatorowi ! Wychodzi więc na to, że Tusk stworzył potwora, którego sam już nie jest w stanie okiełznać i że ten potwór - zanim pożre Polskę – wcześniej pożre Tuska - współczesnego doktora Frankensteina...

Żaden dziennikarz nie zauważył, że Tusk obdzielając stanowiskami swoich zwolenników, stworzył w okresie niespełna czterech lat zupełnie nowy system: Polskę urzędniczą, w której należałoby już teraz dokonać zmiany Art. 1. Konstytucji wpisując, iż „Rzeczpospolita Polska jest dobrem wspólnym wszystkich urzędników”. Bo to urzędnicy decydują dzisiaj o losie zwyczajnych obywateli i przedsiębiorców, niezwiązanych z rządzącą partią i sojuszniczym koalicjantem. Podstawami nowego systemu Polski urzędniczej są organy skarbowe, które w związku z dramatycznym wzrostem kosztów obiecanego przez Tuska „taniego państwa”, usilnie poszukują pieniędzy na własne utrzymanie. Czyli mamy typowy układ zamknięty: poprzez wzrost biurokracji, zwiększyły się koszty „taniego państwa” Tuska, więc „tanie państwo” – czyli biurokracja musi gnębić obywateli (stanowiących kiedyś sedno Rzeczpospolitej), aby utrzymać się przy życiu. W ten sposób biurokracja – zwłaszcza zaś skarbowa - stała się Rzeczpospolitą, w której obywatel jest dobrem wspólnym każdego urzędnika. Bo tylko obywatela można spokojnie złupić, za aprobatą min. Rostowskiego.

Przykład Kluski, który został zniszczony przez organy skarbowe, uzupełniony więc został przez tysiące nowych obywateli, którzy nie mają tyle pieniędzy, co Kluska – by się bronić. Nie mają też tyle wiedzy administracyjno-skarbowej, by podjąć walkę z Rzeczpospolitą, czyli z urzędnikami Tuska. Zresztą przykład Kluski dowodzi, że nawet pieniądze i wiedza nie wystarczą, by zwyciężyć z Rzeczpospolitą urzędniczą. Tu może pomóc tylko rewolucja, albo przeniesienie się tam, gdzie władza Rzeczpospolitej urzędniczej nie sięga. Mówiąc krótko – emigracja, którą wybierają dziś dziesiątki tysięcy młodych ludzie, ale i przedsiębiorcy, którym nie uśmiecha się udowadniać, że nie są złodziejami.

Każdy, kto zetknął się z Rzeczpospolitą urzędniczą Donalda Tuska doskonale wie, że jest od razu podejrzany o malwersacje. Nawet, gdyby kupił sobie nowy samochód, na który oszczędzał przez 10 lat:  Rzeczpospolita urzędnicza zaraz mu udowodni, że pieniędzy na samochód nie zaoszczędził, tylko je ukradł, skoro nie posiada bankowych dokumentów z ostatnich 10 lat, potwierdzających fakt oszczędności na samochód.... Każda, najprostsza zdawałaby się sprawa, jest przez Rzeczpospolitą urzędniczą „załatwiana” w sposób możliwie jak najdłuższy, aby tak osłabić wroga (d. obywatela), by ten sam zrezygnował i poddał się każącej ręce zbrojnego ramienia Donalda Tuska. Przykładów na takie „załatwianie” jest wiele i potwierdzają one regułę, że Tusk gnębi Polaków lepiej, niż to czyniło ZOMO. 

Tu prym w represjach wiodą organy skarbowe, „uzbrojone” w ordynację podatkową i ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych i prawnych, których przeciętny człowiek nie jest w stanie zrozumieć bez doradcy podatkowego. Zresztą, Romanowi Klusce nawet i doradcy podatkowi nie pomogli… Wprawdzie, zgodnie z Art. 121. § 1. Ordynacji podatkowej „Postępowanie podatkowe powinno być prowadzone w sposób budzący zaufanie do organów podatkowych”, to tylko wyjątkowo naiwni zdobywają się na zaufanie do urzędników Tuska, którzy czepiają się każdego słowa i zdania tak, by wykończyć obywatela – czyli złodzieja. Z kolei, Art. 122. Ordynacji podatkowej oznajmia, iż  „W toku postępowania organy podatkowe podejmują wszelkie niezbędne działania w celu dokładnego wyjaśnienia stanu faktycznego oraz załatwienia sprawy w postępowaniu podatkowym” – to z autopsji wiem, że organy podatkowe nie podejmują żadnych działań i obywatel na własną rękę musi udowodnić, że nie jest złodziejem.

Wszystkie bowiem przepisy, odnoszące się do postępowania podatkowego są przez zbrojne ramię Tuska tak naginane, by zniszczyć obywatela, zachowując pozory legalizmu. Nie znam bowiem żadnej osoby, która doznałaby dobrodziejstwa Art. 125. § 1. Ordynacji podatkowej, tj.:  „Organy podatkowe powinny działać w sprawie wnikliwie i szybko, posługując się możliwie najprostszymi środkami prowadzącymi do jej załatwienia”.  Przeciwnie: organy podatkowe robią wszystko, by prowadzić sprawę jak najdłużej i tak ją zagmatwać, by złodziej (d. obywatel) poddał się po pierwszej decyzji, która zazwyczaj jest dla złodzieja (d. obywatela) niekorzystna. Jest to bardzo prosty zabieg do osiągnięcia dla urzędników, którzy muszą z czegoś żyć w „tanim państwie” Tuska: wystarczy (po dwóch miesiącach „żmudnych badań”) stwierdzić, że złodziej (d. obywatel) nie jest osobą uprawnioną w postępowaniu podatkowym, powołując się na Art. 133. § 1. Ordynacji podatkowej i zdanie „wytrych”, iż… „czynność organu podatkowego nie odnosi się do interesu prawnego wnioskodawcy”. Złodziej może się jednak odwołać od tej decyzji (co świadczy o "demokratyzacji" reżimu urzędniczego) - jednak Rzeczpospolita urzędnicza ma dodatkowe 3 miesiące na potwierdzenie tej samej, niekorzystnej dla złodzieja (d. obywatela) decyzji. Nie jest to cała prawda, gdyż dyrektor izby skarbowej może ten termin wydłużyć o kolejny miesiąc i następny – oczywiście z ważnych powodów….

Wprawdzie złodziejowi pozostaje jeszcze sąd administracyjny, ale niewielu się na to decyduje. Łatwiej jest przecież zwinąć manatki i wyjechać z Rzeczpospolitej urzędniczej, z którą lepiej nie zadzierać… Jak ongiś z ZOMO.

Brak głosów